Wędrując przez gminę Krzemieniewo, nie sposób nie trafić na przykościelny cmentarz w Oporowie. Cmentarz, ze wszech miar przytłaczający przeszłością, której początków należy się doszukiwać w czasach budowy kościoła przez Stanisława z Bnina Śmigielskiego (połowa XVII wieku). Jest w tej wsi również drugi cmentarz, jak kiedyś mówiono „w polu” (z początków XIX wieku). To jednak ten, przy samym kościele jest miejscem, gdzie oprócz oczywistej zadumy nad losem tych, którzy odeszli można również dostrzec czasy dawnej świetności osób tam pochowanych.
Wśród wielu zachowanych grobów (Morawskich, Ponikiewskich, Hersztopskich, Łuszczewskich), znajdują się dwa pomniki związane z rodziną Chełkowskich. Jeden z nich poświęcony jest pamięci dawnego proboszcza parafii w Oporowie, księdza Józefa Chełkowskiego. Bardzo niepozorny postument znajduje się po stronie południowej kościoła, blisko grobowca Ponikiewskich. Tablica jest już mało czytelna dlatego nawet wprawne oko z trudem doczyta się, że postument ten został poświęcony późniejszemu biskupowi poznańskiemu, księdzu Józefowi Chełkowskiemu herbu Wczele.
"Pamięci zarządu
Pasterstwa w Parafiej
Oporowskiej przez lat 40
Ś.P. X. Józefa
Chełkowskiego
Biskupa Sufragana
Poznańskiego"
Józef Chełkowski urodził się 3 listopada 1766 roku w Pokrzywnicy. Jego rodzicami byli Franciszek Chełkowski i Teodozja ze Starzyńskich. Miał jeszcze dwóch braci, starszego Michała i młodszego Norberta. Początkowo nauki pobierał w domu rodzinnym, następnie we Wschowie. Od 1786 roku przebywał we Warszawie, gdzie uczył się w seminarium księży Misjonarzy. 18 września 1790 wyświęcony na kapłana (przez biskupa Malinowskiego). Po święceniach, na krótko pozostał w tym mieście, pracując tam jako wikariusz. Po powrocie do domu, otrzymał od Korduli z Gorzeńskich Turnowej prezentę na beneficjum w Oporowie. Uroczystej introdukcji księdza Józefa Chełkowskiego do miejscowego kościoła, dokonał w dniu 4.07.1792 roku, dziekan krobski, ksiądz Stanisław Żarnowiecki. W życiorysie księdza Chełkowskiego doszukać się również można epizodu związanego z Gostyniem. W 1820 roku, Katarzyna Węsierska (kolatorka kościoła gostyńskiego) podjęła decyzję o przkazaniu prezenty na opróżnione beneficjum w tej miejscowości, księdzu Chełkowskiemu. Po zatwierdzeniu tej nominacji przez władze Regencji (4.01.1821), ksiądz Chełkowski oficjalnie został tamtejszym proboszczem. Pozostawał jednak w dalszym ciągu zarządcą parafii oporowskiej. Ze względu na nasilającą się ingerencję gostyńskiego magistratu w sprawy kościoła i parafii oraz pogarszający się stan zdrowia, ksiądz Chełkowski zrezygnował w dniu 28.06.1823 z tej funkcji i wrócił do Oporowa.
W 1830 został kanonikiem katedralnym poznańskim. 15 kwietnia 1833 konsekrowany został na biskupa, sufragana poznańskiego (na wniosek księdza arcybiskupa Marcina Dunina). Tego samego dnia, został również tytularnym biskupem „Trikomeńskim”. W związku z pełnieniem tak szacownej funkcji, z którą to związane były rozliczne obowiązki, ksiądz Chełkowski zrezygnował z probostwa w Oporowie. Stało się to w dniu 31 stycznia 1834 roku. Jego posługa biskupia nie trwała długo, ponieważ 30 października 1837 zmarł. Pochowany został w Poznaniu, w kościele Bożego Ciała.
