Kwietnia 20 2024 09:00:15
Nawigacja
· Strona główna
· FAQ
· Kontakt
· Galeria zdjęć
· Szukaj
NASZA HISTORIA
· Symbole gminy
· Miejscowości
· Sławne rody
· Szkoły
· Biogramy
· Powstańcy Wielkopolscy
· II wojna światowa
· Kroniki
· Kościoły
· Cmentarze
· Dwory i pałace
· Utwory literackie
· Źródła historyczne
· Z prasy
· Opracowania
· Dla genealogów
· Czas, czy ludzie?
· Nadesłane
· Z domowego albumu
· Ciekawostki
· Kalendarium
· Słowniczek
ZAJRZYJ NA


Rok szkolny 1966/1967

1966/1967

Walka z ciemnotą i zacofaniem wsi

W spuściźnie wiekowej niewoli oraz ustroju kapitalistycznego pozostało nam w spadku społeczeństwo o niskim poziomie intelektualnym, zwłaszcza na wsi. O ile pod tym względem w miastach i ośrodkach przemysłowych jest lepiej, o tyle na wsiach bardzo odległych od tych ośrodków jest źle i to bardzo źle. Ponieważ sam pochodzę ze wsi i od dzieciństwa stykam się z ludnością wiejską, dlatego życie tego ludu, ich sposoby myślenia oraz wierzenia nie są mi obce. Dopóki nie byłem nauczycielem zabobony i ciemnota, aczkolwiek nie były mi obojętne, specjalnie jednak mnie nie zajmowały. W pracy pedagogicznej jednak już sama funkcja jaką pełnię, zmusiła mnie do tego, aby wszelkie przejawy ciemnoty, zabobonu i zacofania tępić konsekwentnie. Zachodzi tylko pytanie, jak to robić? – i to jest najważniejszym problemem. Ludność bowiem od wieków wierząca w swoje gusła i święcie przekonana o ich prawdziwości, celowo w ciemnocie trzymana przez niektóre autorytatywne czynniki; o ile nie sprzeciwi się słowom nauczyciela bądź jego ostrym wystąpieniom, to w każdym razie wyjdzie z tej walki pokonana ale nie przekonana. Odgrodzi się murem nieufności i zacznie unikać nauczycieli i rozmów z nimi na te tematy. Taktyka postępowania ze strony szkoły musi być bardzo ostrożna i bardzo rozsądna.
Mam zamiar przedstawić walkę naszej szkoły z przejawami ciemnoty, zabobonów i przesądów w naszej wsi.
Najpierw podam jednak krótką charakterystykę tejże wsi. Liczy sobie Lubonia około 600 mieszkańców. Jest oddalona od Leszna o 18 kilometrów. Od Ponieca – parafii o 9 kilometrów. Nie posiada poczty, ani żadnej instytucji kulturalno-oświatowej, prócz szkoły i Klubo-kawiarni. Jest POHZ i kilku pracowników umysłowych, nie zawsze ze średnim wykształceniem. Do roku 1945 dwie osoby miały ukończone 7 klas szkoły podstawowej. Dwóch ukończyło szkoły średnie ale w Luboni nie przebywało. Reszta miała wykształcenie 4-klasowe i niższe. Nie dziw więc, że ciemnota i zabobon miały na czym żerować.

Zabobony w naszej wsi dzielą się na dwie grupy:
1. Wypływające z ciemnoty i mające za podłoże tylko ciemnotę.
2. Wypływające z ciemnoty, ale mające za podłoże wierzenia religijne.

