Franciszek Morawski
Kilka słów do historyi napisów w Polsce.
Był czas gdy w każdym domu polskim, gdzie tylko więcej prawa do nowszej roszczono sobie cywilizacyi, a więc gdzie tylko i mieszkanie schludniejszem i coś nakształt angielskiego było ogrodu, tyle się namnożyło napisów, że za każdym krokiem spotykać je było można. Byle jaki wzgórek, lub altanka z balkonem, już pewno tam znalazłeś napis: Piękny widok; przy każdej ławeczce: Tu odpoczynek; tam pod bzem i topolą włoską ukryte siedzenia, a przy niem kamień ostrzegający że tu szczęście, i tym podobne.
Ostatni ten napis widziałem na jednej krowiarni w Sandomierskiem, dzieło pono dowcipu Szwajcarki guwernantki, która przypomniała sobie zapewne wówczas swój rodzinny zakąt, gdzie innego rodzaju edukując potomki, nagle na ochmistrzynią cór polskich wezwaną została. Były przecież i nadzwyczaj trafne napisy, których wiele zwłaszcza w Woronczynie na Wołyniu i w Puławskim widziałem ogrodzie. W Woronczynie wszystkie są tworem właściciela Ludwika Kropińskiego, w Puławach zaś najwięcej z różnych autorów zastosowane, oprócz napisu Przeszłość przyszłości, który na świątyni pamiątek narodowych umieszczonym został.
W Woronczynie oprócz napisów przy pomnikach grobowych, kaplicy, studzience, zajęły mię jeszcze nazwiska dębów i bander, jest tam bowiem na jeziorze w ogrodzie cała flota, jest admiralski okręt Wizimira, jest Lotna, Wywrotka, Błyskawica, Rozbójnik, Pływacz, są dęby znane pod nazwiskami starego Zygmunta, Batorego, Kazmierza, które nadzwyczaj olbrzymie, i zdala nieprzejrzanemi w okół otoczone gajami, zdają się istotnie wielkiemu królować narodowi, i jeszcze mimo burz i gromów, koronującą je zieloność szczęśliwszym przechowywać czasom.
Znany nam jest z dzieł Kochanowskiego napis który na domu swoim położył. Umieścił i Niemcewicz na mieszkaniu swoim w Ursynowie wiersz Horacego, wszystkie przygody życia jego malujący:
Sit meae sedes utinam senectae
Sit modus lasso maris, et viarum
Militiaeque.
Kiedy Stanisław August nie bez powodów politycznych wzniósł w Łazienkach kamienny posąg Sobieskiego, nazajutrz zaraz po jego wystawieniu taki u spodu znaleziono napis nieznaną skreślony ręką:
Bohaterowi Wiednia że chrześcian zbawił,
Piękny posąg z kamienia Stanisław wystawił.
Sto tysięcy kosztuje! — jabym dwakroć łożył,
By Stanisław skamieniał, a Jan trzeci ożył.
Co się tyczy gmachów warszawskich, dom tylko Dzieciątka Jezus trafnym celuje napisem. Wzięty on jest z Ewangelii, wszystkim znajomy, i już tylekroć powtórzony, iż zbytecznym byłoby tutaj przywodzenie go na pamięć. Co do innych tamże istniejących napisów, to prócz anegdot do nich przywiązanych, nic w sobie szczególniejszego nie mają Był tam jeden dom stawiany na tamie, umyślnie ku temu na brzegu w Wiśle ubitej. Twórcą tak tamy jak i domu był pewien tameczny półpanek i pochlebniś króla Poniatowskiego, zresztą najśmieszniejszy z ludzi. Położył on na tym domu następujący napis:
Oto skutki widoczne Stanisława rządu
Że i tam domy stoją gdzie nie było lądu.
Na nieszczęście autora tych wierszy, znajdował się wówczas w Warszawie znany Franciszek Zabłocki, który mu natychmiast dowcipniejszym nieco odpowiedział dwuwierszem:
Prawdą jest. że te skutki widocznie jaśnieją
Bo i tam się kpy rodzą, gdzie ich nie posieją.
Na Miodowej ulicy pod kolumnami sam niegdyś ten napis czytałem:
Tu dostanie robót rękawiczniczkich i wszystkiego.
