W XIX I XX WIEKU PRASA INFORMOWAŁA:
Kuryer Poznański, 11.12.1873
W okolicy Ponieca były w tych dniach dwa znaczne pożary. W nocy z dnia 3 na 4 b.m. spaliły się wszystkie zabudowania dominialne prócz domu mieszkalnego w Garzynie, przyczem około 600 owiec w płomieniach zginęło. Ponieważ pożar równocześnie w kilku punktach wybuchł, przeto nie ulega wątpliwości, iż był podłożony.
Kuryer Poznański, 27.09.1875
Z Wschowskiego piszą nam: W dniu 23 b.m. obchodził znany powszechnie jako pod każdym względem wzorowy obywatel p. Walery Rychłowski wraz z małżonką swoją p. Jadwigą z Modlibowskich dwudziestopięcioletni jubileusz małżeństwa. Po odbytem w kościele parafialnym w Oporowie solennem nabożeństwie na intencyą czcigodnej pary, przyjmowali Jubilaci u siebie w Drobninie ze serca płynące życzenia bliższych i dalszych krewnych, licznego duchowieństwa, sąsiadów a nawet z dalszych stron na uroczystość tę przybyłych przyjaciół, których to wszystkich z otwartem, prawdziwie staropolskiem podejmowali sercem.
Kuryer Poznański, 7.11.1876 (wycinek); 10.11.1876 (sprostowanie)
(doniesienia literackie)
Kuryer Poznański, 1.05.1887
(28 kwietnia) We wsi Górznie pod Garzynem młodzieńcy wiejscy tak ochoczo bawili się w czasie ubiegłych świąt wielkanocnych polewaniem dziewczyn wodą, że jedna z nich nabawiła się w skutek tego febry i po kilku dniach umarła.
Kuryer Poznański, 12.08.1888
Dnia 5 b.m. odbyła się w Pawłowicach pod Lesznem uroczysta introdukcya na probostwo ks. dziekana Drwęskiego. Aktu introdukcyjnego dopełnił w asystencyi 20 kapłanów ks. Woliński, proboszcz św. Wojciecha w Poznaniu, były dziekan krobski, jako komisarz Arcybiskupi. Klucze niósł patron p. M. hr. Mielżyński. Po odbytem nabożeństwie gospodarz podejmował swych gości w rozbitym w ogrodzie plebańskim namiocie. Ks. Drwęskiemu odmówiła rejencya inspekcyi nad wykładem religii św.
Kuryer Poznański, 11.05.1889
W Pawłowicach w powiecie leszczyńskim, otwarta została z dniem dzisiejszym stacya telegraficzna połączona z tamtejszą stacyą pocztową.
Kuryer Poznański, 26.10.1889
Z pod Ponieca, 23 października. (Burza. – Pożar.)
Silna a rzadka o tej porze burza przeciągała dziś rano pomiędzy 5 a 7 godziną nad tutejszą okolicą. Wskutek uderzenia pioruna spaliła się w Luboni, majątku należącym do p. H. Morawskiego z Czeluścina, stodoła dominialna wraz ze zbożem i lokomobilą. Dzierżawca majątku atoli, pan Kantak, miał wszystko zabezpieczone. – Gospodarze poniosą pewnie znowu nowe straty. Z powodu ulewnego bowiem deszczu, który cały dzień dziś pada, pola stoją pod wodą. Jest obawa, że oziminy, które bardzo bujnie rosnąć poczęły, na niżej położonych gruntach wymokną. Zbyteczna wilgoć nie pozwala również wybrać buraków.
Kuryer Poznański, 1.04.1890
Z powiatu leszczyńskiego, 29 marca.
(Znowu nauczyciel przed sądem za pobicie dziecka).
