Przypis LD o genezie przekładu przez Franciszka Morawskiego fragmentów „SAGI FRITHIOFA” Ezajasza Tegnera* - poematu opartego na wątkach staroskandynawskich (tytuł tłumaczony też jako „Fritjofowa saga”).
Stanisław Egbert Koźmian – współredaktor (z bratem Janem) „Przeglądu Poznańskiego” - 4 lata po śmierci generała-poety z Luboni napisał opowiadanie (życiorys w kształcie pamiętnika) „Jenerał Franciszek Morawski”. Pisze w nim między innymi: „Ceniąc wysoko poezyę Tegnera, do owych czasów nieznane publiczności polskiej, namawiałem jenerała aby przełożył główne jego dzieło Frithiofs Saga. Gdy żadnym sposobem przedsiewziąść całej tej pracy nie chciał, stanęło na tem, że przełoży kilka piękniejszych ustępów, a ja powiążę je prozą i wydrukuję w Przeglądzie.”
Swoją niechęć do tej sprawy Franciszek Morawski (nie znając języka szwedzkiego bazował na tekście niemieckim) uzasadnił w liście do Stanisława Egberta Koźmiana z dnia 22 listopada 1850 r. w sposób następujący: „... Od dwóch dni dopiero zacząłem czytać Szweda mi przysłanego. Przełożyłem wczoraj z niego Pokusę Frithiofa, dość długą i dramatyczną. Przy okazyi odeślę. Zrobisz z tem co ci się podoba. Jest 28 strof. Więcej przekładać nie myślę, bo nie lubię z tłómaczenia tłómaczyć, zwłaszcza z rymowanego, a więc może mniej wiernego oryginałowi. Mógłbym się nad tem męczyć niepotrzebnie, gdzie właśnie tłómacz pierwszy najwięcej zgrzeszył. Zresztą są takie wyrazy do platdeutsch należące, jak Kampe, których w żadnym dykcyonarzu nie znajdziesz. A nakoniec ja mam pewne prawidła w tłómaczeniu autorów nieklasycznych, które nie wiem czyby się podobały twemu zdaniu, to jest nie opuszczać niczego, co historyę treści przedmiotu stanowi, naśladować ile możności zapęd zwrotów i charakter stylu, i nakoniec wszystko do ostatniej kropli wyczerpać, co jest poezyą. Tych warunków dopełniając rzucam się z całą wolnością w prawo, w lewo, niżej, wyżej, słowem nie zważam na drobnostki, na pewne wyrazy, i jeden obraz drugim zastępuję, gdy trzeba lub nie mogę inaczej. ...”
*/ Esaias Tegner (1782-1846) – poeta szwedzki, profesor uniwersytetu w Lund; 1824 biskup protestancki w Växöj; w sporach okresu romantyzmu na stanowisku pośrednim między nurtem idealistycznym i narodowym. [Źródło notki biograficznej: Encyklopedia interia.pl]
Poniżej wszystkie fragmenty SAGI FRITHIOFA przełożone przez Franciszka Morawskiego (zakończone przypiskami Autora przekładu):
WYJĄTKI Z „FRITHIOF SAGI” EZAJASZA TEGNERA.
Przekład: Franciszek Morawski
(str. 286-306 - wszystkie fragmenty)
XVII. PRZYBYCIE FRITHIOFA DO KRÓLA RINGA.
Król Ring gody obchodzi, miodem się weseli.
A piękna z nim królowa wzniosłe miejsce dzieli;
Rzekłbyś: ranek z wieczorem, z Majem sprzągł się Wrzesień,
Ona świeża jak wiosna, on zwiędły jak jesień.
Gdy w tem — patrz — wchodzi starzec dziki i nieznany,
Od głowy do stóp w skórę niedźwiedzią przybrany,
Drżący krok kijem wspiera, chyli się zgrzybiały,
Lecz wzrostem swym przewyższa dworzan orszak cały.
Na najniższym on progu siada u drzwi sali;
Jak teraz, tak i dawniej biedni tam siadali,
Dziwi służbę królewską jego postać dzika,
Każdy go i wyśmiewa i palcem wytyka.
