WSPOMNIENIA WIELKOPOLSKI
to jest
WOJEWODZTW POZNAŃSKIEGO, KALISKIEGO i GNIEŹNIEŃSKIEGO
przez
Edwarda Hr. Raczyńskiego
b. posła z powiatu Poznańskiego na Sejmach W. X. Warszawskiego
dziś
deputowanego z powiatu Śremskiego na Sejmie W. X. Poznańskiego
Tom 1
POZNAŃ
W Drukarni Orędownika na Garbarach No. 45
1842
___________________________
Wypis z rozdziału IV, str 246-249
___________________________
LUBONIA
Wieś Franciszka Morawskiego dziedziczna. Przyłączona tu rycina wyobraża ulubione właściciela drzewo, ogromną wierzbę, która wśród spróchniałego pnia wyrosła i bujnie się krzewi.
Drzewo to, obraz dobrego obywatela, wspiera poważną rodzicielkę, krzepi ją i lubo rozdartą, ale żywą jeszcze, wieńczy świeżem liściem swojem.
Między ludem w Luboni różne z dawnych wieków zachowały się podania. Tu niegdyś na kopcu, który na przyłączonej spostrzegamy rycinie miał stać zamek starożytny. W sklepach tego gmachu wielkie znajdowały się skarby, które każdy nowy właściciel Luboni pierwszej nocy, gdy się do tej wsi sprowadził, widywał we śnie. Skarby te przecież niewinnemi tylko rękami i to bez pomocy żelaza dobytemi być mogły. Zabierał się niejeden do wykopywania ich, lecz wstręt jakiś niepojęty, przeszkadzał mu do wykonania tego zamiaru. I tak wciąż i wciąż było; aż nową tranzakcyą Lubonia i zamek przeszły w ręce pani Zborowskiej majętnej właścicielki osmiudziesiąt wsi okolicznych.
Niebawnie po nabyciu Luboni przeniosła się do niej nowa dziedziczka i pierwszej zaraz nocy widziała we śnie owe skarby. Co więcej; widziała je noc po nocy ciągle przez rok cały, i przez rok cały równie jak jej poprzednicy wstrętem przejęta nieodważyła się ich poszukiwać. Przemogła wreszcie chciwość i po upłynionym roku postanowiła pani Zborowska upragnione od dawna rozpocząć dzieło. Wtym celu powołała dzieci włościan swoich nie więcej od 3 lat mające i rozkazała im rękami rozrzucać ogromny kopiec. Ziemia w Luboni urodzajna, lecz twarda, niesłychane trudności słabym stawiała pracownikom. Groźbą ich więc zmuszano do pracy, i kary nieszczędzono gdy zwątlone na siłach dzieci więcej robić niemogły. Tym sposobem szł z pośpiechem robota w ziemi, którą dzieciszczka krwią rączek swoich skrapiały.
Po długiej pracy już rozumieją wszyscy, że są bliskiemi jej końca, pokazują się albowiem w ziemi obrabiane głazy, dalej ciągły mur, dalej sklepienie, nakoniec drzwi żelazem okute. Nie łatwo było odbić te podwoje; odbito je przecież, ale za temi drzwiami pokazują się drugie, a za drugiemi i trzecie, a coraz cięższe i coraz mocniejszem żelazem okute. Wszystkie te jednak zwalczono zapory, a za odbiciem trzecich drzwi właścicielka Luboni spostrzega z niewymowną rozkoszą swoją kupy złota tak gęste jedne przy drugich, tak wysokie, jak kupy plew lub zgoniu w śpichlerzu. Spieszy skwapliwie do złota pani Zborowska, gdy niespodzianie głos okropny ze dworu słyszeć się daje. Wybiegają wszyscy i na pagórku blisko wsi leżącym, i dotąd łysą górą zwanym, spostrzegają jeźdźca, na koniu. Koń ten maści był szarej. Tegoż koloru był cały jeździec i ubiór jego i takąż cera na jego twarzy. Szatan mi na imię, ryknął ów jeździec i skarby te są moje. Biada temu, kto się ich dotknie, ogniem karać będę zuchwalca. Rzekł i zniknął.
Przestrach ogarnął wszystkich przytomnych. Pani Zborowska tylko nie ustraszona, stała w swojem miejscu; a potem zwolna sama jedna wraca do sklepu, ręce ku skarbom wyciąga i garść złota bierze. Wtejże chwili słyszy strwożone domowników głosy: Gore, Gore w Pawłowicach! Odbiegają wszyscy pani i spieszą na ratunek tej wsi, lecz napróżno; cała się spaliła i kilkadziesiąt rodzin zostało bez sposobu do życia.
Nazajutrz pani Zborowska nieczuła na proźby i łzy przytomnych, sama jedna powraca do odkopanego sklepu, i rękę wyciąga i garść złota bierze, i w tejże chwili słyszy znowu strwożone głosy ze dworu: Gore, Gore w Zdzitowiecku! Odbiegają wszyscy pani i spieszą rzeczonej wsi na ratunek; lecz napróżno, bo i ta całkiem się spaliła. I dwanaście wsi tymże się spaliło sposobem, a pani Zborowska nie ugjęta w powziętym zamiarze, garnęła do siebie złoto, własność szatana.
Spełniła się przecież miarka jej występnej obojętności na nieszczęście bliźnich. Poddani jej zbuntowawszy się, zamordowali ją i zarzucili ziemią zaklęte skarby.
_____________________
Dla www.klasaa.net
z www.wbc.poznan.pl
wypisał: Leonard Dwornik
|