Grudnia 03 2024 18:11:59
Nawigacja
· Strona główna
· FAQ
· Kontakt
· Galeria zdjęć
· Szukaj
NASZA HISTORIA
· Symbole gminy
· Miejscowości
· Sławne rody
· Szkoły
· Biogramy
· Powstańcy Wielkopolscy
· II wojna światowa
· Kroniki
· Kościoły
· Cmentarze
· Dwory i pałace
· Utwory literackie
· Źródła historyczne
· Z prasy
· Opracowania
· Dla genealogów
· Czas, czy ludzie?
· Nadesłane
· Z domowego albumu
· Ciekawostki
· Kalendarium
· Słowniczek
ZAJRZYJ NA


Rok szkolny 1959/1960
br>
1959/1960

1.09.1959
Liczba etatów nauczycielskich naszej szkoły wzrosła o 1 – nowym nauczycielem jest ob. Jacek Małecki – skutkiem tego nasza szkoła realizuje program 7 klas przy 3 nauczycielach. W naszej szkole uczy się 6 klas. Klasa szósta (dwie uczennice) została przekazana do Oporówka. Warunki pracy szkolnej są trudne, ponieważ posiadamy tylko dwie klasy na 6 oddziałów, przy czym klasa I – 13 uczniów i klasa VII – 12 uczniów uczą się oddzielnie. Klasa II- 21 uczniów i III – 11 uczniów oraz klasa IV –17 uczniów i V – 16 uczniów uczą się jako oddziały łączone. Klasa IV z V na zmianie popołudniowej. Łączna liczba uczniów wynosi 90.

21.10.1959
Dnia 18.10.1959 roku została w Polsce Ludowej podwyższona cena mięsa średnio o 25%. Schab wieprzowy, który kosztował 33 zł kosztuje obecnie 44 zł. Zarobki robotników rolnych w PGR wynoszą średnio od 788 zł do 1042. Pensja nauczycielska po 13 latach pracy wynosi 1100 zł bez dodatków. Nauczyciel początkujący otrzymuje 900 zł.

23.10.1959
W zbiórce pieniężnej na szkoły tysiąclecia czynny udział bierze nauczycielstwo tutejszej szkoły. Komitet zbiórkowy w Luboni składa się z obywateli: sołtys Miśkowiak Wojciech, radny PGRN Konieczny Józef, członek PGRN Kaczmarek Jerzy. Pracownicy PGR oraz inni pracownicy państwowi jak również przedsiębiorstwa uspołecznione wpłacają na szkoły tysiąclecia przy wypłacie. Rolnicy różnie się na rozwój szkolnictwa zapatrują. Mniejszość chętnie płaci, większość w naszej wsi twierdzi, że obecna szkoła jest wystarczająca. Mówi to samo za siebie. Są nawet tacy – przeważnie bardzo stara generacja powyżej 70 lat – którzy wręcz odmawiają płacenia. Umiejętne jedynie podejście Komitetu zbiórkowego sprawia, że ludzie płacą. Był też ale taki pocieszający wypadek, że jeden z mieszkańców Luboni wpłacił całą sumę i prosił, aby w następnej zbiórce nie omijać jego domu, gdyż pragnie on po raz drugi wpłacić taką samą sumę.

2.01.1960
Świetlica miejscowego PGR zyskała na atrakcyjności. Zakupiono bowiem telewizor. Świecąca dotychczas pustkami świetlica nie może pomieścić osób, które uczęszczają na programy telewizyjne. Jest to już drugi telewizor w Luboni.