Zerwie się groźny starzec, i gniewem zapłonie,
Najbliższego z służalców w silne chwyta dłonie,
I przewraca, i głową stawia go na ziemi,
A wszyscy nagle bledną, i wryci i niemi.
Cóż tam za wrzask, król woła, — co za niepokoje?
Pójdź tu starcze i powiedz jakie imię twoje?
Powiedz gdzieś się urodził? jakie twe żądanie?
A ten: — ileż to pytań! — lecz odpowiem na nie.
Ciekawy jesteś królu, mego rodu, miana,
Cóż ci po tem imieniu — już ma swego pana.
Ojczyzną moją boleść, domem moim nędza;
Wczoraj los mię do wilka, dziś do ciebie wpędza.
Niegdyś mię na swym grzbiecie dzielny smok mój dźwigał,
Rozcinał burze skrzydłem i wiatry prześcigał,
Dziś przy lądzie zamarzły i bezwładny leży,
A ja stary sól warzę u morskich nadbrzeży.
Chciałem widzieć tę mądrość, którą słyniesz panie.
Spotkało mię szyderstwo — ja zbyt stary na nie,
Przewróciłem więc głupca, postawił na głowie,
Lecz nic mu — przebacz królu! A król tak odpowie:
Przyznaję słuszność twoim i słowom i sprawie,
Trzeba starych szanować: — zbliż się, siądź na ławie,
Zrzuć to śmieszne przebranie, przeszkadza radości!
A ja chcę i otwartych i wesołych gości.
Zrzuca więc z bark i głowy dzikie swe odzienia,
I zgrzybiały już starzec w młodzieńca się zmienia.
Na dzielne mu ramiona, z wyniosłego czoła,
Jasny włos w złotych pasmach zlewa się do koła.
Płaszcz mu pyszny, błękitny, przyczynia urody,
Pas ma srebrny, szeroki — na nim łowiec młody,
Cudo sztuki! — zwierzami otoczon dzikiemi,
Sam jeden wśród nich stoi, i bój toczy z niemi.
Ramię gościa otacza pierścień z złota lany,
U boku wisi oręż, jakby grom wstrzymany,
Spokojnie, męzko patrzy na dwór liczny, tłumny.
Stoi piękny jak Bakier, a jak Tor tak dumny.
I krew nagle Ingborgi lice zapłomienia,
Jak brzask zorzy północnej co śniegi zrumienia.
Jak dwie wodne lilie miotane nawałą,
Tak i burza jej uczuć piersią rzuca białą.
Grzmi trąba — i na wszystkie gwar ucicha strony;
Nadeszła chwila ślubu — dzik Freja wniesiony,
Jabłko w ryju — kark w wieńcach i kwiecistej tęczy,
Podgięte ma kolana i w naczyniu klęczy.
Król powstaje — włos srebrny po barkach mu spada,
Dotknął się skroni dzika — i taki ślub składa;
"Wpadnie w moją moc Frithiof dotąd niezwyciężny,
"Tak mi pomóż Odenie i Torze potężny!"
Wznosi się młodzian z śmiechem i szyderstwem w twarzy,
Jak błysk gromu, tak gniewem rycerskim się żarzy,
I tak mieczem w stół utnie, że od ścian puklerze,
A po ławach dębowych odskoczą rycerze.
"Słuchaj i mego ślubu, w groźnym rzecze tonie:
Znam Frithiofa — mój krewny, sobą go zasłonię,
Niech świat cały nań bije — ja z nim nierozdzielny,
Tak mi pomóż i Norno, i ty mieczu dzielny!"
A król z śmiechem: — "Do boju twoje nęcą słowa,
"Lecz gdzie król Ring panuje, tam wolną jest mowa,
"Królowo, najlepszego daj mu wina w rogu,
"Niech przez zimę naszego nie opuszcza progu."
Bierze róg świetna pani — klejnot rzadki, drogi
Zabytek starych wieków — ma on srebrne nogi,
Ma naokół obręcze lśniące, złotolite,
Wizerunki przeszłości i runy wyryte.
