Listopada 21 2024 18:03:12
Nawigacja
· Strona główna
· FAQ
· Kontakt
· Galeria zdjęć
· Szukaj
NASZA HISTORIA
· Symbole gminy
· Miejscowości
· Sławne rody
· Szkoły
· Biogramy
· Powstańcy Wielkopolscy
· II wojna światowa
· Kroniki
· Kościoły
· Cmentarze
· Dwory i pałace
· Utwory literackie
· Źródła historyczne
· Z prasy
· Opracowania
· Dla genealogów
· Czas, czy ludzie?
· Nadesłane
· Z domowego albumu
· Ciekawostki
· Kalendarium
· Słowniczek
ZAJRZYJ NA


OSTATNIE SŁOWA DO ZIOMKÓW MOICH

Julian Ursyn Niemcewicz
OSTATNIE SŁOWA DO ZIOMKÓW MOICH *

Starając się przez długi bieg życia mego, być ile pozwoliły zdolności, Ojczyznie mej pożytecznym; pędziwszy wiek cały w radach, obozach, więzieniach, wygnaniach, świadek tylu ważnych wypadków w Ojczyznie i za granicą; stąd w doświadczenie nieco zamożny: mam sobie za powinność, w smutnem dzisiejszem położeniu naszem, niektórych myśli ziomkom moim udzielić. — Będą one bezstronne; spokojne. Ten co już sięga progów grobu, który całe swe powodzenie pokładał w szczęściu Ojczyzny, całą swą pychę w jej dostojeństwie i niepodległości, który nigdy nie sięgał do osobistych wyniesieni korzyści, którego cala przyszłość, wszystkie nadzieje, są już tylko w wieczności i człowiek taki nie może mówić, jak głosem doświadczenia, głosem pochodzącym z najgorętszych dla Ojczyzny życzeń. Niech więc takiemu wolno będzie pochlebiać sobie, że wytknąwszy przyczyny, które nas do upadku przywiodły, napomknąwszy sposoby, któremi powstać jeszcze możemy, choć poczęści przyczyni się do odrodzenia naszego, i tem ostatni dług Ojczyznie swojej wypłaci.

Jakimże to stało się sposobem, że kraj liczący kilkanaście milijonów ludu bitnego, wytrwałego, zdolnego do wszystkich przedsięwzięć, który od Bałtyku do morza Czarnego, poza Dniepr i za Odry, rozciągał panowanie swoję; jakimże, mówię, sposobem lud taki mógł stracić istnienie swoje? stać się łupem, długo pogardzanych przez, niego, chciwych najeźdzców?

Starajmy się pokrótce odpowiedzieć na to pytanie.

