|
|
Legenda herbowa ABDANK I (HABDANK I) |
|
Franciszek Kowalski
HABDANK I.
1.
Gdy dwunastu wojewodów
Lechiją władało,
Szczupło było możnych grodów,
A i włości mało.
Wojewodów krwawe spory
Gniotły kraj ubogi,
Kmiecie chaty, pańskie dwory,
Gnębił nieład srogi.
W tym zamęcie, w tej topieli
Rada nie jednaka:
Wreszcie pana obrać chcieli,
I obrali Kraka.
A ten Krak był wojewodą,
Rycerz był to śmiały;
Z dzielną dłonią, duszą młodą,
W bojach szukał chwały.
Jako rycerz, wnet przerobił
Lachów na wojaków,
Dźwignął miasto, i ozdobił,
A to miasto Kraków.
A nad Wisła miasto siedzi,
Cudne położenie!
Znali swoi i sąsiedzi
Dobre jego mienie.
Ale cóż mu po tym bycie?
Na co mu dobytki,
Gdy w Wawelskiej górze skrycie
Wąż się wylągł brzydki:
Gdy bywało, dzień go zbudzi,
Z jamy swej wyzierał,
Owce, bydło, nawet ludzi
Dusił i pożerał.
Więc w tej trwodze miasto samo,
By nasycić zgrozę,
Mięso kładło mu przed jamą,
Ciołka, owcę, kozę.
Jak tu zgładzić tę bestyją
Co się tak rozrasta?
Póki dycha, póki żyje,
Byt niepewny miasta.
2.
A był Skuba szewc nadworny,
I odważny człek,
I dowcipny i przezorny,
Co do księcia rzekł:
— Niech się myśl twa nie natęża,
Władco, panie nasz:
Ja zabiję tego węża,
Co mi książę, dasz?
— Dam ci wszystko, bez zawodu,
Ziemię, złota dam;
A znamieniem twego rodu
Będzie wąż ten sam—
Skuba w świeżą z ciołka skórę
Płyn zapalny wlał,
Siarką wypchał go jak górę,
Z ogniem, co w nim tlał.
I tę skórę tak wypchaną
Wlókł przed jamę w noc,
Aż się gad obudził rano,
Jak ogromny kloc.
Chwycił, połknął w jednę chwilę,
Aż wnet ogień czuł;
Wlazł do Wisły i pił tyle,
Ze aż pękł na pół.
Wielbił Kraków dowcip Skuby,
—Skuba, wielki mąż!
Jego dziełem długi, gruby,
Zginął straszny wąż! —
Krakus udarował męża
Co żył do lat stu,
I na tarczy dał mu węża,
Niby głoskę W.
I ród Skubów z czasów Kraka
Wagę w Polsce miał,
A od przodka krakowiaka
Herb swój Skubą zwał.
Aż nieprędko, za cesarza
Co nam wojnę wszczął,
Herb ten, co się w dziejach zdarza,
Inną nazwę wziął.
3.
Gdy od Głogowa cesarz odpędzony
Z gniewem i wstydem skrył się w swym namiocie,
I spodziewane swoich zwycięstw plony
Licząc na przyszłość, myślał o odwrocie,
Bolesław Niemcom nie dawał pokoju,
Tłukł ich w zasadzkach i w dorywczym boju,
Dzień i noc szarpał, ich obozy trwożył,
Sobie przyjaciół, a im wrogów mnożył.
A choć był pewny żeby ich podławił,
Przecież zwyciężca, chciał pokoju szczerze,
I do cesarza poselstwo wyprawił
Prosząc o zgodę, przyjaźń i przymierze.
Lecz Henryk dumą cesarską nadęty,
Silny wojskami, w żądaniach zacięty,
Chciał by król Polski uznał swoję winę,
Był mu podległym i płacił daninę.
— Polska daniny nie płaci nikomu,
Rzekli posłowie—swych swobód nie przeda,
Jarzma nie ścierpi, jest panią w swym domu,
Odpędzi wrogów i podbić się nie da —
A Henryk myśląc o polskiej krainie,
Otworzył posłom pełne złota skrzynie,
I rzekł im: — patrzcie; oto są oręże,
Któremi Polskę zbiję i zwyciężę —
A na to, wobec tej kruszcu świątyni
Jan Skarbek z Góry, pod Niemca namiotem
Swój złoty pierścień dorzucił do skrzyni,
Mówiąc — niech złoto łączy się ze złotem.
Wolny, niecnoty niedotknięty skazą,
Pogardza złotem, a woli żelazo —
A chciwy Henryk co na złocie siedział,
— Habdank! — dziękując grzecznie odpowiedział.
I na Psiem Polu król niepokonany
Rospłaciwszy się gotówką z Niemcami,
Stary herb Skarbków Skubą dotąd zwany,
Nazwał Habdankiem, Skarbków Habdankami.
I odtąd wierne słowom Jana z Góry,
Czy słońce w kraju, czy niepogod chmury,
To zacne imię w rycerstwie jaśnieje,
I swym pierścieniem zdobi Polskie dzieje.
_________________________________
Źródło:
Franciszek Kowalski, „Legendy herbowe”, Żytomierz, 1862.
|
|
|
Dwór Drobnin Kościół Pawłowice Dwór Oporowo Kościół Drobnin Pałac Pawłowice Kościół Oporowo Pałac Garzyn Dwór Lubonia Pałac Górzno |
|