Kwietnia 23 2024 16:06:55
Nawigacja
· Strona główna
· FAQ
· Kontakt
· Galeria zdjęć
· Szukaj
NASZA HISTORIA
· Symbole gminy
· Miejscowości
· Sławne rody
· Szkoły
· Biogramy
· Powstańcy Wielkopolscy
· II wojna światowa
· Kroniki
· Kościoły
· Cmentarze
· Dwory i pałace
· Utwory literackie
· Źródła historyczne
· Z prasy
· Opracowania
· Dla genealogów
· Czas, czy ludzie?
· Nadesłane
· Z domowego albumu
· Ciekawostki
· Kalendarium
· Słowniczek
ZAJRZYJ NA


Mikołaj Krzysztof Radziwiłł-Sierotka (1549-1616).

Mikołaj Radziwiłł-Sierotka, litewski marszałek nadworny, potem wielki, dalej kasztelan i wojewoda trocki, wreszcie wojewoda wileński, był synem Mikołaja Czarnego i Elżbiety z Szydłowieckich; urodził się 2 sierpnia 1549 r. w zamku Czmielowie. Przezwisko Sierotki otrzymał od Zygmunta Augusta w następnej okoliczności. W początkach panowania tego króla, Mikołaj Czarny nieodstępnie mu towarzyszył, jako najzaufańszy doradzca i pomocnik, szczególniej w sprawie o uznanie Barbary Radziwiłłówny królową. Przy nim bawiła i żona Elżbieta, z małym jedynakiem. Zdarzyło się, iż w tym czasie oboje Radziwiłłowie z królem zaproszeni zostali na świetne wesele jednego i panów. Uroczystość kończono sztucznemi ogniami, na które pobiegli patrzeć i wszyscy dworscy, tak iż mały książę sam pozostał. Król, znużony widowiskiem, przyszedł szukać odpoczynku w pokojach Radziwiłła i zastał dziecię samo, żałośnie płaczące. Dobry August, wziąwszy je na ręce, tulił z płaczu, powtarzając: „biedny sierotka," — wyrażenie królewskie podchwycili przybywający za nim panowie i odtąd pozostało najstarszemu synowi Czarnego, jako odrożniające go przezwisko.

Mikołaj Sierotka pamiętny jest pod wielu względami. W rodzinie radziwilłowskiej — to twórca, razem z braćmi, trzech ordynacyj na Nieświeżu Ołyce i Klecku, które utrwaliły potęgę domu, zatrzymując w niepodzielności ogromne majątki. We względzie politycznym odznaczał się chętnemi posługami dla rzpltej; ale najważniejszą była działalność jego we względzie religijnym; - w nim najwybitniej wyraził się powrót opinii do kościoła powszechnego, jak w ojcu jego Mikołaju Czarnym najmocniej wystąpiło odstępstwo od katolicyzmu i walka z jego zasadami.

Życie obydwóch przypadło w pierwszych czasach reformacyi, w epoce ciężkiej próby dla kościoła panującego. Po całej Europie powstała opozycya przeciw duchowieństwu, obrzędom, a nawet powadze dogmatów. Niedające się określić tajemnicze stosunki człowieka z niebem, uzmysłowione w symbolach wiary, czczone i piastowane w sercach na duchową pociechę ludzkości, zostały teraz krytyce poddane. W szermierce słownej ostygły serca, uleciał z nich najdroższy owoc wiary - miłość bratnia; jej miejsce zastąpiło namiętne rozjątrzenie. Zachodnia Europa oblała się krwią, a pokonani musieli zmienić opinie swoje, lub unosić je razem z życiem na wygnanie.

Polska, zostająca w ścisłych stosunkach z zachodnią Europą przez tradycye rycerskie, naukę, ludność miejską i prowincyą pruską, — ujrzała się nagle zalaną zwolennikami nowych opinij i zarzuconą ich zdaniami. Ówczesne wyższe duchowieństwo polskie, szczególniej biskupi, — przypadkowym wyjątkiem, w skutek niemoralnego wpływu Bony, wszedłszy na swe wysokie stanowisko po największej części przekupstwem lub intrygą, byli prawie wszyscy złymi pasterzami owczarni Chrystusowej, i dlatego szlachta tem chętniej występowała przeciwko ich powadze. Wyroki surowe za odstępstwa drażniły opinią i mnożyły opór. Massa jednak ludności pozostała obcą reformacyi; panowie zaś, przy światłej, chwalebnej tolerancyi Zygmuntów, nie będąc jątrzeni w swojej protestacyi przeciw duchowieństwu, wkrótce ostygli w zapale. Nowe pojęcia nie doprowadziły u nas do walk, nie przelano krwi w ich obronie, więc też nie przenikły do głębi serc, zostały jakby na powierzchni i mogły być opuszczone bez trudności i żalu.