Mijając oddalone czasy Piastów naszych, przystąpmy do Jagiełłów. Za nich, połączone dwa wielkie narody, rosprzestrzeniły granice nasze; lecz powiększeniem jeograficznej rozległości zmniejszyła się polityczna i moralna potęga Polski. Tak słusznie droga nam rodzina Jagiełłów, posiadała wszystkie prywatne cnoty, lecz zbywało jej na tej śmiałej woli i na tym harcie, któremi jedynie zwierzchnicy narodów, swobody utrzymać, swawolę karcić, i wszystkich do posłuszeństwa prawu uginać powinni. — Niebacznie, wypuszczali oni z dłoni swojej tę potrzebną dla bezpieczeństwa kraju królom władzę; chwytali, przywłaszczali ją sobie, możni wyłącznie dla siebie z uszczerbkiem miejskiej i rolniczej ludności; przecież lubo dużo zwolnione ogniwa, składające łańcuch całości publicznej, łańcuch ten nadwerężonym nie był: lecz skoro wieko grobu, zapadło na zwłokach ostatniego z Jagiełłów, wyleciały piekielne jędze, niosąc z sobą zgubne całości i bezpieczeństwa naszego narzędzia. Elekcje królów wprowadziły przekupstwo, górowanie możnych, i zgubny wpływ ościennych; liberum veto, zniweczyło w prawodawstwie powszechną wolą narodu. Waleczny król Stefan, wojownicy za Zygmunta III i Władysława IV, uświetnili tryumfami oręż polski, lecz już i wtenczas wojna domowa przez Zebrzydowskiego wszczęta, konfederacje, rokosze w wojsku, pozbawiły nas tryumfów z tych korzyści, oddaliły przecie na czas niejaki, wiszące klęski nad nami; lecz upór Wazów przy berle szwedzkiem choć ubogiem, lecz milszem bo dziedzicznem, fakcje wewnętrzne, już znacznie nachyliły Polskę ku upadkowi: Za Jana Kazimierza znów wojna domowa podniesiona przez Jerzego Lubomirskiego, Radziejowskiego ze Szwedami umowy, znów krnąbrność i rokosze w wojsku, już ostatnią naszą zapowiadały zgubę. Król Michał równie w dostatkach jak w talentach ubogi, bardziej jeszcze ośmielił możnych, dostojeństwo i władzę królewska upodlił. Sobieski, który go publicznie upokarzał, nawzajem upokorzenia tego, od Paców doświadczał. Przecież męztwo i wielka jego w sztuce wojennej biegłość, oswobodzenia Wiednia, a z nim chrześciaństwa, rzuciły na naród polski, ostatni promień zachodzącej sławy naszej, sławy po świecie wspominanej aż dotąd. Panowanie dwóch Augustów saskich, pogrążyły naród w pijaństwie i ospalstwie. Wzywany niepotrzebnie przez Augusta II Karol XII łatwo Polskę pogrążoną w letargu i nierządzie, raczej przebiegł jak zwojował. Przez niego to obudzony na nieszczęście nasze dziki geniusz z nad Wołgi, długo zwalczany, wytrwałością nakoniec i przewagą swoją zmógł nieprzyjaciela i pierwszy wpływ moskiewski do bezrządnej Polski wprowadził. Lecz nie ten jeden, długo pogardzany, powstał nowy nieprzyjaciel na Polskę, dawny jej hołdownik, margrabia brandeburski, nie tak nagle, lecz pewniejszemi krokami, na gruzach Polski, torował sobie drogę do sił i znaczenia. Wilhelm zwany wielkim elektorem, korzystając z obarczenia Polski za Jana Kazimierza, przez spiknionych na nią sąsiadów, złączywszy przeciw nam buntowniczy swój oręż z Szwedami, traktatem Oliwskim uwolnił się od poddaństwa, i z hołdownika stał się Pruss wschodnich panem udzielnym. Za Augustów, przewodzenia Moskwy i Pruss niemiały już granic. August III wojskiem moskiewskiem utrzymany na tronie; wojsko moskiewskie przebywało w granicach naszych, wybierało ludność naszę i słało ją w zastępy swoje. Werbownicy pruscy, bezczelnie chodzili po Polszcze, i wybierali Polaków do wojska Pruskiego. Przecież tyle zniewagi, takie zdeptanie godności narodowej, nieobudziło nas z letargu. Ślepi i pogrążeni w zbytkach, zrywaliśmy sejmy, niebaczni na to co nas czeka, i co Jan Kazimierz przy abdykacji swojej, prorockim przepowiedział nam duchem. W miarę jak Moskwa i Prussy wzrastały w światło i potęgę, myśmy gnuśnieli, pogrążali się w nierządzie i ciemnocie. Żadnej przezorności, ni na obecność, ni na przyszłość. Wychowanie w ręku Jezuitów, kończyło się na łacinie, kontrowersjach i djalogach; zrywane wszystkie sejmy, na sejmikach pierwsze punkta w instrukcjach, nie pozwalać na żadne podatki. — Mógłże kraj taki, bez rządu, bez wojska, bez skarbu, bez twierdz i gór niedostępnych, otwarty na wszystkie strony, otoczony chciwymi, potężnymi sąsiadami, ujść zguby ostatniej?

