Listopada 21 2024 22:58:08
Nawigacja
· Strona główna
· FAQ
· Kontakt
· Galeria zdjęć
· Szukaj
NASZA HISTORIA
· Symbole gminy
· Miejscowości
· Sławne rody
· Szkoły
· Biogramy
· Powstańcy Wielkopolscy
· II wojna światowa
· Kroniki
· Kościoły
· Cmentarze
· Dwory i pałace
· Utwory literackie
· Źródła historyczne
· Z prasy
· Opracowania
· Dla genealogów
· Czas, czy ludzie?
· Nadesłane
· Z domowego albumu
· Ciekawostki
· Kalendarium
· Słowniczek
ZAJRZYJ NA


Źródło:


Portret R.W.Berwińskiego w stroju tureckim i strona tytułowa wydania z 1913 r.

Eustachy Czekalski */
W S T Ę P :
RYSZARD WINCENTY BERWIŃSKI
_________

Nieraz giną pieśni, co pokoleniu współczesnemu śpiewały najtańsze pragnienia. I trzeba dopiero wielu lat, by pobudka ich bojowa zabrzmiała całą gamą uniesień i tęsknot. Musi się znów narodzić ktoś duchem podobny, a związany z przeszłością, i ten, szukając poprzedników w pyle ksiąg bibliotecznych, odnajdzie zapomniane piękno i skarb. Tak czekał Norwid w urągliwej ciszy i poniechaniu; tak ważyły się wyroki nad seraficznym duchem Słowackiego; tak też namiętne pieśni Berwińskiego oczekują należytej oceny...
Współcześni składali mu hołdy, lecz częściej zarzucali go obelgami, drwinami i oszczerstwem. Garstka młodych i śmiałych – oto hołdownicy Berwińskiego. Reszta zaś społeczeństwa, idąc za głosami prasy uprzedzonej, zaciskała z oburzenia pięście. Pomawiano go o wszystkie zbrodnie, lekceważono, wreszcie dyskretnie oddano na łup niepamięci.
Dziś należy mu się bezstronny sąd. Nie wolno bowiem nic wyrzucać ze skarbnicy historyi ducha narodowego; nie wolno fałszować tragicznych życia naszego chwil. Niech wiedzą pokolenia, w jakim mozole rodzą się u nas ludzkie pieśni! Niech wreszcie skończy się już legenda, że siłą naszą jest izolowanie się od wszystkiego, co tchnie tęsknotą za ludzkiem, sprawiedliwem urządzeniem tego świata. Studyujmy dzieje woli w Polsce, kochajmy wszystkie duchy Kondradowe. One bowiem to sprawiły, że rozlega się tak donośnie polskiej mowy święte słowo. Uczy ono kochać piastowe pielesze, opancerza rozełkaną, zbolałą polską piosenkę i tworzy z niej huragan, co błyska piorunami mocy.
Tony takie znajdziemy w szarpiących akordach Berwińskiego. Może nie zabrzmią one tak czysto i harmonijnie, jak strofy Słowackiego lub Mickiewicza, lecz kryją w sobie źródło tych samych tęsknot, wyrastają z wspólnego pnia naszej niedoli. Obok tych jednak tonów, znajdziemy niespotykaną u nas na owe czasy gorącą, subtelną, burzliwą, lecz zawsze idealną lirykę miłości. Berwiński, jako śpiewak Erosa, należy do przednich przedstawicieli i lenników tego płochego, płochego tragicznego bóstwa. Życie swoje z niem sprzągł i wiele przez to doznał męczarni. Zresztą nietylko przez miłość cierpiał w życiu. Losy jego są we wszystkiem, co czynił, ciekawe. Jakieś przekleństwo pomazańca ciąży nad nim. Zobaczymy więc, jakimi są te ogrójce bólu, w których mieszkał od kolebki Berwiński.