Krótko przed śmiercią (6.08.1837), ksiądz biskup Józef Chełkowski sporządził testament, w którym cały swój majątek oraz to, co otrzymał w spadku po swoim starszym bracie Michale, przekazał na rzecz młodszego brata Norberta i jego dzieci, Elżbietę i Józefa. W dokumencie tym, w punkcie III, postanowił również, co następuje: „Leguję dla kościoła oporowskiego, albo raczej każdorazowego Proboszcza w Oporowie pod Poniecem, gdzie dawniej Proboszczem byłem, Talarów 500, mówię pięćset z prowizji po 5 od sta, za które chcę i obliguję pod odpowiedzialnoąscią sumienia, aby każdoczesny Pleban lub jego Zastępca odprawił mszów 50, mówię pięćdziesiąt czytanych za duszę Józefa i Michała rok rocznie. Także leguję Tysiąc Złotych na Szpital dla ubogich oporowskich, gdzie rocznie mają oberać prowizję pięćdziesiąt złotych i tą dzielić się z obowiązkiem modlenia się za X. Józefa przy Mszy świętej, mówiąc modlitwę Ojcze Nasz i Zdrowaś Marya i Wieczny odpoczynek racz mu dadź Panie. Te cztery tysiące mają bydź zabezpieczone na dobrach, na których moi sukcessorowie upatrzą bezpieczeństwo. Leguję także mszał nowy porządnie oprawny i kazania i nauki moralne, które moi sukcessorowie osądzą kościołowi oporowskiemu oddać i ten w kościelny inwentarz wpisać. Chcę, aby pozostałość moja była sprzedana, spieniężona i aby z zebrać się mających pieniędzy był postawiony skromny monument z kamienia ciosanego na cmentarzu przy kościele oporowskim za pozwoleniem kollatora z napisem: „Pamięć Zarządu Pasterstwa w Parafii Oporowskiej przez lat 40 śp. X. Józefa Chełkowskiego a potem suffragana Poznańskiego zmarłego … dnia …, który prosi o nabożne westchnienie do Pana Boga”. przy postawieniu tego pomnika ma bydź Msza św. za duszę tegoż i jałmużna rozdana pomiędzy ubóstwo ile możność pozwoli”.
„Kronika Oporowska” tak wspomina swojego proboszcza: „Tenże Xiądz Józef Chełkowski był w Oporowie od roku 1793 aż do roku 1834 Proboszczem, więc lat 41, a potem był Kanonikiem Katedralnym, a w końcu Suffraganem Biskupem w Poznaniu. Kazał na cmentarzu w Oporowie sobie wystawić (choć w Poznaniu pochowany)”.
We wszystkich dostępnych źródłach, ksiądz Józef Chełkowski występuje jako osoba bardzo skromna, szczera, sprawiedliwa, rzetelna, pobożna i bogobojna. Te jego cechy najdobitniej potwierdzają świadectwa tych, których w swoim życiu spotkał i tych, z którymi przyszło mu współpracować. W 1820 roku, Katarzyna Węsierska stwierdziła: „(…) Josephum Helkowski Curatum Oporoviensem et Assesorem Crobensem, actu presbiterum, vitae probitate, scientia ac morum integritate conspicuum, ac peroptime mihi notum praesentantum esse duxi (…)”. Podobnie na temat księdza Chełkowskiego wypowiedział się w roku 1834 Józef Morawski, ówczesny właściciel Oporowa i kolator kościoła: „(…) ponad 40 lat był proboszczem w Oporowie (…) Przecież intrygować nie umie, honory są dla niego ciężarem, ani nigdy nie ubiegał się o wymowę (…) Ciche pełnienie obowiązków Plebana, nieodmawianie usług duchownych w wsiach pobliższych, choć do obcej Parafii należących, cicha lecz granic nie znająca dobroczynność dla ludu, łagodność względem podwładnych, przykładna od najmłodszych lat obyczajność, regularność w nabożeństwie, tak iż kościół oporowski ulubionym stał się od okolicznego ludu i zawsze od niego w święta był napełnionym (…) oto są zalety JWX Chełkowskiego, których byłem świadkiem od lat 28, a także niezmyślone do kolatorów przywiązanie, troskliwość Stróża kościoła, wzajemny szacunek (…)”.
