|
|
Epigrammata i fraszki wszystkie |
|
Franciszek Morawski
Epigrammata i fraszki wszystkie
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
(36 utworów ze str. 275-285)
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Na E.
Nie zawsze myślą poszczyci się zdrową
Głowa co z samej nauki jest znaną;
Wszak i kapusta cała jest głową
Przecież zawsze kapuścianą.
Na....
Starzec, który o dawnych miłostkach mi prawi,
Uśmiecha się wspomnieniom, lub je łzami zlewa;
Jest to dziecię, co z garstką popiołu się bawi,
Którą wiatr śmierci rozwiewa.
Na zbiór wierszy różnych Poetów.
Jakież tu wieszczów mnóstwo niesłychane,
Laury i chwasty obok siebie wzrosły;
Wszystko, jak w Arce Noego zmieszane,
Ludzie i osły!
Na autora paszkwilów.
Dziwi cię to, oszczerco, że za podłą pracę,
Ządanem dowcipnego nazwiskiem nie płacę;
Tak działasz — boś do wyższych niezdolny jest rzeczy,
Żaba śpiewać nie umie — to przynajmniej skrzeczy.
Na S...
S......... chcąc zaciemnić Jagiełłów krainę,
Do tego stopnia światła nam zabronił,
Że nawet swoję błyszczącą łysinę,
Rudą peruką zasłonił.
Na K.
Jak ów Rzym szukający zkąd niegdyś pochodził,
Początek swego rodu z wilczycy wywodził;
Tak kiedyś i K........, linja wysoka
Dojdzie aż do cielęcia, które struło smoka.
Na Doktora.
Chcąc ci grzechu oszczędzić, twych lekarstw nie piję,
Lepiej, że mnie choroba niż doktor zabije.
Na E.
Nudno mi, gdy z Elżunią siedzimy oboje,
Bo to, ani sam jestem — ani też we dwoje.
Na Sensytywkę czytającą.
Jak smutne w tym romansie są kochanków dzieje!
Nazbyt czuła, nad każdą jego płaczę kartą
I jeźli się nie mylę, już ja pono leję
Łzę tysiączną sześćsetną pięćdziesiątą czwartą.
Bal dla ubogich.
Spieszył na bal ubogich jakiś Panicz modny,
Zastąpił mu żebraczek i nagi i głodny.
Nie przykrz się, rzecze Panicz, widzę żeś w potrzebie,
I dla tego też idę — tańcować dla ciebie.
Sława poetyczna.
Sława, co życie ludzkie przedłuża za grobem
Dwojakim dzieła wieszczów rozgłasza sposobem.
Z dwóch stron sobie przeciwnych dwie trąby przytyka,
Jedną głosi Szekspira a drugą Jaxika.
Na Basie.
Że kobieta z kości swój początek bierze
Mocno temu wierzę;
Bo i Basia swoją złością
Stanęła mi w gardle kością.
Na Ranek pewnego Poety.
Mój ty szczególny Apolla kochanku!
Kto tylko wiersz twój przeczyta
Przyzna zapewne, że nie w twoim Ranku,
Ale w twojej głowie świta.
Na kogoś.
Skądże ta drobna świeczka tą pychą nadęta
Jak gdyby oświecała ziemię i niebiosa?
Niech świeci, lecz i o tem w swej dumie pamięta,
Że jej można utrzeć nosa.
Gaskonady.
Spotkały się raz z sobą dwa sławne Gaskony.
Rzekł tancmistrz: jam tak lekki jak puszek zdmuchniony,
Nigdy ja pyłem ziemi stóp moich nie brudzę,
A gdy skoczę do góry, w powietrzu się nudzę.
— A ja, fechtmistrz zawoła, takem doskonały,
Że nie raz wśród największej deszczowej nawały
Tak szybko szpadą, macham, a tak zręcznie, składnie,
Że kropla nawet deszczu na mnie nie upadnie.
Exkuza pijaka.
Spiłeś się — i w niedzielę! rzekł pan słudze swemu.
A ten na to: mój panie, czyż ja winien temu?
Człowiek chodzi za nosem — stokroć więc szczęśliwy
Kto ten nos dostał prosty — mój nieszczęściem krzywy.
Krzywo też ciągle chodząc, często się zawodzę,
Chciałbym wnijść do kościoła, a do karczmy wchodzę.
Pan i ksiądz.
Dobrze uczysz, lecz innyś w czynie, inny w słowie,
Tak Pan Piotr księdza swego nie przestawał winić,
— „Podwójnie cię więc uczę,” skromny ksiądz odpowie,
„Czynem czego unikać, a słowem co czynić.” —
Wiersz na prędce.
Na twą pierś białą upadł śnieżek mały,
I nawet bielszym od niej być się mienił:
Lecz wkrótce błąd swój poznał zuchwały,
I z żalu w łzę się zamienił.
Do ***
Nieznane mi są myśli tajemnicze
Tym, którzy patrzą na ciebie.
Lecz ja, ilekroć patrzę w twe oblicze,
Natychmiast marzę o Niebie.