* * *

Ryszard Wincenty Berwiński ujrzał światło dzienne w 1819 roku w Polwicy pod Zaniemyślem, w powiecie średzkim. Ojcem jego był niezamożny ziemianin, który jednak dokładał wszystkich starań, by dzieci wyrosły na oświeconych obywateli. Szczególnie wpływ matki, z domu Bukowskiej, wiele zaważył na wychowaniu Ryszarda. Była pani Berwińska, gorącą katoliczką, w tym więc duchu urabiała umysł wrażliwego, młodego chłopca. Jako człowiek dojrzały, wyzwolił się z pod tego wpływu i nieraz wypowiadał zdania, stojące na przeciwległym biegunie bieżących poglądów, co czyniło mu wielu wrogów.
Już od dzieciństwa Ryszard imponował swojemi zdolnościami otoczeniu. Pierwsze nauki pobierał w Lesznie, w gimnazyum Leszczyńskiem. Szkoła ta na swój czas należała do rzędu lepszych zakładów naukowych, jakie znajdowały się w Polsce. Nie skończył jednak tego gimnazyum, przeniósł się do Wrocławia i dopiero tu złożył maturę. Z upodobań jego sądzić można było zgóry, że na uniwersytecie studyować będzie filologię. Będąc bowiem jeszcze w ławach szkolnych, ogłosił cały szereg powiastek, opartych na podaniach ludowych, które były drukowane w „Przyjacielu Ludu”, a nawet tłumaczone na obce języki (Kojata – przekład niemiecki). Istotnie też zapisał się Berwiński na wydział filologiczny uniwersytetu wrocławskiego, skąd wkrótce przeniósł się do Berlina.
W tym okresie swojego życia poznał się Berwiński z generałem Fr. Morawskim, znanym poetą. Stał się Berwiński jego ulubieńcem. Wiele też zawdzięcza jego światłej radzie, wiele obowiązany jest jego wiedzy. I niespodziewanie dla wszystkich, z płochego młodzika przekształca się w dojrzałego mężczyznę. Zajmował się przez czas pewien gospodarką na roli, był nauczycielem prywatnym w różnych domach. W jednym z tych domów poznał kobietę, która w uczuciach jego głębsze i trwałe zajęła miejsce.
Panna owa należała do „wyższego” towarzystwa. Berwiński, niezamożny szlachcic, nie mógł ani marzyć o urzeczywistnieniu swoich miłosnych zamiarów. Panna bowiem nie zdradzała wcale swoich afektów do poety, oglądała się tylko na majątkowe stanowisko, a tego, niestety, Berwiński zapewnić jej nie mógł, chociaż pomimo swojej młodości cieszył się już wtedy pewną sławą, już wtedy wydał swoje „Powieści wielkopolskie”, o których krążyło wiele zdań pochlebnych. Miłość dla tej kobiety, pozostawiła w literaturze naszej cenne skarby natchnienia Berlińskiego. One to okryły go sławą, która brzmi najszlachetniejszymi tonami polskiej uczuciowości. Berwiński wśród szlachty poznańskiej miał wielką wziętość, królował na balach, a płeć piękna darzyła go obficie swoimi względami, choć nie zabiegał o nie. Szczęście ma jednak swoje granice. Miłość jego upragniona, miłość do cudnej karmazynowej panny przyniosła mu wtedy tylko ciernie i osty.
Poznań, w którym poeta stale przebywał, skupiał w tych latach przednie umysły polskie. Libelt, Dembowski, Cieszkowski na gruncie poznańskim szczepili swoje idee i teorye; tu rozgrywały się programowe batalie o przekonania społeczne i polityczne.
Berwiński stawał odważnie pod sztandarem demokratyzmu. Był wytrwałym tych haseł chorążym. Śpiewał ludowi polskiemu głośną wyzwolin melodyę. Przez lud i pracę kazał dążyć wszystkim warstwom społecznym do celów odrodzenia narodowego.
W Poznańskiem istniały wtedy dwa programowe czasopisma: „Orędownik” i „Tygodnik literacki”. „Orędownik” był przedstawicielem partyi konserwatywno-katolickiej, „Tygodnik literacki” zaś skupiał na swoich łamach wszystkie siły postępowe. Berwiński w „Tygodniku literackim” brał żywy udział. Tu drukował swoje powiastki, tu pisał swoje listy. Na czele stronnictw, panujących w Poznańskiem, stało wtedy dwóch ludzi: Edward hr. Raczyński i K. Marcinkowski. Raczyński reprezentował ludzi konserwatywnego pokroju, Marcinkowski był przywódcą postępu, ale nie odznaczał się radykalizmem pojęć ani czynów. Był to człowiek bardzo umiarkowany i pełen taktu. On to ufundował „Towarzystwo dla rzemieślników”, on założył słynne „Towarzystwo pomocy naukowej”. Stąd też poszło przeświadczenie, że opinia publiczna stale liczyła się z nim, jako demokratą. Śmierć Marcinkowskiego wysunęła później na czoło demokracyi poznańskiej emigranta z Warszawy, Edwarda Dembowskiego. Skupił on około siebie wszystkie jednostki o demokratycznym poglądzie na świat.
Dembowski był współzałożycielem (wraz ze Skimbrowiczem) „Przeglądu naukowego”, który wychodził w Warszawie. Wskutek konspiracyjnej działalności, musiał opuścić Warszawę. Umysłowa wszechstronność i głęboka wiedza tego człowieka wprowadzała wszystkich w podziw. Był filozofem, publicystą, krytykiem literackim, poetą, dramaturgiem, tłómaczem. Zapalony jego duch umiał szerzyć entuzyazm, którym płonął. Nic dziwnego więc, że i w Poznańskiem znalazła się grupa ludzi, z którą wszedł w porozumienie i śród której szczepił i rozwijał swoje rewolucyjne idee.
Berwiński należał do tych, którzy grupowali się przy warszawskim emigrancie, on zaś darzył Berwińskiego szczególną przyjaźnią, a nawet przypisał mu swoją historyę literatury.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -


Dedykacja w książce Edwarda Dembowskiego
PIŚMIENNICTWO POLSKIE W ZARYSIE (wyd.1845)
[uzup. LD]

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Będąc pod wpływem idei Dembowskiego, Berwiński i Aleksander Brudzewski pojechali do Krakowa, skąd wybrali się w polityczną podróż po Galicyi. Niedługo jednak trwała ta wędrówka. W okolicach Tarnowa zaaresztowano ich i osadzono w więzieniu wiśnickim. Przesiedział tu Berwiński rok cały. W ciszy więziennej rozmyślał nad różnemi kwestyami, a szczególnie zagadnienie literatury ludowej, którą się zajmował oddawna, opracowywać począł metodycznie. Skończył tę pracę obmyślać i porządkować znacznie później, gdy znów dostał się na przymusowy odpoczynek do berlińskiego Moabitu, w r. 1847.
Berwiński brał czynny udział w kongresie słowiańskim, który zwołał roku 1848 Fr. Palacky. W rok później, wraz z Libeltem, zaczął redagować „Dziennik Poznański”. Pismo to zaledwie osiemnaście miesięcy wychodziło, a jednak i w tak krótkim czasie Berwiński, jako publicysta zaskarbił sobie szacunek i uznanie. I dla tego to w roku 1852 był wybrany do sejmu berlińskiego na posła. W roku 1854 wydał zasadnicze swoje dzieło, owoc długoletniej pracy i rozmyślań więziennych: „Studya o literaturze ludowej ze stanowiska historycznej i naukowej krytyki” (2 tomy).
Po opuszczeniu sejmu berlińskiego, Berwiński wyjechał do Paryża. Tu studyował systematy współczesnego socyalizmu. Niebawem jednak zaciągnął się w szeregi wojska tureckiego i został oficerem w pułku dragonów otomańskich, który był wtedy pod wodzą Sadyka-paszy. Kilka razy odwiedzał Polskę. Zmarł w roku 1879, dnia 19 listopada, w Konstantynopolu, w szpitalu francuskim. Dysponował go na śmierć ksiądz Ławrynowicz, który przed laty obecny był też u wezgłowia Adama Mickiewicza.