Romansowe wyniesienie Stanisława Augusta, lubo mimo ogólnej woli narodu, za narzuceniem Moskwy, przecież zdawało się zapowiadać zorzę lepszej przyszłości. Stanisław August odebrał pieczołowite wychowanie, zwiedził obce kraje, znał dobrze rdzę bezrządu, pożerającą żywotne części politycznego życia naszego, posiadał szczerą chęć wprowadzenia zbawiennych w kraju urządzeń. Jakoż w pierwszych latach panowania swego, za przeważnym wpływem wujów jego XX. Czartoryskich, już znaczne nastąpiły poprawy. Ustanowiona kommissja skarbowa, i wojenna, zniesione liberum veto, założona szkoła rycerska itd. Poprawy te obudziły niespokojność Katarzyny, zdawna zniszczenie całej Polski mającej na celu. Znając zawiść między możnymi, fanatyzm duchownych, skwapliwość naszę do porwania się bez rozwagi na wszelkie hazardy, tolerancja za pozór gwałtownego wdania się swego obrała, pewna że ta powszechne w kraju sprawi zaburzenie. Na sejmie więc 1768 opierających się przypuszczeniu do praw obywatelskich protestantów, dwóch biskupów i senatorów, kniaź Repnin porwał, i w głąb Moskwy zesłał. Zgwałcenie tak głośne wszelkich praw narodów, oburzyło wszystkich. Zawiązała się konfederacja w Barze, dalej po całej Polszcze i Litwie; walczono z odmiennem szczęściem; przemogły nakoniec wprawność do szyków i posłuszeństwo, nad niesforną odwagą. Wynikła wtenczas za wpływem Francji wojna z Portą skończyła się pokojem w Kainardży. Moskwa żądała wynagrodzeń na Porcie, zazdrosne powiększenia się jej Austrja i Prussy, groźnie przeciw temu odkazywać się zaczęły. Wtenczas Katarzyna II, by nową wojnę odwrócić od siebie, pierwsza podział Polski napomknęła. Chciwy król pruski, niebaczna Austrja, chwyciły się myśli tej. Deklaracje do prowincji polskich i wojska trzech dworów, okazały się razem. Słaby Stanisław August, niemiał mężnej szlachetności by złożyć koronę, lub na czele choć garstki mężnych stanąwszy, zbawić Ojczyznę lub zginąć z nią z orężem w ręku. Zwołany sejm, mimo mężnego Rejtana oporu, przymuszony stojącem wokoło obcem wojskiem, podjął się, tę oburzającą zgodę moralności monarchów, podpisać. Anglja nigdy niedbająca oto, co się opodal niej dzieje, obojętna na wszystko, co handlowi jej nie szkodzi; Francja pod rozpustnym Ludwikiem XV: nie sprzeciwiły się tak szkaradnemu czynowi. Odmieniona forma rządu, poprawiająca cokolwiek anarchją, zagradzająca atoli drogę do wszelkich ustaw, coby narodowi niepodległość jego i godność przywrócić mogły. Jedna przecież ustawa, najzbawienniejsze sprowadziła skutki. Po zniesieniu zakonu Jezuitów, ustanowiono kommissje edukacyjne, i dobra po-jezuickie na wychowanie publiczne obrócone. Powstały po całej przestrzeni kraju szkoły, pod zbawiennemi przepisami, odżyły akademje krakowska i wileńska. Szkoła rycerska i konwikt xięży pijarów w Warszawie, majętniejszą wychowywały młodzież. Zgasłe przez blizko dwóch wieków światło i nauki, nowym zajaśniały blaskiem; sposobiło się nowe pokolenie, uleczone z przesądów, znające co było zgubą naszą, czujące co było potrzebnem, by Polszcze dawną jej godność i znaczenie powrócić. Jasne tego ukazały się dowody na zgromadzonym sejmie w r. 1788.