Oświecona, bogata doświadczeniem politycznym szlachta polska, patrząc na sąsiednie Niemcy, uważała, iż nowe tam kościoły nie miały swobody i autonomii. Przytem zręczny Komendoni w właściwym czasie podsunął szlachcie trafną uwagę, że niszcząc prawa duchowieństwa, podkopuje i własne; wolała więc zostać jak pierwej pod dawnym kościołem i w razie przekroczeń religijnych, podlegać raczej kanonistom, co egzorcyzmują słowem, niż ręce świeckiej, co karze mieczem.

Obok tych względów politycznych, zrozumiałych dla głębiej biorących rzeczy, był inny, istotniejszy, wypływający z ducha i usposobień narodu. Nowa wiara, oparta na refleksyi, przeciwną była charakterowi narodu polskiego. Dla ludu z usposobieniem łagodnem, miękkiem, rodzinnem, biorącego sprawy raczej sercem niż głową, lubiącego w troskach życia, w szczęściu i niedoli, sięgać duchem w niedostępną wzrokowi krainę niebios, dopatrywać ztamtąd dla siebie opieki i pociechy: dla takiego ludu religia serca, pełna tajemnic i wiary w bezpośrednią opiekę Bożą nad człowiekiem w jego niedolach ziemskich; religia, w której Matka Miłosierdzia osłania swym płaszczem gwiaździstym upadłą w pokorze niemoc ludzką; religia, w której anieli na każdem stąpieniu piastują człowieka jak dziecię Boże i strzegą od nieprzyjacielskich obierzy; słowem religia miłości i opieki żywej, bezpośredniej, wszechobecnej, była odpowiedniejszą i dla serc polskich, które spajała miłość bratnia, i dla państwa, co stało tą tajemniczą potęgą.

Oba te względy, polityczny i moralny, były pobudką dla Mikołaja-Sierotki i wielu z jego spółczesnych, do powrotu na łono kościoła katolickiego. Chociaż ojciec starał się wpoić w niego zasady kalwińskie i ustalić go w wierze reformowanej przez dwuletni pobyt w akademii lipskiej, umierając zaś najmocniej zobowiązał, aby stale trwał w nowej wierze i był opiekunem spółwyznawców; jednak młody książę poszedł za innem natchnieniem. Wychowany przez matkę Elżbietę z Szydłowieckich, która, chociaż ustępując woli męża zmieniła wyznanie, jednak skrycie zachowywała dawną wiarę i jej zasady wszczepiała w dzieci, Sierotka w duszy był katolikiem. Po śmierci ojca, uznany za pełnoletniego, chociaż liczył dopiero siedmnasty rok życia, objął zarząd majątku, jaki mu przypadł z podziału z trzema nieletnimi braćmi, zostającymi pod opieką stryja Mikołaja Rudego, i wyjechał w podróż zagraniczną. W ciągu dwóch lat poznał Francyą i Włochy, a zarazem nabrał upodobania w obrzędach katolickich. Gdy wrócił do Ojczyzny, zbliżył się z Komendonim, a jeszcze więcej ze Skargą, przeznaczanym na kaznodzieję w Wilnie. Ich wpływ ożywił natchnienia dane niegdyś przez matkę: Sierotka w 1570 r. uroczyście powrócił na łono kościoła katolickiego i przykładem swym pociągnął młodszych braci, Jerzego, Alberta i Stanisława, tudzież wiele znakomitych rodzin. Radość katolików była wielka z tego nawrócenia, jak znowu dla reformy był to cios bardzo dotkliwy, gdyż straciła najpotężniejszą swą podporę materyalną. Niesiecki (VIII-71) powiada, że nowonawrócony Mikołaj Krzysztof, „zmówiwszy się z braćmi, summą pięciu tysięcy dukatów wszystkie książki heretyckie z bibliotek tak prywatnych jako i publicznych, a osobliwie biblią, pod imieniem jego ojca do druku podaną, (znakomity pomnik naszego języka i sztuki drukarskiej) wykupił i wśród rynku wileńskiego w potężny stos ułożone spalił; żonę swoję i wielu innych do owczarni katolickiej pozyskał," kalwinów z dóbr swych wypędził i największą część życia swego poświęcił na użytek kościoła.