Bardzo przykry toczył się dnia 26 b.m. proces w sądzie leszczyńskim. Oskarżonym był nauczyciel z Oporówka, pan L., tym razem Polak katolik; o pobicie w szkole za niemieckie rachunki chłopca z Oporowa, w skutek czego tenże dłuższy czas chorował. Rzecz wlokła się od roku. Występowało kilkunastu świadków, między nimi większa połowa dzieci szkólnych, które niestety świadczyć musiały przeciwko swemu nauczycielowi. Pan L. miał chłopca uchwycić za włosy, uderzać głową o wielką czarną tablicę, która pękła i spadła na chłopca, nadto kopać go nogami itd. Prokurator wnosił o 60 marek kary, przyczem ubolewał, że musi oskarżać nauczyciela, który ma bardzo pochlebne świadectwa od inspektora powiatowego i królewskiej rejencyi za skuteczne uczenie niemieckiego języka i patryotyczne niemieckie usposobienie. Sąd skazał pana L. na 10 marek kary.
Czyż te ustawiczne procesa nauczycieli w podobnych sprawach nie przekonają wreszcie kół decydujących, że metoda używana w polskich szkołach jest z gruntu fałszywą? Przywróćcie wykład w ojczystym języku, a wtenczas i dzieci większe będą robiły postępy w naukach i nauczyciele nie będą tak brutalnie obchodzili się z dziećmi polskiemi, jak w powyżej opisanym przypadku.
Kuryer Poznański, 22.05.1890
Z pod Ponieca, 19 maja. (m.) (wspomnienie pośmiertne.)
Pochowaliśmy dziś w Oporowie jednego z ostatnich weteranów z roku 1831, ś.p. Walentego Mąkowskiego, starca 80-letniego. Miejscowy proboszcz kilka serdecznych powiedział słów nad trumną, i opierając się ne tem przemówieniu, przesyłam Wam krótkie wspomnienie, na które zmarły ze wszech miar zasługuje. Walenty Mąkowski służył w 2 pułku ułanów w stopniu podoficera i brał udział we wszystkich niemal bitwach, mianowicie pod Grochowem. Prócz lekkiej blizny wyszedł z wojny bez szwanku, cudem istotnie. W pewnej bitwie bowiem otrzymał kulę moskiewską w same piersi, i byłby niechybnie legł trupem, gdyby go nie był ocalił krzyżyk srebrny noszony pod mundurem, a otrzymany na pamiątkę od pewnej wdowy, której chcieli żołnierze nasi gwałtem zabrać dobytek, a którą obronił nasz ułan, wysłany z małym oddziałem celem dostarczenia żywności dla obozu. Walenty Mąkowski pociągnął w końcu z jenerałem Chłapowskim na Litwę i razem z nim dostał się do niewoli pruskiej. Uwolniony wreszcie chwycił się zawodu rólniczego i przeszło pół wieku sprawował obowiązki urzędnika gospodarczego w majątku oporowskim pp. Morawskich. Był to człowiek prawego charakteru, pilny i wzorowy urzędnik. Gorąco kochał wszystko co polskie. Przywiązany do kościoła, póki mu siły dopisywały, przewodniczył w dozorze kościelnym. Trumnę do grobu nieśli włościanie, koledzy zmarłego i chlebodawca, który też zatrzymał go u siebie, dając stósowne utrzymanie, lubo ś.p. Walenty z powodu sędziwego wieku w ostatnich latach nie mógł pracować. Cześć takim chlebodawcom! A ś.p. Walentemu niech Pan Bóg da odpoczynek wieczny.
Dziennik Poznański, 23.10.1890
Wspomnienie pośmiertne (S.W) - „Ś.p. Emma z Kurowskich Puffke”
Kuryer Poznański, 30.12.1890
Z powiatu leszczyńskiego, 27 grudnia.
W Brylewie, majątku p. Ponikiewskiego, zaczadziły się w samą wilią dwie dziewczyny służebne, napaliwszy sobie zanadto w piecu węglami, mimo że tenże nie miał klapy w rurze. Rano znaleziono je bez życia.
Kuryer Poznański, 10.05.1891
Od Ponieca 5 maja. (Pożar)
Dziś o 3 po południu spalił się dom komorniczy wraz z chlewami do majątku oporowskiego należący, zwany Nadolnikiem, stojący przy lesie ku Poniecowi. Budynek był wprawdzie zabezpieczonym, lecz pięć rodzin komorniczych, które tamże mieszkały, straciły niemal wszystko mienie, gdyż ludzie byli właśnie w polu u roboty, a ogień z powodu silnego wiatru w jednej chwili ogarnął budynki. Spaliły się cztery krowy, kilka świń i prawie wszystkie sprzęty domowe. Przyczyna pożaru dotąd niewyjaśniona, lecz zdaje się, że i tutaj dziecko bawiące się zapałkami ogień wznieciło.
