W latach 1887-1923 był on proboszczem w parafii Oporowo (wcześniej wikariuszem w Starym Gostyniu). Położył wielkie zasługi dla rozwoju życia religijnego i obrony polskości na tym terenie, głównie w czasach tzw. kulturkampfu. Był nie tylko kapłanem, lecz również wielkim społecznikiem i oddanym sprawie polskiej patriotą. Ta postawa narodowa sprowadziła na niego wiele kłopotów, ponieważ był wielokrotnie represjonowany za swoje przywiązanie do wiary i języka przodków. Był niekwestionowanym autorytetem dla swoich parafian.
Ksiądz Antoni Kinowski urodził się 3.06.1847 roku w Zalesiu Wielkim (powiat krotoszyński). W roku 1869 zdał egzamin maturalny w gimnazjum leszczyńskim i rozpoczął studia teologiczne w Seminarium Duchownym w Poznaniu, które kontynuował w Gnieźnie. Początki jego posługi kapłańskiej (święcenia przyjął 13.07.1873 roku) zbiegły się z rozpoczęciem w zaborze pruskim, z inicjatywy kanclerza Bismarcka, antypolskiej i antykościelnej akcji, zwanej kulturkampfem. Jego pierwszą placówką była parafia w Starym Gostyniu, dokąd został skierowany 1.09.1873 roku przez księdza arcybiskupa Mieczysława Ledóchowskiego. Miał tam jako wikariusz pomagać schorowanemu proboszczowi, księdzu Władysławowi Wojciechowskiemu.
Krótko potem rozpoczęły się jego problemy, ponieważ władze pruskie nie chciały go zatwierdzić na tym stanowisku, uważając, że decyzja księdza arcybiskupa nie była konsultowana z prezesem prowincji i nie zyskała jego akceptacji. 23.10.1873 roku ksiądz Kinowski otrzymał od landrata Schopisa z Rawicza pismo urzędowe, w którym został poinformowany, że za dalsze pełnienie czynności kościelnych będzie karany. W podobnym piśmie, wystosowanym do tamtejszego dozoru kościelnego, landrat zakazał wypłacania księdzu Kinowskiemu jakiejkolwiek pensji z kasy parafialnej. Dla księdza Kinowskiego stało się jasne, że będzie miał poważne kłopoty. Postanowił jednak wiernie służyć Kościołowi, nie bacząc na ewentualne konsekwencje. Odprawiał nabożeństwa, grzebał zmarłych, udzielał sakramentów. Na reakcję władz pruskich nie trzeba było długo czekać. Już 2.12.1873 roku sąd w Gostyniu skazał go za „nieprawne wykonywanie czynności kapłańskich” na 150 marek grzywny z zamianą na 2 tygodnie więzienia. Kolejny proces wytoczono księdzu Kinowskiemu 3.02.1874 roku, w którym skazany został na 900 marek grzywny, względnie 4 miesiące więzienia. Na temat tego, co się wtedy wydarzyło, możemy przeczytać w „Kurierze Poznańskim”: „Dnia 3 b. m. zapadł w sądzie gostyńskim wyrok przeciw ks. wikaryuszowi A. Kinowskiemu ze Starego Gostynia o wykonywanie czynności kapłańskich. Już dnia 2 grudnia z. r. za te same „przestępstwa” skazany został na 50 talarów, ewentualnie 2 tygodnie więzienia. Wczoraj zaś skazano młodego kapłana za każdą czynność na 5 talarów ewentualnie 2 dni więzienia. Prokurator, p. Matthies z Leszna, przytoczył karygodnych czynności 60 i wniósł za każdą 15 talarów, ewentualnie 5 dni więzienia. Sąd przecież po dość długiej naradzie zmniejszył karę. Razem więc skazano