-----------------------------------------------------------------------
Źródło:
Elżbieta i Jerzy Kownaccy, "Kronika Oporowska 1637-1923", str. 30-32, Krzemieniewo 2013.
Na tym samym cmentarzu, zaraz przy samym kościele, znajduje się jeszcze jeden pomnik związany z Chełkowskimi. Jest na nim tablica (znowuż tekst bardzo nieczytelny), z której można wyczytać, że pomnik poświęcony został Mariannie z Chełkowskich (nazwisko po mężu prawie zupełnie zatarte), zmarłej w roku 1810, przez Michała i Teklę Morawskich.* Należy domniemywać, że rzeczona Marianna była siostrą Józefa Chełkowskiego.
"Michał
Tekla
w darze
Do wieczności Matce
Mariannie z Chełkowskich Rogalińskiej
zmarłej 11. Lutego roku 1810"**
--------------------------------------------------------------
*) Dworzaczek w swoich Tekach, pisze na temat Michała i Tekli: "Michał, syn Wojciecha i Sczanieckiej, według Dzierzbickiego ur. 31 VIII 1780 r., a więc byłby spośród braci najstarszy, jakkolwiek zazwyczaj wymieniany na końcu. Odziedziczone dobra, Belęcin i Karchowo znajdowały się jeszcze w jego rękach 13 X 1816 r., potem jednak sprzedał je i zamieszkał w Oporowie u brata. Żył jeszcze 27 X 1825 r. Jego żoną była zaślubiona przed r. 1811 Tekla Rogalińska, córka Wojciecha i Marianny z Chełkowskich, ur. w Górce Duchownej koło Leszna 23 IX 1786 r. Rozwiedli się i podobno brali ślub po raz drugi, potem jednak mieszkali osobno, on, jak powiedziałem, w Oporowie, ona w Konarzewie koło Krotoszyna, których to dóbr dziedziczką była już w r. 1838. Założyła w Zdunach Zakład Sióstr Miłosierdzia i umarła w Konarzewie 2 III 1869 r., pochowana w Zdunach. Syn ich Maciej umarł w Belęcinie 3 II 1819 r., mając lat osiem, pochowany w Oporowie."
**)Tekst wyryty na tarczy herbowej Wczele. Na temat tego herbu czytamy u Piekosińskiego:
"WCZELE: ma być szachownica z polami częścią białemi, częścią złotemi. W klejnocie ma być połukrólewna etiopska, z przewiązką na głowie, w tyle zawiązaną.
Rola marszałkowska z r. 1461 podaje dwie odmiany tego herbu; w jednej bez proklamacyi jest w niebieskiem polu szachownica w ukośną kostkę położona, z polami częścią czerwonemi, częścią białemi; druga pod przekręconą proklamacyą Celt, przedstawia pole szachowane we trzy rzędy, w każdym rzędzie po sześć półek białych i niebieskich.
Herbarz atoli arsenaliki podaje, acz bez proklamacyi, pole zaszachowane w ośm rzędów, każdy rząd znowu po ośm półek, żółtych i białych na przemian.
Z zapisek sądowych średniowiecznych, tego herbu dotyczących, najstarsza pochodzi z 1401 roku; proklamacya zwyczajna jest Czele albo Wszczele, w wieku XVI pospolita proklamacya jest Szachownica. Tylko jedna zapiska z r. 1505 podaje proklamacyę Przelicz, z czego profesor Wojciechowski bardzo trafnie wnosi, że ta proklamacya pochodzi od nazwiska osobowego Pszczoła lub Pczoła albo Pczele.
Pieczęć średniowieczną z tym herbem znamy tylko jedną, mianowicie Dobrogosta Włościejowskiego ziemianina wielkopolskiego z roku 1382, na której szachownica o czterech rzędach po cztery pola, położona jest w ukośną kostkę."
