|
Franciszek Morawski
Kura.
Pierzem, siercią czy szatą okryte istoty —
Na wszystkich cięży ta sama natura, —
Wszystko to jedno, czy człowiek czy kura,
Każdy ma swoje kłopoty.
Człowiek się w swojej udręcza niedoli —
Kura z swem jajkiem mozoli;
On na niewierną się skarży —
O niej kogut zapomina;
On płacze na cios potwarzy —
Ta stare kwoki przeklina;
Smierć ich nawet równa czeka,
Sprząta kurę i człowieka.
Ale mówmy o kurze. Jednę z nich niebogę,
Podobno w czerwcu, ile pomnieć mogę,
Trapiły jakieś niepojęte smutki,
Jakaś skłonność do dumania,
Kurzego losu zgłębiania,
Nie wiedzieć z jakiej pobudki.
Nie była to żadna boleść ni zgryzota,
Ni żal po zmiennym kogucie,
Lecz raczej jakaś głęboka tęsknota,
Jakieś posępne przeczucie.
I właśnie takie jak owej nieboszki —
Kokoszki!
Chcąc więc raz przerwać ów smutek głęboki,
Skrycie pod chłodny wcisnąwszy się murek
Patrzyła sobie na igraszki, skoki,
Dziobiących synków i córek.
Ale kiedy tak spokojna i cicha,
Siedzi sobie nieszczęśliwa,
I raz poraz wzdycha,
Ni ztąd ni zowąd nagle się porywa.
I do góry w jednę stronę
Trzymając oczy wlepione,
Jakby wielkim strachem zdjęta.
Cofa się, kwoczy, umyka,
I do kurnika
Zapędza swoje kurczęta.
Koguty co w tym przestrachu
Widziały ją z dachu.
Zadumione tą jej trwogą,
Pojąć nie mogą.
Patrzą i patrzą po niebie,
Nareście mówią do siebie:
Co się to stało tej kurze,
Co ona widzi tam w górze!
Kwoczy, kwoczy jak w malignie;
Przecież i my oczy mamy,
Jak możemy, wytrzeszczamy,
A nic nam się ani mignie.
Ale kiedy tak i mówią i szydzą,
Nagle w górze widzą
Jakiś punkt czarny, ale tak wysoko,
Że go zaledwie dostrzedz mogło oko.
Punkt ów po chwili niby widoczniejszy,
Niby coś większy, czarniejszy,
Jak muszka, pszczołka, motyl bujający,
Gdzieś tam pod Niebem krążący.
A gdy tak ciągle zwiększa się co chwila,
Patrzą, aż z owej pszczołki i motyla,
Z owego punktu, co był okiem niedosiężny,
Zrobił się jastrząb potężny.
Krzyk więc i hałas, pełno wrzawy, strachu,
Jak grad lecą z dachu;
Każdy zmyka
Do kurnika,
Ale już jastrząb prześcignął je w pędzie,
Żaden się przed nim nie schronił,
Dobrze zmykały, lecz on lepiej gonił;
Wszystkie wydusił na grzędzie.
Gdzie idzie o dziatki,
Czegoż tam oko nie dostrzeże matki.
|
|
|
Dwór Drobnin Kościół Pawłowice Dwór Oporowo Kościół Drobnin Pałac Pawłowice Kościół Oporowo Pałac Garzyn Dwór Lubonia Pałac Górzno |
|