O ile walka z pierwszymi jest przy pomocy radia i telewizji stosunkowo łatwa, o tyle walka z drugimi jest trudna i prawie że nie do wygrania. Lud bowiem widzi w walce tej ataki na wiarę i tak ją niestety rozumie. Przedstawię zabobony pokutujące w naszej wsi i jak staramy się z nimi walczyć:

1. Teoria samorództwa. Istnieje wiara w to, że wszy lęgną się z brudu – bo skąd, tłumaczy mój rozmówca (nota bene radny PGRN) w lesie taka sarna czy zając dostają te pasożyty. Mając zbyt mało doświadczenia w prowadzeniu walki w tej dziedzinie (było to bardzo dawno temu) popełniłem błąd. Kategorycznie sprzeciwiłem się temu twierdzeniu i wysunąłem swoje argumenty obalające tę teorię. Wychodziłem z założenia, że jako nauczyciel muszę zaprzeczyć, aby mój rozmówca nie powoływał się w przyszłości na mój autorytet. Powinienem był tylko w sposób łagodnej perswazji wyjaśnić tą sprawę, zachowując jednak zawsze zupełną powagę. Nic bowiem tak nie peszy ludzi jak ośmieszanie. Po tej rozmowie w całej szkole rozpoczęła się propaganda przeciwko teorii samorództwa. Niby przypadkowo na lekcjach biologii, na historii, rok rocznie przy omawianiu ciemnoty średniowiecza silny nacisk kładziemy na twierdzenie Arystotelesa o samorództwie, tłumacząc przyczyny jego błędów brakiem przeprowadzania doświadczeń, a przy tym udajemy, jakbyśmy o tej teorii pokutującej w Luboni nie słyszeli. Na tym polu poprzez dzieci i młodzież, która ukończyła po wojnie szkoły średnie odnosimy zwycięstwo.

2. Najbardziej jest rozpowszechniona wiara w „cioty” co to i „uroki” rzuca i „zadaje”. Tu niestety przypadkowość psuje nam robotę. Bo jak przekonać człowieka, który rżnął sieczkę ręcznie, gdy akurat przyszła do niego „ciota” i od razu na ręce pracującego wyskoczył guz, nie z przesilenia tylko od „uroku”. Skutecznym środkiem przeciw „ciotom” są główki czosnku noszone przy sobie, lub też w charakterystyczny sposób trzymanie kciuka. Wszyscy ludzie we wsi od raczkujących do podpierających się laskami wiedzą o tych sposobach i je stosują. O wierze w „cioty” i sposobach przeciwdziałania ich wpływom dowiedziałem się przypadkowo. Przy przeglądzie chusteczek do nosa jednej uczennicy wypadł czosnek. Na pytanie po co to nosi, odpowiedziała: „żeby mnie kto nie ociotował”. Inny uczeń lepiej obeznany z tymi sprawami mówi: „ Ja zawsze palce zrobię tak i już mi nic nie zrobi”. Na lekcji w tym dniu nie powiedziałem nic. Najpierw chciałem się przekonać, jak silnie jest zakorzeniona wiara w „cioty” i jak szerokie zatacza kręgi. Wynik był wprost zastraszający – prawie wszyscy ludzie, nawet ci, których uznawałem za światłych, wolnych od przesądów, których synowie są nauczycielami, w „cioty”, w czarownice wierzyli i może jeszcze wierzą. Życzliwie ostrzegali mnie przed czarownicą. Widziałem jak matki chowały nieletnie dzieci i uciekały z nimi do domów, widziałem jak dzieci szkolne trzymały kciuki, inne chwytały się za czosnek, a jeszcze inne żegnały się, gdy przez wieś przechodziła „ciota”. Najciekawsze jest to, że nawet krewni, a więc wnukowie byli dobrze uświadomieni przez synowe, jak mają się wobec babci – „cioty” zachować. Praca nasza polegała na tym, że nie reagowaliśmy na dobre rady życzliwych, ale sami własnym dzieciom kazaliśmy bawić się pod domem „cioty” i o dziwo nic im się nie stało. Życzliwym zaczęliśmy dawać stanowcze odprawy. Zbijaliśmy ich wiarę argumentem, a co by było, gdyby z was „ciotę” zrobili, byłoby wam przyjemnie? Zdaje się, że to odnosiło skutek. Powoli bardzo ludzie pozbywają się tej wiary. W szkole z dziećmi sami nigdy nie wywołujemy na ten temat rozmowy, gdy dzieci zaczną tłumaczymy im pochodzenie wiary w „cioty” i wskazujemy na osiągnięcia nauki.
W Luboni „ciota” umarła – a to było tak: Już długo przed jej śmiercią ludzie czyhali, aby zdobyć jej bieliznę i spalić, wtedy według ich wierzeń „ciota” sama uschnie. Pewnego dnia na sznurze wisiała wyprana bielizna w obejściu czarownicy. W tym dniu zapaliła się stodoła w POHZ. Pęk zapalonego siana spadł w bieliznę, która spłonęła. Przypadek zrządził, że w tym roku ciota umarła. Przekonajcie teraz mieszkańców Luboni, że wiara w „cioty” to nieprawda. Ten przypadek znowu cofnął nasze osiągnięcia i wysiłki – bo w Luboni są obecnie trzy „cioty”.