Z wstydliwem go spojrzeniem w trwożnej niesie dłoni,
I na drzącą swą rękę kroplę wina zroni;
Jak gdy brzeżek lilii zachód orumieni,
Tak się na śnieżnej ręce ta kropla czerwieni.
Gość róg chwyta i radość w nim widoczną budzi,
Dwojeby go dzisiejszych nie wypiło ludzi.
On porwał i od razu tak się dzielnie sprawił,
Że na radość królowej kropli nie zostawił.
Wtem skald w harfę uderza przy królewskim stole,
Brzmi pieśń szwedzkiej miłości w ucztujących kole,
Brzmi o Sygrze. Hagbarcie, a serca rycerzy
I miękną i topnieją pod stalą pancerzy.
Śpiewa cześć Einheryom i świetność Walhali,
Co ojcowie po polach, po morzach zdziałali.
Każdy wre, za miecz chwyta, ciska wzrok surowy,
A gęsto w koło stołu krąży róg godowy.
Gracko szumne napoju przechylano zdroje,
Grzmiały wrzawą rycerstwa królewskie podwoje,
Poczem każdy z nich poszedł spocząć na snu łonie,
Lecz Ring stary już dawno spał przy młodej żonie.
XVIII. PODROŻ PO LODZIE.
Król Ring z królową na ucztę spieszy,
Jedzie, i gładkość lodu go cieszy. —
Nie jedź po lodzie — wola gość młody —
Skąpiesz się w głębi, gdy prysną lody.
A Ring: — nie toną króle tak skoro,
Jeźli się boisz, obejdź jezioro.
Gość nań wzrok ciska groźny i srogi,
I spiesznie w łyżwy uzbraja nogi.
Dzielny koń sadzi, leci szalenie,
Krzesze po lodach, parska płomienie.
Pędź, pędź, Ring woła, i okaż czynem,
Żeś krwi Sleipnera prawym jest synem.
Pędzi jak burza rumak spieniony,
Stary nie słucha próźb młodej żony.
Lecz i gość łyżwy pędzi lotnemi,
To w bok sań leci, to znów przed niemi.
Ileż run w rączym kreśli zawodzie,
Imię Ingborgi wyrył na lodzie.
Pędzą po gładkim, lśniącym przestworze
Ale Ran zdradna czycha w jeziorze,
W srebrny dach silną uderzy dłonią,
Sanie w otwartą zapadły tonią,
Lica Ingborgi trwogą zbielały,
Lecz już gość przypadł jak grom nawały.
Wrył się w lód łyżwą, stanął na zrębie:
I porwał konia i wzniósł nad głębie.
Raz tylko z całej pociągnął siły,
Już koń i sanie na lodzie były.
To mi to dzielność — stary król woła —
Sam Frithiof nawet więcej nie zdoła.
I ku domowi rumaka zwróci,
A gość przed wiosną już ich nie rzuci.
XIX. POKUSA FRITHIOFA.
Błysła wiosna, ptak śpiewa i las się zieleni
Słychać dźwięki pędzących do morza strumieni,
Róża z pączka wygląda jakby usta Frei;
Ileż to w piersiach męztwa, życia i nadziei!
Stary król wraz z królową chce jechać na łowy;
Stawa więc w różnych strojach cały dwór gotowy.
Łuk wdzięczny, sajdak chrzęści, konie rżą do koła,
A z kapturem na oczach sokół o łup woła.
Frihiofie, patrz, królowa! — na białym biegunie
Świeci jak złota gwiazda na obłocznem runie:
Mniej piękne Freja, Rota, — na głowie purpura,
Z której wdzięcznie błękitne kołyszą się pióra.
Nie patrz na tę pierś białą — kształt pełen uroku.
Na złoto jej włosów, na to niebo w oku;
Na grę róży, lilii po licach królowej,
Nie słysz głosu co dźwięczy jak powiew majowy.
Gotowo. — Dalej w góry! jary! z grzmotem rogów
Sokoły do Odena wzbijają się progów
Pierzcha z trwogi zwierz leśny, po norach się chroni,
Z wytężoną go dzidą Walkirya goni.
Za lotnym łowców pędem stary król nie zdąży
Został z nim Frithiof — milczy, i w myślach się grąży.