HISTORIA WSI LUBONIA

(opracowana na tysiąclecie istnienia Państwa Polskiego oraz piętnastolecie Polski Ludowej)

Niniejsza historia wsi Lubonia opracowana została przede wszystkim na podstawie opowiadań ludzi starszych, dziś żyjących, którzy wiadomości dotyczące naszej wsi od swych ojców usłyszeli, zapamiętali i nam przekazali. Do tej żywej kroniki należą obywatele Miśkowiak Wojciech I urodzony w 1875 roku, Sikorski Antoni urodzony w 1876 roku, Machowski Jan, Bzdęga Wawrzyn, Konieczny Józef I oraz na podstawie kronik kościelnych w Poniecu i Oporowie. Niewątpliwie pewne opowiadania – legendy zawierają dużo fantazji, są one jednak oparte na faktach historycznych, które zebrał, sprawdził i uzupełnił kierownik szkoły Bernard Szmatuła.

Skąd wzięła się sama nazwa Lubonia nie wiadomo. W 1310 roku wieś ta nazywała się Lubon, tak jest bowiem zapisana, jako wieś należąca do parafii Poniec. Naturalnie początki tej wsi sięgają dalej w przeszłość i giną w mrokach legendarnych powstawania państwowości polskiej. Śmiało więc możemy przypuszczać, ze Lubonia jest tak stara, jak stare jest Państwo Polskie. Jaka była okolica Luboni? Był to teren podmokły, a nawet bagnisty, poprzecinany licznymi, naturalnymi strumykami i rzeczkami, gęsto porośnięty lasami. Do dziś dnia rosną olbrzymie dęby w naszym parku, których wiek oblicza się na około 600 lat. Są to pozostałości lasu dębowego ciągnącego się do Krzemieniewa. Z owych czasów wiele wód już wyschło, że dziś już po nich śladu nie ma. Starodawna nazwa nort znaczy zakątek leśny i zachowała się w Luboni do dzisiejszego czasu. Tylko ludzie wtedy nortem nazywali łąkę pod lasem, na której wiele lat później powstał staw. Staw ten nazywa się dzisiaj „Nortem”. Spośród strumykków do dzisiejszego czasu poprzez łąki płynie rów o prastarej nazwie Samica – co znaczy matka – mianem tym od niepamiętnych czasów lud polski chrzcił główne rowy i strumienie, przyjmujące do swego koryta mniejsze potoki.
W parku z północnej strony drogi wiodącej z Oporowa do Pawłowic, ze wszech stron otoczony wodą znajduje się wzgórek, na którym według podań ludowych stał zamek zbójecki. Nadmienić tu tylko wypada, że w dobie dzielnicowej, jak również za panowania dwóch ostatnich Piastów – Władysława Łokietka i Kazimierza Wielkiego – ziemia wielkopolska słynęła z rycerzy rabusiów. Ci rycerze rozbójnicy napadali na karawany kupieckie, rabowali i trudnili się rozbojem. Kto wie, czy Lubonia nie była siedzibą takiego rycerza rabusia? Wzgórek ten, o którym wyżej wspomniałem nosi nazwę Przykop. Legenda głosi, że „zamek zbójecki na Przykopie zapadł się wraz z ogromnymi skarbami pod ziemię. Bardzo często z tego Przykopu o północy wyjeżdżała kareta zaprzężona w cztery wspaniałe rumaki, które z nozdrzy sypały iskrami, budziła turkotem kół i tętentem kopyt końskich śpiących ludzi i od razu ginęła. Słychać było jeszcze turkot, ale wozu już nie było widać. Ludzie starali się dostać do owych skarbów głęboko ukrytych we wnętrzu Przykopu. Odprawili trzy msze święte, ale niestety zawsze czegoś do odprawienia nabożeństwa zapomnieli. Raz gaśnic do świec, drugi raz ornatu, a za trzecim razem, gdy msza się miała ku końcowi, przygalopował na spienionym koniu jakiś nieznany goniec i krzyknął: Żytowiecko się pali! Ludzie się rozbiegli. Nabożeństwo zostało przerwane, a skarby każdorazowo wpadały głębiej”.