Aż do tej epoki, jak niegdyś prowincje rzymskie, przez posłów moskiewskich rządzona była. Najmocniejsza chęć wprowadzenia jakiej zbawiennej dla kraju ustawy, znalazła, nie tylko przeciwieństwo, lecz zakaz. Boleśnie znosił naród taką niewolą. Przyszła nakoniec pora, gdzie zbieg niespodzianych w Europie wypadków, zdawał się wskazywać możność wyłamania się z moskiewskiego jarzma. Zajęła się wojna między Moskwą a Portą Ottomańską i Szwecją. Anglja i Prussy podżegały ją tajemnie. Posłowie państw obudwóch podali na sejm 1788 notę, zachęcającą nas do uwolnienia się od gwarancji moskiewskiej. Wkrótce nawet król pruski proponował alians z Polską. Możnaż się dziwić, że naród tak niecierpliwie znoszący zelżywe pęta Katarzyny II, chciwie chwycił się tak silnego zachęcenia, poddał się tak pochlebnym nadziejom. Z zapałem uchwalono 100,000 wojska, zawarto z królem pruskim przymierze, wszystkie gałęzie administracji udoskonalone zostały; niedostawało ostatniego zawiązania, co sklepienie budowy publicznej utwierdzić i spoić miało. Dnia 3 maja 1791 ustanowiona jednomyślnie konstytucja, i berło polskie domowi saskiemu dziedzictwem oddane. Przestraszona Katarzyna, że Polska wymknie się z jej dłoni, i wkrótce jak niegdyś straszną się jej stać może, pośpieszyła się z zawarciem acz nie korzystnego pokoju z Portą i Szwecją, wszystkich sposobów zemsty i chytrości swej użyła, by dzieło sejmu obalić, i wszelkie nadzieje nasze zniweczyć. Z jednej więc strony ułudziła zaślepionych malkontentów dzieła 3 maja; z drugiej, obietnicą nowych zaborów w Polszcze, zapewniła sobie wspólnictwo w zbrodni, wiarołomnego sprzymierzeńca Polski Wilhelma II. Tak rzeczy ułożywszy, skłoniła Szczęsnego Potockiego, Rzewuskiego i Branickiego, że w Targowicy podnieśli rokosz przeciw ustawie całego narodu polskiego; z nimi na czele, wkroczyła z wojskiem swojem, w granice królestwa polskiego. Zaczęła się walka, świetna nieraz dla oręża polskiego, lecz i tu Stanisław August, acz poprzysiągł stanąć na czele narodu, miotany raz wstydem, znów bojaźnią, poszedł nakoniec za kobiecemi podszeptami, i konfederacją Targowicką podpisał. — Wkrótce nowe obelgi, nowy na sejmie grodzieńskim podział, ukarał tę haniebna króla słabość. Raz jeszcze oburzony naród wziął się do broni, wybrał Kościuszkę wodzem: 25,000 wojska, po większej części uzbrojonego w kosy, dwom ogromnym mocarstwom Rossji i Prussom, ze sławą przez 10 miesięcy opierało się. Jak nieraz dawniej tak i w ciągu tego powstania, swawola kilku burzycielów ludu, splamiła szlachetną rozpacz narodu. Nie uszła jednak swawola ta bezkarnie: Piotrowski, Rogoziński, dwóch jeszcze zuchwałych zagorzalców, którzy nieczekając sądu, obwiesili będących w wiezieniu, sami na szubienicy haniebną śmiercią zginęli. Lecz nie tu koniec: sam jestem świadkiem żyjącym, dzielący jeden namiot z Kościuszkiem, ile waleczny wódz ten doznawał zgryzot i strapień: te szły do tego stopnia, iż napisał list do Kołłątaja, składający naczelnictwo. List ten istnieje jeszcze. Na wspomnienie ginącej Ojczyzny dał się ubłagać. Bitwa pod Maciejowicami była ostatniem, lecz strasznem drgnieniem, konającej niepodległości naszej.

Szturm Pragi, rzeź jej, nie ostatniem okrucieństwem Moskali; przeszłe z Pragi do Warszawy pozostałe hufce nasze, i te co były jeszcze w stolicy i jej okolicach, gdyby nie spory między wodzami, i nieposłuszeństwo subalternów (niewstydzących się wołać, dość już tego głupstwa): mogłyby były jeszcze opór nasz przedłużyć, przynajmniej do chwili, aż będący już w drodze goniec Katarzyny z propozycjami pokoju nie stanął. Lecz pod Radoszycami wojsko poddało się i rozproszyło: Polska cała rozdarta na szmaty.