3. Wiara w mory, bądź też zmory.
Zmora przychodzi w nocy i dusi człowieka. Gdy jednego z mieszkańców Luboni raz dusiła zmora, to on sobie przygotował nóż i tym nożem dźgnął ją. Gdy się obudził nóż tkwił w pieńku, który się w tej sypialni znajdował. Zmorą może być mężczyzna lub kobieta i to są ci ludzie, którzy urodzili się o północy. Mieszkańcy wierzą, że z danego osobnika wychodzi dusza i ze swej ofiary wysysa soki żywotne – krew. Ciało w tym momencie staje się bezwładne, aż do powrotu duszy. Rzemieślnicy i nawet wyżej w hierarchii wiejskiej stojący nieraz na własne oczy widzieli jak osoba będąca morą mdlała i dusza z niej uchodziła po to, by kogoś dusić. Biada pannie, której z różnych przyczyn w dusznej świetlicy na zabawie źle się zrobi i odejdzie na stronę, aby się przewietrzyć. Nikt się z taką zmorą nie ożeni. Walka z tym przesądem jest bardzo trudna, bo jak by nie było zmora dusi ludzi, tylko nie w dosłownym znaczeniu. Na lekcjach wychowawczych i lekcjach higieny tłumaczymy przyczyny tych duszności występujących w nocy podczas snu. Staramy się dzieci nakłonić do przestrzegania higienicznego trybu życia, a więc wietrzenie sypialni, mycia się, spożywania kolacji na dwie godziny przed udaniem się na spoczynek, spożywania na kolację potraw lekkich. Dla obrony przed morami ludzie stosują różne sposoby. Stawiają pantofle odwrócone ku wyjściu – mora myśli, że nikogo nie ma w domu, że wszyscy wyszli. Stawiają miotłę, siekierę i łopatę w drzwiach, co też chroni przed morą. Po zbudzeniu się po nocnych dusznościach, a więc gdy kogoś zmora dusiła, należy szpilką ponakłuwać jabłko. No niech się teraz na twarzy we wsi pojawi jakiś wyrzut lub pryszczyk – mora i koniec. Pewnego letniego wieczoru zauważyłem, że moja krowa daje czerwone mleko. Zacząłem dociekać przyczyn. Z książek rolniczych dowiedziałem się, że przyczyn jest kilka. Gdy krowa zje liście olszyny lub gdy ma zapalenie wymienia. Na zebraniu kółka rolniczego poruszyłem ten temat, no i dowiedziałem się, że gdy w oborze ktoś zrzuci jaskółcze gniazdo, to krowa daje czerwone mleko. Z miejsca wyjaśniłem, że bardzo mi się to wierzenie podoba, gdyż bierze w obronę ptaki pożyteczne, ale w XX wieku musimy zdać sobie sprawę, że jaskółki nie mają nic wspólnego z mlekiem. Podałem też od razu sposób leczenia krowy wywarem z kory dębowej. Na biologii temu zagadnieniu poświęcam więcej uwagi i jasno tłumaczę całą sprawę.
Pewien chłopak nie mógł się uczyć, kiepsko widział i jakoś się nie rozwijał. Najgorzej było jednak z oczami. Raziło go światło. Litery mu skakały. Nadmienić jednak wypada, że dziadek tego chłopaka dostał obłędu z nadmiaru spożywania alkoholu i umarł. Gdy dziecko zachoruje matka poi je denaturatem, bo to jest najskuteczniejsze lekarstwo. Zresztą tym lekarstwem leczą się prócz nauczycieli wszyscy ludzie. Nie dziw więc, że chłopak cherlak. W dodatku te oczy, na które nie było rady. Chodził włóczęga, który orzekł, że chłopak ma w oczach kołtuny i on potrafi mu te kołtuny wyjąć, oczywiście nie za darmo. Nic tej matce nie odpowiedziałem, byłem zdruzgotany.
Mówiąc już o sprawach lecznictwa wspomnę o tym, że małe dzieci, gdy nie chcą spać poi się wywarem z makówek (opium). Dziecko wypija, ale i głupieje. O skutkach alkoholu na dorosłych i dzieci mówimy na każdym zebraniu rodziców i przy każdej okazji. Odnosi to rezultaty, ale nie takie jakich byśmy się spodziewali. Jeszcze bardzo wielu chorych nie udaje się do lekarzy tylko do mądrych. W okolicy Wolsztyna taki mądry leczy. Szkół to on nie kończył, ale swoje wie. Sąsiadka też się u niego leczyła. Leczy ziołami. Wszyscy, którzy się u niego leczą mają wątrobę zgniła w rozkładzie. Nagadałem sąsiadowi, ze owszem zioła mają właściwości lecznicze, których medycyna nie neguje, ale zanim te zioła zaczną działać, to pańska żona umrze.
Choroby skóry lub wrzody leczy się kredą święconą. Daliśmy maść ichtiolową potrzebującym i wrzody zginęły.
W czasie pożaru, aby iskry i dym szedł ode wsi żegna się ogień świętym obrazem lub kropi święconą wodą i to pomaga.
Niewiele pomagają w tym wypadku perswazje. Zresztą jak zabrać się do tłumaczenia tych spraw, kiedy są one z góry skazane na przegraną. To są przecież święte sprawy.