Druga wersja tej legendy głosi: „Pewnego razu do skarbów tych starała się dotrzeć jedna hrabina. Głęboko już wykopała. Natrafiła na drzwi, otworzyła je i zobaczyła skrzynię po brzegi wypełnioną złotem. Zaczęła zgarniać pieniądze do zapaski, ale co garść nabierze to inna wieś w okolicy zaczyna się palić. Gdy zagarnęła pierwszą garść zapaliły się Pawłowice, za drugą garścią płonęło Oporówko, potem Oporowo, Mierzejewo, Żytowiecko i w końcu Lubonia. Hrabina się przestraszyła. Pieniądze wrzuciła do skrzyni, która z łoskotem się zatrzasnęła i skarby wpadły głębiej razem z hrabiną. Nikt bowiem skarbów tych z Przykopu nie wydobędzie, tylko niewinne bliźnięta gołymi rękami."
Legendy te tak mocno absorbowały ludzi z Luboni, że obecnie żyjący wyżej wspomniany Miśkowiakk Wojciech w czasach swej młodości razem z ogrodnikiem Stępkowskim kopali, szukając skarbów w Przykopie. Odkopali jedynie gruz, stare cegły, kachle. Ponieważ obleciał ich strach więc uciekli zaniechawszy dalszych poszukiwań.

