Franciszek Morawski
List pierwszy do klassyków.
Si
veteres ita miratur laudatque poetas
Ut
nihil anteferat, nihil illis comparet, errat.
Hor.
Epi. I. Lib II. |
Zkądżeście to klassycy tak gniewni, zajadli,
Na ten biedny romantyzm od kilku lat wpadli?
Rozsądku zawsze w waszych wołacie kazaniach,
Widzę go w waszych dziełach, lecz nie widzę w zdaniach;
Poważnej Klassyczności gniewać się nie ładnie,
Mówionoby, że zazdrość waszem piórem władnie
Ze Szyllery, Birony nową dążąc drogą,
Zastraszyć waszą sławę i prześcignąć mogą;
Niechaj mnie cień Boala od tej myśli broni,
Na tym trakcie tak gładkim nikt was nie przegoni,
Tym bardziej ta niezgrabna romantyków tłuszcza
Co się, jak wy mówicie, manowcami puszcza,
I przenosi nad wasze dzieła nieśmiertelne
Swoje babskie powieści i pieśni kadzielne.
Lecz na cóż się tak dąsać, ieźli brednie klecą?
Im śmielej dążą w przepaść, tym w nią prędzej wlecą;
Nic wreście na tym świecie tak długo nie włada,
Chwała, wielkość, potęga, wszystko tu upada;
Któżby wiec mógł z rozsądkiem utrzymywać śmiało,
By same tylko głupstwo wiecznie bujać miało,
Choć i to rozsądkowi zdaje się przeciwić,
By się tyle narodów miało głupstwu dziwić. —
— Wchodzę ja wprawdzie w gniewu waszego przyczynę,
Że śmiano tak zaburzyć Apolla krainę,
Ten Parnas starożytny, gdzie aż wspomnieć miło,
Wszystko już tak spokojnem i tak cichem było,
Że nikt mu już słodkiego snu myśli nie kłócił,
A Feb co się zaledwie raz na wiek przecucił,
Skarciwszy Ossyana i Szekspira zbrodnie,
Chrapiącą Klassycznością zarządzał swobodnie. —
Minął już ten wiek złoty, i nie prędko wróci;
Cały Świat się zakłócił, więc i Parnas kłóci,
Rośnie burza powszechna i pędząc od Szkotów,
Z całą wrzawą bretońskich piorunów i grzmotów,
Nie tylko prawowierne Franki wam zabiera,
Lecz nawet do poczciwych już się Lechów wdziera;
I tak szybko po całej Polsce się pomyka,
Ze raz po raz jakiegoś urwie wam Klassyka.
Straszliwa to jest klęska, lecz jak jej zaradzić?
Niepodobna jest cały świat do czubków wsadzić;
Nielepiejże by było walki nie otwierać,
A zwłasza przesądami przesądów nie ścierać?
Bo któż tych Anglomanów wściekły gniew uśmierzy.
Nie jeden co was zdawna groźnem okiem mierzy,
Mógłby do was tym płochym ozwać się językiem:
„Zrzekam się waszej chwały, nie chcę być Klassykiem,
„Jeśli mam to przytłumiać, com otrzymał w darze,
„Jak głupie echo dawne podrzeźniać pisarze,
„I z każdem się uczuciem dawnych radząc wieków,
„Śmiać się śmiechem Rzymianów, płakać łzami Greków;
„Lub jeśli to tak wielką zaletę stanowi,
„Ukraść wiersz Horacemu, lub myśl Tacytowi,
„I zyskać tę pochwałę dla swojej obrony:
„Oto człowiek na dobrych wzorach zaprawiony;
„Lub jeśli wreście waszym podobny klassykom,
„Mam składać podłe hołdy Augustom, Ludwikom,
„Więzy nieszczęsnych ludów uzłacać niegodnie
„I zbrodnią poezyi wspierać tronu zbrodnie;
„Bóg sam tego zabrania, bym się tak ukorzył,
, On mnie wieszczem mych czasów a nie małpą stworzył."
I jakaż z takiej kłótni korzyść wam wypłynie?
Wśród wzajemnej przesady głos rozsądku zginie.
Mają oni swe błędy, lecz i wy je macie,
Takie głupstwo jest w starej jak i nowej szacie,
Wreście jeśli coś znaczy wyrok sławnych ludzi,
Każdy rodzaj jest dobry, prócz tego co nudzi.