I nikt się przez tyle lat nie zlitował nad polskim językiem, tak okropnie skaleczonym publicznie, i to na jednej z najokazalszych ulic stolicy.
Nie mało zabawił warszawską publiczność napis w czasie illuminacyi za pierwszem wejściem Napoleona do naszej stolicy na domu szewca umieszczony. Na pierwszej pono ulicy w jaskrawym transparencie stał ogromny bót wymalowany i obwiedziony laurem, a pod nim te słowa:
Szyję bóty i nie złe, lecz nie tyle warte
Jak te, które Moskalom szyje Bonaparte !
Kiedy szanownej pamięci Fryderyk August, książę warszawski, w roku 1808 jechał do Warszawy, w jednem z mniejszych miasteczek na trakcie z Kalisza do stolicy wystawiono mu bramę tryumfalną, na której ten szczególny położono napis:
Kiedy w tak krytycznym czasie
Przez Kalisz
Do nas walisz.
Witaj najjaśniejszy Sasie!
Najszczęśliwszy przecież swoją prostotą i trafnością był napis bramy tryumfalnej wystawionej dla wojska polskiego, wracającego z wojny 1809 roku:
Tędy z pod Wiednia powracał Jan trzeci!
Napis ten był dany przez Wybickiego, a kto w myśli zbliży te dwie epoki, które w tych kilku słowach połączył, uzna ze mną zapewne, że trudno było o napis szczęśliwszy. Wybicki niezmiernie wiele miał trafności w wyborze napisów. Dowodem jest ów wiersz Horacego, położony na domu w Dobrzycy:
Ille terrarum mihi praeter omnes angulas ridet.
Umieszczono ten sam napis i na Marynkach w Puławach, lecz w Dobrzycy daleko stósowniej, bo właśnie wejście do pałacu zakąt stanowi.
W Litwie, słyszałem o będącym tam gdzieś nagrobku dziwnie lakonicznym:
Tu leży Trębacz
Boże mu przebacz!
Nie ustępuje mu co do wdzięku krótkości i ów nagrobek we Lwowie:
Tu leży Zielonka
W Berdyczewie żonka.
Jeden z dawniejszych szambelanów króla Poniatowskiego, przez przychylność do tego imienia, wystawił u siebie nagrobek bohaterowi naszemu ległemu w Elsterze z takim napisem:
Tutaj leży z łaski Boskiej
Książe Józef Poniatowski.
Przechodniu! jeśli tędy wypadnie ci droga,
Zmów Ojcze nasz, zmów Zdrowaś, zmów i Wierzę w Boga.
Do wielkich klęsk i przeciwności, które tak często wyższych czepiają, się mężów, należy niezawodnie i to mnóstwo głupich wierszydeł, do których blaskiem swoim budzą, tyle wierszarzy i rymogniotków, z których każdemu możnaby z Naruszewiczem powiedzieć:
Kozom tobie, nie rymom zaplatać ogony.
Jeden z Strzemieńczyków za czasów pono Jana III-go taki na grobie swoim kazał wiersz umieścić:
Tu leży Jakób, co miał w herbie strzemię,
Urwało się puślisko, a on herb o ziemię.
Mieliśmy i senatorów, którzy w rodzaju napisów celować chcieli. Pewien wojewoda znany z manii ciągłego wierszowania, gdzie tylko mógł umieszczał swoje nieszczęśliwe ramoty, nad drzwiczkami nawet wiodącemi do jego ogródka taki wiersz położył:
Tu przy tej furtce
Siada wojewoda w kurtce.
Nadzwyczaj on kochając magnifikę swoją Kordulę, i urządziwszy dla niej stypę w dzień jej imienin, po sutym obiedzie zaprosił wszystkich gości do folwarku o ćwierć mili oddalonego, na balik wieczorny. Jadą, wiec wszyscy o zmroku, karetami, kolebkami, soliterkami, kiszkami i taradajkami. Jadą długą lipową ulicą i z wielkiem zadziwieniem na każdem drzewie widzą transparent z napisem: Ona to, ona! Napis ten ciągnął się, przez całe ćwierć mili, zawsze toż samo: Ona to ona! świetniało po lipach, aż dopiero na folwarku, drugi wiersz z pierwszym rymujący: Moja najukochańsza żona! w większym i świetniejszym zajaśniał przezroczu. Liczne oklaski, wiwaty, huk moździerzy, ogromny na powitanie kielich, a zwłaszcza rozrzewnienie się aż do łez ubóstwionej Korduli, do najwyższego stopnia wzniosły tryumf senatora poety.