* * *

Rozwój ideowy Berwińskiego kroczy wyraźnymi demokratycznymi szlakami. Nie zboczył z nich nigdy w życiu, co czyniło mu wrogów tak daleko idących w wymysłach, że odmawiali mu nawet miana porządnego człowieka. W napaściach na Berwińskiego odznaczył się specyalnie „Orędownik”. Pewien pan Z.K. w ten sposób charakteryzuje Berwińskiego: („Orędownik” marcowy 1844 str. 49):
„Dzisiaj chce się kapłańską okryć szatą, jutro być prawnikiem, pojutrze heglistą. To znowu czepia się tak zwanej arystokracyi; to znów łączy się z komunistami, a nie chcąc sam nic poczciwie zrobić, nożem i stryczkiem grozi własności. Przerzuca się wreszcie na towiańczyka, na miłosnego bałamuta, a z tego, Bóg wie, czem jeszcze zostanie”.
W ogóle opinia o Berwińskim nie chciała ustalić jego rysów dodatnich. Nawet najlepszy znawca prac Berwińskiego i jego wszechstronny krytyk, prof. Bądzkiewicz, traktuje go, jako człowieka „niedojrzałego”, jako pisarza, który pomimo wrodzonych zdolności, a wskutek błędnego wykształcenia, stał się indywidualnością „niezrównoważoną” i przez to jakgdyby niezasługującą, by się z nią liczyć poważnie. Należy dodać że Bądzkiewicz bardzo poważnie opracował życie i działalność Berwińskiego. Jeżeli sąd jego wypadł niezupełnie korzystnie dla Berwińskiego – wina w tem prof. Bądzkiewicza, który nie chciał zapomnieć o swojem społecznem credo i starał się pod tym kątem widzieć moralne wartości rozważanego pisarza. Zrozumiałe, że nie mógł przebaczyć Berwińskiemu wolnomyślnej spowiedzi „W starym kościele” lub też czerwonego „Marsza w przyszłość”. Już z charakterystyki Bądzkiewicza wynika, co jest sądem jego o Berwińskim i czy mógł on zachować się zupełnie bezstronnie wobec jego pism. Bo oto w jaki sposób określa go w swej pracy:
„Berwiński, poetyczny bezbożnik, co wyszydzał wszelkie świętości, urągał pielgrzymom częstochowskim, komentował po swojemu Trójcę Świętą; dowodził, że Ona jest tylko wiekuistą zagadką, rozwijał teorię hamletowskiego zwątpienia, a za całą ortodoksyę podawał poetyczny obraz namiętności swojej, na której skrzydłach obiecywał ulecieć wprost do nieba.” (Ateneum, 1887 str. 121).
Już w tem jednem zdaniu zamknięta jest charakterystyka, która dla wielu umysłów może się wydać ujemną. Bądzkiewicz również tylko o ujemności myślał, gdy te słowa pisał. Nie należy on do rzędu oskarżycieli gołosłownych: poszukał dowodów na swoje orzeczenia. Znalazł ich wiele. Fakt, iż Berwiński występuje z gimnazyum w Lesznie i kończy je dopiero w Wrocławiu – jest dowodem dla Bądzkiewicza, świadczącym o niedostatecznym wykształceniu autora „Studyów o liter. Ludowej”. Takich „dowodów” podaje krytyk więcej. Prosty stąd już można wyciągnąć wniosek: skoro Berwiński nie uczył się systematycznie – musiał opiewać nierozważne uczucia i hasła. Tak też osądził Bądzkiewicz. Jest to charakterystyczne, że dla niektórych pisarzy przekonania odmienne są zazwyczaj zboczeniem, lub co najmniej, płodem niesystematyczności, niedouczenia się i t. d
Całe jednak życie Berwińskiego stwierdza wręcz przeciwne rzeczy. Nawet w więzieniu nie przerywa swoich rozmyślań, nawet w Turcyi swoją myśl chyżą wysyła na ziemię polską. Zresztą do owej Turcyi jedzie nie dla kaprysu. Podzielając zdanie wielu współczesnych mu umysłów, że Bosfor powinien być centrem wszechświata, chciał tu z nad Bosforu rzucać promienie, któreby się stały pobudką do odrodzenia polszczyzny. (Fourier: „Théorie des quatres mouvements”). Mickiewicz tu również szukał urzeczywistnienia swoich marzeń. Dla ludzi „statecznych” te „szaleństwa” mogą się oczywiście stać powodem, by traktować każdego takiego marzyciela, jako niedorostka.
Berwiński zaś dla każdego bezstronnego badacza przedstawia się, jako jednostka niezwykle kryształowa i konsekwentna w swoich przekonaniach. Od chwili młodzieńczej rozmyśla nad poezyą ludową; - w wieku dojrzałym wypuszcza w świat dwutomowy dokument swoich poszukiwań. Od lat młodzieńczych wyznaje program polityki demokratycznej – odsiaduje długie rekolekcye więzienne nie przez kaprys losu. Marzy w dzieciństwie o sławie rycerskiej; - będąc nad Bosforem w jeździe tureckiej, usprawiedliwia się i wyrzut sobie czyni, z powodu swej nieobecności w pamiętnym roku. Prosi więc:

. . .
„Głos potomny
Bodaj nie wyrzekł, żem był wiarołomny,
Bom ja przyrzekał, że pospołu z niemi
Wolność, krew, życie oddam dla tej ziemi”.

Nie można rzucać mu zbyt pośpiesznych oskarżeń, nie można sądzić go pobieżnie i jednostronnie.
Jego pogląd na świat dla wielu współczesnych umysłów, - pomimo uprzedzeń, - stanie się zrozumialszym, niż fanatyczne wycieczki jego przeciwników. Bo i cóż zarzucić mu można, że kochał „matkę naturę?” Przecież i Goethe do niej wyciągał swoje ramiona. A że w Berwińskim forma jest radykalniejsza – to kwestya temperamentu. Nikt więc nie weźmie mu za złe takich wiersz, jak:

„Ja z nauk zrobić nie chciałem rzemiosła,
Bo mnie myśl wyższa wyżej innych niosła –
Prawdy szukałem! – Zdarłem fałszu maskę
Z oblicza chytrych – z poczciwego czoła”

Szukał on prawdy, szukał tego, co czyni pięknym każdego człowieka:

„Do ciebie w ten czas wyciągałem ręce
Matko-naturo, coś zdrojem uroków
Poiła niegdyś serce niemowlęce. –
Lecz nie piękność czarownych widoków,
Ni woni kwiatów, ni szumu potoków,
Pragnąłem tylko światła i nauki.
Prawdy szukałem”!

Konsekwentność jego poglądu na świat przewija się przez wszystkie jego prace literackie z całkowitą wyrazistością. Nawet w tak specyalnem dziele, jak „Studya nad literaturą ludową” – daje się odszukać ten wątek. Jest to zresztą zupełnie jasne. Pogląd na świat urabiał w nim sądy o życiu zewnętrznem; życie zewnętrzne dokształcało, uzupełniało jego pogląd na świat. Będąc rewolucyonistą z temperamentu – i w sferze naukowej wygłosił nawskroś rewolucyjną tezę. Sąd swój nad literaturą ludową zamknął w niezmiernie charakterystycznym zdaniu:
„Lud niema samodzielnej twórczości ducha, a jeżeli ją ma, to w takiej tylko mierze mutatis mutandis, jak dziecko; siła jego ducha, a raczej wyobraźni jest tylko reproduktywna. Co w nią wrzucą zewnętrzne stosunki miejsca i czasu, w których żyje, to on podług rozwinięcia władz swoich przetwarza czasami, ale i to nie zawsze. Do tego doświadczenia doszedłem na drodze moich literackich poszukiwań, a utwierdza mię w niem powaga innych naszych pisarzy. Lud zawdy jest taki, jakim go chcą mieć księża, szlachta i rządy krajowe. Myśli on nawet i powtarza w swej ustnej literaturze to tylko, co mu z kolei czasów do przetworzenia poddają te trzy czynniki. Jak go sobie wychowamy, takim będzie lud nasz, a literatura jego taka, jakie wychowanie”.
Na swój czas jest to pogląd niespodziany, poczytywano bowiem lud za krynicę niezmordowanej twórczości. Berwiński wręcz odmiennie podaje rezultaty swoich badań, ale nie zapomina o ludzie. Podkreśla, że lud będzie takim, jak go wychowamy. Nie jest to dowolność z jego strony; wynika to z całokształtu jego poglądu na świat. Wolę uważa on za świętość obok namiętności. I dla tego w modlitwie swojej spowiada się dumnie:

... „Ja chcę być, jak niezmierne i bezdenne morze,
Myślą moją – huragan, a modlitwą burza!
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Ja Go widzieć chcę w ogniu olszowego boru,
Słuchać wyroków jego przez usta piorunu,
Jak Mojżesz, wobec ludu na górze Syonu!
Tobie niechaj do szczęścia pacierze wystarczą,
Ciche skrzydło twych modłów niech dotknie niebiosów,
A serce obumarłe niech ci będzie tarczą
Przeciw pokusom ducha i pociskom losów.
Ja nie chcę ducha pogrześć w grobie własnych kości
A ciało karmić kąsem prawdziwego chleba –
Raz wsiadłszy jak Eliasz w rydwan namiętności,
Chcę ogniem namiętności żywo wejść do nieba”!

Berwiński należał do ludzi miłych i towarzyskich. Zewnętrznie przedstawiał się, podobno, w następujący sposób:
„Młody Ryszard, miłych form towarzyskich, wymowny, ujmującej zewnętrznej postaci, smukły, regularnych rysów, ciemny blondyn, z włosami naturalnie wijącymi się, nieco długimi, odrzuconymi w tył głowy – sprawiał niezwykle korzystne wrażenie, chętnie był przyjmowany i sam najchętniej uczęszczał do najwykwintniejszych salonów, jakie miało Poznańskie przed laty czterdziestu kilku. Z natury nader uzdolniony, z wysokim poczuciem piękna, zdobywał wszystko bez pracy, bez wysiłku i mówił o każdym przedmiocie z łatwością i wdziękiem; jeśli dodamy do tego żywość umysłu, wrodzoną wesołość, dowcip, urodę i ujmującą ogładę towarzyską, to zrozumiemy, dla czego był powszechnie lubiany w pałacykach poznańskich i dla czego lubował się tem życiem, którego nieledwo jedynym celem była zabawa, czy rozrywka”.
Zdanie to przytacza prof. Bądzkiewicz. Należy ono do jakiejś damy, która widocznie tylko w salonach widywała Berwińskiego. Dembowski, Libelt oraz inni współcześni, zresztą cały jego dorobek literacki i publicystyczny świadczą, że nie tylko w salonach przebywał.

Byłby zapewne Fr. Morawski, człowiek poważny i doświadczony nie przywitał jego twórczości w ten sposób, jak to uczynił w wierszu „o Wieży Kruszwickiej”:
„Dołącz i ty gęśl swoją słowiański Ryszardzie,
Pojmiecie się w zawiecznym języku Sarmaty –
On ci starą swą gadkę młody powie bardzie,
Ty mu z łzami zaśpiewasz wielki hymn zatraty”.

Miarodajne w tej sprawie jest także zdanie Jarochowskiego, który działalność jego omawia najszczegółowiej. Snadź musiał przywiązywać do prac jego wagę i cenić go skoro, pomimo zrównoważonych swoich przekonań, zajął się Berwińskim tak poważnie.

O Berwińskim pisali prawie wszyscy historycy literatur, którzy opracowywali dzieje piśmiennictwa po jego śmierci, jak i za życia. Pierwszy włączył go do literatury Dembowski w pracy swojej: „Piśmiennictwo polskie w zarysie”. Następnie pisano o nim stosunkowo niewiele. Najobszerniejszą pracę ogłosił prof. Bądzkiewicz w Ateneum z. 1887 p. t. „Ryszard Wincenty Berwiński” (wyszła też w oddziel. odbitce).
Historycy literatur sądzą Berwińskiego, zależnie od koteryi. Tarnowski go lekceważy, Chmielowski podkreśla demokratyczny charakter jego poezyi. U niektórych historyków powtarza się często i niekorzystnie zdanie Mizerskiego, który (w r. 1865 No 317) napisał w „Tygodniku Ilustrowanym”, że największą zaletą talentu Berwińskiego jest to, iż mało pisał. Tego rodzaju sąd powtarza się z pokolenia na pokolenie. Jako o śpiewaku miłości, wygłosił odczyt o Berwińskim poeta Antoni Pilecki (drukowany w „Bluszczu”). W ostatnich czasach zjawiła się też książeczka p. Aurelii Wyleżyńskiej. Z poszczególnych utworów różnym niepowołanym krytykom, najwięcej krwi napsuł „Don Juan Poznański” **/. Niech jednak przestanie przerażać lutnia Berwińskiego! Niech stanie się – czem była: pieśnią młodych, marzących serc.

