Kwietnia 26 2024 13:03:32
Nawigacja
· Strona główna
· FAQ
· Kontakt
· Galeria zdjęć
· Szukaj
NASZA HISTORIA
· Symbole gminy
· Miejscowości
· Sławne rody
· Szkoły
· Biogramy
· Powstańcy Wielkopolscy
· II wojna światowa
· Kroniki
· Kościoły
· Cmentarze
· Dwory i pałace
· Utwory literackie
· Źródła historyczne
· Z prasy
· Opracowania
· Dla genealogów
· Czas, czy ludzie?
· Nadesłane
· Z domowego albumu
· Ciekawostki
· Kalendarium
· Słowniczek
ZAJRZYJ NA


O Łysej Górze w wakacyjnej "Panoramie Leszczyńskiej" z 2008 r.

Anna Maćkowiak
Skrzynia dziedziczki

Lubonia to mała miejscowość w gminie Krzemieniewo. Każdy żyje tu swoim życiem. Wieś ma jednak swoją tajemnicę. Kiedyś stał tu zamek, który – jak mówi legenda – pochłonęły piekielne moce. Powodem była chciwość...

Mieszkała w nim swego czasu chciwa dziedziczka, która zapragnęła zdobyć pojawiającą się w jej snach skrzynię wypełnioną skarbami. Nie pomogły ostrzeżenia tajemniczej zjawy – rycerza. Dziś w miejscu owianych legendą wydarzeń pozostała otoczona wodą kępa drzew…

Dzieci ciężko pracowały

Starsi ludzie opowiadali kiedyś, iż każdy dziedzic Luboni mógł widzieć owe skarby we śnie pierwszej nocy swego pobytu w zamku.
„Skarby te przecież tylko niewinnymi rękami i bez pomocy żelaza dobyte być mogły. Zabierał się niejeden do wykopania ich, lecz wstręt jakiś niepojęty przeszkadzał każdemu do wykonania tego zamiaru. I tak wciąż i wciąż było, aż nową ugodą Lubonia przeszła w ręce pani Zborowskiej dziedziczki ośmdziesięciu wsi okolicznych – czytamy w „Podaniach i legendach polskich, ruskich i litewskich” zebranych przez Lucjana Siemieńskiego. – Po nabyciu Luboni wprowadziła się do zamku nowa dziedziczka i zaraz pierwszej nocy widziała we śnie owe skarby. Co więcej, widziała je noc po nocy ciągle przez cały rok i przez ten czas równie jak jej poprzednicy wstrętem przejęta, nie odważyła się ich poszukiwać.”
W końcu górę wzięła chciwość. Pani Zborowska zwołała dzieci swoich włościan, które nie ukończyły jeszcze trzech lat, każąc im rozrzucać kopiec, pod którym miały znajdować się skarby. Ziemia była twarda, więc dzieci sporo się napracowały. W końcu dotarto do drzwi okutych żelazem. Za nimi znajdowały się kolejne, potem znów następne.

Spłonęło dwanaście wiosek

Pani Zborowska rzuciła się na złoto. Tymczasem na pagórku nieopodal wsi pojawił się jeździec na koniu, który krzyknął, iż skarby należą do niego. Dodał, iż każdego, kto ich dotknie, spotka ognista kara i zniknął.
Wszyscy wzięli sobie to do serca prócz pani Zborowskiej, która garściami wykradała stamtąd skarby. Za każdym razem, gdy coś zabrała, w okolicy paliła się doszczętnie jedna wieś. I tak spaliło się podobno dwanaście wiosek – mówi Zdzisław Moliński, dyrektor Zamku SIMP w Rydzynie, który zna wiele legend związanych z regionem leszczyńskim. – W końcu poddani owej kobiety zamordowali ją, a skarby zakopali z powrotem w ziemi.

Żywcem kazała się zakopać

Ale jest w okolicach Luboni jeszcze jedno niezwykła miejsce. Niedaleko wsi, w polu, znajduje się wzniesienie. Wygląda to nieco dziwnie, gdyż wokół teren jest płaski.
Ludzie różnie opowiadali, skąd się wzięło. Niektórzy mówili, że pochowano tu szwedzkich wojowników. Inni – że kiedyś zapanowała we wsi zaraza, ludzie zaczęli umierać. Wtedy najpiękniejsza panna ze wsi postanowiła się poświęcić i kazała zakopać się żywcem w ziemi. Zaraza minęła, a w miejscu, gdzie pochowano dziewczynę, usypano kopiec – opowiada Stanisław Płaczek, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Luboni.