ks. Kinowskiego na 300 talarów, ewentualnie 4 miesiące więzienia. Obżałowany stawił się w terminie i bronił się tak na podstawie prawa pruskiego, jak i powodami moralnemi. Sześciu świadków wezwano powodowych, których jednak nie słuchano, bo ks. Kinowski do spełnionych czynności się przyznał. Publiczność wpuszczano jedynie za biletami, mimo to dużo osób znajdowało się na sali”. Grzywny nie płacił, a na żądanie stawienia się do odbycia kary więzienia nie reagował. Aresztowano go w końcu na początku kwietnia 1874 roku i przewieziono do Koźmina. Anonimowy korespondent zamieścił w „Kurierze Poznańskim” następujące szczegóły na temat zatrzymania księdza Kinowskiego: „Dziś w południe o godzinie 1 uwięziono ks. Kinowskiego, wikariusza z Starego Gostynia. W kilku terminach skazano go na 120 dni więzienia ewentualnie na 350 talarów kary pieniężnej. Dnia 9 marca odebrał on wezwanie z sądu w Gostyniu, aby się stawił w przeciągu dni 8 do więzienia w Koźminie. Wyroku tego jednak nie uznawał ks. Kinowski za prawomocny i spokojnie sprawował dalej funkcje swe kapłańskie, które tem koniecznejszemi się stały dla licznej parafii, osieroconej przez śmierć proboszcza ks. Wojciechowskiego, ostatniego Benedyktyna (15. I br.). Parafia (2000 dusz) teraz zupełnie pozostanie bez pomocy duchownej. Mszą św. w niedzielę i święta odprawiać będzie ks. Krygier, dziekan z Siemowa, dopóki i Onego ręka potężniejszych nie dosięgnie. Wczoraj w dwóch terminach znów skazany został na dalsze 156 dni więzienia ewentualnie 390 talarów grzywien. Właśnie kończył słuchać spowiedzi, gdy go zawiadomiono o nastąpić mającem aresztowaniu. Chciał natychmiast oddać się egzekutorom praw majowych, ale lud licznie zgromadzony zniewolił go płaczem i prośbami, jako też pozwolenie ze strony inspektora więzienia gostyńskiego, że dokończył słuchać i potem dopiero udał się do swego pomieszkania, aby się oddać w ręce sprawiedliwości. Zaprotestowawszy uroczyście przeciw legalności podobnego postępowania i zapytawszy pomienionego inspektora, czy jest gotów przemocą zabrać go, poddał się naleganiom tegoż, aby wsiąść do gotowego pojazdu, któren był najął obywatel J. S. Polak z Gostynia. Lud zgromadzony, a liczba jego powiększała się co chwila, zaległ dziedziniec i sień probostwa, w celu pożegnania ukochanego duszpasterza. Gdy już miał wsiadać do bryki, czepiali jej się starcy, mężczyźni, kobiety i dzieci, żegnając wśród płaczu głośnego ks. Kinowskiego. Jak wielkie było rozrzewnienie, łatwo z tego można osądzić, że nawet obecni tej scenie rozdzierającej słudzy sprawiedliwości od łez powstrzymać się nie mogli. Pomimo widocznego rozjątrzenia odbyło się wszystko w największym porządku i spokoju, a żandarmi obecni przechadzający się butnie z bronią (nabitą) pomiędzy bezbronnym ludem, stawali się tylko przedmiotem śmiechu nic nieznaczących naigrywań. Towarzyszyć księdzu Kinowskiemu nikomu nie dozwolono”. Do odsiedzenia miał tam 256 dni, ponieważ grzywny wynoszącej 2220 marek zapłacić nie chciał, ani też nie mógł.