Drugą wiadomością historyczną jest fakt, że Lubonię w XV wieku mieli w posiadaniu Tadrowie. W roku 1410 Lubonia figuruje w spisie wsi wchodzących w skład parafii Poniec. Zapiski te dotyczą dziesięcin i danin kościelnych. W 1580 roku Lubonia posiadała 12¾ łanu ziemi, 8 zagrodników, 1 rzemieślnika, 30 owiec i 1 wiatrak. Z XVII wieku brak danych dotyczących naszej wsi. Dopiero wiek XVIII przynosi nam dużo wiadomości historycznych, którymi nie mogą poszczycić się inne wsie. Obecny pałac luboński został wybudowany w 1720 roku przez Szwedów w czasie wojny północnej (1700-1721), która toczyła się między Szwedami, a koalicją w skład której wchodziły następujące państwa: Dania, Saksonia i Rosja. W Polsce toczyła się walka o koronę między Stanisławem Leszczyńskim a Augustem II Sasem. Wojska szwedzkie wkroczyły do Polski. W tych czasach do bitwy doszło pod Poniecem w roku 1704 między samym królem szwedzkim Karolem XII, a generałem saskim Szulenburgiem. Oto opis tej bitwy wyjęty z „Przyjaciela Ludu” tygodnika potrzebnych i pożytecznych wiadomości Tomu I str. 1 – 26. Wydane w Lesznie w 1836 roku, nakładem i drukiem Ernsta Güntera.
„Wiele miejsc nieznanych w Wielkim Xięstwie Poznańskiem ma historyczną sławę, lubo mieszkańcy ich zaledwie wiedzą, co na ziemi, po której chodzą nie taka dawnemi czasy się działo. W roku 1704 uchodził August II, pozbawiony tronu, przed ścigającymi go Szwedami z okolic Warszawy do Krakowa, chcąc tam ściągnąć wszystkie korpusy swoje. W Wielkiejpolsce stał z oddziałem piechoty saskiej Jenerał Szulenburg, mający za królem wzdłuż Śląskiej granicy, do dawnej stolicy pospieszać. Posłuszny rozkazowi Monarchy, szedł w zaleconym sobie kierunku, gdy nagle pod Poniecem 7 listopada 1704 roku zaszedł mu drogę ścigający Augusta, Karol XII. Było około godziny 4 po południu, gdy pierwsze kolumny saskie spostrzeżono. Jenerałowie Szwedzcy radzili, aby król pozwolił wypocząć znużonym żołnierzom i koniom, i dawszy się zebrać wszystkim oddziałom, nazajutrz dopiero uderzyć nieprzyjaciela. Lecz Karol, uniesiony żywością wrodzoną, natychmiast chciał uderzyć, lubo Szulenburg z talenta wodza był znany powszechnie, i mocne zajmował stanowisko. Wojsko jego formowało czworobok, którego boki zasłaniały działa. Pierwszy szereg żołnierzy przykląkł na jedno kolano, ze spuszczoną bronią, drugi i trzeci gotowe były do strzału. Prawe skrzydło opierało się o miasteczko Poniec, lewe o bagna nieprzebyte. Przed linią była sadzawka szeroka, a za nią ustawione wozy z armatami. Tak mocne stanowisko nie zastraszyło młodego wojownika. Dano znak do ataku, przy pierwszym natarciu jazdy pierzchły cztery szwadrony dragonów szwedzkich. Piechota, której przewodził sam Szulenburg pięć razy przymusiła Szwedów do odwrotu. Rozgniewany Karol nowe roty prowadził na nieprzyjaciela, lecz ogień ciągły pomieszał jego szyki i naglił do odwrotu. Czekano drugiego dnia. Noc ciemna sprzyjała Sasom, iż niepomiarkowani przeszli przez Poniec i udali się ku Gurau. Późno dowiedziano się o ich odwrocie, wysłano za nimi pogoń, lecz Szulenburg umiał ze wszystkiego korzystać i łudzić Szwedów. Gęsty las ciągnął się aż do brzegów Odry i zasłaniał miejsce, gdzie zamyślał się przeprawić przez tę rzekę. Obsadził go Szulenburg małemi oddziałami, które wstrzymywały nieprzyjaciela, dopóki nie sporządzono kilku tratew do przeprawy. I lubo stracił przy tem 8 armat i nieco ludzi. Odwrót jego więcej mu przyniósł sławy, niż nierozmyślny napad Karolowi zaszczytu.”
Drugą bitwę stoczyli w okolicy Ponieca Szwedzi z Rosjanami w roku 1706. z jednej z tych bitew w cieniu białej brzozy znajduje się w lesie lubońskim mogiła oficera szwedzkiego. W roku 1707 Kozacy Kałmuccy przejeżdżali przez Lubonię. Po drodze splądrowali Rydzynę, Pawłowice, a Oporowu nie wyrządzili żadnej szkody. Pod panowanie pruskie dostała się Lubonia w 1793 roku w drugim rozbiorze. W roku 1807 należała do Księstwa Warszawskiego. W XIX wieku właścicielem Luboni był generał wojsk polskich hrabia de Demba Dzierżykray Franciszek Morawski (1783-1861), autor obrazów obyczajowych i do dziś popularnych bajek. Ród ten wywodzi się od rycerzy czeskich przybyłych do Polski w roku 966 razem z Dąbrówką żoną Mieszka I. Dzierżykray Morawski dowodził wojskami Polan w wyprawie kijowskiej za Bolesława Chrobrego. W roku 1831 tenże Franciszek Morawski gościł na swym dworze największego poetę Polski Adama Mickiewicza. Adam Mickiewicz przyjechał do Oporowa do tamtejszych Morawskich. Ponieważ jednak hrabina referendarzowa Morawska bała się o spokój swych córek, bo miała ich 6, a za poetą z Żytowiecka przyjechała jeszcze panna Konstancja, więc wysłano wieszcza do Luboni. Za to poeta wspomina gościnny dwór luboński – „Świeciły się z daleka pobielane ściany, tym bielsze, że odbite od ciemnych zieleni topoli...”. Te topole do dziś rosną w parku. Dalej pisze poeta: „Dom mieszkalny niewielki lecz zewsząd chędogi...” – bo też pałac Morawskich przypomina wspaniałe zamki magnatów polskich. Za to: „...Brama na wciąż otwarta przechodniom ogłasza, że gościnna i wszystkich w gościnę zaprasza...” – pisze w podzięce za życzliwe przyjęcie w Luboni. Urok lasów lubońskich opisuje autor Pana Tadeusza w księdze związanej z grzybobraniem. Tutaj w Luboni doszła poetę smutna wiadomość o upadku powstania listopadowego, a mianowicie o wzięciu Warszawy. I smutne rozmowy toczyły się w cichym domku lubońskim, ale i te zagłuchły pod wrażeniem klęski. Gdy tak raz milczenie zaległo w gwarnym zwykle gronie, jedna z panienek napisała ołówkiem na kartce pytanie, którego sobie nikt głośno zadać nie śmiał: „Co teraz w tym sercu zastąpi miejsce nadziei?”. Pan Adam podjął rzuconą kartkę i bez wahania odpisał: „Cóż czyni rolnik, gdy grad łan pobije? Znów sieje.” W związku z odjazdem A. Mickiewicza z Luboni opowiadają ludzie następujące, zresztą autentyczne zdarzenie: przy pożegnaniu Franciszek Morawski wczuwając się w ciężkie położenie poety wręczył mu sakiewkę z pieniędzmi. Adam Mickiewicz ze łzami w oczach podziękował i sakiewki nie przyjął. W roku 1840 w Luboni było 31 dymów, 311 dusz w tym 18 ewangelików. Należały wtedy do Luboni Tadeuszki, które krótko przed I wojną światową rozebrał Formela – urzędnik i z cegły tej wybudował oficynę. Nazwa Tadeuszki pochodzi od Tadeusza Morawskiego.