Smutny — ciężka się boleść w sercu jego żarzy,
I gdzie się tylko zwróci, wszystko z nim się skarży.
Czemużem rzucił morze w tej zgubnej ślepocie?
Nie na niem troska! — wiatr ją w swym rozprasza locie.
Huczy Wiking, śmierć grozi, trzeba czynu męża,
Pierzchają smętne myśli przed blaskiem oręża.
Tu inaczej! — tu smutek czarne skrzydła swoje
Roztacza mi nad twarzą, tu wciąż marzę, roję,
O gaju Balderowym, słowie które dała.
Złość je to tylko bogów — nie ona złamała.
Na widok szczęścia ludzi, gniew ich ogniem płonie.
Różę moją na zimy położyły łonie:
Cóż zimie po jej woni, wdziękach jej urody?
Mroźny jej oddech cały kwiat obleka w lody.
Tak skarży, cicha Obom śmieje się zachrona,
Ocieśniona skałami, brzozą ocieniona.
Król zsiada i tak rzecze: — Jak tu pięknie, mile!
Tu spocznę unużony, tu zasnę na chwile.
— Na twardej ziemi, panie, spać ci nie przystoi
Ciężki to sen — do twoich wracajmy podwoi.
A król: Sen tu jak bogi niespodzianie schodzi,
A gość jak panu domu spać mi nie przeszkodzi.
Zdjęty więc płaszcz, na ziemi Frithiof rozpościera
Król na jego kolanach siwą skroń opiera,
Śpi, jak rycerz na tarczy po skończonym boju,
Śpi, jak dziecię u matki, śpi w ciszy pokoju.
Gdy wtem, słuchaj! ptak czarny śpiewa takim głosem:
Uderz w starca, a wszystko jednym skończysz ciosem,
Weź królowę jak twoją, wsparty na jej słowie,
A ludzie nic nie ujrzą, i grób nic nie powie.
W tym inny ptak zaśpiewa, ptak biały, uroczy:
Nie zoczą tego ludzie, ale Oden zoczy,
Łotrze, któż sen zabija? bezbronnych uderza?
Wszystko zyskasz, lecz sławę utracisz rycerza.
Tak koleją ptak czarny i biały wynuca.
Frithiof z zgrozą miecz chwyta i w gąszcz lasu rzuca.
Czarny leci ku Nastrand, biały ku niebiosom,
A dźwięk jego podobny brzmiącym harty głosom.
Zrywa się Ring. — Jak błogo mi po tem spocznieniu!
Pod zasłoną mężnego, mile drzemać w cieniu.
Lecz gdzież miecz twój? brat gromu? król nagle zawołał —
Któż to dwóch nierozdzielnych tak rozdzielić zdołał?
Dość mieczów na północy, Frithiof mu odrzecze —
Nie pokojem, lecz ostrzem przemawiają miecze.
W nich się czarne Niflheimu duchy gnieżdżą, srożą,
Kuszą na widok starca i śpiącemu grożą.
Nie spałem — doświadczałem co myśl twa zamierza,
Nie tak łatwo roztropność zbrojnemu zawierza,
Tyś Frithiof — poznałem cię gdy w dom mój wchodziłeś,
Dawno wiedział Ring stary z czem się przed nim kryłeś.
Na co ta bezimienność? te szaty zmienione?
Na to, aby starcowi jego ukraść żonę.
Nigdy honor nie wchodzi jak gość bezimienny,
Oko jego otwarte, puklerz dniem promienny.
Słynąłeś strachem ludzi i bogów zawzięciem,
Zapaleniem świątyni, tylu tarcz przecięciem,
Sądziłem, że mym państwom wydasz bój otwarty.
A tyś wszedł w szacie nędzy i na kiju wsparty.
I czemu oczy spuszczasz? — I jam znał kochanie,
Walką jest zrazu życie, dzikością w młodzianie;
Ściskiem tylko tarcz sparta dzikość ta w nim ginie.
Tegom doznał — to ujrzał — i przebaczył winie.