Od myśli o zbawieniu odwoływały go często sprawy polityczne. Zygmunt August, po stanowczem odmówieniu mu rozwodu z Katarzyną austryacką, coraz więcej tracąc siły, bez nadziei potomstwa, smutny zbliżał się do grobu. Obszerna i sławna dziedzina Piastów i Jagiełłów, która tak kochał, zbratał, wzmógł i uświetnił, miała osierocieć po nim. Synowie koronni zamyślili się nad przyszłością ojczyzny, po którą wielu książąt sąsiednich jeszcze za życia ostatniego dziedzica zaczęła wyciągać dłonie. Osobliwie dom habsburgski czynne rozpoczął zabiegi o zapewnienie tronu polskiego jednemu z swych członków, n nici tej przędzy trzymał w swym ręku bardzo zdolny i zręczny prałat, kardynał Komendoni, przybyły powtórnie do Polski, „aby skleić krucyatę przeciwko Turkom." Bystrem okiem wypatrzył on różne interesa i usposobienia panów polskich i odpowiednio do tego prowadził swą robotę, która miała arcyksięciu Ernestowi włożyć na głowę koronę polską. Pozyskawszy sobie wielu senatorów koronnych, wyruszył na Litwę i tam głównie zwrócił uwagę na dwóch najbogatszych i najbardziej wpływowych panów — Mikołaja Sierotkę Radziwiłła i Jana Chodkiewicza. Radziwiłła ku domowi austryackiemu ciągnął dług wdzięczności za tytuł książęcy, a zresztą synowie cesarscy byli dobrzy katolicy. Wzgląd ten dla Sierotki był najwięcej znaczącym.

Aby się razem a jaknajskryciej porozumieć, kardynał, Radziwiłł i Chodkiewicz zjeżdżali się osobno do lasku w okolicach Wilna i tam po wielu naradach ułożyli: iż Litwa zaraz po śmierci Zygmunta Augusta, nie czekając na Koronę, ogłosi wielkim księciem syna cesarskiego Ernesta; wtedy Polacy, radzi nieradzi, pójdą za tym przykładem, a zresztą na przypadek oporu, umówili się przysposobić 20,000 zbrojnych, aby sprawie arcyksięcia zapewnić zwycięztwo. Radziwiłł, jako syn tego, co najbardziej sprzeciwiał się unii dwóch narodów, chciał nawet oddzielić Litwę; ale Komendoni zbił ten projekt twierdzeniem, że Polska byłaby zasłabą przeciw potędze otomańskiej. Umowę stwierdzono pismem. Cesarz umyślnym listem do Radziwiłła, dziękując za przychylność, pochlebił dumie księcia swojej kreacji i skutek pomyślny zdawał się niewątpliwym, — zwłaszcza gdy Zygmunt August wkrótce po układzie zmarł w Knyszynie 7 lipca 1572 r. Radziwiłł był obecnym przy zgonie królewskim, razem z biskupom krakowskim Franciszkiem Krasińskim i referendarzem koronnym Czarnkowskim. Starania książąt obcych o pozyskanie korony polskiej stały się jawne, osobliwie zaś dom austryacki tak żarliwie ubiegał się o nią, tyle rozrzucał pieniędzy i obietnic przez swych posłów, że gdy te zabiegi wykryły się na sejmie elekcyjnym, wywołały powszechne oburzenie. Skompromitowani panowie, a miedzy nimi i Radziwiłł, opuścili stronę arcyksięcia i głosowali na Henryka andegaweńskiego.

Gdy po obranego króla rzplta wyprawiła świetne poselstwo do Francyi, Mikołaj Sierotka, jako jeden z posłów, wybrał się w tę drogę z wielkim przepychem, towarzyszył Henrykowi w podróży i był obecnym podczas jego koronncyi.