Dla porównania warto przytoczyć kilka danych cyfrowych z tych lat, dotyczących przyrostu naturalnego ludności parafii Poniec.
W roku 1834 w całej parafii (a była ona większa, bo oprócz wsi, które dziś do niej należą, należały jeszcze wsie Mierzejewo i Drobnin) było 112 zgonów na 122 urodzenia. W 1835 roku – 104 zgony na 89 urodzeń. W Luboni w 1834 roku umarło 10 osób, w tym 3 dzieci i 5 młodzieży. Najczęstszą chorobą notowaną w księdze umarłych jest puchlina wodna, na którą umierała przeważnie młodzież i dzieci. Przyczyną puchliny wodnej jest niedożywienie. W roku 1958 na 20o urodzeń było w obecnej parafii Poniec 70 zgonów. W tym w Luboni 10 urodzeń na 7 zgonów (7 starców, 1 dziecko).

W roku 1840 (22 listopada) chłopi lubońscy zostali uwłaszczeni – otrzymali ziemię na własność. 26 chłopów poddanych po uprzedniej regulacji gruntów otrzymało własne gospodarstwa. W dokumencie uwłaszczeniowym w tzw. „recesie” wydanym przez Franciszka Morawskiego znajduje się adnotacja dotycząca szkoły: „Dziedzic zobowiązuje się od chwili rachuiąc, w której dla wsi Luboni osobna szkoła fundowana zostanie, na uposażenie tejże. Dwie Morgi ogrodu, w miejscu dogodnym bez czynszu udzielić.”
Szkoła w Luboni została wybudowana w roku 1855 na ziemi majątkowej. W roku 1849 grasowała w Luboni cholera, na którą wymarło wiele osób. W młodości obywatela Miśkowiaka Wojciecha w pobliskim lesie stała jeszcze szopa trzcinowa, do której wywożono zarażonych, aby tam dogorywali. W związku z tą epidemią krąży do dziś wśród mieszkańców Luboni podanie: „Gdy zaraza szalała coraz silniej i pochłaniała coraz liczniejsze ofiary, ludzie udali się do „mądrych”. Orzekli oni, że choroba dopóty nie ustanie, dopóki o wschodzie słońca nie zakopią najpiękniejszej dziewczyny żywcem w ziemi i wołami bliźniętami zaprzężonymi do pługa nie oborzą wsi. Sierotę służącą u gospodarza zmuszono do wykopania grobu. Ubrano w piękną białą suknię, w biały czepek na głowę i o wschodzie słońca zawiązano dziewczynie oczy, kazano jej się położyć w grobie i zakopano. Jęki słychać było aż do zachodu słońca. Zaprzężono woły bliźnięta, wyorano bruzdę dookoła wsi i choroba ustała.” Umarłych na cholerę chowano we wspólnym grobie przy skrzyżowaniu dróg Poniec – Robczysko i ustawiono krzyż, który tam stoi do dnia dzisiejszego.

