Listopada 22 2024 04:48:11
Nawigacja
· Strona główna
· FAQ
· Kontakt
· Galeria zdjęć
· Szukaj
NASZA HISTORIA
· Symbole gminy
· Miejscowości
· Sławne rody
· Szkoły
· Biogramy
· Powstańcy Wielkopolscy
· II wojna światowa
· Kroniki
· Kościoły
· Cmentarze
· Dwory i pałace
· Utwory literackie
· Źródła historyczne
· Z prasy
· Opracowania
· Dla genealogów
· Czas, czy ludzie?
· Nadesłane
· Z domowego albumu
· Ciekawostki
· Kalendarium
· Słowniczek
ZAJRZYJ NA


Przypuszczalny pierwowzór ryciny "Wizyta w sąsiedztwo" w "Przyjacielu Ludu" nr 51 z 1837 r.

W drugim tomie „Encyklopedii staropolskiej” Brücknera na str. 243-244 zamieszczona jest XVIII-wieczna rycina zatytułowana „Wysiadanie z kolaski”, będąca prawdopodobnie pierwowzorem ryciny z numeru 51/1837 leszczyńskiego „Przyjaciela Ludu” zatytułowanej „Wizyta w sąsiedztwo”.


Oprócz powyższej ryciny jest tam również zamieszczona rycina zatytułowana „Taradajka” oraz kończąca niniejszy przypis rycina „Kolasa”.


Są to wybrane ryciny ilustrujące hasło „Powozy” (treść hasła wypisano poniżej bez ingerencji w tekst; pominięto jedynie pozostałe ilustracje):