Po ucieczce Henryka z Polski i bezskutecznym upływie naznaczonych mu na powrót terminów, naród zajął się nową elekcyą. Na zjazd pod Stężycą 20 maja 1575 r., na którym umówiono się względem czasu przyszłej elekcji, zjechał i Radziwiłł z licznym orszakiem i rozłożył się ponad Wieprzem. Znowu otrzymał on własnoręczny list cesarza i znowu postanowił popierać obiór jednego z jego synów; ale choroba chroniczna nie pozwoliła mu osobiście przybyć na pole elekcyjne, tylko listami swemi wpływał na Litwę, która też mocno obstawała za arcyksięciem. Wypadła podwójna elekcya, w której szybka stanowczość Stefana Batorego, odniosła zwycięztwo nad opieszałością cesarza. Gdy Batorego w Koronie powszechnie uznano królem i Litwa posila za tym przykładem, — jeden tylko Gdańsk upierał się przy cesarzu Maksymilianie, pragnąc wytargować na Batorym nowe przywileje. Ale król pośpieszył orężem wymódz dla siebie uznanie i gdy oblegał oporne miasto, Radziwiłł, pokrzepiony na zdrowiu u wód jaworowskich, przyprowadził mu w posiłkach swój hufiec husarski.

Na początku wojny o Inflanty, Radziwiłł z Chodkiewiczem bronili granicy, dopóki król nie wybrał się należycie na pierwszą wyprawę pod Połock. Radziwiłł, mimo szczerej chęci, nie mógł przyjąć udziału w tej wyprawie, bo od wielu już lat dokuczająca mu choroba, nie ustępując środkom zalecanym przez świeckich lekarzy, kazała szukać innej nadludzkiej pomocy i pociechy w cierpieniu. Rozporządziwszy majątkiem, wybrał się w drogę do Jerozolimy, do grobu Chrystusa, aby tam wspomnieniem cierpień Zbawiciela złagodzić własne. Już był w Niemczech, zkąd dalej miał jechać; lecz nie znalazłszy przewodnika, nie śmiał sam puszczać się w świat nieznany i wrócił do ojczyzny. Właśnie król Stefan oblegał Połock; Radziwiłł połączył się z nim ze swemi nadwornemi hufcami, a ponieważ się nie oszczędzał, został raniony w głowę kulą z półhaka. Za tę gorliwość król posunął go na marszałkostwo wielkie litewskie, a laskę nadworną oddal jego młodszemu bratu Albertowi.

Tymczasem dawna choroba, złączona z świeżą raną, tem mocniej księciu dokuczać poczęła. Pobożny marszałek uważał zwiększone swe cierpienia jako karę Bożą za niespełnienie uczynionego ślubu pielgrzymki; zrobiwszy więc nowe postanowienie, powtórnie wyruszył w drogę. Ale i tym razem życzenie jego miało spełznąć na niczem, zaledwie bowiem stanął w Wenecyi 1580 r., gdy wieści nadeszły o srożącem się powietrzu na Wschodzie. Książe się zawahał i znowu wrócił do ojczyzny, a zastawszy króla Stefana przy oblężeniu Pskowa, pośpieszył do jego obozu. Oblężenie przeciągnęło się przez całą zimę, jednak mimo słoty, mrozy, wycieczki oblężonych i dokuczliwy ból głowy, Radziwiłł nie przestawał dzielić trudów obozowych, swoją wytrwałością dodawać serca drugim i dopiero po rozejmie zapolskim wrócił do domu.

Niewygody obozowe wzmogły jego cierpienia; dlatego najuroczyściej ponowiwszy ślub zwidzenia Ziemi świętej, pożegnał króla w Grodnie i 19 września I582 r. wyjechawszy z Nieświeża z księdzem Pacyfikiem jezuitą, tudzież dwunastu towarzyszami, stanął w Wenecyi na początku grudnia. Tu, doczekawszy się listów bezpieczeństwa od doży weneckiego Mikołaja da Ponte i otrzymawszy paszport od papieża, 17 kwietnia 1583 r. wsiadł na okręt płynący do Palestyny. Minąwszy Istryą, Dalmacją, Kandyą i Cypr, przybył do Trypolis, zkąd lądem jechał do świętego miasta. Zwidził grób Zbawiciela i ważniejsze miejsca święte; w kościele jerozolimskim otrzymał godność kawalera i prokuratora św. Grobu, do którego ofiarował złoty kielich i takąż patynę; do Betlejem zaś kielich i patynę srebrne pozłociste; bernardynom jerozolimskim sto czerwonych złotych rocznego dochodu, tudzież 25 czerwonych złotych corocznie na lampę przy grobie św. zapewnił i ofiarę tę po powrocie, aktem w grodzie brzeskim zeznanym, na dobrach Nieśwież, a potem na Czarnawczycach ubezpieczył.