Utwory poetyckie i prozaiczne Berwińskiego, które składają się na książkę niniejszą, wziąłem z dwóch tomików poezyi ogłoszonych drukiem w Poznaniu i Brukseli w roku 1844, oraz z tomu „Powieści Wielkopolskich”, wydanych w roku 1840. Pozatem czerpałem z czasopism ówczesnych, jak: „Tygodnik Literacki”, „Przegląd Naukowy” i „Przyjaciel Ludu”. Rękopiśmienne utwory przedrukowałem według redakcyi prof. Bądzkiewicza. „Dumę polską napisaną na Babunie Macedońskiej” podaję według redakcyi, jaka się znajduje w dziełku M. Czajkowskiego „Dziwne życie Polaków i polek”. W dopiskach załączam waryanty oraz wyjaśnienia, dotyczące poszczególnych utworów. Przeszukałem wszystko, co mogło rzucić światło na postać Berwińskiego. Dla pewności jednak, by nie przeoczyć czegoś charakterystycznego – zwróciłem się do doktora Bolesława Erzepkiego, który w uprzejmym liście zakomunikował mi, iż „pomimo skrzętnych kwerend i usilnych poszukiwań nic się ważniejszego z tego właśnie czasu nie znalazło”.
Wybór mój przeto zawiera w sobie wszystkie najważniejsze utwory artystyczne; pominąłem rzeczy naukowe i społeczne: oraz kilka takich, których nie dało się ogłosić w Warszawie.
Z tego, co zebrałem można poznać i ukochać twórczość Berwińskiego, ukochać promienne jego wizye, z miłości dla narodu poczęte, ukochać jego marzenia. Kogo ten ogrom marzeń porwać nie zdoła, - znajdzie tkliwą tęsknotę serca kochającego, znajdzie pieśni Erosa. Wreszcie jeżeli i dla tych uczuć ma wyobraźnię nieczułą, przekonać go powinno zamiłowanie Berwińskiego do ludu; przekonać go powinny szlachetne poszukiwania prawdy naukowej, któraby odkryła źródła twórczości gminnej.
Pieśni Berwińskiego stanowią w piśmiennictwie naszem piękną kartę, której żadna ręka wyrwać się nie waży.
Niech szlakiem żórawim płyną po ziemi polskiej.

Eustachy Czekalski



Spis treści tomu I (utwory poetyckie)


Spis treści tomu II (utwory prozą)

(skany stronic WYBORU PISM Ryszarda Berwińskiego oraz tekst wstępu z www.pbi.edu.pl)

___________________

Przypisy własne LD

*/ Eustachy Czekalski (1885-1970) – dziennikarz, prozaik i krytyk literacki - publikował również pod pseudonimem „Dr Z.M.”

**/ „Don Juan Poznański. Poemat bez końca.” wydany w 1844 r. (utwór inspirowany „Don Juanem” Georga Byrona, będący właściwie jego parodią). Z tego utworu pochodzi m.in. cytat: „Skończyłem jednak patriotycznie, skończyłem czysto po polsku - bo nie skończyłem!”.

________________________________________________

Dla www.klasaa.net
wybrał i opracował:
Leonard Dwornik

Utwór Ryszarda Berwińskiego z kruszwicką wieżą w tytule (jak u F.Morawskiego)

Dwie legendy o tematyce kruszwickiej w zapisie Lucjana Siemieńskiego

WARTO ZOBACZYĆ
Dwór Drobnin

Kościół Pawłowice

Dwór Oporowo

Kościół Drobnin

Pałac Pawłowice

Kościół Oporowo

Pałac Garzyn

Dwór Lubonia

Pałac Górzno
Wygenerowano w sekund: 0.00 6,924,984 Unikalnych wizyt