Z takich rodzin przychodzą dzieci do szkoły. Takie my uczymy. O ile dziecko wolne od tych przesądów i zabobonów ma łatwiejszą pracę. Ile wysiłku musi włożyć nauczyciel, aby ucznia przekonać, a potem można dopiero mówić o nauce. Jakże ogromne zadanie przyjęli na swe barki nauczyciele, aż dziw, że z tych szkół wiejskich dzieci też zdają egzaminy do szkół średnich. Jakże niewspółmiernie duży wysiłek musieli włożyć ci, którzy ich przez siedem lat uczyli.
Nie poruszam wcale drobnych przesądów, społecznie nieszkodliwych: przejście kota przez drogę, spotkanie rano kobiety z wiadrami, wyrzucanie śmieci przed wschodem słońca.
Działalność szkoły daje pod tym względem coraz lepsze wyniki. Ci, którzy kończą szkołę podstawową i średnią, a jest ich coraz więcej, i nawet takich, którzy kończą szkoły wyższe, pomagają już dziś w walce z zabobonami. Oświata ludu robi jednak znaczne postępy i w tej dziedzinie widać to najwyraźniej.

Ośmiolatka?
Już w roku 1958 nauczyciele tutejszej szkoły dążyli do obniżenia stopnia organizacyjnego szkoły ze względu na stale wzrastającą liczbę dzieci przy dwóch nauczycielach. Odesłali więc dzieci klasy szóstej do Pawłowic, bo to była szkoła zbiorcza dl naszego rejonu. Ilość dzieci przekraczała wówczas 80, warunki lokalowe były też ciężkie, mieliśmy dwie klasy. Dzieci jednak za namową rodziców postanowiły nie iść do Pawłowic, przygotowując się do strajku. Gdy o tym dowiedział się Wydział Oświaty w Lesznie, zmusił w dalszym ciągu dwóch nauczycieli do prowadzenia 6 klas (wszystkie łączone) przy ilości 83 uczniów. Przyrzekł również przydzielić szkole 3 nauczyciela, mimo tego, że warunków lokalowych nie było (dwie izby lekcyjne). Mieszkańcy wsi przekonani, że zawsze w podobny sposób uzyskają najwyższy stopień organizacyjny szkoły, nie zgadzają się na likwidację 8-latki, chociaż władze w swych założeniach i planach ogólnopowiatowych dążą do likwidacji miejscowej szkoły ze względu na brak warunków i bliskość szkoły 1000-lecia w Oporówku. Nauczyciele w czwórkę pracują tu ponad siły. Z góry jednak władze zakładają brak wyników nauczania, chociaż takich szkół o tym samym stopniu organizacyjnym jest więcej w powiecie. Niechętnym okiem darzy się nauczycieli, jakoby od nich zależna była obecna sytuacja. A przecież to są błędy popełnione przez władze szkolne. Nauczyciele muszą w tej miejscowości żyć, narażać się miejscowemu społeczeństwu po raz drugi nie będą, zdając sobie sprawę jak to wyglądało pierwszy raz. Musieli dobrze się napracować, aby przybycie inspektora nie spowodowało negatywnych reakcji (mieszkańcy mieli zamiar rzucać kamieniami). O tym wszystkim władze nie wiedzą. A taką pałają nienawiścią do tutejszego grona nauczycielskiego, że gdy już nie mają innych zarzutów, to