* * *

Powozy i wozy służyły głównie przewożeniu towarów; ile możności jeżdżono konno, nawet dygnitarze kościelni; chyba wiekiem czy chorobą uciążeni, kołami jeździli. Dopiero od XV w. i oni, i kobiety, które dotąd dom rzadko opuszczały, poczęli używać kolebek lub kolas. Moda zagraniczna przeobraziła dawne skromne poklady, skarbniki i skarbniczki, przeznaczone, jak nazwa dowodzi, dla przewozu domowego skarbu. W w. XVII i XVIII i szlachcic objeżdżał dwory powozem, nie konno; wysyłał przodem hajduka konnego z zapytaniem, czy pan służyć może? Zresztą przestrzegano różnicy: królowa do kolebki wsiadała, król na koń. Kolebka była zawieszona na pasach rzemiennych, kryta, oszklona, tak samo kareta czy karoca. Sadzono się na przepych; już Rej wytykał „owe rozlicznie a dziwnie przyprawne z wywieszonymi kobiercy, z altembasowymi wezgłowiami, z szkarłatnymi poponami, z pozłocistymi lewki”. Przeciwstawiał temu swój skromny sposób podróżowania Potocki: „Niech kto mosiężne szory, złocone karety sprawia, niech sprzęga fryzy; forysie, stangrety karmi, stroi; pachołkom srebrne kuje pasy; mnie w półszorek zaprzęże parę do kolasy raźny Maciek w siermiędze; drugiego, Bartosza, żeby gdzie źle zatrzymał, chowam od łogosza”. Przed nim sarkał już Klonowic: „Już teraz tuzem jeździć i kwatrem, i dryją (tj. w 2, 4, 3 koni) tylko owym należy, co żebractwem żyją… nie godzi się nam jeździć jeno szkap tuzinem”. Splotły się tu głównie niemieckie, włoskie i węgierskie mody: foryś, tj. Vorreiter, stangret, tj. Stangenreiter, kary, karawany (pierwotnie proste wozy dla przewozu), rydwany (tak samo), furmani, fornale itp. do najmniejszych drobiazgów uprzęży (szory z Schirr itd.) były niemieckie; z Węgier przyszły w początku XVI w. kotcze wozy (z czego w końcu kocze i koczyki), nazwanie o wsi Kocs pod Raab, trudniącej się przewozem między Budziniem a Wiedniem (kotczysz, furman). Na rzemieniach wisiało pudło bardzo nisko; gdy w połowie XVIII w. resory nastały, podniosło się znacznie, ale i zmniejszyło; panie odtąd tylko na resorach się woziły. Wiek XVI znał tylko kolebki, bo kolasy należały raczej do chłopskiego inwentarza; bardzo prymitywne, nieraz całe drewniane, oś nie mazane, więc „skrzypi, by ruska kolasa”. W Knyszynie Zygmunta Augusta było „jego kolebek cztery, u trzech są gałki mosiądzowe, po 26, u czwartej gałek nie ma; na nich popony sukna samodzielnego trzy, a na czwartej popona gierliczna (z Görlitz) czerwona”. W XVII i XVIII w. zajęły ich miejsce z włoskiego karety albo karosy, ciężkie, staroświeckie niebawem, wedle opisu jednej typowej z XVIII w.: „ciemnozielono malowana albo lakierowana, okuta należycie, pudło na trzy osoby, z wierzchu skórą czarną obita, z gałkami 4 mosiężnymi, z gzymsami dokoluteńka wysrebrzonymi, trypą niebieską wybita, z poduszkami trypowymi, na pasach rzemiennych, z drągami, a u spodu ze sztabkami żelaznymi”. Bona miała mieć kolebkę srebrną. Kolebka, którą Zygmunt III narzeczonej wysłał, była „aksamitem czerwonym przykryta, pasamonem złotym szerokim bramowana, złotogłowem podszyta; woźnice w aksamicie czerwonym dwaj, a pętlice złote u delij; na koniach (8 cudnych gniadoszach) rząd aksamitny z pozłocistymi puklami”. Karety magnackie od parady, z taflami zwierciadlanymi, z koronami i literami brązowymi, w ogniu suto wyzłacanymi, rzeźbą rozmaitą zdobione, miewały liczną służbę: za stangretem stał węgrzynek czy turczynek (według mody orientalnej, coraz bardziej np. u Czartoryskich popłacającej); na tylnym koźle stali hajducy, pomagający w potrzebie wyciągnąć karetę z błota. Bywały węższe i niższe od dawnych, staroświeckich, tak] że strojna dama wystawiała bogatą fryzurę za okno, a dla rogówki nie przymykała drzwiczek. Lektyki popłacały tylko w mieście, dla szczupłości miejsca nie bardzo lubiane. W Warszawie istniały i karety najemne, fiakry (nazwa od paryskiej ulicy św. Fiacre’a); siodlarze warszawscy je urządzali (ze stangretami i końmi w barwie) i drogo kazali sobie płacić. Znany wiersz Zabłockiego do nich („ekwipaże, remizy, fiakry, bryczki, wozy, składy gorliwych moich pism, wiersza i prozy, niech się wszystkich stangretów oczy tobą (snem) kliją, bym, gdy pisma rozrzucam, nie był postrzeżony”). Obok tych wielkich pojazdów (pojazda znaczyła wiosło!) istniały małe, wizawy (vis à vis) dla dwu osób, soliterki dla jednej (niedługo trwały). Eleganci jeździli kariolkami nieraz bardzo solidnie zrobionymi; według opisu jednej, bywała kariolka skórą w środku wybita, z materacem, suknem białym pokrytym, do siedzenia, ze stopniami żelaznymi, na resorach drewnianych, żelazem umocowanych, wszystko żelazem okute, koła, osi, dyszel i sztelwaga, a sworzeń żelazny. Nierównie prostsze były taradajki i kalamażki, którymi uboga szlachta jeździła; dezobliżantki i dormezy niedługo przetrwały. Wszystkie te wozy, lekkie czy ciężkie, były czterokołowe, natomiast dwukołową biedą (z łacińskiej biga) jeździła i powoziła zarazem jedna osoba; pojazd niezwykły zwracał uwagę uliczników. Proste kolasy wyrabiał w dworze lub w miasteczku stelmach-kołodziej; okazalsze sprowadzano z Leszna, a zwłaszcza z Gdańska; eleganci sprowadzali paryskie, a jako najbardziej szykowne angielskie, chociaż czasem i domowy wyrób pod zamorską firmą występował, bo i w kraju pomyślano o fabrykach, których wyroby dla konkurencji z zagranicznym, wiedeńskim i innym, towarem wypierały się swego pochodzenia. Były i wyjątkowe okazy, np. bastarda angielska, którą Józef Poniatowski jeździł, w pięć ogierów arabskich powożonych z konia, postylion w ponsowym żylecie, łosiowych spodniach i butach palonych; ekwipaż ten szacowano na 10.000 zł. „Dwukolną dryndułką”, zwaną z francuska kariulką, zajeżdżał podczaszyc swego czasu (we wspomnieniach podkomorzego w „Panu Tadeuszu”).

* * *



________________________
Źródło: „Trzaski, Everta i Michalskiego ENCYKLOPEDIA STAROPOLSKA”, oprac. Al. Brückner, Tom II (N-Ż), Warszawa, 1939


________________________
Dla www.klasaa.net wybrał
i opracował: Leonard Dwornik


WARTO ZOBACZYĆ
Dwór Drobnin

Kościół Pawłowice

Dwór Oporowo

Kościół Drobnin

Pałac Pawłowice

Kościół Oporowo

Pałac Garzyn

Dwór Lubonia

Pałac Górzno
Wygenerowano w sekund: 0.00 6,925,708 Unikalnych wizyt