Z Palestyny udał się do Egiptu, gdzie zwidziwszy Aleksandryą, Damiettę, Kair, wrócił nad morze Śródziemne i wsiadłszy puścił się w podróż odwrotną, ubogacony relikwiami, błogosławieństwy chrześcian wschodnich, którym wiele łask wyświadczł, a najbardziej pełen „różnych i wielkich dusznych i cielesnych pociech od Boga." Żeglował teraz mniej pomyślnie, bo naprzód straszna burza na otwartem zaskoczyła go morzu, a polem, gdy już ucichły żywioły, napadli nań korsarze i tak ogołocili, iż aby dokończyć podróży, musiał w Ankonie zaciągnąć pożyczkę. Na początku maja 1584 r. wyjechawszy z Wenecyi, we dwa miesiące szczęśliwie stanął w Nieświeżu, zboczywszy tylko do Częstochowy, aby podziękować Matce Najświętszej, że w niebezpieczeństwach osłoniła go swoją opieką. Na pamiątkę tych odwidzin znakomitego pątnika (pielgrzyma) skarbiec częstochowski dotąd przechowuje zostawiony przezeń wtedy kosztur pielgrzymi, którego rysunek niżej dołączamy; literatura zaś nasza zawdzięcza pobożnemu księciu własnoręczny opis jego peregrynacji do Ziemi świętej, bardzo ciekawy treścią i językiem owoczesnym. Tomasz Treter, chcąc uczynić pismo to znanem całemu chrzściańskiemu światu, przełożył je na język łaciński. Zdarzyło się iż oryginał czasowo zaginął; wtedy ksiądz Wargocki z Tretera znowu przetłumaczył peregrynacyą na język polski, ale na szczęście wynaleziono i pierwopis.

Zwidzenie miejsc wsławionych spełnieniem tajemnic wiary naszej, podniosło jeszcze pobożność Radziwiłła, rozgrzało serce jego ku Chrystusowi, jego sługom i instytucyom i zapaliło żądzą rozszerzenia chwały Bożej. Pod wpływem tego pobożnego uniesienia, zaraz po swoim powrocie do ojczyzny, rozpoczął cały szereg kosztownych fundacyj, ofiar i zapisów dla kościołów, duchowieństwa, uczącej się młodzieży, sierot i ubogich. Przedewszystkiem zmurowal kościół parafialny w Nieświeżu, któremu zapisem 31 stycznia 1585 r. nadał sto włók ziemi i dwie wsie, Omłykę i Nowosiolki. (Plater w zbiorze pamiętników do dziejów polskich IV - 229). Także zaraz po powrocie rozpoczął budowę obszernego kolegium w Nieświeżu dla jezuitów, których uważał za najdzielniejszych stróżów wiary Chrystusowej i zasługę z dokonania tej fundacyi tak wysoko sobie ważył, iż układając dla siebie nagrobek, zamieścił w nim wzmiankę o niej, jako największym tytule do pamięci u potomnych. Przy kolegium wzniósł kościół Bożego Ciała, pod który sam z żoną i bratem Stanisławem fundamenta kopał; po ukończeniu, złożył w nim cząstkę drzewa z Krzyża świętego i aparatem drogim ubogacił. W r. 1593 także w Nieświeżu ukończył budowę kościoła św. Katarzyny, z klasztorem dla oo. Bernardynów, i około tegoż czasu zmurował klasztor dla panien benedyktynek, pierwszy na Litwie. Oprócz tego kościoły parafialne w Dubrowie, Biały, Czarnawczycach, Mirze i Świeżnie; w Krożach zaś pod kolegium jezuickie place i grunta nadał. Akademią wileńską znacznym dochodem opatrzył i darował jej kosztowną drukarnię nieświeżską. Pisma katolickie, a osobliwie księdza Piotra Skargi, swoim nakładem wydawał. Biegły w językach obcych, medycynie i geografii, lubił uczonych, gromadził księgi; kartę z opisem wielkiego księztwa i Żmujdzi swojem staraniem i kosztem sporządził. Przemyślny w gospodarstwie, drogi publiczne w dobrach swoich wielkim nakładem naprawił i drzewami osadził. Miasta też podniósł sprowadzeniem różnych rzemieślników z zagranicy, ratusze w nich i szpitale pobudował, a w rezydencyi swojej w Nieświeżu, między stawami, wspaniały i warowny zamek wystawił. Również piękny zamek zbudował w Biały na Podlasiu. Dobra Biała, Mir, Czarnawczyce i t.d. dostały się Mikołajowi Sierotce po ciotecznym jego bracie bezpotomnie zmarłym, Jerzym Iliniczu, synu Feliksa i Zofii Radziwiłłówny, rodzonej siostry Mikołaja Czarnego. Przy tak rozległej fortunie, nic dziwnego iż mimo tylu dokonanych fundacyj, nie brakło Radziwiłłowi na liczne wydatki dobroczynne: uboższych studentów przyodziewał i na nauki ich łożył; dla panienek ubogich sierot na posagi stały fundusz wyznaczył; więźniów z niewoli tatarskiej wykupywał; co rok w wielki czwartek dwunastu ubogim starcom nogi umywał, potem całował i uczęstowawszy, sowitą ich jałmużną opatrywał. Przy obiedzie pierwsze kawałki potraw popiołem posypywał i nie lubił gdy go nazywano księciem. W Nieświeżu bractwo miłosierdzia ustanowił, a prócz tego każdej niedzieli ubogim siedzącym przed kościołem pieniądze i chleb rozdawać kazał.