Był jeszcze i inny senator i równie wojewoda, najśmieszniejszy pyszałek, jakiego może kiedykolwiek Polska wydała, ciągle dygnitarstwem swojem napuszony i ciągle klecący wierszydła. Gdziekolwiek się zjawił, wszędzie niezatarte śmieszności swojej zostawiał ślady. I tak we wsi Krasininie w Lubelskiem, znajdziesz przez niego za dworcem założony lasek Orderowy, ulica zaś przez wieś idąca Senatorskiej imię nosiła. W chwili niego tam pobytu zawiódł mnie do kościoła krasinińskiego, ówczesny dziedzic tameczny Kalikst Moroziewicz. Z jednej strony ołtarza wojewoda, zawiesiwszy portret miejscowego proboszcza, od serca przyjaciela i równie poety, złotemi literami wyrył pod nią rymy swoje, ku wielkiej cześci plebana. Wywdzięczający się pleban, z drugiej strony ołtarza zawiesił portret kollatora z wielbiącemi go wierszami. Rozczulony wojewoda tą złotą rymową i publiczną pochwałą, dodał nowe wiersze do dawnych, Pleban toż samo, nowe pod portretem wojewody umieścił, co dopóty trwało, dopóki tylko ściany kościelnej na te bazgraniny starczyło.
Tenże sam wojewoda, miał w innych dobrach swój teatr prywatny, gdzie zawsze na dzień swoich urodzin, imienin, w rocznicę otrzymania każdego orderu i senatorskiej godności, kazał odgrywać sobie sztuki, do których pochwalne dla siebie i stosowne do uroczystości dorabiał kuplety i wymyślał transparenta, którym na znak przez niego dany, rodzina i dwór cały przyklaskiwać musimy. Szczególny on miał zwyczaj. Nigdy tego wyrazu Ja nie używając, zawsze o sobie, jakby o kim trzecim mówił: "Senator pojedzie, Senator to lubi, Senator pójdzie spać, Senatora głowa boli. " W najkrytyczniejszych położeniach, w największem nawet niebezpieczeństwie życia, ani na chwilę nie zapominał części winnej swej godności. I tak gdy jednego razu, przeprawiając się przez Tanwią wpadł w wodę, i o mało co nie utonął, zaledwie stanął na lądzie, zmokły i jeszcze drżący od zimna, natychmiast rozkazał klęknąć wszystkim przewoźnikom i rybakom i podziękować Bogu, że im dozwolił szczęścia wyratowania senatora; do wszystkich nawet plebanów włości swoich rozesłał kuryerów z prośbą o solenne Te Deum za wyratowanie dygnitarza. Kościół wreszcie wystawił na tę pamiątkę, dla którego taki napis przeznaczył:
Ceniący godność, Wszechmocny Pan wi
Czemu Senator nie utonął w Tanwi
A że Pan Panu życie uratował,
A więc Pan Panu kościół wybudował.
Napis ten podobno z powodu śmierci wojewody, która w czasie budowy kościoła nastąpiła, szczęśliwie zaniedbany został.
Z zmianą czasów, wszystkie te śmieszności zdają nam się prawie niepodobnemi. Był przecież i trzeci pyszałek podobny poprzedniemu.
W celu religijnego zbudowania licznych swoich włości, kazał on na obrazie służącym do zasuwania wielkiego obrazu odmalować się naprzeciw Chrystusa w kontuszu, sutym pasie, z karabelą, z podniesionemi wylotami, lecz w postawie klęczącego i z głową schyloną, Z ust zaś na wstędze takie wypływały mu słowa:
Zniżam się kornie przed Najwyższym Panem,
Choć Sochaczewskim jestem Kasztelanem.
- - - - - - - - - -
Czy aby na pewno śmierć i śmiech rzadko idą w parze?
Nagrobki i napisy (wiersze drobne Franciszka Morawskiego)
|