_____________________________
Mowa miana na pogrzebie ś.p.
JW. Józefa Chełkowskiego
Biskupa trikomeńskiego in part.infid. Sufragana
Poznańskiego w dniu 3. Listopada r.b.
--------------------------------------------------------------
„Poznałem, iż niemasz nic lepszego dla człowieka, jak
kiedy cieszyć się może z uczynków swoich, i gdy
te są jego dziełem?”
Eccl. III. 22
Tak wyznał tę wielką prawdę Mędrzec pański, kiedy uraczony wszystkiem cokolwiek świat posiada, zastanawił się nad końcem człowieka. Królewska jego godność, znaczenie i potęga niedozwoliły mu zaznać czegokolwiek, a przecież skosztowawszy wszyskiego, co bawić i docześnie uszczęśliwiać go mogło, wyznał wreszcie, że wszystko znalazł próżnością i udręczeniem; że jakkolwiek zdolnym jest człowiek wznieść się nad wszystkie stworzenia, koniec przecież jego równa się końcowi wszech rzeczy, gdyż wszystkie do jednej wracają ziemi i nikt nie wie, co z jego stanie się duszą. A tak, kiedy przebiegł i rozważył całe życie człowieka, kiedy jako znużony podróżą żeglarz, rozpamiętywał szczęśliwe i nieszczęśliwe swojej pielgrzymki chwile, to tylko samo nazwał pociechą, to jedyną człowieka rozkoszą, kiedy w ciągu i w końcu życia cieszyć się może z swych uczynków i gdy one są jego działem, dodając: że bać się Boga i pełnić jego rozkazy (Eccl. XII. 13.), jest calem i zadaniem człowieka, jest dla niego wszystkim.
W tem smutnem o niedoli naszej przekonaniu utwierdza nas żałobny obrzęd dzisiejszy, ten, mówię, pogrążający nas w smutku widok ostatniej religijnej przysługi, którą oddajemy zmarłemu w Bogu ś. p. JW. Chełkowskiemu, Członkowi Prześwietnej Kapituły i Biskupowi Sufraganowi tutejszej archidiecezyi. Uległ on wyrokom Najwyższego, który czas życia ludzkiego od swojej uczynił zawisłym woli; wypłacił dług doczesności, przed którym nic nas zasłonić, nic zabezpieczyć nie zdoła. A tem samem właśnie doświadczył on i na sobie tej wielkiej prawdy, że kiedy wszelki blask człowieka nachyla się do swego końca, kiedy niemasz coby nas pocieszyć zdołało, kiedy i największe zasługi, przedstawiane z pompą, wyryte na wiecznotrwałych głazach ulegają spustoszeniu wszystko niszczącego czasu, prawdziwe wewnętrzne przekonanie człowieka o swych dobrych uczynkach, jedynem jest dla niego zaspokojeniem, które czyniąc mu znośnemi wszelkie doczesne cierpienia, pociesza go nadzieją lepszej za grobem przyszłości. Niechaj uwaga ta, żałobni Słuchacze, będzie dla nas stanowczą, abyśmy zapatrując się na życie zmarłego Biskupa, przekonali się zarazem, jak wiele i nam zależeć powinno na tem w życiu doczesnem, ażeby postępki nasze opowiadały głosowi sumnienia i religii i były zarodem naszego istotnego szczęścia.
Lubo różne są wyobrażenia o wielkości człowieka i o jego zasługach, lubo różne są i drogi do jej osiągnięcia i odznaczenia nią swego życia; to przecież, sądząc o nich, należy mieć przedewszystkiem wzgląd na różność darów Boga, za pomocą których postępować mamy do doskonałości. Mądre i roztropne użycie ostatnich, pilne z nimi pracowanie samo tylko stanowi istotne zasługi i z czego prędzej lub później mamy zdać rachubę Sędziemu Bogu. Są to owe talenta, które wydzielał sługom swoim gospodarz ewangeliczny, a gdy przyszło do ich zwrócenia nie o to się pytał, co każdy z nich uczynił w ogólności, ale raczej, czyli, i o ile każdy z nich zyskiwał na tem, co mu było wydzielone. Kto z tych korzystać umie w wszelkich swego życia okolicznościach, kto korzystać zdołał aż do stopnia, w którym sumnienie jego nic zarzucić mu nie może, ten szczęśliwym być musi sam w sobie, ten uczynił co mógł, i co był powinien.
