|
Franciszek Morawski
Dąbek.
Młodziuchny dąbek, nowej wiosny dziecie,
Kiedy się ujrzał na świecie
W pośród jodeł rozłożystych,
Dębów, klonów wiekuistych,
Wzniosłych pod same obłoki —
On co zaledwie był na cal wysoki,
Tak się na swą małość skarżył,
Tak je znajdywał pięknemi,
Że o tem tylko dni i noce marzył,
Jak się zrównać z niemi.
Póki kto mały, póty jest pokorny.
Tak i nasz dąbek jeszcze nie pozorny,
Widząc dzikich zwierząt tłuszcze
Jak zdeptały całą puszczę,
Z pomiędzy trawek skromny głos podnosił,
I tak je prosił:
Lube zwierzęta, bądźcie mi litośne,
Dozwólcie niechaj i ja też urosnę;
A jak te wzniosłe teraz jodły, buki,
Służą ku waszej ochronie,
Tak i ja kiedyś wasze dzieci, wnuki,
Od gromów burzy zasłonię.
Dziwnym, szczególnym, niepojętym losem,
Trudnym nawet do wierzenia,
Owe tak dzikie i srogie stworzenia,
Pokornym dąbka wzruszyły się głosem.
Zaczął więc wzrastać swobodnie i śmiało,
Wszystko mu się uśmiechało:
Świeciły słońca majowe,
Łagodny wietrzyk go pieścił;
Coraz więc, coraz wyżej wznosił głowę,
Już nawet trochę szeleścił.
Ale gdy się tak po nad trawki wzbijał,
I pono szósty już listek rozwijał,
Ni ztąd, ni zowąd, jął niszczeć powoli.
Jakieś plamki żółte, spore,
Całą pokryły mu korę,
Niewiedzieć z jakiej niedoli.
Codziennie większy smutek go ogarniał,
Wszystkie mu listki zwiędniały,
I tak ciągle gasł i marniał,
Aż nakoniec usechł cały.
Wiecież zkąd taka zmiana niepojęta
W losach naszego biedaczka:
Oto gdy wszystkie upraszał zwierzęta,
Wszystkim wdzięczność zapowiedział,
Zapomniał prosić drobnego robaczka,
Co pod jego listkiem siedział;
Ten go też póty i toczył i trawił,
Póki życia nie pozbawił.
Strzeż się małością przeciwnika zwodzić,
Zginąłbyś jak ta roślinka:
Najmniejsza nawet gadzinka,
Może ci na śmierć zaszkodzić!
|
|
|
Dwór Drobnin Kościół Pawłowice Dwór Oporowo Kościół Drobnin Pałac Pawłowice Kościół Oporowo Pałac Garzyn Dwór Lubonia Pałac Górzno |
|