Listopada 21 2024 23:14:47
Nawigacja
· Strona główna
· FAQ
· Kontakt
· Galeria zdjęć
· Szukaj
NASZA HISTORIA
· Symbole gminy
· Miejscowości
· Sławne rody
· Szkoły
· Biogramy
· Powstańcy Wielkopolscy
· II wojna światowa
· Kroniki
· Kościoły
· Cmentarze
· Dwory i pałace
· Utwory literackie
· Źródła historyczne
· Z prasy
· Opracowania
· Dla genealogów
· Czas, czy ludzie?
· Nadesłane
· Z domowego albumu
· Ciekawostki
· Kalendarium
· Słowniczek
ZAJRZYJ NA


O Karlsbadzie i tamecznych kuracjach Franciszka Morawskiego słów kilka.

Karlowe Wary (czes. Karlovy Vary, niem. Karlsbad) – miasto w zachodnich Czechach, najsłynniejsze i największe uzdrowisko w Republice Czeskiej. Do początków XX w. Karlowe Wary były najsłynniejszym uzdrowiskiem monarchii austro-węgierskiej. Wieści o dobroczynnym działaniu lokalnych źródeł w ciągu wieków rozeszły się po całym świecie, a do Karlowych Warów zaczęła przybywać europejska śmietanka. O pobytach sławnych gości przypominają dziesiątki tablic pamiątkowych wmurowanych w fasady budynków, rzeźby i pomniki. Obecnie są również miejscem kongresów, festiwali (m.in. Międzynarodowy Festiwal Filmowy). Wśród licznych źródeł (cieplice alkaliczno-słone, 41-72°C, 12 źródeł) znajduje się słynne Vřídlo (niem. Sprudel) - najgorętszy gejzer. który co minutę wyrzuca na wysokość 12-15 m wodę o temperaturze 72°C. To zjawisko zawsze obserwuje grupa widzów.

„Karlsbadzki Sprudel” na starej widokówce i współcześnie.

W Karlsbadzie bywał również Franciszek Dzierżykraj-Morawski, o czym Lucjan Siemieński pisze m.in.: […] W ostatnim lat życia dziesiątku czuł sędziwy generał częstsze i dolegliwsze napady podagry; jeździł leczyć się od niej do Karlsbadu, gdzie spotykając dużo dawnych znajomych z różnych dzielnic Polski przybyłych, nie tylko krzepił zdrowie ciała, lecz i umysł odświeżał w tych rozmowach, co wiecznie około jednego, nigdy niewyczerpanego przedmiotu obracać się zwykły. Interesujący się wszystkim mającym związek nie tylko z literaturą, lecz stosunkami domowymi, towarzyskimi, gospodarstwem, instytucjami publicznymi, wypytywał o szczegóły, badał usposobienie umysłów i nieraz miał sposobność cieszyć się z postępu, gdy ten nosił cechy rzeczywistego rozwoju materialnego i duchowego, a smucić, gdy wpadał na trop szkodliwych wichrzeń podkopujących podwaliny społeczne, co także zwykły uchodzić za postęp. Obywatel jednej prowincji nie zamykał się w niej; wszystkie uczucia i myśli do całości odnosił; a światłe jego, wytrawne doświadczeniem zdanie, przemykało się nieraz nieskontrolowane i nieoclone przez różne granice. […] W r. 1856 dla poratowania zdrowia był w Karlsbadzie, potem pojechał kąpać się w morzu na wyspę Rugię […] W lipcu … wyjechał generał do Karlsbadu, a powracając z tych wód, tak był chory, że wierny jego sługa Antoni mniemał, iż go do domu nie dowiezie. […]

Franciszek Morawski planował kolejny wyjazd do Karlsbadu, lecz w lutym 1861 r. (w ostatnim roku życia) tak o tym planie pisał do Stanisława Egberta Koźmiana: […] I jam także przebiedował karnawał, bo do tylu licznych defektów starości dołączyło się jeszcze od 5 tygodni takie swędzenie ciała, że ciągle, dzień i noc w febrycznym jestem stanie, a doktor nie doktor niedostateczne podaje środki do uśmierzenia tych cierpień. Ledwie kilka chwil w dzień znaleźć mogę, w których czytać zdołam... Choć tak daleki dzień wyznaczyłeś przybycia do Luboni, zawsze jednak cieszyć się nim będę. Obym tylko dożył, bo co dzień bardziej krucho koło mnie. Zmieniły się plany moje co do Karlsbadu. Nie mogąc dla moich funduszów dwóch wielkich podróży na jeden rok odbywać, będę pił w tym roku wody sztuczne w Warszawie i tym sposobem będę się widział z moją córką. Jużem raz tak przed dziesięciu laty uczynił i ze skutkiem prawie tak dobrym jak w Karlsbadzie […]. Pod koniec czerwca, tak jak sobie był ułożył, generał wyjechał do Warszawy, używał wód sztucznych, rady najlepszych doktorów i już w październiku znalazł się w Luboni, skąd pod datą 10 października 1861 r. tak tę kampanię kuracyjną opisywał w liście do tegoż Stanisława Koźmiana: […] Wróciłem szczęśliwie z Warszawy, z trochę podreperowanym zdrowiem, ale wcale nieuleczony, bo źródłem moich cierpień jest starość, na którą nie ma lekarstwa. Dzięki doktorowi Chałubińskiemu i staraniom mojej córki, odzyskałem nieco siły i apetytu; lecz nogi, zawsze jak podcięte, wcale chodzić nie mogą. Chałubiński przez całe trzy miesiące kuracji nie dał mi ani kropli lekarstwa, samymi domowymi środkami mnie lecząc. Teraz przepisał mi na zakończenie kuracji codziennie po dwa funty winogron przez trzy tygodnie. Moja córka bawi u mnie od tygodnia ze swymi córkami i ciotką. Odjeżdża w przyszły poniedziałek do domu. […]
W dwa miesiące po tym liście Franciszek Morawski był już na łożu śmierci.

________________________
dla www.krzemieniewo.net
opracował: Leonard Dwornik


WARTO ZOBACZYĆ
Dwór Drobnin

Kościół Pawłowice

Dwór Oporowo

Kościół Drobnin

Pałac Pawłowice

Kościół Oporowo

Pałac Garzyn

Dwór Lubonia

Pałac Górzno
Wygenerowano w sekund: 0.00 6,925,057 Unikalnych wizyt