Tyle cnót rzeczywistych czyniło Mikołaja Sierotkę głośnym i powszechnie szanowanym. Król Stefan bardzo go poważał i w r. 1586 mianował kasztelanem trockim. W tymże roku Mikołaj Sierotka skłonił braci swoich Alberta i Stanisława do ustanowienia ordynacyi z ogromnych dóbr radziwiłłowskich, aby zapobiedz podziałom i utrwalić potęgę i znaczenie domu. Dobra Nieśwież, Ołyka i Kleck, miały jako trzy niepodzielne całości przechodzić tylko do najstarszych synów Mikołaja, Alberta i Stanisława, którzy stali się głowami trzech radziwiłłowskich ordynacyj. W razie wygaśnięcia potomków męzkich w jednej linii, jej ordynacya przechodziła do linii starszej z pozostałych. Tym sposobem cała fortuna stanowiła jakby spółkę familijną, której trwanie zatwierdził Stefan Batory 16 sierpnia 1586 r. w Grodnie, a potem Zygmunt III przez konstytucyą 1589 roku.

Po śmierci króla Stefana, dom habsburgski znowu rozpoczął starania, dla zapewnienia korony polskiej jednemu ze swych członków i znowu wszyscy bracia Radziwiłłowie należeli do stronnictwa austryackiego. Jednak tylko jeden z nich, kardynał Jerzy, jawnie obstawał za cesarzem; inni trzymali się jakby na uboczu, w postawie wyczekującej, osobliwie też Sierotka, zrażony niepowodzeniem w dawniejszych elekcyach i zajęty swemi fundacyami, z których kilka właśnie w tym czasie dokańczał. Zapadła podwójna elekcya, i między stronnictwami przyszło do wojny domowej. Radziwiłłowie nie mieszali się do walki; dopiero gdy Zamojski przeważył losy na korzyść Zygmunta, Sierotka zaprzysiągł wierność, w której trwał statecznie i wielkich od króla doświadczał względów. Towarzyszył Zygmuntowi w podróży do Rewla 1589 r.; po powrocie wyniesiony na województwo trockie, bardzo czynnie popierał dojście unii religijnej na synodzie brzeskim, gdzie razem z kanclerzem litewskim Lwem Sapiehą pełnił obowiązki pełnomocnika królewskiego.

W r. 1604 otrzymał Mikołaj Sierotka województwo wileńskie. Radość jezuitów była niewypowiedziana, gdyż spodziewali się równie gorliwej opieki w stolicy wielkiego księztwa, jakiej doznawali w Nieświeżu. Zaczęły się prześladowania różnowierców, zburzono im zbór w 1611 r. i po największej części wygnano, a książę wojewoda nie przedsiębrał żadnych środków dla utrzymania sprawiedliwości.

W czasie rokoszu Zebrzydowskiego Mikołaj Sierotka stanął po stronie króla, któremu przywiódł znaczne posiłki, gdy tymczasem druga odnoga Radziwiłłów na Birżach i Dubinkach należała do najczynniejszych przeciwników Zygmunta III.