Pogodą jego czystość twego czoła,
W głosie dźwięk jego litości,
W uśmiechu dobroć Anioła,
A w oczach zorza wieczności.
Przeczucie.
Jak nieraz lutnia, mimo, że nietknięta,
Zabrzmi i nie wie skąd jej dźwięk pochodzi.
Tak wróżba serca tajna, niepojęta,
Nie wiedzieć skąd się w nas rodzi.
Wyższe uczucie kobiety.
Żem przez cię zdradnie uwiedzioną była,
Mogę ból ciężkiej przytłumić rozpaczy:
Ale żem wiarę w wiarę utraciła —
Tego żal mój nie przebaczy.
Zwycięztwo nad sobą.
Jeśli wczoraj z żądzą w boju
Zwyciężyć ci się udało,
Możesz dzisiaj żyć w pokoju
I na jutro liczyć śmiało.
Lecz co później ciebie czeka,
Co pojutrze już wypadnie,
Tego, przy głupstwie człowieka
Sam djabeł nawet nie zgadnie.
Wolność.
Tysiąc mi mędrców w swych księgach dowodzi,
Że się tu człowiek do wolności rodzi;
Lecz ja, w fałsz taki nigdy nie uwierzę.
Widząc, że zawsze do kogoś należę.
W najmniejszym liście przezemnie skreślonym
Piszę się wszystkich sługą uniżonym,
Każdego Panem w mojej zwę rozmowie,
Kant mnie objektem, król poddanym zowie.
Żyd swym dłużnikiem, piekarz konsumentem,
Ksiądz swą owieczką, doktór pacjentem.
Po śmierci nawet cudzym będę łupem,
Gdy robak grobu swym mię nazwie trupem.
I toż to owa wolność okrzyczana,
Z ksiąg tylko mędrców, biednym ludziom znana?
Wtenczas w nią, moi uwierzę panowie,
Gdy piątej klepki zabraknie mi w głowie.
Nie brak cudów.
Są cuda, były cuda, i przez wszystkie lata
Tworzyć będą te cuda wielkie mędrce świata.
Ten mocą słowa wskrzesza zmartwiałe już duchy!
Przez tego przejrzał ślepy i przemówił głuchy.
Ten świętością swych nauk mnoży chleb zbawienia,
Ten mętną wodę błędu w wino prawdy zmienia.
Ten czartów komunizmu w brudne wpędza świnie,
I topi bez litości w ich kałów głębinie.
Ten z trądu Towiańszczyzny chorą Polskę leczy...
I któż więc w naszych czasach, kto cudom zaprzeczy?
Wróżba urzędowania przebiegłego Supplikanta.
Kto lisią sztuką swój urząd zdobędzie,
Ten pewno jak wilk urzędować będzie.
Wybór żony.
Tak o jednej i drugiej mówisz mi z pochwałą,
Lecz nie wiesz którą pojąć, czy wielką czy małą.
Weź małą, tak ci radzi moja przyjaźń szczera,
Bo z dwojga złego, zwykle mniejsze się wybiera.
Dwóch Scypionów.
Dwóch Scypionów jednaką podzieliło sławę:
Rzymski zniszczył Kartagę, a Polski Bychawę.
Na rymokletę.
Wyczytał gdzieś Pan Hugo
Że poeci żyją długo,
Całe życie więc rymował,
Dwieście tomów wywierszował,
I jak sobie był założył,
Całych, pełnych stu lat dożył.
W tem tylko doznał zawodu,
Że wiersze marły za młodu!
Najlepszy ucinek.
Mówisz że z wszystkich piszących w tym czasie
Najlepsze ucinki robię,
A ja najlepszy mam jeszcze w zapasie,
Nic nie mówiłem o tobie......
Na strzelanie do Wellingtona w Paryżu.
Chybił, choć z blizka strzelił do niego —
A wieszże czemu spudłował?
Bo za człowieka wziął go wielkiego.
I zbyt wysoko celował.
Na wjazd Ferdynanda do Madrytu.
Głoszą wjazd Ferdynanda okrzyki narodu,
Ciągną go przez ulice kwiatami usłane;
Tak to niegdyś i Troja do swojego grodu,
Ciągnęła bydle drewniane.
Fatalność.
Na kogo los się zaweźmie surowy.
Ten wciąż w przeciwnościach żyje!
On siedząc nawet potknąć się gotowy,
Na grzbiet padnie i nos zbije.
Żarłokowi.
Cicha była śmierć Urbana
Właśnie gdy miał sos zaprawić,
Ziewnął nad resztą barana,
I zaprzestał trawić.
Z Lessynga.
Mówią, że włos twój czernisz — kłamliwe to głosy,
Tyś od razu kupiła sobie czarne włosy.
Mateuszowi.
Żył i umarł — oto są dzieje Mateusza.
Niech teraz spocznie ciało — dosyć spała dusza.
|
|
|
Dwór Drobnin Kościół Pawłowice Dwór Oporowo Kościół Drobnin Pałac Pawłowice Kościół Oporowo Pałac Garzyn Dwór Lubonia Pałac Górzno |
|