nawet kapelusze na głowach nauczycielek na konferencji rejonowej przeszkadzają im i zostają wymówione wobec wszystkich nauczycieli. Przy tym stawia im się nieuzasadnione zarzuty, że czekają tylko na wyjście. Tymczasem nauczycielki naszej szkoły są obowiązkowe i nie one wyszły, tylko inne, które kapeluszy na głowie nie miały ale tego nikt nie zauważył, i tego też, że nauczyciele tutejszej szkoły jeszcze ani razu nie opuścili konferencji lub się z niej przed końcem nie zwolnili. Wierzchnie okrycia zakładaliśmy po prostu z zimna. Przez 12 lat prowadziliśmy klasy łączone wówczas w ogóle nie opłacane, podnosiliśmy z ruin przeszło stuletnią szkołę, za przedstawienia i zabawy kupowaliśmy sprzęt, sami z ludźmi zakładaliśmy opłotowanie, wstawiając słupy, podając zaprawę murarzom, a teraz w dalszym ciągu męczymy się w oddziałach łączonych, w każdej akademii, w każdej uroczystości widać naszą pracę, w zbiórkach na szkoły, w organizacjach szkolnych i pozaszkolnych, pracę której nie chce się widzieć, a na nauczycieli pokrzykuje się zupełnie bez uzasadnienia. To rodzi tylko rozgoryczenie i bunt, nie napawa entuzjazmem do pracy. Władze odmawiają nawet koniecznych remontów, jak krycie dachów, bo dla Luboni nigdy nie było i nie ma pieniędzy. O wszystko trzeba się użerać, a to prowadzi do zdenerwowania.

Obchody 1000-lecia
Główna praca w przygotowaniu i przebiegu obchodów 1000-lecia w naszej wsi spadła na szkoły. Spotkania z przedstawicielami KP urozmaicone były akademiami przygotowanymi przez szkołę. Pożegnanie sztafety tysiąclecia zorganizowała szkoła. Także wizualna strona wsi, klubokawiarni, szkoły, wygląd swój zawdzięczały nauczycielstwu.
Z okazji obchodów tysiąclecia szkoła podjęła i wykonała następujące zobowiązania:
1. Porządkowanie obejścia szkolnego – 400
2. Sadzenie drzew i krzewów – 200
3. Dodatkowe lekcje (ognisko przedszkolne) – 1220
4. Przygotowanie akademii – 320
5. Dekoracje – 420
6. Zbieranie pamiątek historycznych – 500
7. Niszczenie chwastów w POHZ – 1705
-----------------------------------------------------------------
Razem 4765 zł

15.01.1967
Rocznica Powstania Wielkopolskiego
W dniu 15.01.1967 roku ZBOWiD urządził uroczystości w Pawłowicach ku czci 49 rocznicy powstania wielkopolskiego dla powstańców wielkopolskich zamieszkałych w naszej gromadzie. Między innymi i naszą szkołę proszono o występy.
Przygotowaliśmy referat, inscenizację, deklamacje i piosenki oraz laurki. Występy nasze bardzo podobały się społeczeństwu Pawłowic i okolicy. Nagradzali je długotrwałymi oklaskami i bisami. Wdzięczni organizatorzy tej uroczystości zrewanżowali się dzieciom cukierkami za udany występ, a nauczycielom kawą i ciastkami. Są jednak w tej ciężkiej pracy szkolnej i radośniejsze dni.