W czasie zaborów ludność polska ponosić musiała wszystkie ciężary, jakie na nią nakładał zaborca. W latach 1870-1871 w czasie wojny prusko-francuskiej pod Sedanem walczył Maciej Sikorski brat ojca Sikorskiego Antoniego. W 1848 roku we Wiośnie Ludów mieszkańcy Luboni też widocznie brali udział. U Sikorskiego Antoniego znajduje się kosa osadzona na sztorc, która pamięta kosynierkę. Niestety dotychczas nie udało się o tym ważnym wydarzeniu uzyskać w Luboni żadnych wiadomości.
W roku 1887 została wybudowana linia kolejowa Leszno – Ostrów, a dworzec w Pawłowicach zbudowano z lubońskiej cegły z Tadeuszek, bo tam była cegielnia. W latach 1880-1890 pokryto twardą nawierzchnią drogi z Luboni do Pawłowic, Oporówka i Mierzejewa.
W roku 1910 zbudowana została z Luboni do Pawłowic konna kolejka do przewozu buraków. Rozebrano ją w roku 1955 – wyparły ją ciągniki.
W roku 1914 w czasie pierwszej wojny światowej wielu mieszkańców naszej wsi, wcielonych do armii pruskiej walczyło na frontach całej Europy. Butny Prusak nie potrafił zabić w naszym narodzie poczucia swej godności narodowej, ani dążenia do walki o wolność nade wszystko umiłowanej ojczyzny. Już w okopach na polach walk rosła świadomość polityczna i żądza walki o wyzwolenie Polski wśród żołnierzy Polaków. Na wieść o powstaniu wielkopolskim do krwawej i zaciekłej walki stanęli wszyscy, którym w piersiach biło polskie serce. W 1918 roku z Luboni walczyli z Grenzschutzem obywatele: Machowski Jan (chorąży), Zygner Piotr, Zygner Wojciech, Kąkolewski Jan, Machowiak Leon, Nowaczyk Andrzej, Ratajczak Stefan, Szmania Józef, Szmania Michał, Dwornik Wojciech, Zakrzewski Piotr, Wawrzyniak Józef, Adamski Walenty, Kaczmarek Walenty. W powstaniu tym na ołtarzu wolności złożył swe życie Nawrocik Piotr z Luboni, który raniony umarł w szpitalu we Wschowie. Ci żołnierze wolności walcząc w szeregach powstańczych nieśli wyzwolenie Poniecowi, Janiszewu, Sowinom, Waszkowu, Robczysku, Przybinie, Kąkolewu, Rydzynie, Klonowcowi, Murkowu, Krzycku. Zwycięsko wkraczali do Kościana, Inowrocławia, Bydgoszczy, Koronowa, Świecia.