Z tej wychodząc zasady, zapatrzmy się na życie w Bogu zmarłego JW. Biskupa Chełkowskiego. Urodzony w r. 1766. dnia 3. Listopada we wsi Pokrzywnicy, z rodziców Franciszka Chełkowskiego i Teodozyi z Starzyńskich, równie ślachetnych z swego pochodzenia, jak poważnych z cnót i bogobojności swych przodków, kształcił się on początkowo w domu rodzicielskim. Po tem przygotowaniu się do wyższych nauk, oddany został do szkół pojezuickich do Wschowy, aby tamże, obok naukowych postępów, wychowany był w bojaźni pańskiej, będącej początkiem i celem wszelkiej mądrości. Pragnąc później poświęcić się stanowi duchownemu i w nim jedynie upatrując swe uszczęśliwienie, przeniósł się tym końcem w roku 1786. do Warszawy, gdzie dnia 4. Czerwca rozpoczął duchowny zawód w seminarium ś. Krzyża, pod styrem XX. Misyonarzy zostającem.
Po kilku latach przepędzonych na naukowem kształceniu się i przywykaniu do czekających go w dalszem życiu obowiązków, odebrał ś. p. Chełkowski święcenie na Subdyakona w r. 1790. dnia 13. Czerwca z rąk Biskupa Antoniego Malinowskiego. W tymże samym roku dnia 25. Lipca przyjął święcenie na dyakona, z rąk ś. p. Gaspra Cieciszewskiego; a nakoniec na dniu 18. Września otrzymał ostatnie święcenie, które mu udzielił wzmiankowany już Biskup Malinowski. Stanąwszy u upragnionej mety, sprawował nasamprzód obowiązki kapłańskie w Warszawie przez czas niejaki, ztąd zaś powróciwszy do swych rodziców, otrzymał plebanią w Oporowie, na którą na dniu 4. miesiąca Lipca 1792. kanonicznie był instytuowany.
Przywykły do skromności i dalekiego od światowego zgiełku życia, przestający na małem, szczęśliwy kiedy w powierzonym sobie zakresie mógł dopełnić swego powołania, wiedział się śp. p. Chełkowski całkiem szczęśliwym w swem położeniu, a wszystko czego pragnął, to tylko było jedynie, aby jako przywiązany do swej trzodki pasterz, dokonał w pośród niej swego żywota. Ale nie tak chciała Opatrzność która rządzi losami człowieka!
Ciche cnoty dobrego pasterza zwróciły na niego uwagę ówczesnego Arcybiskupa Wolickiego, kiedy po nowemu urządzeniu tutejszej Prześwietnej Kapituly, chodziło o uzupełnienie liczby jej członków. Godne prawego kapłana posłuszeństwo ku swej przełożonej władzy, ale ono tylko samo, skłoniło ś. p. Chełkowskiego, że w roku 1830. przyjął ofiarowaną sobie godność kanonika, i że, zatrzymawszy jeszcze na czas niejaki zarząd swej ulubionej parafii, przeniósł się do Poznania. Nowy ten życia zawód stał się Chełkowskiemu dogodną sposobnością do czynienia dobrze i do ćwiczenia się w cnotach, do których przywykł w swem życiu.