Konkursy
Za udział w konkursie higieniczno-sanitarnym szkoła nasza zdobyła II miejsce i otrzymała w nagrodę apteczkę wraz z wyposażeniem. Za udział w konkursie „Szkoła bezpiecznym miejscem dla dzieci” nasza szkoła otrzymało III miejsce w skali wojewódzkiej i nagrodę 1000 zł. Nagrodę podzielono równo między 4 nauczycieli. Nagroda była przeznaczona dla nauczycieli wyróżniających się w tej pracy.

28.03.1967
Dnia 17.04.1967 roku przychodzi do naszej szkoły na praktykę dwóch uczniów absolwentów Liceum Pedagogicznego w Lesznie, obywatele Jaskólski i Cichy.

20.07.1967
Wspomnienia powstańca
W końcu listopada 1918 roku wróciłem z wojny niemieckiej jako podoficer. Już w pierwszych dniach dowiedziałem się, że podoficerowie Polacy mają się zgłaszać do wojska polskiego w Poznaniu. Nie namyślając się pojechałem do Poznania. Znalazłem to, czego szukałem i wpisałem się na listę powstańców. Otrzymałem pewne dane co do organizowania i werbowania ochotników.
Ponieważ w Gostyniu, Poniecu, Krobi, Żytowiecku były już placówki powstańcze, postanowiliśmy założyć taką placówkę w Rokosowie i nawiązać łączność z innymi grupami. Nawiązałem łączność z Żytowieckiem. W tej miejscowości bracia Leon i Roman Włodarczyk prowadzili ćwiczenia wolne. Śp. Leon Włodarczyk poległ jako oficer i dowódca kompanii pod Osieczną. Dowiedziałem się, że broń otrzymamy w Gostyniu. Również dowiedziałem się, iż dowódcą odcinka ponieckiego, pawłowickiego i osieckiego jest śp. Porucznik Bernard Śliwiński z Ponieca. W Rokosowie zgłosiło się 40 ochotników. Między nimi 67 letni Rak, kierownik pługów parowych z całą załogą, 65 letni Adam Jańczak jego pomocnik, 40 letni Szkudlarek i Klaczyk.
Dnia 7 stycznia 1919 roku miałem stawić się do Gostynia po broń. Wozów udzielił ówczesny kierownik majątku Tułodziecki oraz swego syna z koniem wierzchowym jako adiutanta. W Gostyniu odebrałem broń i po 5 nabojów i zameldowałem się w kompanii Poniec.
Dnia 8 stycznia dowiedzieliśmy się, że w Janiszewie są Niemcy, którzy zabrali księdza chodzącego po kolędzie. Kompania Poniec dostała rozkaz zając pod dowództwem sierżanta Kaźmierczaka Janiszewo. Wieczorem ruszyliśmy w tyralierze do Janiszewa i zajęliśmy je, gdyż Niemcy opuścili tą wieś. W końcu stycznia Niemcy uderzyli na Waszkowo. Natychmiast z Ponieca został wysłany silny patrol na pomoc. Przed Waszkowem patrol zauważył tyralierę, nie wiedząc czy to Niemcy czy Polacy zatrzymał się. Wówczas przeciwnicy wołali po polsku, aby się zbliżyć. Wystąpił jeden z nich i po niemiecku oznajmił, że Waszkowo pozostanie niemieckie, a oni mają wracać. Gdy patrol zawrócił, Niemcy zaczęli strzelać i zabili Kusza z Ponieca, 4 Niemcy zabrali do niewoli, a wśród nich syna dzierżawcy Drzewiec nazwiskiem Haertle, reszta wróciła do Janiszewa.