Odtąd, tak z powodów religijnych jak i politycznych, zaczęły się nieporozumienia pomiędzy dwiema liniami. Po stłumieniu rokoszu, Mikołaj Sierotka posłał swoje chorągwie, pod dowództwem walecznego syna Alberta Władysława, naprzód Chodkiewiczowi na wojnę inflancką, a potem królowi pod Smoleńsk; ale nie brał osobistego udziału w tych wyprawach. Znękany swoją nieustającą chorobą i podeszłym wiekiem, od 1613 r. przez resztę życia nie wydalał się z Nieświeża, mało się mieszając do spraw publicznych. Wierny swej głównej myśli służenia Bogu, kościołowi i bliźnim, ostatnie chwile spędzał na modlitwie i uczynkach miłosierdzia. Uznając się w szczerej pokorze za poziomego robaka i wędrowca tylko, obmyślił wcześnie jakby z tego świata przenieść się najciszej do właściwej, wiecznej ojczyzny. Współczesny historyk Samuel Maskiewicz powiada w swoich pamiętnikach o Sierotce, iż ten przez ostatnią wolę rozkazał „grześć się bez wszelkiej pompy; trumny aby niczem nie nakrywano, ubodzy, których bracią nazywał, aby ciało nieśli; w pielgrzymskiem odzieniu położyć się kazał, a bez tych katafalków, bez niesienia mar próżnych, bez koni ubranych, bez kruszenia kopij, owo zgoła najmniejszej ceremonii nie potrzebował; w czem wszystkiem działo się dość jego woli,” gdy 28 lutego 1616 r. zmarł w Nieświeżu. Tamże pochowany w sklepach kościoła jezuickiego 9 kwietnia tegoż roku. Nagrobek sam sobie ułożył, skromny, w duchu jego zasad. W nim wspomina tylko o pielgrzymce do Ziemi świętej i o fundacyi kolegium nieświeżskiego.

Mikołaj Krzysztof Sierotka z Elżbiety Eufemii, księżniczki Wiśniowieckiej, wojewodzianki wołyńskiej, miał liczne potomstwo – sześciu synów i trzy córki. Z synów jego najstarszy Mikołaj zmarł w wieku dziecinnym; drugi Krzysztof Mikołaj w 18 roku życia, będąc na naukach w akademii bonońskiej; trzeci Jan Jerzy wojewoda trocki objął po ojcu ordynacyą, ale niedługiem cieszył się życiem, bo już w 1625 roku zmarł bezpotomnie, a ordynacya przeszła do czwartego z kolei brata Alberta Władysława, dzielnego rycerza. Gdy ten zmarł 1636 roku, zostawiwszy tylko córki, ordynacya z kolei przeszła do piątego brata Zygmunta Karola, kawalera maltańskiego, który jako bezżenny, umierając 1642 r., dobra ordynackie przekazał najmłodszemu z braci, Aleksandrowi Ludwikowi. Ten dopiero podtrzymał ród Mikołaja-Sierotki w nieprzerwanem następstwie ordynatów na Nieświeżu i Ołyce, aż do Karola panie kochanku i jego synowa, ostatniego z tej linii, księcia Dominika, który jako pułkownik wojsk polskich, cofając się z resztkami wielkiej armii, zmarł we Francyi od kontuzyi 1813 r., zostawiając tylko córkę Stefanią, wydaną za ks. Witgensztejna.

Z córek Sierotki dwie zmarły w dzieciństwie, trzecia zaś Elżbieta była za Gabryelem Tęczyńskim wojewodą lubelskim, a po jego śmierci za Krzysztofem Kiszką wojewodą witebskim.

______________

Źródło: Wojciech Grochowski: „Mikołaj Krzysztof Radziwiłł-Sierotka”, artykuł z „Tygodnika Ilustrowanego” nr 238 z dnia 16.04.1864 r. i nr 239 z dnia 23.04.1864 r., Warszawa 1864.


_________________
Dla www.klasaa.net
wypisał Leonard Dwornik


WARTO ZOBACZYĆ
Dwór Drobnin

Kościół Pawłowice

Dwór Oporowo

Kościół Drobnin

Pałac Pawłowice

Kościół Oporowo

Pałac Garzyn

Dwór Lubonia

Pałac Górzno
Wygenerowano w sekund: 0.00 6,233,711 Unikalnych wizyt