Stary jestem, jak widzisz, i nad grobem stoję:
Weź to państwo, królowę, weź jak żonę twoję,
Bądź mi synem, i mego nie opuszczaj dworu,
Opiekuj się bezbronnym. Już nie mamy sporu.
— Nigdym tu, Frithiof rzecze, jak złodziej nie wchodził,
Gdybym chciał był ją porwać, — któżby mi przeszkodził?
Chciałem raz, raz ostatni ujrzeć twarz jej drogą,;
Biada mi, źle zgaszony żar wybuchł pożogą,.
Zbyt długo tu bawiłem — uciekać mi trzeba,
Na głowie niezbłagany gniew mi cięży nieba.
Balder, który na wszystkich zlewa miłość swoję,
Mnie tylko nienawidzi, — sam pod klątwą stoję.
Zwą mię wilkiem świątyni, za grzech jej spalenia;
Wspomną mnie — dzieci krzyczą i uczt cichną pienia,
Ojczyzna nawet szczęścia nie da wyklętemu,
Obcy pokój mym progom, obcy sercu memu,
Nie ma dla mnie radości na świata przestrzeni,
Ziemia stopy mi pali, drzewo nie ma cieni.
Ring mężem Ingeborgi! — moją już nie będzie,
Zaszło już słońce życia, i noc czarna wszędzie.
Wstań smoku! wstań! na morskie powracamy boje,
Przepław znów w słonych wałach czarne piersi twoje,
Kraj sycząc skrzydłem chmury, z morską łam się wodą,
Leć, gdzie bałwan poniesie, gdzie gwiazdy powiodą.
Rycz burzo! bijcie gromy! z szczęściem was usłyszę,
Gdy mnie wrzawa ohuczy, wewnątrz znajdę ciszę.
Mnogie w bojach tarcz szczęki, grady strzał i ciosy!
Legnę chętnie, i gniewne przejednam niebiosy.
XXI. DRAPA RINGA.
Miara:– u u – u
Siedzi w swem wzgórzu
Mocarz wspaniały,
Miecz ma przy boku,
Tarcz na ramieniu.
Wierny koń jego
Rży pod nim w głębi,
Złotą podkową
Kuje mur grobu.
* * *
Jedzie bogatszy
Ring po Bifroscie,
Gibki łuk mostu
Pod nim się zgina.
Stoją roztwarte,
Bramy Walhali,
Azy go wszystkie
Biorą za ręce.
* * *
Tor się oddalił,
Wojska przegląda,
Palcem Walfader
Wzywa puharu.
Frej czoło króla
Wieńczy kłosami,
A Frigg błękitne,
Wplata weń kwiaty.
* * *
Brage zsiwiały
W harfę uderza
Dźwięczniej niż dawniej.
Jego brzmią tony.
Słucha Wanadys,
Wsparta na stole,
Skrytym się ogniem,
Biała pierś wznosi.
* * *
„Głośno po hełmach
Dźwięczy szczęk mieczy,
Wały wzburzone
Ze krwią się toczą,
Łaska go bogów
W siłę przybrała,
Siłę, co tarcze
Gryzie jak Berserk.
* * *
Drogim nam bywa
Mocarz ten wielki,
Słonił swą tarczą,
Żniwa pokoju.
Mocy spokojnej
Obraz promienny,
Mile się wznosił
Jak dym ofiarny.
* * *
Słowa mądrości
Głosi Walfader;
Tuż przy nim Saga,
Dziejów bogini,
Słowo królewskie
Jakby nurt Mimru
Było tak czyste
I tak głębokie.
* * *
Kłótnie na pokój
Zmienił Forsete
Bawiąc nad Urdy
Źródłem szemrzącem.
Tak Ring na głazie
Siedział i sądził
Bratnią dłoń dała
Zemsta krwi chciwa.
* * *
Nie był on skąpym,
Smocze on leża
Blaskiem słonecznym
Osiał dla karłów.
Chętnie dar sprzedał
Z dłoni litości,
Lekko z ust spływał
Balsam pociechy.
* * *
Witaj Walhali
Mądry dziedzicu!
Długi czas północ
Tobą brzmieć będzie.
Brage cię wita,
Niesie róg pełny
Z wieścią pokoju
Od Nora północy."