11.02.1875 roku ksiądz Kinowski opuścił więzienie i powrócił do swych normalnych czynności. Tym razem był już jednak bardziej ostrożny i działał w konspiracji, unikając przez dość długi czas kolejnego aresztowania. Korzystał przy tym z pomocy swoich parafian oraz właścicieli majątków w Dusinie, Pożegowie i Goli. Szczególnie często żandarmi odwiedzali majątek w Dusinie, będący wtedy własnością Kurnatowskich. Celem tych niezapowiadanych i niechcianych wizyt żandarmów było aresztowanie „krnąbrnego” księdza. Działania te kończyły się jednak fiaskiem, a każde z nich nagłaśniane było w ówczesnej prasie. Szeroko komentowane było zachowanie policjantów podczas rewizji przeprowadzonej w Dusinie w dniu 26 maja 1876 roku: „Wczoraj odbyły się poszukiwania celem odkrycia i schwytania księdza Kinowskiego, ustanowionego przed trzema laty wikariuszem w Starym Gostyniu. Powstało bowiem pewne podejrzenie, że musi się ukrywać w parafii, choć nie wiadomo, czem je uzasadniono. Rychło rano przybyło siedmiu żandarmów z komisarzem obwodowym na czele do Dusiny i Pożegowa, majątków państwa Kurnatowskich. Poszukiwania były jak najdokładniejsze, bo nawet trumnom nie przepuszczono. Skoro bowiem żandarmi zobaczyli trupa leżącego na łóżku i obok trumnę, wpadli na domysł, że może ks. Kinowski zajął miejsce nieboszczyka, i czem prędzej wzięli się do jej otwarcia, ale napróżno, bo jak tamże tak i na innem miejscu go nie znaleźli, z tej prostej przyczyny, że go w parafii nie było”. Władze policyjne nie mogąc go wytropić, rozesłały za nim nawet listy gończe, ale i to nie pomagało.
Ponownie został aresztowany dopiero po ponad dwóch latach, 8.07.1877 roku. Ksiądz Kinowski był już wtedy osobą powszechnie znaną i szanowaną. Jego aresztowanie nie było zaskoczeniem, ponieważ prędzej czy później musiało do niego dojść. Ciekawa była jednak reakcja mieszkańców Starego Gostynia i Gostynia, którzy ujęli się za swoim księdzem i obrzucali żandarmów kamieniami. Relacja z zatrzymania księdza Kinowskiego znalazła swoje miejsce na łamach „Kuriera Poznańskiego”: „Komisarz okręgowy Rudolph z Gostynia aresztował w towarzystwie 2 żandarmów w Starym Gostyniu miejscowego wikaryusza Kinowskiego, od dwóch lat ściganego listami gończemi. Komisarz i dwaj żandarmi, spodziewając się, że ks. Kinowski przybywa niekiedy na probostwo staro-gostyńskie, udali się byli w nocy poprzedniej o 12 godzinie na Kosowo do Starego Gostynia wozem, który o jakie 100 kroków od wsi zostawili w krzakach, sami zaś niespotrzeżeni przez nikogo weszli do probostwa, którego klucze komisarz posiadał. Zrana około godziny ½7 doniósł jeden z żandarmów, Faerch, że organista wyszedł z pomieszkania i na wszystkie strony się ogląda, zapewne dla zrekognoskowania terenu. Nie wiedząc nic o zasadzce, opuścił organista pomieszkanie swoje i oddalił się dla dania zapewne znaku ks. Kinowskiemu, że żadne mu nie grozi niebezpieczeństwo. Po kilku minutach zjawił się też rzeczywiście organista wraz z ks. Kinowskim, na krzyk zaś żandarma „Er kommt” wypadł komisarz z probostwa a za nim dwaj żandarmi. Ks. Kinowski chciał się ucieczką ratować, lecz komisarz przeskoczył przez płot do 4 stóp wysokości mający i dognał go. Uwięzionego odwieziono do Gostynia. Gdy tu przybyli, opanowało katolickich mieszkańców miasta takie rozjątrzenie, że urzędnicy musieli czemprędzej oddać więźnia sądowi, gdyż rzucać na nich miano kamieniami, a dalszym ekscesom zapowiedz mogli tylko przez to, że grozili białą bronią”. Rozprawa przeciwko księdzu Kinowskiemu odbyła się 20.07.1877 roku. W tym przypadku sąd w Gostyniu był już mniej łaskawy i skazał go na 2 lata więzienia z ewentualną zamianą na 6840 marek grzywny. I tym razem ksiądz Kinowski wybrał więzienie.
