(dwie wersje legendy lokalizujące „luboński skarb” poza Łysą Górą,
podanie o niesamowitym ustaniu epidemii cholery w Luboni
oraz wzmianka o leśnej mogile szwedzkiego oficera)
[ . . . ]
W parku [w Luboni – przyp. LD] z północnej strony drogi wiodącej z Oporowa do Pawłowic, ze wszech stron otoczony wodą znajduje się wzgórek, na którym według podań ludowych stał zamek zbójecki. Nadmienić tu tylko wypada, że w dobie dzielnicowej, jak również za panowania dwóch ostatnich Piastów – Władysława Łokietka i Kazimierza Wielkiego – ziemia wielkopolska słynęła z rycerzy rabusiów. Ci rycerze rozbójnicy napadali na karawany kupieckie, rabowali i trudnili się rozbojem. Kto wie, czy Lubonia nie była siedzibą takiego rycerza rabusia? Wzgórek ten, o którym wyżej wspomniałem nosi nazwę Przykop.
Legenda głosi, że „zamek zbójecki na Przykopie zapadł się wraz z ogromnymi skarbami pod ziemię. Bardzo często z tego Przykopu o północy wyjeżdżała kareta zaprzężona w cztery wspaniałe rumaki, które z nozdrzy sypały iskrami, budziła turkotem kół i tętentem kopyt końskich śpiących ludzi i od razu ginęła. Słychać było jeszcze turkot, ale wozu już nie było widać. Ludzie starali się dostać do owych skarbów głęboko ukrytych we wnętrzu Przykopu. Odprawili trzy msze święte, ale niestety zawsze czegoś do odprawienia nabożeństwa zapomnieli. Raz gaśnic do świec, drugi raz ornatu, a za trzecim razem, gdy msza się miała ku końcowi, przygalopował na spienionym koniu jakiś nieznany goniec i krzyknął: Żytowiecko się pali! Ludzie się rozbiegli. Nabożeństwo zostało przerwane, a skarby każdorazowo wpadały głębiej.”.
Druga wersja tej legendy głosi: „Pewnego razu do skarbów tych starała się dotrzeć jedna hrabina. Głęboko już wykopała. Natrafiła na drzwi, otworzyła je i zobaczyła skrzynię po brzegi wypełnioną złotem. Zaczęła zgarniać pieniądze do zapaski, ale co garść nabierze to inna wieś w okolicy zaczyna się palić. Gdy zagarnęła pierwszą garść zapaliły się Pawłowice, za drugą garścią płonęło Oporówko, potem Oporowo, Mierzejewo, Żytowiecko i w końcu Lubonia. Hrabina się przestraszyła. Pieniądze wrzuciła do skrzyni, która z łoskotem się zatrzasnęła i skarby wpadły głębiej razem z hrabiną. Nikt bowiem skarbów tych z Przykopu nie wydobędzie, tylko niewinne bliźnięta gołymi rękami.".
Legendy te tak mocno absorbowały ludzi z Luboni, że obecnie żyjący [w roku 1959 – przyp. LD] wyżej wspomniany Miśkowiak Wojciech w czasach swej młodości razem z ogrodnikiem Stępkowskim kopali, szukając skarbów w Przykopie. Odkopali jedynie gruz, stare cegły, kachle. Ponieważ obleciał ich strach więc uciekli zaniechawszy dalszych poszukiwań.
[ . . . ]
W roku 1849 grasowała w Luboni cholera, na którą wymarło wiele osób. W młodości obywatela Miśkowiaka Wojciecha w pobliskim lesie stała jeszcze szopa trzcinowa, do której wywożono zarażonych, aby tam dogorywali. W związku z tą epidemią krąży do dziś wśród mieszkańców Luboni podanie: „Gdy zaraza szalała coraz silniej i pochłaniała coraz liczniejsze ofiary, ludzie udali się do „mądrych”. Orzekli oni, że choroba dopóty nie ustanie, dopóki o wschodzie słońca nie zakopią najpiękniejszej dziewczyny żywcem w ziemi i wołami bliźniętami zaprzężonymi do pługa nie oborzą wsi. Sierotę służącą u gospodarza zmuszono do wykopania grobu. Ubrano w piękną białą suknię, w biały czepek na głowę i o wschodzie słońca zawiązano dziewczynie oczy, kazano jej się położyć w grobie i zakopano. Jęki słychać było aż do zachodu słońca. Zaprzężono woły bliźnięta, wyorano bruzdę dookoła wsi i choroba ustała.” Umarłych na cholerę chowano we wspólnym grobie przy skrzyżowaniu dróg Poniec – Robczysko i ustawiono krzyż, który tam stoi do dnia dzisiejszego.
[ . . . ]
Drugą bitwę stoczyli w okolicy Ponieca Szwedzi z Rosjanami w roku 1706 [pierwszą w 1704 r. z saskim oddziałem gen. Schulenburga – przyp. LD]. Z jednej z tych bitew w cieniu białej brzozy znajduje się w lesie lubońskim mogiła oficera szwedzkiego.
W roku 1707 Kozacy Kałmuccy przejeżdżali przez Lubonię. Po drodze splądrowali Rydzynę, Pawłowice, a Oporowu nie wyrządzili żadnej szkody.
[ . . . ]
_______________
Bernard Szmatuła - kierownik szkoły w Luboni.
(fragment referatu „HISTORIA WSI LUBONIA” opracowanego na tysiąclecie istnienia Państwa Polskiego oraz piętnastolecie Polski Ludowej i odczytanego na uroczystej akademii z tej okazji w dniu 22 lipca 1959 roku w świetlicy PGR Lubonia).
|