W 14 lat potem, zesłany z wyroków niebios wojownik, powrócił na chwilę istnienie narodu; chorągwie nasze, czy osobno, czy połączone ze znakami jego, mnogiemi okryły się laurami. Rzecz uwagi godna, iż w ciągu walk pod Napoleonem, zachowały się w wojsku naszem karność i posłuszeństwo. W najcieńszych przygodach, niedostatku, dojmujących mrozach, ni wódz żaden, ni podwładny szemrać nie śmiał. Jasny dowód, jak mąż biegły zsiniałą, niezłomną duszą, i niespokojnych w posłuszeństwie utrzymać może. Padł wojownik zbytniem zaślepiony szczęściem, i myśmy z nim runęli. Alexander szlachetnie zwycięztwa swego użył. Ach! czemuż nadane przez siebie ustawy, poddał pod straż obłąkanego brata, i najniegodziwszego z ludzi, sprzysiegłego na istność naszę Nowosilcowa. Acz zazdrośny samowładności swojej Mikołaj, by mieć pokój u siebie, zrzekł się jej jednak dla brata i doradcy jego. Odtąd zniewaga praw, okrucieństwa, obelgi, zwiększały się codziennie, aż do chwili, gdzie wyczerpana cierpliwość, nieuważna na skutki, strasznym wybuchnęła płomieniem.

Nie do nas zaślepionych passjami, zwiedzionych w nadziejach, rozjątrzonych niedolą, i wspominaniem swych błędów, nie do nas, pisać dzieje ostatniego powstania naszego; zostawmy to wolnej od przesądów i stronnictwa potomności. Uzna potomność ta, że nigdy rycerstwo polskie nie walczyło odważniej, lecz że nigdy w radach, w obozach, w zakątach miasta, więcej nie popełniono błędów; uzna, że prócz tych co w polu chwały polegli, lub jęczą dzisiaj w pustyniach Kaukazu i Syberji, każdy z nas, i ten co pisze, mniej lub więcej pobłądziliśmy; uzna, że nienauczeni tyla ciężkiemi klęskami, zawsze popełniamy też same i też same błędy jak za Zygmunta III, za Jana Kazimierza, jak za konfederacji Barskiej, jak nakoniec za Kościuszki; też same błędy, te i wady narodu, zniweczyły najszlachetniejsze przedsięwzięcia jego. Czytając pilnie dzieje polskie, przez długi bieg życia mego, znajdując się w tylu powstaniach, radach, obozach, nauczyłem się znać naród mój. Posiada on nie mówię równe, ale wyższe może zalety od tych, jakie inne zdobią narody; lecz przy tych zaletach ma wady, które całość i bezpieczeństwo jego, na sztych narażać będą, aż się poprawi. — Wady te są: porywczość w przedsięwzięciach, lekkość i niestałość w przywiedzeniu ich do końca, niezgoda, zawiść, i rozkiełznana próżność. Każdy wojskowy chce być naczelnym wodzem, każdy poseł, czy nie poseł nawet, pierwszym prawodawcą i mówcą.

Mniema się każdy wódz Napoleonem,
Każdy cywilny, Solonem.

Tyle klęsk sprowadzały na nas, dawne liberum veto, wygórowania możnych, konfederacje, rokosze: tyle dziś pogarda wszelkiej zwierzchności, kluby, towarzystwa, komitety, powszechna niesforność, niezbędna żądza słynności, i gwałtem uchodzenia za wielkich ludzi, narobiły złego.

Nie cierpimy wyższego: nie darujemy nikomu ni urodzenia, ni talentów, ni cnoty, ni zasługi, ni majątku, sądząc że taki co je posiada, posiada je z krzywdą, z ubliżeniem nas samych. Dziś nawet w opłakanem wygnaniu naszem, kiedy wspólna niedola, zmiękczyć serca nasze, i przybliżyć jednych do drugich powinny, w pismach i mowach szkalujemy się, i prześladujemy; w niektórych pismach i mowach więcej nieraz oszczędzani są gnębiący nas Moskale, niż zasłużeni, wystawieni na wszelkie prześladowania i straty niemili nam ziomkowie.

Pretensje nasze do wyższości rozumu, co mówię? do geniuszu samego, wyprowadziliśmy z sobą za granicę. — Tam zamiast znoszenia z godnością przywalających nas nieszczęść; zamiast przemyśliwania w cichości nad sposobami odzyskania utraconej Ojczyzny; zamiast wdzięczności rządowi, który acz nieśmiał w stosownej porze ratować nas i siebie, teraz jednakże sam jeden daje nam jaki taki przytułek, gościnność, wsparcie: każdy, sądząc się wyższym nad wszystkich, sam jeden przewodzić pragnie: mieszamy się do przygód i czynów nie naszych, czernimy się, kłócimy się, krzywdzimy się w oczach cudzoziemców, pojedynkujemy się, zabijamy. — Postępowanie takie, możesz nam długo zachować sympatją i interesowanie się tych, u których przebywamy?