Czemuż, czemuż nie mają jakieś śmielsze wieszcze
Nowy nam poezyi Eden odkryć jeszcze,
A mędrsze tylowiecznych doświadczeń przestrogą,
Nie znalazłszy go dawną, nową szukać drogą?
Bracia! trzeba śmiałości! szczęście śmiałym sprzyja.
Najpiękniejszym jest orzeł, gdy się w niebo wzbija !
Jest jeszcze nowa sfera, nieznana, daleka,
Czeka swego zdobywcy i niepróźno czeka. —
Ach któżby mógł mieć duszę tak srogą, zaciętą,
Aby chciał nam wydzierać tę ufność tak świętą,
By śmiał gasić tę zorzę, co nam zdala dnieje,
I tak piękne serc naszych zabijał nadzieje.
Ten Bóg wielki, wszechmocny, co myśl ludzką stworzył,
Nie takto ciasny przed nią świat marzeń roztworzył,
By Homery, Marony, mimo wiecznej chwały,
Już wszystko w nim i odkryć i wyczerpnąć miały.
I cóż ztąd, że olbrzymiej sławie Rzymian, Greków
Nie zrównało aż dotąd tyłe mężów, wieków,
Czyż rycerz niezwalczony już nigdy nie legnie,
Czyż ten czas dla przechadzki tylko naprzód biegnie?
Jeźli próżno jest zwykły bój toczyć z Dawnemi,
A więc z nowych stanowisk trzeba walczyć z niemi.
Tam dążyć, gdzie tak silna ufność ciągnie, wzywa,
Ufność stwarza Kolomby i światy odkrywa.
Któżby się wreście z swoim przeciwnikiem mierzył,
Gdyby wprzód w podobieństwo zwycięztwa nie wierzył?
Ale w jakążto walkę wdałem się niebacznie —
Dopieroż to złość wasza obracać mnie zacznie.
Od was to należało, wielkie Flakka wnuki,
Nauczyć mi się wprzódy strofowania sztuki,
Bo któżby wam w krytyce mógł zrównać na świecie
Wyto tylko, wy sami tak trafnie umiecie
We wszystkiem, co jest piękne, klassyczność ocenić,
A każdą śmieszną brednię romantyzmem mienić;
Złapać tam jakieś słówko dziwaczne, przesadne,
I już wiedzieć, że wszystko głupie i szkaradne;
Tak się wreście przeczuciem i instynktem rządzić,
Że nawet bez czytania potraficie sądzić.
Lecz zkądże taka wrzawa, zkąd ten szczęk orężów,
Jakież się zewsząd tłumy zbrojnych sypią mężów;
Wszystkie razem Klassyki straszną wojnę głoszą,
Z pod Troi zapleśniałe sztandary wynoszą,
Arystotem nabite wytaczają działa,
I już sława Homerów do boju zagrzmiała!
Nie będę was w tym wściekłym wstrzymywał zapędzie,
Chcecie wojny okrutni! niechże wojna będzie.
Rzućcie się w te zawody, tak krwawe jak płoche,
Ruszajcie więc, ruszajcie! tylko żwawiej troche,
Nie bójcie się Birona okropnej pogoni,
Już Hektor romantyzmu nie podniesie broni:
Zbyt ciężko zasłużony cios go nie ominął,
Błyszczał w ziemi Fingala, a w klassycznej zginął.
Dalej więc, dalej wielkie tarcze Helikonu,
Wznówcie boje Farsali, szturmy Ilionu;
Niech żaden mir nie przerwie waszej zawziętości,
Wy powstali mściciele z Horacego kości
Nie dajcie się przełamać romantycznej młodzi,
Wielbicielom Achilla tchórzyć się nie godzi.
Mężnie więc — mężnie bracia! tnijcie, rąbcie, sieczcie,
Wbijajcie ich na pale, nawet żywcem pieczcie,
A gdyby wam iść miało trochę twardo z niemi,
Powiedzcie, że nie warto jest walczyć z głupiemi.
Tej jednej im przynajmniej nie odmówcie chwały,
Że ich gockie ballady, wasz letarg przerwały,
I że może z niejednej wypoczętej głowy
Wymuszą kiedyś wreście jaki obraz nowy;
Już się bowiem zdawało, że świat wieszczów znikał,
I co Homer otworzył — to Wolter zamykał. —
_________________________
Przypiski do listu pierwszego:
1) ZKĄDŻEŚCIE TO KLASSYCY.