Kuryer Poznański, 18.11.1892
Z pod Ponieca, 17 listopada.
W majątku oporowskim pana I. Morawskiego zabito w dniu wczorajszym w 7 fuzyi 400 zajęcy na polowaniu z nagonką.
Kuryer Poznański, 12.04.1893
Od Osieczny.
Przybyłem co dopiero z Garzyna, gdzie się dziś zawiązało Stowarzyszenie katolickich nauczycieli Garzyna i okolicy. Nieomal wszyscy stanęli nauczyciele i przyjęli statut Stowarzyszenia bydgoskiego. Przybyło na to zgromadzenie także dwóch księży dziekanów i kilku księży proboszczy z okolicy, który wyrazili swą radość z tego katolickiego ruchu między nauczycielami.
Dziennik Poznański, 18.04.1894
Znalezione pieniądze.
Pewien chłop w Garzynie pod Lesznem znalazł kopiąc w swym ogrodzie garnek żelazny w ziemi, a w nim 300 monet srebrnych z dawnych wieków. Wedle orzeczenia znawców są to grosze Praskie, z XV wieku, z których każdy ma wartość 30-40 fen.
Dziennik Poznański, 28.10.1895
W bojanicach w pow. leszczyńskim uderzył nauczyciel Stryzowski jedną z uczennic ręką w plecy w tym celu, aby ją pobudzić dow iększej uwagi w czasie nauki. Skaleczył sobie przytem rękę igłą, która była zatknięta w sukni. Nie zważał w pierwszej chwili na to, ponieważ nie było żadnych śladów krwi, ale w nocy cała ręka mu napuchła, tak że musiał udać się do lazaretu w Kościanie, gdzie stwierdzono zakażenie krwi.
Dziennik Poznański, 09.11.1895
W Garzynie pod Lesznem dokonano onegdaj uroczystego otwarcia nowo wybudowanej szkoły katolickiej. Po poświeceniu szkoły przez księdza proboszcza, przemawiali radzca szkolny Fahlberg i radzca ziemiański Hellmann. W akcie tym uroczystyn wzięli bardzo liczny udział okoliczni nauczyciele.
Dziennik Poznański, 14.11.1895
W Oporowie majętności p. Ignacego Morawskiego, zabito na polowaniu w dniu 12 b. m. w 7 fuzyi 4 rogacze, 12 bażantów, 355 zajęcy, 12 królików, 7 kuropatw.
Dziennik Poznański, 16.11.1895
Nowo wybudowaną katolicką szkołę w Górznie pod Lesznem poświęcił w dniu 5 b. m. ks. proboszcz Brzeski z Świerczyna. W pięknej swej przemowie upomniał zgromadzoną młodzież szkolną, aby się odznaczała pilnością i posłuszeństwem względem swych nauczycieli i przełożonych. Po tym akcie kościelnym wygłosił radzca Fahlberg mowę , w której wułuszczył wysokie zadania, jakie ma szkoła mianowicie w obecnym czasie. Następnie oddał radzca ziemiański p. Hellmann imieniem rejencyi klucze nowej szkoły dozorowi szkolnemu i podziękował wszystkim tym, którzy się datkami swemi dp postawienia jej przyczynili.
Słusznie podniósł inspektor szkolny znaczenie szkoły zwłaszcza w dzisiejszym czasie. Zaiste, wielkie może oddać ona społeczeństwu usługi, lecz tylko wtenczas, gdy każde słowo nauczyciela, dobrze pojmującego swe zadanie, uczniowie rozumieją, a więc gdy nauka odbywa się w ojczystym dzieci języku. Ponieważ młodzież polska zdobywać sobie wiedzę musi, który dopiero poznawać zaczyna, dla tego nie może u nas szkoła ani w jednym ani w drugim kierunku spełnić swego zadania.