W sobotę pod koniec stycznia otrzymaliśmy wiadomość poufną, że Niemcy otrzymali posiłki 200 żołnierzy, 2 miotacze min i 4 ckm. Wiadomość przekazała dziewczyna z Miechcina informując również, że niedzielę rano uderzą oni na Poniec i Janiszewo. Zażądaliśmy pomocy z Ponieca i postanowiliśmy uprzedzić atak Niemców, korzystając z okazji, że Niemcy urządzają w sobotę zabawę. Poniec odmówił pomocy i odradzał ryzyka. Nasze chłopaki koniecznie upierali się uprzedzić atak Niemców. Ustaliliśmy więc plan działania. Podzieliliśmy się na 4 grupy, pozostawiając jedynie w Janiszewie posterunki. Pierwsza grupa pod dowództwem Józefa Rosika zajęła stanowiska z tyłu Miechcina, druga grupa dowodzona przez Drużdżyńskiego zajęła stanowisko z prawej strony i miała uderzyć z flanki, trzecia grupa na czele z Janem Machowskim zajęła stanowisko z lewej strony od Pomykowa, do pomocy tej grupie przydzielił Poniec sierżanta Jurgę, czwarta grupa dowodzona przez sierżanta Kaźmierczaka miała uderzyć na Miechcin wprost od Janiszewa i dać znać salwą do rozpoczęcia ataku. Niemcy mieli trzy karabiny maszynowe ustawione na Janiszewo. Gdy pierwsze dwa karabiny maszynowe po odebraniu salwy Laźmierczaka otworzyły ogień, to grupa Machowskiego zaatakowała z tyłu, zabrała oba karabiny i 8 Niemców obsługi. Trzeci karabin maszynowy otworzył ogień na grupę Drużdżyńskiego. Uderzyłem więc na ten karabin i zabrałem go ale Niemcy zabrali zamek. Drużdżyński poległ. Krzyknąłem, aby ta grupa przyłączyła się do mnie. Teraz ruszyliśmy razem odbijając dom za domem. Niemcy uciekali w popłochu i wtedy uderzył na nich Rosik. Niemcy wzięci w dwa ognie porzucili broń i uciekali gdzie kto mógł. W nasze ręce dostało się siedem wozów broni i amunicji, 4 karabiny maszynowe, 2 miotacze min, 18 jeńców. Niemcy uciekali do Pomykowa, rozpoczęli ogień artyleryjski i przeszli do kontrataku ale zostali odparci. Wieczorem zostaliśmy zamienieni przez kompanię krobską i osiecką. Miechcin został w rękach polskich. W początkach lutego kompania nasza została przeniesiona do Sowin, gdzie codziennie była ostrzeliwana przez artlerię niemiecką. Niemcy strzelali pociskami zapalającymi. Spalili dwie duże stodoły, 1 oborę. Uszkodzili pałac, magazyn zbożowy i budynki mieszkalne. Dwaj Janowicze zostali ciężko ranni we własnym obejściu. Po tej strzelaninie Niemcy przeszli do ataku od strony Gościejewic. Tyraliera niemiecka została jednak naszym ogniem zmuszona do odwrotu, zabierając rannych. To była nasza ostatnia walka. Pod koniec marca złapaliśmy patrol niemiecki, który szedł do leśniczówki – chcieli oni przyłapać nasz patrol, który chodził tędy codziennie do Kawcza. Wzięliśmy do niewoli dwóch oficerów i jednego szeregowca – sierżant, który chciał uciec został zabity. Po tych zajściach kompania została przeniesiona do Klonówca, gdzie nie było już żadnych potyczek.


POWSTAŃCY WIELKOPOLSCY 1919


W 50-TĄ ROCZNICĘ POWSTANIA WIELKOPOLSKIEGO

Opracowano na podstawie wspomnień Jana Machowskiego powstańca wielkopolskiego.

W tym miejscu znajduje się wklejony wycinek z gazety na temat czasopisma wydawanego w Luboni pod tytułem "Głos Luboni"

WARTO ZOBACZYĆ
Dwór Drobnin

Kościół Pawłowice

Dwór Oporowo

Kościół Drobnin

Pałac Pawłowice

Kościół Oporowo

Pałac Garzyn

Dwór Lubonia

Pałac Górzno
Wygenerowano w sekund: 0.00 6,228,031 Unikalnych wizyt