Wyzwolona ich krwią i męstwem ojczyzna, Polska międzywojenna, stała się matką macochą, która nie miała dla nich pracy ani chleba.
Niska zapłata i niedotrzymywanie umów przez właścicieli doprowadziły w roku 1922 do wybuchu strajku rolnego. Pod przewodnictwem Zjednoczenia Zawodowego Polskiego robotnicy w okresie rozpoczynających się żniw zastrajkowali. Przerwano wszelkie prace prócz żywienia zwierząt. Do Komitetu Strajkowego w Luboni należeli obywatele: Kąkolewski Jan, Wawrzyniak Józef, Wrzalik Jan i Wrzalik Józef. Właściciele sprowadzali sobie do pracy ludzi z miasta i chłopów. Komitet Strajkowy przepędzał łamistrajków z pól. Doszło do starcia między policją a robotnikami rolnymi w Czarkowie. Policjant został rozbrojony i zmuszony do powrotu do Ponieca. W akcji tej brał udział obywatel Wawrzyniak, który agitował za strajkiem wśród tamtejszych robotników rolnych. Obszarnicy na pomoc sprowadzili 17 pułk ułanów z Leszna. Ułani przeprowadzili rewizje starając się ująć sprawców strajku. Ludzie ukrywali się, spali w polu i w lesie. Robotnicy strajk przegrali. Zmniejszono robotnikom deputat i zwolnili z pracy aktywistów. Obywatel Wawrzyniak wyjechał do pracy na Śląsk. Po powrocie został przyjęty do pracy w majątku pod warunkiem, że nie będzie buntował narodu.
Wielu bezrobotnych w okresie międzywojennym żyło w nędzy. Aby żyć ludzie zmuszeni byli do kradzieży. Tak bezrobotni, jak i robotnicy roli, którzy nie otrzymywali wypłaty znosili z pól wszystko, co się dało do garnka włożyć. W dzień zbierał właściciel, a w nocy młócili rowerami pozbawieni chleba ludzie. Dochodziło do starć z polowymi i policją. Zdarzały się wypadki postrzelenia.
W chwili wybuchu wojny 1 września 1939 roku nie zabrakło ani jednego zdolnego do noszenia broni mężczyzny z Luboni, który by nie okazał gotowości do walki z okupantem. Zdradzona przez przywódców ludność jęczała pod butem żołdaka hitlerowskiego. Ten sam los dzieliła Lubonia.
Pamiętnego dnia 28 stycznia 1945 roku armia polska z armią radziecką przyniosły wyzwolenie naszej wsi. Zaraz po wyzwoleniu nastąpiła parcelacja gruntów obszarniczych. Cały majątek został podzielony na działki, których właścicielami stali się dotychczasowi robotnicy rolni. Dzięki słabemu wyrobieniu politycznemu zwłaszcza kobiet, ziemię oddano, zrzekając się tym samym własności. Z parcelacji ziemię zatrzymali jedynie obywatele: Kaczmarek Walenty, Wawrzyniak Józef, Nawrocik Franciszek, Kmiecik Stanisław, Górczak Stanisława.
W 1957 roku odnowiono zabytkowy pałac pozostawiając dawny jego styl. Mieści się w nim obecnie Ośrodek Hodowlany – biura. Otoczono również opieką zabytkowy park, uzupełniając drzewostanem oraz zabytkowy głaz z pobliskim parku i kamienną kanapę po przeciwnej stronie stawu.

Historia powyższa odczytana została na uroczystej akademii z okazji Tysiąclecia Państwa Polskiego i Piętnastolecia Polski Ludowej w dniu 22 lipca 1959 roku w świetlicy PGR Lubonia.


5.03.1960
Po ustawieniu nowego opłotowania przystąpiono do tynkowania budynku szkolnego. Pracą tą zajął się ob. Ślęzak Stanisław, a pomagał mu w tym ob. Skrzypczak Ludwik (Kubala). Mury szkoły okrył przyjemny dla oka szary natrysk. Szkoła wygląda bardzo pięknie. Na uwagę zasługuje fakt, że ob. Ślęzak wykonał betonowy napis na budynku „Szkoła Podstawowa w Luboni” gratisowo.


WARTO ZOBACZYĆ
Dwór Drobnin

Kościół Pawłowice

Dwór Oporowo

Kościół Drobnin

Pałac Pawłowice

Kościół Oporowo

Pałac Garzyn

Dwór Lubonia

Pałac Górzno
Wygenerowano w sekund: 0.00 6,967,708 Unikalnych wizyt