Kameleon komunizmu
Wyciągam tę sprawę jak brudy spod dywanu. [...] Jest praca Zbigniewa Żmigrodzkiego „Cenzura w PRL – Wykaz książek podlegających niezwłocznemu wycofaniu 1 X 1951 r.” – gdzie pomieszczone są trzy listy książek, które wpadły na indeks komuny. W tym – tytułowy Wykaz... nr 1, potem Wykaz nr 2 (książki zdezaktualizowane) i Wykaz nr 3 (książki dla dzieci). Co ciekawe, książki zdezaktualizowane to książki wydane po 1945 roku a są i takie z oznaczeniem „br.” – czyli z roku sporządzenia tej niesławnej a sławetnej listy. Nie dziwi mnie obecność na tej liście wielu autorów, ale co tam robi Helena Mniszek z jej wszystkimi utworami albo tak jak ona ze wszystkimi, co tam robi Karol May? Inne takie same dziwy jak Rodziewiczówna z jej „Między ustami i brzegiem pucharu” i różne książki i autorzy, niektórzy w całości wycięci.
Zadziwia jednak tępota tworzącej tę listę bibliotekarki i to z wykształceniem oraz praktyką przedwojenną. Czemu nie ma tam Witolda Gombrowicza, tego jak chcą niektórzy: intelektualisty nad intelektualistę polskiego – który zrobił z Polaków Europejczyków? Ta poza na, czy, jak kto woli, dorabianie gęby, dziwnie wygląda, gdy człowiek wczyta się w istotny przekaz „Ferdydurke” albo w jego opowiadania. Jego apologeci doprawili mu gębunię, której nie widział komunistyczny cenzor? Ale co nas obchodzi ciasnota umysłowa jakiegoś neoaparatczyka w bibliotece partyjnej, gdy ta lista i tak nie obnaża istoty problemu przybywającej nam na ratunek gwiazdy. Bo gdzie tu w tym spisie tacy autorzy jak Franciszek Dzierżykraj-Morawski autor jego zadziwiających bajek? Niejedna z nich po prostu obnażała myślenie filisterstwa komunistycznego i to zanim to powstało. Pierwsze wydanie jego „Bajek” pochodzi wszakże z roku 1860, wydane w Poznaniu staraniem Jana Konstantego Żupańskiego. I tam czytamy ten oto wykład o sztuce:
Tłuszcz rozrzutności, prostactwo uszczęśliwione, czy nie na tobie wina za ten stan rzeczy. Skąd by się brały te gwiazdy na firmamencie szmaty? Ileż razy mamy jeszcze doświadczać kolejnego wcielenia kameleona tak pomyślanej, skłóconej, wadzącej się i tłoczącej wspólnoty? Za ten tłuszcz winne są tłuszcze tłuszczy. Ta dwoistość znaczenia tłuszczy w liczbie mnogiej. Tłuszcz i tłuszcza w liczbie mnogiej to to samo. Czyli to tłuszcze pozwalają tłuszczom obrastać w tłuszcz. Opływanie w dostatkach, byle zakryć jakąś plamę na honorze, opieszałość, obojętność i prymitywny egoizm. Dla dobra publicznego nic, ale potem płacz i zgrzytanie zębów, że się wpadło w ręce hołoty z gwiazdą na jakiejś szmacie. Byle samemu być gwiazdą błyszczącą, choć ani talentu ani umiejętności. A jedyne – co jest – to pazerność, wyzysk i mocne łokcie. Każda Jejmość chce się przejść aleją gwiazd, choćby odhaftowaną na jej kiecce.
Pytanie tylko pozostaje: jakie to gwiazdeczki ów handlarzyna kazał wyhaftować? Jak przeflancował się do zmiennych okoliczności?
Czemu w tej sztuce muślinu nie dopatrzył się cenzor komuny napaści na nią? I to proroczej napaści – zanim ta hydra powstała. Czemu poprawne politycznie matołki nie widzą w tym napaści na ich Jejmość – Mośkowatość czy Mośkowość? Ależ widzą, bo przepisuję tę bajkę ludzką, bo wszakże nie zwierzęcą, wprost z oryginału pierwszego wydania. Nie wydawnictwa współczesnego. Kto tu wpuścił te gwiazdeczki? I do kogo te żale i płacze, że te gwiazdeczki potem się tu rozpleniły? I plenią się do dziś na sztandarach i kieckach.
Pytanie pozostaje: o jaką sztukę tu chodziło? O sztukę mięsa? Czy może o tę typowo wojskową sztukę, która się liczy w wojsku. Dzierżykraj Morawski był Ministrem Wojny w Powstaniu Listopadowym, czyli wojskowe sztuki mu nieobce. A może to jakiś nowy gatunek sztuki o nazwie muślin, jak renesans, barok lub secesja? Tylko od czego ta sztuka nas wyzwoliła? I jakie biedy na nas sprowadziła i nadal sprowadza? Zatem jest odpowiedź, czy nie ma: dlaczego nie ma na liście cenzorskiej komuny tego autora? Też mu dorobiono mordę i to gombrowiczowską?
Ale o czym tu mówimy? Co ma wspólnego stara bajka z listą cenzorską komuny? A tym bardziej z naszymi czasami, tak ugrzecznionymi i akuratnymi... Historia lubi się powtarzać, gdy ktoś nie uważał na lekcji i te same szachrajstwa wracają, jedynie z podmalowaną facjatą. I jak był ciemny swoją zaślepioną pazernością, tak i jest ciemny. A ktoś sprytniejszy, specjalista od schlebiania tanim gustom, modom i trendom – manipuluje tłuszczą głosującą na tłuszcz wysoko ulokowany a prostacki. I taki rządzi okolicznościami, na które wpływ tak łatwo stracić. Zostają wtedy stare bajki, gdzie źródło bije jeszcze żywe a nie uśmiercone lękiem, kompleksami i podłotą ludzką. Gdzie szachraj jest szachrajem, choć to uświęcony tradycją układności Mosiek. A w istocie dlatego, że te gwiazdki poprzypinał szmatom tenże Mosiek. Oczywiście zaraz oburzenia i obraza... że jak można obwiniać biedne ofiary o winy. Ale ile jeszcze można łgać i prawdę przeinaczać, bo jakiś krętacz – a sprzedawczyk bławatny – chce na tym zarobić? Ile jeszcze ludzie razy wdepną w to samo bagno? Ile razy plama będzie skrywana łgarstwem picu obliczonego na tani i tandetny gust tłuszczy?
Z tymi pytaniami prześpij się Polaku i Polko, zanim wdziejesz na siebie to modne szmaciane wdzianko z błyskotką, która mami.
Z Bogiem.
Andrzej Marek Hendzel
____________________________
Źródło:
www.hendzel.pl - prywatna strona internetowa Autora (on line 25.08.2013)
tam: http://www.hendzel.pl/artykuly/Kameleon%20komunizmu.pdf (z rysunkiem)
________________________
Dla www.krzemieniewo.net
za zgodą Autora
wypisał: Leonard Dwornik
Inne artykuły tego Autora nawiązujące do utworów Franciszka Dzierżykraj-Morawskiego
|