Pochlebiamy sobie, że wszystkie ludy, wszystkie rządy, losem tylko Polski zatrudnione są. Jakże się mylimy! Odwaga nasza zjednała nam szacunek; upadek ubolewanie; okrutne zemsty wyrządzane nad nami, we wszystkich sercach szlachetnych wzbudziły oburzenie; lecz uczucia że, nie są tak mocne, by ludy, mniej jeszcze rządy, za sprawę Polski wojny wypowiadać miały. Minęły czasy tak szlachetnych poświęceń! — Niestety! własny interes, samolubstwo, więcej jeszcze jak prywatnych, ogarnęły dzisiaj rządy i ludy. — Każdy nie patrzy co się o podał niego dzieje, pilny tylko by w domu spokojność zachować. Początkowa sympatja ku nam, coraz bardziej stygnie, i niedługo może zgaśnie ze szczętem. Summy łożone przez rząd, na utrzymanie wygnanych, subskrypcje, składki, koncerta, bale, sprzykrzą się, ustaną całkiem; zwłaszcza, gdy się nie zachowamy spokojnie. Głoszone zuchwale przesadne systema nasze, urządzenia na przyszłość nie tylko nas samych, lecz świata całego — obcych zniechęci ku nam. Po cóż, powiedzą oni, mamy wskrzeszać naród niespokojny, niezgodny z sobą, który sam się ciągle burząc, i nas zaburzy. Dawno już jeden z najbieglejszych dyplomatów dzisiejszych, powiedział: Les Polonais ne sarent organiser quc Ie désordre: Polacy nie umieją urządzać, jak bezrząd (1).

Lecz cóż czynić? jak się zachować mamy? zapyta nie jeden. Słuchajcie! Siadłszy na mogile zamordowanej Ojczyzny naszej, rozpamiętywajmy, co nas, we wszystkich epokach, prowadziło do zguby; myślmy, jak dziś na wygnaniu naszem, zachować się nam i prowadzić należy; i jak skoro pomyślna pora nadejdzie, brać się do dzieła, i poczynać sobie powinniśmy.

Już w oczach rządców świata, ustało wszelkie polityczne znaczenie Polski. Póki zakłopocone u siebie Anglja i Francja, w przyjaznych związkach zostawać będą z Moskwą; póki Metternich i Angillon, rządzić będą całemi Niemcami: napróżno staną się wszystkie nasze adressy, odezwy, komitety, sejmy, zaciekania się o metafizyczne teorje. Bez ludności, bez broni, bez zapasów sami już powitać, olbrzyma zwalczyć nie możem. Trzeba więc czekać szczęśliwej pory, aż się sam zachwieje lub ktoś, z własnego interesa, naprzeciw niemu powstanie, i my o plecy jego, odradzające siły nasze oprzeć będziemy mogli. Nim to nastąpi, a nie długo nastąpić może, gotujmy się w dozwolonem nam zaciszu, do czynnego w porze stosownej działania i do późniejszych usług Ojczyzny. Zniweczył ze szczętem zawzięty wróg nasz, wychowanie publiczne w Polszcze. Wzrastające pokolenie wznosi się w ciemnocie i nieumiejętności; potrzeba, by przy odrodzeniu się naszem, był ktoś, coby je oświecać i nauczać umiał. Na was to wygnańców, spada obowiązek ten święty, i najważniejszy. W krajach, w których wszelkiego rodzaju nauki, do wyższego niż gdziekolwiek wygórowały stopnia, usposabiajcie się każdy do czego go powołanie, zdolność i ochota prowadzi. Kilkuset młodzieży naszej, przerwało w rewolucji nauki, niech wrócą do nich; ci nawet, co w dojrzalszym już wieku, udać się do nich powinni.