Czytelnik nie tchnący duchem żadnego stronnictwa literackiego, z łatwością pozna, że list do Klassyków tyczy się jedynie tych autorów lub nie autorów, którzy zamieniając się w krytyków, mylnem rozumowaniem przeszkadzają zbogaceniu literatury naszej; którzy chcieliby pole literatury chińskim murem obwarować, aby żadna nowość, żaden pomysł, żadna forma różniąca się od raz przyjętych, przez niego przedrzeć się nie mogły, i którzy nakoniec wszystkie te narody, które pomimo głębokiej znajomości wzorów starożytnych i szczerego dla nich uszanowania, inną puściły się drogą, śmieją nazywać barbarzyńskiemi. — Do tych pisałem, o których w względzie literackim możnaby to powiedzieć, co Müller w swojej historyi mówi o uczonych średnich wieków: "Der Untergang der Wissenschaften kam nicht so wohl von den Barbaren, als von denen die sich Weise däuchten." Nie o prawdziwych więc Klassykach, lecz o fanatykach tej szkoły mówię i dlatego tyle się nad tem rozwodzę, ponieważ od niejakiego czasu, a zwłaszcza u nas, zawziętsi zwolennicy szkół obydwóch, tylu się nadużyciów w zdaniach swoich dopuścili, iż nazwiska Klassyków i Romantyków tylekroć niewłaściwie w ich sporach wspomniane, stały się niejako wyrazami nagany, oznaczającemi uczniów zaciekłych, przesądnych i duchem stronnictwa tchnących tak Klassyczności, jak i Romantyczności. — Znaczenie więc temczasowie przy wiązane do tych nazwisk i mnie zmusiło do ich użycia. Po wytłumaczeniu rzeczy, nikt mnie zapewne posądzać nie będzie, ani o niewolnictwo względem dawnych, ani o podzielanie mniemania niektórych romantyków naszych, utrzymujących, że w wieku, w którym oni zrodzili się i balladami nas cywilizują, niewarto już czytać, a tem bardziej uwielbiać pisarzy, którzy na imie Klassyków, w całem jego znaczeniu zasłużyli, i których w obecnym nawet czasie z chlubą dla kraju wskazaćby można. Pięknemi są zapewne i nigdy nie zwiędną wieńce młodocianego bluszczu, które przystroiły skronie Szyllera, Getego, Byrona; ale i te laury, które wzniosły się na chwałę Homera, Wirgilego, Horacego, jako otoczone hołdem tylu uczonych i dłuższym już nawet czasem utwierdzone, żadną przemijającą burzą zwalone być nie mogą. Zieloność ich jest nieśmiertelną. —
2) NIE ZNALAZŁSZY GO DAWNĄ, NOWĄ SZUKAĆ DROGĄ.
Trafnie młody poeta Deschamps, w przedmowie do dzieła swego powiedział: "Les grands Maitres ont parcouru, en triomphe et jusqu'au bout les routes qu'ils se sont ouvertes; on doit s'écarter de leur chemin autant par respect, que par prudence, et certes ce n'est point en cherchant à les imiter, qu'on parriendra jamais à les égaler. Un grand siècle litteraire n'est jamais la continuation d'un autre siècle." Tak i we Francyi przeciskają się już zdania, tchnące umiarkowaniem i wolne od przesądów. — Klassycy Polscy! Romantycy Polscy! kiedyż to u nas nastąpi? —
3) BRACIA TRZEBA ŚMIAŁOŚCI.
Wielu pisarzom naszym, którzy lękają się wszystkiego, co jest nowem i oryginalnem, śmiałości tylko niedostaje, talenta ich są znakomite, smak wykształcony, czemuż własnym siłom nie ufają, czemu są, jak te małe dzieci, które mogą już same chodzić, a jednak trwożnie chwytają się dłoni swych piastunek. Audendum est, fort es adjuvat ipse Deus.
4) Z POD TROI ZAPLEŚNIAŁE SZTANDARY WYNOSZĄ.
Przestrzega autor, że wie dobrze, iż Grecy, ani Trojanie sztandarów nie mieli.
-------------------------------------------
(Przypiski te drukowane były 1829 roku, a więc do tego czasu odnosić je trzeba.)
-------------------------------------------
Franciszek Morawski: LIST DRUGI DO ROMANTYKÓW
Przypisy LD do „Klassyków i romantyków polskich w dwóch listach” Franciszka Morawskiego
|