Skromność, dobroczynność ku ubogim i nieszczęśliwym, szczerość i to wszystko, co jest cechą dobrego człowieka, wzorowego chrześcianina i przykładnego kapłana, zdobiło tu jego życie. Postawiony na tym godności kościelnej stopniu o to jedynie się starał się ś. p. Chełkowski, aby zawdzięczyć Bogu jego łaski i schyłek nadwątłego już chorobą i wiekiem życia zakończyć szczęśliwie. Tak on właśnie myślał kiedy Opatrzność wyższe gotowała mu przeznaczenie. Gdy bowiem tem on tylko był zajęty, kiedy każdy pomysł o objęciu wyższego w hierarchii stopnia największą byłby go napełnił obawą, Najprzewielebniejszy Arcypasterz, uwzględniając jego godne prawego kapłana pożycie, rzetelną pobożność i bogobojność, cnoty istotną w kapłanie stanowiącą zaletę, mianował go Biskupem Sufraganem tutejszej Archidiecezyi i wyjednał mu potwierdzenie Ojca ś. Niezdołam opisać jak wielkie na ś. p. Chełkowskim uczyniła wrażenie pierwsza wiadomość o jego na tę godność wyniesieniu. Wśród drzenia i największego pomieszania, wśród smutku i wdzięczności ku Bogu, skłonił się nareszcie do przyjęcia tego urzędu, więcej ważąc posłuszeństwo niż ofiary.
Z pociechą dla Archidiecezyi, i dla tych wszystkich, którzy cnoty mieli sposobność poznać i umieli je należycie ocenić, konsekrowany został ś. p. Chełkowski na dniu 15. Kwietnia 1833. Biskupem tytularnym Trikomieńskim. Nowa ta i niespodziewana godność nie tylko nie odmieniła go w niczem, ale owszem uświetniając jego cnoty, podała mu sposobność do przykładani się w większych obrębach do dobra wiernych chrystusowych tutejszej archidiecezyi. Gotowy zawsze do duchownych posług gdzie i kiedy został zaproszony, sprawował ś. p. JW. Chełkowski Sakrament Bierzmowania po wielu miejscach tutejszej archidiecezyi z wielkiem dla wiernych zbudowaniem. Nie długo atoli dozwolił mu Bóg cieszyć się tą godnością i kosztować słodyczy sumnienia, jakąobecne jego położenie mu przynosiło.
Nadwątlone dawniej już zdrowie częstszych coraz zaczęło nabawiać go słabości, a od początku tego lata nikło coraz widoczniej. Oddając się w pokorze i uległości wyrokom Najwyższego, niepominął zmarły w Bogu Biskup żadnych środków do jego odzyskania służących, atoli, niestety! wszystko było daremnem. Wiedział o tem najlepiej cierpiący i przygotował się wcześnie na śmieć, uważając wielkie swe w ostatnich dniach boleści jako doświadczenie, jako probę swej wierności ku Bogu i wytrzymując je z wielką do podziwienia cierpliwością i oddaniem się na wolą Wszechmocnego.
Wybiła nareszcie ostatnia dla życia jego godzina na dniu 30. z. M., w którym wśród gorących modłów przytomnych, kiedy właśnie nieodstępny jego przyjaciel Wny JX. Kanonik Ritter rozpoczął śpiew Symeona: „teraz wypuszczasz w pokoju sługę twojego Panie.” zasnął ś. p. Biskup Chełkowski w roku życia 71 snem śmiertelnym i rozstał się na zawsze z tym światem.
Ten jest krótki rys życia zmarłego w Bogu Biskupa Chełkowskiego. Nie wielki, jak widzimy, był początkowo zakres działań, nad któremi on największą część swojego wieku przepędził, ale niewątpimy bynajmniej, że w swem, jako pasterz parafii położeniu potrafił dopełnić obowiązków przykładnego kapłana, i za to ręczy nam sąd najwyższej władzy archidyecezalnej, która do tak wzniosłego w hierarchii wyniosła go stopnia; za to ręczy nam szacunek jakiego doznawał zmarły Biskup od tych wszystkich, którzy mieli sposobność bliżej go poznać. Krótki także był przeciąg czasu przez który jako Sufragan przysługiwał się tutejszej Archidyecezyi, ale i ten dość był długi, aby przyznać, że dopełnił warunku, który Paweł ś. w liście swoim do żydów r.7.w.26. położył, żądając po najwyższym kapłanie, aby był: świętym, niewinnym i niezmazanym; albo jak tenże Apostoł wyraża się w swym liście do Tym. III. W. 2., aby był nienagannych obyczajów, trzeźwym, ozdobionym cnotami, wstydliwym, gościnnym; aby, mówię, przyznać, że zmarły w Bogu Biskup odpowiedział temu, czego po nim religia i duchowne dobro Archidyecezyi wymagało.
