Franciszek Morawski
DOPISEK.
Dziwneż to czasy, w których przeciw oczywistem niedorzecznościom walczyć potrzeba. Któżby się spodziewał, że Thiers będzie musiał dowodzić istnienia własności, dowodzić w obec słońca, że słońce istnieje. Ktoby był przewidział w państwie poezyi, że apolog, ta forma przez wszystkie wieki i narody przyjęta, przez nas tylko i to aż w dziewiętnastym wieku z dziedziny jej wykluczany będzie? Wiemy w jakiej był cenie u Platona i Sokratesa, wiemy z Goetego jakie miał znaczenie za Lessinga. I nie dziw. Zastanówmy się tylko głębiej, że on był lub pierwszem źródłem, z którego wszystkie inne wysnuły się formy, lub też streszczeniem wszystkich rodzajów poezyi, w nim bowiem znajdujemy dramatyczność, dyalogowanie, satyrę, opisowość, dydaktyczność, epigramma, w nim niekiedy, jak w Starcu i trzech młodzieńcach Lafontaina, elegią. Bajka wiąże obok tego świat fizyczny z moralnym, idealizuje rzeczywistość, a więc jest poezyą.
Zniknął zupełnie prawie z pola poezyi żywioł komiczności. Poniechano satyry, jak gdyby wszystko pochwały tylko godnem było i jakby takie obrazy jak Fałszywy patryota, Czciciel złotego cielca, Samolub, Trwoniciel polskiego majątku nie uderzały nas codziennie. Wykluczono bajkę jak gdyby prawdę tak śmiało można głosić wszędzie, iżby nie potrzebowała słoniącej ją szaty, i jakby wreszcie świat utracił do tego stopnia wszelkie uczucie naiwności że już nawet i rozumieć go nie może. Zkądże nakoniec ta zaciekłość na bajkę? Zkąd to gwałtowne ścieśnianie granic poezyi? Czyż niedość na tem, że narody pozbawione bywają swych odwiecznych posiadłości, trzebaż jeszcze i państwo sztuki obdzierać z jego praw i własności, dozwalać teoretykom podobnej zgrozy? Możebym doszedł do źródła i powodu tej zapamiętałości, gdybym powiedział, że niejeden z naszych pisarzy chciałby aby ten tylko rodzaj istniał, w którym sam pracuje a sądzi że jest w nim znakomity. Ucichły już Bogu dzięki nudne i głośne zatargi klasyczności z romantyzmem. Zaciera się powoli odrębność szkół rozmaitych jakoto: kozackiej, litewskiej, kijowskiej i tym podobnych. Wszystkie zaczynają się zlewać w jedną literaturę polską a naród jenialnogo przeczuwa krytyka, który jak drugi Łokietek naprawi błąd Krzywoustego.
Ale wróćmy do bajki. Mylnem choć powszechnem jest zdanie, że bajki tylko są dla dzieci. Bajki dla dzieci są zapewne bardzo użyteczne, lecz trzeba aby były takiemi iżby nic przechodząc pojęcia dziecka podnosiły jego władze umysłowe, wprawiały je do myślenia, wzwyczajały do trudu odgadywania, a takich jeszcze nie posiadamy. Bajka w ogólności wzięta, wszystkich naprawiać powinna. Jak błędy i wady są rozmaite, tak i bajka. Są do czasu tylko przywiązane, są i do natury ludzkiej. Człowiek jest indywidualny, społeczny, familijny, stanowy, narodowy, polityczny, takiemi też są i wady jego, takiemi i bajki być powinny. Dał to już do pojęcia Krasicki w wierszu do Dzieci przed bajkami umieszczonym. Mógłbym na poparcie wartości apologa przytoczyć pokrewne z nim parabole o ziarnkach rozsianych, o znalezionej perle, o zgubionej owieczce, które cały świat przekształciły, uświęciły, lecz że już tylokrotnie w naszej poezyi mieszano sacra profanis, niechce tak występną płochością pióra mego kazić. Wolę raczej zwrócić uwagę czytelnika na szczególny pociąg do bajek w ludu polskim. Któreż dziecię nie umie bajki o dwóch czyżykach, któryż starzec słysząc ją nie westchnie głęboko?
Czy to więc z wrodzonej tego ludu skłonności czy też z położenia jego pochodzi, większa część naszych celniejszych wieszczów jako to Krasicki, Trembecki, Naruszewicz, Niemcewicz, Kniaźnin, Karpiński, Mickiewicz nawet, bajki pisali. Któż wie nakoniec czyli ta skłonność naszego ludu i jego poetów nie ztąd wypływa, że gdy nas wszelkiego życia pozbawiono uciekamy się chętnie do tego rodzaju poezyi co wszędzie życie rozsiewa, wywołując je nawet z niemych dzieci natury, i każąc czuć, myśleć, mówić, zwierzętom, drzewom, kwiatom i głazom aby w nich przynajmniej wzbudzić udział jaki. Wykluczanie to pewnych rodzajów poezyi nie jest zupełnie nowem. Była pora gdzie równie sielanki potępiano jako już z duchem czasu nie zgodne. Za całą na to odpowiedź Brodziński napisał swego Wiesława. Radbym moją pracą choć w części podobny tryumf dla bajki odzyskać.
Autor.
Druk ukończono dnia 15. Lipca 1860.
|