Pod koniec 1878 roku, dzięki staraniom rodziny, został wypuszczony na wolność (otrzymał urlop) w celu poratowania zdrowia. Urlop ten mu później dwukrotnie przedłużono i w końcu w kwietniu 1879 roku został ułaskawiony przez cesarza. Do końca nie był jednak pewny, czy cesarz skorzysta względem niego z prawa łaski. Dopiero w dniu, kiedy wracał już do więzienia w Koźminie, otrzymał telegram następującej treści: „Posen den 10.2.1879. 4 Uhr 4 Min. Mittags. Ministerieller Urlaub bis auf weiteres bewilligt. Gostyn dem entspechend angewiesen. Appelationsgerichtsrat Lohmann“.
W sumie, za czasów obowiązywania kulturkampfu, ksiądz Kinowski był skazywany przez różne sądy na 3 lata i 1 miesiąc pozbawienia wolności. Kary te odsiedział prawie w całości. W więzieniu podupadł trochę na zdrowiu (zaczął chorować na płuca) i przez kilka następnych lat po roku 1879 nie angażował się wiele w działalność polityczną i społeczną. Do roku 1885 przebywał głównie u rodziny i zgodnie z zaleceniami lekarzy poddawał się różnym kuracjom, dzięki którym jego stan na tyle się polepszył, że mógł wrócić do normalnej pracy duszpasterskiej. Objął wtedy parafię w Krzywiniu, gdzie jednak pracował krótko. W grudniu 1886 roku otrzymał od Róży Morawskiej prezentę na probostwo w Oporowie. W maju 1887 roku odbyła się jego uroczysta introdukcja do oporowskiej świątyni.
Przed księdzem Kinowskim stanęły wtedy zupełnie nowe wyzwania. W związku z tym, że czasy kulturkampfu się skończyły, musiał działać legalnie w ramach obowiązującego prawa pruskiego. Musiał przy tym pamiętać, że jest przede wszystkim kapłanem. Nie znaczy to jednak, że zaprzestał działalności, z której był znany wcześniej. Będąc proboszczem w Oporowie, szczególną wagę przywiązywał do spraw oświaty i języka ojczystego. Apelował podczas wieców (Wydawy, Poniec, Kcynia), aby rodzice uczyli swoje dzieci w domach, by Polacy prenumerowali polską prasę. Finansowo pomagał uczącej się młodzieży. Kierował Towarzystwem Pomocy Naukowej im. K. Marcinkowskiego na Oporowo, aktywnie działał w Towarzystwie Czytelni Ludowych. Swoją osobą wspierał również organizacje wyborcze Polaków podczas wyborów do parlamentu pruskiego bądź niemieckiego. Nie zapominał przy tym o sprawach związanych z parafią i jej mieszkańcach. Dbał o kościół, wspomagał potrzebujących. W 1901 roku należał do założycieli Kółka Rolniczego (pełnił w nim funkcję prezesa). W tym też roku napisał swoje wspomnienia z czasów kulturkampfu, zastrzegając jednak, że mogą zostać wydane dopiero po jego śmierci. Opublikowano je w „Przewodniku Katolickim” w roku 1924. Jego aktywność wykraczała również poza granice parafii, ponieważ działał w pobliskim Poniecu, gdzie należał do „Sokoła” i był członkiem rady nadzorczej Banku Ludowego oraz spółdzielni „Rolnik”. W uznaniu zasług w pracy religijnej i społecznej, ksiądz Kinowski mianowany został w roku 1902 dziekanem dekanatu krobskiego.
Ksiądz Antoni Kinowski zmarł w Poniecu 29.08.1923 roku i został pochowany w Oporowie na przykościelnym cmentarzu, gdzie ćwierć wieku wcześniej pogrzebana została jego matka, Emilia z Jaraczewskich Kinowska. Miał wtedy 77 lat życia i 51 kapłaństwa.
---------------------------------------------------------
Źródło:
E. J. Kownaccy "Kronika Oporowska", Krzemieniewo 2013, s. 47-50.
|