Działał on co mógł w powierzonym sobie zakresie pracy duchownej, a cnota, będąca jego działem, jego bogobojność i ścisłe do swego stanu przywiązanie; jego ufność w Bogu i zdawanie się na jego wolę, czyniły spokojnem jego sumnienie i szczęśliwem jego życie. Błogo temu, kto tego doczekał się przy swym zgonie, kto wolny od wyrzutów sumnienia, pracując z powierzonymi sobie talentami, cieszyć się może sam w sobie, że czynił co mógł i że odpowiedział swemu powołaniu! W tem słodkiem przekonaniu, ufamy w Bogu, zakończył ś.p. Biskup Chełkowski swe życie, i niewątpimy, że wielkie miłosierdzie Boga daruje mu, co z krewkości i ułomności, niedostępnej człowiekowi, mógł uchybić; w tem żegnamy się z nim po raz ostatni, zachowując jego pamięć w błogosławieństwie.
Szanowna familio zmarłego! Sprawiedliwy twój smutek z straty tak godnego członka podzielamy wszyscy. Jego cnota i przywiązanie braterskie, jego stałość w przyjaźni, jego rzetelność, sprawiedliwość, skromność i szczerość i nam także znane były. Ale to właśnie, co w nim straciłaś, uważać należy za zasługi, jakie on dla religii i ludzkości położył i jakie przygotowały mu szczęśliwą przyszłość. Pocieszaj się, że zmarły twój krewny, cnotliwy w gruncie serca, stał się godnym potomkiem twych przodków, że daleki od przydawania sobie jakowego blasku z swego pochodzenia, poznał i dowiódł swem życiem, że za istotną zasługę to tylko poczytywał, co sam zdziałał dobrego, zdziałał zaś istotnie tyle, że życiem swojem uświetnił swe pochodzenie, swój zawód i swój zgon. Przyjmiej teraz po raz ostatni jego pożegnanie; rozstajesz się z nim kiedy co do ciała więcej z tobą przestawać nie może, kiedy ściana wieczności przedzieliła go od ciebie, ale serce twoje, równie do niego, jak on do ciebie przywiązane, niechaj błogosławią jego pamięć i gorącemi modłami jednają mu miłosierdzie Najwyższego! To jest wszystko czego on odtąd wymaga, czego spodziewać się od ciebie może i czem ty sama święty związek jego przyjaźni uwiecznić zdołasz.
Najprzewielebniejszy Arcypasterzu! Do grona tych których szanowałeś i kochałeś, należał ś. p. Biskup Chełkowski, wielki czego dowód dajesz dzisiaj, oddając zwłokom jego tę religijną przysługę. Ow święty węzeł przyjaźni, który łączył was za życia, nieskończył się z jego zgonem, ale pozostanie wiecznym przez wzgląd na cel swój, którym było dobro Archidiecezyi i wiernych chrystusowych, przez wzgląd na dobre chęci i szacunek, jakim zmarły w Bogu Biskup ku tobie pałał i jakim starał się zawsze wywdzięczyć za względy, któremi go darować raczyłeś. Przyimij jego podziękowanie, które ci przez usta moje składa, i racz go zachować w dozgonnej pamięci jako szczerze do swej dyecezyi przywiązanego kapłana i Biskupa, który posłuszeństwo cenił nad wszystko i który w zakresie swej pracy, o ile siły mu dozwalały, starał się pełnić twą wolę gdziekolwiek tego dobro wiernych chrystusowych wymagało.