Na tym nie koniec tajemnic. Na szczycie kopca ustawiono figurę Matki Bożej.
Nikt nie wie, skąd się tutaj wzięła, nawet najstarsi mieszkańcy – ciągnie dalej pan Stanisław.

Kilka lat temu członkowie miejscowej OSP postanowili odnowić figurę. Ze składek kupili materiały, a prace wykonali w czynie społecznym. Suknia Maryi najprawdopodobniej została wyrzeźbiona z jednego pnia drzewa. Rzeźba była mokra, więc trzeba było ją najpierw wysuszyć. W międzyczasie naprawiony został cokół, który na zewnątrz omurowano klinkierową cegłą. Osuszona figura została pomalowana i wróciła na swoje miejsce. Z jednej strony Maryjnej figury stoi postać chłopca, z drugiej – dziewczynki. Jesienią strażacy chcą się skrzyknąć, by pomalować ją jeszcze raz.
Kiedyś wzgórze i figura znajdowały się przy drodze prowadzącej do Oporówka. Gdy w latach siedemdziesiątych zaczęto łączyć ziemie, tak się złożyło, iż całość umiejscowiona została na środku pola. Teraz trudno tam się dostać, gdyż pole obrośnięte jest wysoką kukurydzą – dodaje Stanisław Płaczek.

Nikt się nie odważył

Dziś ludzie rzadko przywołują tę legendę. Choć tu i tam krążą różne wersje. Niektórzy łączą nawet historię zamku i jego dziedziczki z historią wzgórza, mówiąc, że ów rycerz, którzy ukazał się dziedziczce, był jednym z rozbójników, którzy okradali podróżnych, gromadząc łupy w zamku. W końcu piekielne moce pochłonęły zamek i wtedy powstało owo wzgórze. Wersji owej legendy znalazłoby się z pewnością i więcej. Bo jak to z legendą przekazywaną z ust do ust – każdy coś doda, coś ubarwi. Niektórzy mówią też, że pomiędzy pałacem, który do dziś stoi we wsi, a tym, który się zapadł, był wybudowany tunel. Nawet ktoś podobno dotarł do tajemniczych drzwi tego tunelu, ale nie odważył się ich przekroczyć. Może i dobrze, bo przecież legenda powinna mieć swoje tajemnice.

Z „Podań i legend polskich, ruskich i litewskich” zebranych przez Lucjana Siemieńskiego:

Łakomie rzuca się na złoto pani Zborowska, gdy niespodzianie okropny jakiś ryk daje się słyszeć ze dworu; wybiegają wszyscy i na pagórku blisko wsi leżącym, a zwanym łysą górą, spostrzegają jeźdźca na koniu, koń był maści szarej; tegoż koloru był i jeździec, i ubiór jego. — Szatan mi na imię — ryknął ów jeździec — i skarby te są moje. Biada temu, kto się ich dotknie, ogniem karać będę zuchwalca. — Rzekł i zniknął. Wszyscy srodze się przelękli. Pani Zborowska jedna się nie zlękła, bo zaraz wraca do sklepu, ręce ku skarbom wyciąga i garść złota bierze. W tejże chwili dochodzą ją głosy domowników: — Gore! Gore w Pawłowicach! — Odbiegają wszyscy swej pani i biega na ratunek wsi, lecz na próżno! Cała się doszczętnie spaliła. Nazajutrz pani Zborowska głucha na prośby i zaklęcia swych dworskich, sama jedna powraca do okropnego sklepu i rękę ku skarbom wyciąga i garść złota bierze i w tejże chwili dolatują ją strwożone głosy ze dworu: — Gore! Gore w Zdzitowiecku! — Odbiegają swej pani i spieszą na ratunek rzeczonej wsi, lecz na próżno, bo i ta całkiem spłonęła. I tym sposobem dwanaście wsi spaliło się, a pani Zborowska nieugięta i niepohamowana w łakomstwie garnęła do siebie złoto, własność szatana.

____________________
Źródło:
Reportaż w „Panoramie Leszczyńskiej” – ogólnodostępne wydanie elektroniczne z dnia 11.08.2008 r. [ http://panorama.media.pl/content/view/201584/103/ ]

____________________
Dla www.klasaa.net
wypisał: Leonard Dwornik


WARTO ZOBACZYĆ
Dwór Drobnin

Kościół Pawłowice

Dwór Oporowo

Kościół Drobnin

Pałac Pawłowice

Kościół Oporowo

Pałac Garzyn

Dwór Lubonia

Pałac Górzno
Wygenerowano w sekund: 0.00 6,241,150 Unikalnych wizyt