W takich warunkach nie pomogą nic i najpiękniejsze przemowy o znaczeniu szkoły. Dopóki tendncye polityczne będą krępowały działanie szkoły, dopóki nie będzie ona zaporą w szerzeniu się szkodliwych społeczeństwu i państwu idei.
Dziennik Poznański, 01.01.1898
Polowanie
W Oporowie u p. Ignacego Morawskiego ubito dnia 30 b. m. 390 zajęcy, 79 królików, 4 rogacze, 13 bażantów, 3 sztuki różnej zwierzyny, razem 489 sztuk.
Dziennik Poznański, 12.03.1898
Leszno, 15 marca
W czasie najgorętszych rozpraw sejmowych nad nową ustawą kolonizacyjną, ciekawy odgrywał się proces przed sądem leszczyńskim przeciw pewnemu koloniście z Belęcina. Zasiadł on na ławie oskarżonych za list do prezydenta komisyi, w którym napisał, że komisya kolonizacyjna „zawiodła go, że nie dotrzymała danego przyrzeczenia i że polski dziedzic, od którego dzierżawi kawałek roli, lepiej się z nim obszedł, aniżeli komisya kolonizacyjna”. Chodziło o most na jego gruncie, który mu już po objęciu gospodarstwa komisya kazałą zerwać, ponieważ miał dwa i pomimo jego próśb nie chciała znowu wybudować, tylko w sposób prowizoryczny z drzewa wystawiła. Był to most, przez który prowadziła droga kościelna z Kosowa do Siemowa.
Przewodniczący sądu przeczytał ów list i zapytał oskarżonego, czy przyznaje, że ten list pisał. Oskarżony głośno potwierdził, że pisał. Na to obrońca przechyla się do niego i powiada głośno: „Ale pan żałuje, nie prawda, pan żałuje, że ten list napisał”. – „Bynajmniej – brzmiała odpowiedź – czego ja mam żałować?”.
Osakrżony stanowczo obstawał przy tem, że jest pokrzywdzony, ale nic mu to nie pomogło; mimo że świadek zeznał pod przysięgą, iż komisya przy oddawaniu parceli oskarżonemu wyraźnie zastrzegła, że most ten będzie zniesiony, został na tydzień więzienia zasądzony.
Najciekawsze przy tym procesie były wywody prokuratora. Powiedział między innemi: „Nie mogę pominąć sposobności, aby nie scharakteryzować stosunków, istniejących w kolonii belęcińskiej. Widziałem się niedawno z p. prezydentem i tenże powiadał mi, ile mu kolonia belęcińska sprawia zachodu, mozołu i przykrości. Z bólem serca muszę zakonstatować, że od czasu, kiedy Belęcin jest rozparcelowany, panują tam o wiele gorsze stosunki, aniżeli dawniej, kiedy ta wieś zamieszkałą była przez polską ludność. Koloniści belęcińscy tak często zatrudniają królewską prokuratoryą, że uważam za rzecz konieczną, aby dla przykładu oskarżonego surowo ukarać”.
Ciekawem też jeszcze było, że obrońca oskarżonego przed rozpoczęciem swego plaidoyer uniewinniał się, że przyjął obronę takiej sprawy.
Dziennik Poznański, 21.07.1898
Okropna burza szalała w powiecie leszczyńskim onegdaj. Grad zbił zboża szczególnie na polach Brylewa i Hersztopowa. Wicher połamał po drogach bardzo wiele drzew. W Hersztopowie piorun uderzył w stóg gospodarza Kaczmarka i spalił go.
Kuryer Poznański, 13.08.1898
Z pod Leszna.
We wsi Belęcinie wydarzył się smutny wypadek. Żona gospodarza Czefraniaka przy młóceniu zboża dostała się pomiędzy koła młockarni, które jej złamało obie nogi. Mąż zamiast lekarza sprowadził t. zw. „mądrego”, który jednakże oświadczył, że takich wypadków nie „leczy”. Dopiero późnym wieczorem odwieziono nieszczęśliwą już w stanie bezprzytomnym do lazaretu w Gostyniu.
|