W końcu listopada 1918 roku wróciłem z wojny niemieckiej jako podoficer. Już w pierwszych dniach dowiedziałem się, że podoficerowie Polacy mają się zgłaszać do wojska polskiego w Poznaniu. Nie namyślając się pojechałem do Poznania. Znalazłem to, czego szukałem i wpisałem się na listę powstańców. Otrzymałem pewne dane co do organizowania i werbowania ochotników.
Ponieważ w Gostyniu, Poniecu, Krobi, Żytowiecku były już placówki powstańcze, postanowiliśmy założyć taką placówkę w Rokosowie i nawiązać łączność z innymi grupami. Nawiązałem łączność z Żytowieckiem. W tej miejscowości bracia Leon i Roman Włodarczyk prowadzili ćwiczenia wolne. Śp. Leon Włodarczyk poległ jako oficer i dowódca kompanii pod Osieczną. Dowiedziałem się, że broń otrzymamy w Gostyniu. Również dowiedziałem się, iż dowódcą odcinka ponieckiego, pawłowickiego i osieckiego jest śp. Porucznik Bernard Śliwiński z Ponieca. W Rokosowie zgłosiło się 40 ochotników. Między nimi 67 letni Rak, kierownik pługów parowych z całą załogą, 65 letni Adam Jańczak jego pomocnik, 40 letni Szkudlarek i Klaczyk.
Dnia 7 stycznia 1919 roku miałem stawić się do Gostynia po broń. Wozów udzielił ówczesny kierownik majątku Tułodziecki oraz swego syna z koniem wierzchowym jako adiutanta. W Gostyniu odebrałem broń i po 5 nabojów i zameldowałem się w kompanii Poniec.
Dnia 8 stycznia dowiedzieliśmy się, że w Janiszewie są Niemcy, którzy zabrali księdza chodzącego po kolędzie. Kompania Poniec dostała rozkaz zając pod dowództwem sierżanta Kaźmierczaka Janiszewo. Wieczorem ruszyliśmy w tyralierze do Janiszewa i zajęliśmy je, gdyż Niemcy opuścili tą wieś. W końcu stycznia Niemcy uderzyli na Waszkowo. Natychmiast z Ponieca został wysłany silny patrol na pomoc. Przed Waszkowem patrol zauważył tyralierę, nie wiedząc czy to Niemcy czy Polacy zatrzymał się. Wówczas przeciwnicy wołali po polsku, aby się zbliżyć. Wystąpił jeden z nich i po niemiecku oznajmił, że Waszkowo pozostanie niemieckie, a oni mają wracać. Gdy patrol zawrócił, Niemcy zaczęli strzelać i zabili Kusza z Ponieca, 4 Niemcy zabrali do niewoli, a wśród nich syna dzierżawcy Drzewiec nazwiskiem Haertle, reszta wróciła do Janiszewa.
W sobotę pod koniec stycznia otrzymaliśmy wiadomość poufną, że Niemcy otrzymali posiłki 200 żołnierzy, 2 miotacze min i 4 ckm. Wiadomość przekazała dziewczyna z Miechcina informując również, że niedzielę rano uderzą oni na Poniec i Janiszewo. Zażądaliśmy pomocy z Ponieca i postanowiliśmy uprzedzić atak Niemców, korzystając z okazji, że Niemcy urządzają w sobotę zabawę. Poniec odmówił pomocy i odradzał ryzyka. Nasze chłopaki koniecznie upierali się uprzedzić atak Niemców. Ustaliliśmy więc plan działania. Podzieliliśmy się na 4 grupy, pozostawiając jedynie w Janiszewie posterunki. Pierwsza grupa pod dowództwem Józefa Rosika zajęła stanowiska z tyłu Miechcina, druga grupa dowodzona przez Drużdżyńskiego zajęła stanowisko z prawej strony i miała uderzyć z flanki, trzecia grupa na czele z Janem Machowskim zajęła stanowisko z lewej strony od Pomykowa, do pomocy tej grupie przydzielił Poniec sierżanta Jurgę, czwarta grupa dowodzona przez sierżanta Kaźmierczaka miała uderzyć na Miechcin wprost od Janiszewa i dać znać salwą do rozpoczęcia ataku. Niemcy mieli trzy karabiny maszynowe ustawione na Janiszewo. Gdy pierwsze dwa karabiny maszynowe po odebraniu salwy Laźmierczaka otworzyły ogień, to grupa Machowskiego zaatakowała z tyłu, zabrała oba karabiny i 8 Niemców obsługi. Trzeci karabin maszynowy otworzył ogień na grupę Drużdżyńskiego. Uderzyłem więc na ten karabin i zabrałem go ale Niemcy zabrali zamek. Drużdżyński poległ. Krzyknąłem, aby ta grupa przyłączyła się do mnie. Teraz ruszyliśmy razem odbijając dom za domem. Niemcy uciekali w popłochu i wtedy uderzył na nich Rosik. Niemcy wzięci w dwa ognie porzucili broń i uciekali gdzie kto mógł. W nasze ręce dostało się siedem wozów broni i amunicji, 4 karabiny maszynowe, 2 miotacze min, 18 jeńców. Niemcy uciekali do Pomykowa, rozpoczęli ogień artyleryjski i przeszli do kontrataku ale zostali odparci. Wieczorem zostaliśmy zamienieni przez kompanię krobską i osiecką. Miechcin został w rękach polskich.
W początkach lutego kompania nasza została przeniesiona do Sowin, gdzie codziennie była ostrzeliwana przez artlerię niemiecką. Niemcy strzelali pociskami zapalającymi. Spalili dwie duże stodoły, 1 oborę. Uszkodzili pałac, magazyn zbożowy i budynki mieszkalne. Dwaj Janowicze zostali ciężko ranni we własnym obejściu. Po tej strzelaninie Niemcy przeszli do ataku od strony Gościejewic. Tyraliera niemiecka została jednak naszym ogniem zmuszona do odwrotu, zabierając rannych. To była nasza ostatnia walka. Pod koniec marca złapaliśmy patrol niemiecki, który szedł do leśniczówki – chcieli oni przyłapać nasz patrol, który chodził tędy codziennie do Kawcza. Wzięliśmy do niewoli dwóch oficerów i jednego szeregowca – sierżant, który chciał uciec został zabity. Po tych zajściach kompania została przeniesiona do Klonówca, gdzie nie było już żadnych potyczek.
Jan Machowski
Jan Machowski (stoi trzeci od prawej) ze swoim oddziałem.
Powstańcy prezentują ckm zdobyty na Niemcach podczas walk o Miechcin.*
-------------------------------------------------------------
Tekst ten pochodzi z Kroniki szkoły w Luboni" i jest wpisany do tej księgi z datą 20.07.1968.
*Prezentowane zdjęcie pochodzi ze zbiorów Muzeum w Gostyniu. Przesłane zostało przez pana Jarosława Wawrzyniaka.
|