Wierzcie mi, godziny wasze na nabywaniu umiejętności takich spędzone, więcej wam i Ojczyznie waszej przyniosą pożytku, jak czytanie pisemek, sprzecznych z sobą, jak dysputy o rządach, jak swary, kłótnie, i czernienia się jedni drugich. Nauka ustrzeże was od próżnowania, które do wszystkich obłąkań prowadzi. W tymto celu, gorliwi o dobro waszę obywatele, utworzyli towarzystwo pomocy naukowej, starają się zbierać składki we Francji i Anglji, by dać ochoczym, pomoc i sposobność doskonalenia się w naukach. Możeż być pomysł zbawienniejszy w chwilach dzisiejszych? możnaż uczynić młodzieży większą nad tę przysługę?

Niech nas nadzieja odzyskania na powrót kochanej Ojczyzny nie opuszcza nigdy, cieszy wygnanie, tęsknoty i dolegliwości nasze. Znośmy z godnością smutną niedolę naszę. Strzeżmy się wszystkich, lekkich, nieuważnych kroków, przez któreby, dobro tak drogie opuszczone, lub zniweczone być mogło. Odrodzenie Polski nie w naszych mdłych siłach, jakie tu teraz mamy, nie w naszych sprzecznych zdaniach i systematach, lecz w Opatrzności jest ręku, i w sercach 20 milionów Polaków.

Ten, co stwarza, podnosi, niszczy i znów narody do życia powraca, wskrzesi bohatera-wodza, który w ciężkiej, jak jest nasza dzisiejsza, niedoli, jak niegdyś Perykles, jak Cezar, jak Cromwell, jak Napoleon, chwyci na chwilę w potężną dłoń swoją wszystkie rządowe władze; wszystkie sposoby i siły kraju; nie doznając przeszkód wewnętrznych, zazdrości i nieposłuszeństwa między wodzami, niezgody i opieszałości w radach, zuchwałości burzycielów; wyprze z granic naszych, barbarzyńskich najezdców; odzyska dawne granice Polski; a swobodny naówczas, otworzy Polakom kartę konstytucyjną, zabezpieczy w niej następstwo tronu, równe dla wszystkich swobody, równość w obliczu prawa, bezpieczeństwo osób i własności, władzę prawodawczą w narodzie, i silną w ręku swym wykonawczą zwierzchność; któraby i możnych i niespokojnych, zarówno na wodzy trzymała.

Takie są moje nie tylko życzenia, lecz przekonanie. Sądzę, że tylko pod monarchiczno konstytucyjnym rządem, i następstwem tronu, utwierdzić początkowe istnienie i uświetnić je możemy. — Opinia ta, w dzisiejszych chwilach, zda się może wielu przesądem, niedorzecznością zgrzybiałego wieku. Niech i tak będzie... Lecz kiedy każdemu wolno myśli swoje objawiać, czemuż mnie zabronione bydź ma? Cóż być może w teorji piękniejszego, właściwszego godności człowieka, jak rząd republikancki, któremu w Ameryce miałem sposobność, zblizka się przypatrzyć. Lecz nie uczyż nas doświadczenie, dzieje dawne i obecne, ze w składzie i zepsuciu dzisiejszych towarzystw ludzkich, rząd taki istnąć jeszcze nie może: zaczną go cnotliwi, opanują zuchwali, pogrążą w anarchji; ta sprowadza militarny despotyzm, i ten niedługo upada. Szczęście! jeśli wrócić można do monarchji konstytucyjnej, jako jednej, która krajowi zabezpieczyć może, jego swobody, spokojność, niepodległość i poważenie u obcych.

Nie będę się dalej rozwodził, z tem co na przyszłość sądzę zbawiennem. Pierwszą rzeczą jest istnieć, a potem się urządzać. Ten, co nas do zbawienia poprowadzi, i odzyska niepodległość i dawne granice Polski, czy to swój, czy obcy, zważy na szali rozsądku, co charakterowi narodu i politycznemu położeniu czasowo będzie najprzyzwoitszem, najużyteczniejszem; naszą będzie powinnością, w tak świetnem dziele, nie narzucać mu przeszkód, lecz wszelkiemi siłami pomagać. — Zgodni i spokojni, czekajmy szczęśliwej pory oswobodzenia naszego, nadejdzie ona: jeszcze żołnierz z orężem w ręku, pomści się krzywd i obelg naszych; jeszcze młodzieniec zbogaciwszy, w czasie Pielgrzymstwa swego, umysł swój naukami, nauki te, wśród bratniej młodzieży, rozkrzewiać będzie. Jeszcze Polska nie zginęła.