Prześwietna Kapituło Metropolitalna! Zgon zmarłego w Bogu Biskupa obchodzi cię nader blisko, już to, że twoim był członkiem, już że w posłudze apostolskiej przykładał się do duchownego dobra wiernych chrystusowych. Zbytecznem byłoby tu wszystko, cobym ku pochwale jego chciał powiedzieć, wiedząc, jak jawną ci być mogła jego cnota i jego dobre chęci. Oboje szanowałaś w ś. p. Biskupie Chełkowskim, i niewątpię, że co za życia było dla ciebie godnem szacunku, to i po śmierci zdolne będzie zachować w błogosławieństwie jego pamięć. Przyimiej uprzejmem sercem jego ostatnie pożegnanie i policz imie jego do imion mężów, którzy byli twą chlubą i ozdobą, do mężów prawych, którzy nie znali nic świętszego, jak pełnić swe powinności w powierzonym sobie obrębie.
Po raz ostatni otaczasz i ty Szanowne Duchowieństwo! zwłoki zgasłego Biskupa Chełkowskiego. Jest to ostatnia przysługa którą mu oddajesz, przysługa rządzona popędem szacunku i przywiązania jakie za jego życia do niego powzięłoś. Szanowałoś w nim męża nieskażonego niczem, tak kiedy w szczupłym zakresie plebana, jak kiedy w obszernym zawodzie Biskupa sprawował posłanictwo Chrystusa. W Chełkowskim powzięłoś wzór, jak lękać się należy dostojności w kościele Chrystusowym, i jak, przyjąwszy je z posłuszeństwa, pełnić obowiązki swego powołania. On był dla ciebie ojcem, on przyjacielem bez obłudy, on nieznał coby ci odmówić można. Niewątpię, że te cnoty zmarłego ocenisz należycie i niepominiesz nic z tego, czego szacunek i przywiązanie po tobie wymagają.
Po raz ostatni otaczacie i wy, wierny chrystusowi, zwłoki waszego Biskupa, waszego duchownego ojca! Wielu z pośród was zawdzięcza mu swój duchowny postęp, odebrawszy z rąk jego Sakrament Bierzmowania; wielu winno mu jest pomoc i wsparcie w potrzebie, bo bez wątpienia niegodny to tylko mógł być, dla którego ręka jego mniej hojną zdawać się mogła. Przyjmiejcie i wy jego ostatnie pożegnanie i bierzcie przykład z jego bogobojności, pobożności i litości jakimi i wam być należy; a lubo związek, jaki pomiędzy wami a nim zachodził, przez śmierć jego został zerwany, niechaj przezto nieustaje wasze ku niemu przywiązanie, wasza rzetelna wdzięczność. Proście Pana Zastępów, aby go przyjął do swego królestwa i pomieścił w chwale niebieskiej.
Boże! który sam tylko najlepiej oceniasz nasze zasługi, przed którego obliczem ani nic złego bezkarnie puszczonem, ani nic dobrego nie pozostaje bez zapowiedzianej nagrody. Boże! przed którym niknie jako cień wszelki doczesny blask człowieka, a istotne zasługi są to te, które z powierzonymi talentami położyć zdołamy. Ty! który sam tylko najsprawiedliwszym jesteś sędzią tego, co dla ciebie i twej sprawy działamy; który zapewniłeś nas, że i kubek zimnej wody, podany w twoje imie pragniącemu, niepozostanie bez zasługi: wejrzyj dzisiaj na wiernego twego sługę okiem miłosierdzia i litości: daruj mu, prosimy cię pokornie, czego przez krewkość i ułomność ludzkość nie wypełnił według twej woli, okaż mu się Ojcem pełnym miłosierdzia i policz go pomiędzy wybranych twoich, pomiędzy tych, którym Zbawiciel nasz Jezus Chrystus, jako pracującym w słowie i przykładzie, podwójną zapewnił nagrodę, pomiędzy tych nakoniec, którzy oglądać cię mają twarz w twarz i wielbić wiecznie twój Majestat!
--------------------------------------------------------
Tekst mowy pogrzebowej zaczerpnięty z czasopisma:
"Archiwum Teologiczne: pismo czasowe, poświęcone oświeceniu i zbudowaniu religijnemu.", 1837 R.2 z.4, str. 499-507.
|