|
Franciszek Morawski
Góra poznańska.
Słuchajcie gadki starożytnej treści,
Słuchajcie sercy waszemi;
Któż wie, jak długo te stare powieści,
Będą w waszej brzmiały ziemi?
Kiedy Bolesław świętą szerząc wiarę,
Ciemne wykorzeniał wieki,
Strącał i kruszył Polan Bogi stare,
W nurtach szumnej topił rzeki.
Miłoż to było pociągnąć oczami
Po wielko-polskiej krainie;
Cala się w koło zwieńczyła krzyżami,
I z gór wyrosły świątynie.
W dźwięcznych się zdrojach rozpływało wszędy
Religijnej spiży brzmienie.
Wszystkiemi drogi, na nowe obrzędy,
Lały się ludu strumienie.
I ciągnąc w boje dzielne hufce państwa,
Grzmiały hymn Boga-Rodzicy,
A szczerbiec słońcem ranku chrześciaństwa,
W Chrobrego jaśniał prawicy.
Nie mogło piekło tyle ścierpieć blasku,
Tryumfu króla i wiary;
Takim więc grzmotem czartowskiego wrzasku,
Straszliwe rykły pieczary:
„Wstrzymajmy Wartę, przetniejmy jej wody.
„Niech wzrosną w morze topieli,
„Zanurzmy wszystkie świątynie i grody,
Zalejmy krzyża czcicieli !"
I wichry w jarach, wilki w puszczach wyją,
Głębsza noc czernieć zaczyna,
Drżące się gwiazdy za chmurami kryją,
Wybija duchów godzina.
Snują się, — bielą w okropnej ciemności,
Huczą puszczyki i sowy;
Słychać w kostnicach chrzęsty ludzkich kości,
Trupie przemawiają głowy.
I gdzie tę górę, zwaną kopcem Nij,
W pogańskiej czczono ślepocie;
Gdzie sprosne kłęby i wężów i żmij
I okropnych ropuch krocie;
Gdzie czarne świerki, gdzie ów wiąz spruchniały
W ostatnim listku już kona,
I wciąż ku niebu, jak nędzarz zgłodniały,
Uschłe wyciąga ramiona,
Jakiż tam hałas i krzyki radosne,
Jakiż szum, szelest po puszczy?
Z wszystkich ziem Polski lecą czarty sprosne,
Do wściekłej łączyć się tłuszczy.
Pędzi, przypada Rokita sromotny,
I Smułka potwór dziwacki,
I czarny Węglik i Boruta psotny,
I okropny Widoracki.
Leci i wyje czarny duch za duchem,
Kupi się poczet szatański,
I wielkim ramion złączonych łańcuchem,
Otacza kopiec pogański.
I trzykroć szumnym okrążywszy lotem,
Z dzikim go wrzaskiem opada,
Ciągnie, oddziera, wykorzenia z grzmotem,
I na spiekłe barki wkłada.
I hura! hura! z wściekłym leci rykiem,
Jak groźną niesie nawałę;
Nocne się ptaki rozpierzchają z krzykiem,
Okropnem widmem zdumiało.
Z wszystkich stron wichry szumnym lecą hurmem,
W rozległej huczeć równinie;
I bory strasznym rozrzucają szturmem,
A góra płynie i płynie.
I grom za gromom, błysk za błyskiem goni,
Rozświeca larwy piekielne;
A choć od ludzkiej nie dotknięte dłoni,
Wciąż jęczą dzwony kościelne.
Pędzi i pędzi zgraja przeraźliwa,
I góra wichry przegania,
Szumi nad puszczą, nad Obrą przepływa,
Dosięga murów Poznania.
I już, już widzą, dopadają Warty,
Cieszy się tłuszcza zajadła,
Gdy w tem kur zapiał, i prysnęły czarty,
A góra w miasto upadła.
Zatrząsł się Poznań, na pół w gruzach runął,
Czarna pękła nawałnica;
Skoczył nurt rzeki i wstecz się odlunął,
Zadrżały Gniezno, Kruszwica.
I długo, (Hugo liczne ech; i grzmiały,
Jakby setne rykły burze;
A gdy dzień błysnął, zbiegł się lud struchlały,
Zjawionej dziwić się górze.
I przez lat wiele, minio nowej wiary,
Straszliwym była postrachem,
Aż na nią, wstąpił nasz Mieczysław stary.
I świetnym zwieńczył ją gmachem.
Licznym on szturmem, licznym łupem męztwa,
W wojennych wsławiał się latach,
Wzniosłe tam psalmy i hymny zwycięztwa,
Po złotych brzmiały komnatach.
I coraz, coraz bujniej w państwie młodem,
Wzrastały wiary nasiona,
Aż krzyż zbawienia nad całym narodem,
Święte rozciągnął ramiona.
___________________
Dla www.klasaa.net
wybrał i zdigitalizował:
Leonard Dwornik
|
|
|
Dwór Drobnin Kościół Pawłowice Dwór Oporowo Kościół Drobnin Pałac Pawłowice Kościół Oporowo Pałac Garzyn Dwór Lubonia Pałac Górzno |
|