____________________________
Przypisy Franciszka Morawskiego
(str. 342-345):
PRZYPISKI DO "WYJĄTKÓW Z FRITHIOF SAGI EZAJASZA TEGNERA."
Obchodzi gody.
- Podwójne w roku wielkie gody obchodzone w Skandynawii: jedne na połowie lata, drugie na połowie zimy. U Szwedów i u Duńczyków dotąd święta Bożego Narodzenia zowią Jul, czyli gody.
Wzniosłe miejsce dzieli.
- Król na ucztach z możniejszymi gośćmi najwyższe zajmował miejsce.
Wczoraj los mię do wilka.
- Wilk może tu mieć podwójne znaczenie. Szwedzkie i islandzkie Ulf nie jest tylko zwierzęcem lecz i ludzkiem często nazwiskiem. Prócz tego wyraz Vargr, który także wilka oznacza, oznaczał i morskich rozbójników, ztąd wyraz Waregi.
Smok mię mój dźwigał.
- Smok wyobraża okręt z żaglami.
Sól warzę.
- Częste są wspomnienia w starych północnych Sagach o warzeniu soli nad brzegiem morza. Trudnili się niem starzy i ubodzy.
Frej.
- Bóg obfitości.
Tak mi pomóż Odenie.
- Oden, Odin, król Bogów.
Tak mi pomóż i Norno.
- Norny, bogini zarządzające losem człowieka. Trzy ich było: Urd, Werdani i Skuld: jedna przeszłości, druga obecności, trzecia przyszłości.
Śpiewał cześć Einheryom i świetność Walhadi.
- Walhala, mieszkanie bogów i przyjętych do niej rycerzy. Einherye, mieszkający z bogami w Walhali.
Żeś krwi Sleipnera prawym jest synem.
- Sleipner, koń Odena.
Ileż run w rączym kreśli zawodzie
- Runy, litery starej skandynawskiej północy. Najlepszem dziełem o runach, jest Runlära, przez Liliegren.
Ale Ran zdradna czycha w jeziorze.
- Ran, bogini wód, morza, żona Egira.
Jakby usta Frei.
- Freja bogini miłości, Wenus skanydynawska.
Mniej piękne Freja, Rota.
- Jedna z Walkiryi rozrządzająca losem bojów.
Walkirya goni.
- Walkirya nietylko rozstrzygająca bitwy, ale i stanowiąca wyroki o poległych, usługująca rycerzom w Walhali.
Huczy Wiking.
- Wiking, sławne nazwisko jednego z najstarszych północnych bohatyrów na morzu.
Czarny leci ku Nastrand.
- Nastrand, nadbrzeg podziemnego świata, okryty trupami, siedlisko zmarłych.
W nich się czarne Niflemu duchy gnieżdżą, srożą.
- Niflheim, chaos poprzedzający stworzenie świata. Z dziewięciu przepaści podziemnego świata, nad któremi Hel, bóg śmierci panuje, najgłębszą i najniższą jest Niflheim i tam to znajduje się wyżej wspomniany Nastrand.
Zwą mnie wilkiem świątyni.
- Lupus vel exul in locis sacris (Finne Magnusen).
Drapa Ringa.
- Drapa, najdłuższy i najuroczystszy hymn na cześć zmarłych królów i bohatyrów.
Bifrost
- tęcza, most bogów.
Azy go wszystkie,
- Azy, boginie. Podług podania, król bogów Oden pochodził z Azyi.
Walfader
- imię Odena, kierującego bitwami.
Frej
- bóg obfitości, urodzajności.
Frigg,
- Frigga, żona Odena
Brage,
- bóg poezyi.
Wanadys,
- piękna — przydomek Frei. Ven podobna do Venus.
Berserg,
- rodzaj żołnierzy, którzy się dziką wściekłością odznaczali. Opili zwykle, zabijali wszystko, co żywem było, a co nieżywem niszczyli. Nie można ich było w podobnych chwilach uśmierzyć, jak skrępowaniem i silnem sparciem między dwie ściśnione tarcze.
Jakby nurt Mimru..
- Mimer, właściciel studni mądrości.
|