Darujcie, jeżelim się rozciągnął; darujcie, jeślim niemiłe prawdy powiedział: raczej spektator, jak aktor tego, co się dzieje na świecie, przeżywszy więcej jak trzy części wieku całego, już jedną nogą w grobie, nim całkiem zstąpię do niego, prostą prawdę wam powiedzieć, sądziłem powinnością moją. Przewiduję wcześnie, jakie mię pomowy, oskarżenia i wyrzuty czekają: może obiją się one tylko o mogiłę moję, a jeśli zostanę przy życiu nie dotkną mnie wcale. Któż kiedy prawdę bezkarnie powiedział? — Jedna mi zostaje pociecha, a ta jest, że zamykając oczy me na zawsze, znajdę w sumieniu mojem to świadectwo: że, do ostatniej życia chwili, w czynach, mowach, i pismach, nie miałem na celu jak dobro Ojczyzny mojej. — Żegnam was. —

Vivite felices, fortiaque adversis
Oppomte pectora rebus.

15 kwietnia 1833. —

--------------------------------------------
* [do tytułu] Właśnie w dniu 3 maja doszło rąk naszych szanowne pismo posła inflanckiego, tego co na sejmie czteroletnim, wymową swoją i patryotyzmem, tyle się przyczynił do uchwalenia wiekopomnego prawa 18 kwietnia i konstytucji 3 maja! Takie wiązanie otrzymał Pamiętnik Emigrancji, który nie jednokrotnie cześć religijną dla dzieła sejmu czteroletniego objawiał. W emigracji naszej jeden jest tylko Niemcewicz z członków tego sejmu; jego jednego zostawiła nam Opatrzność, jako żyjącą pamiątkę szczęścia któreśmy utracili, i za odzyskaniem którego, co chwila prawie myślami i sercem naszem wznosimy modły do nieba. Ostatni już raz przemawia do swoich ziomków! do tułaczów; on, jeden z najzacniejszych ojców narodu. Ale niechaj nas nie zasmuca przypomnieniami blizkiego swojego końca. Kiedy nas jeszcze niebyło na świecie, jego serce biło dla Ojczyzny; służył jej radą, piórem i orężem... Jego imię, czy w sejmie, czy w xięgach, czy w szeregach Kościuszki, tak jest świetne!... Oby nam żył jak najdłużej; oby nam przypominał nasz najpierwszy obowiązek, naśladować cnoty takich jak on obywateli, obyśmy z nim wrócili nie do innej Polski, tylko do Polski jaką nam obiecywał dzień 3 maja [Wydawca]

(1) Niech mi darują ziomkowie ten sercu memu przykry do skreślenia obraz; lecz szukać popularności pochlebstwem, jest to ciężko grzeszyć. Jest to obłąkanych utwierdzać w błędzie, i rzecz publiczną na ostatnią narażać zgubę. To co mówię, mówię po polsku, mówię w braterskiey poufałości do samych Polaków; nie przejdzie to do obcych. Przed tymi pierwszą powinnością naszą, jest bronić ich, wymawiać ich wady, wynosić zalety; słowem, troskliwie pielęgnować sławą imienia polskiego. [przypis Autora]

________________________
Dla www.klasaa.net wypisał
z lwowskiego wydania 1833 r.
i podobizną** Autora ozdobił:
Leonard Dwornik

**/ wizerunek Juliana Ursyna Niemcewicza według medalionu dłuta Władysława Oleszczyńskiego.



WARTO ZOBACZYĆ
Dwór Drobnin

Kościół Pawłowice

Dwór Oporowo

Kościół Drobnin

Pałac Pawłowice

Kościół Oporowo

Pałac Garzyn

Dwór Lubonia

Pałac Górzno
Wygenerowano w sekund: 0.00 6,924,150 Unikalnych wizyt