Listopada 22 2024 05:18:04
Nawigacja
· Strona główna
· FAQ
· Kontakt
· Galeria zdjęć
· Szukaj
NASZA HISTORIA
· Symbole gminy
· Miejscowości
· Sławne rody
· Szkoły
· Biogramy
· Powstańcy Wielkopolscy
· II wojna światowa
· Kroniki
· Kościoły
· Cmentarze
· Dwory i pałace
· Utwory literackie
· Źródła historyczne
· Z prasy
· Opracowania
· Dla genealogów
· Czas, czy ludzie?
· Nadesłane
· Z domowego albumu
· Ciekawostki
· Kalendarium
· Słowniczek
ZAJRZYJ NA


Jaxa Marcinkowski - gość generała Franciszka Morawskiego w Lublinie


Dla przybliżenia atmosfery i zdarzeń podczas pobytu Kajetana Jaxy Marcinkowskiego w Lublinie posłużę się na wstępie obszenym fragmentem „Życiorysu Franciszka Morawskiego” Lucjana Siemieńskiego oraz uzupełniająco, znacznie krótszymi fragmentami z „Końca świata szwoleżerów” Mariana Brandysa i powieści biograficznej Jadwigi Dackiewicz „Generał i muzy”. Wszystkie te pozycje bazują na listach Franciszka Morawskiego, gdyż – jak wiadomo – generał nie spisał swoich wspomnień. Dla równowagi na końcu przedstawię fragmenty utworu Jaxy Marcinkowskiego „Pobyt u przyjaciela w Lublinie”, oraz krótkie fragmenty innych jego utworów (w tym „Rzek polskich”), w których Jaxa wzmiankuje lub cytuje generała, wyrażając w ten sposób wdzięczność za „lubelską gościnę”.

- - - - -

Źródło:
Lucjan Siemieński „Portrety Literackie” – Rozdział „Żywot Franciszka Morawskiego” - str. 16-21 („Dzieła Lucyana Siemieńskiego” Tom IV – Warszawa, 1881)

» W r. 1819 zostawszy generałem brygady strzelców pieszych, konsystujących w Lublinie, oddalony od ogniska literackiego Warszawy, utrzymywał korrespondencyę niemal ciągłą z radcą stanu Kajetanem Koźmianem, z którym go łączyła ścisła przyjaźń, później z jego synem Jędrzejem, któremu również jak ojcu był przyjacielem i doradcą; także z generałem Wincentym Krasińskim, wielkim admiratorem jego dowcipnych listów. Listy te mniej więcej poczynają się od r. 1822 lub 1823, — Morawski bowiem rzadko gdzie kładł datę, - a ciągną się przez lat dwadzieścia kilka. Czytając je, widzisz w nich całą duszę, najszlachetniejsze serce, umysł wyższy, żywo interesujący się wszystkiem co dobre i wzniosłe, a niemiłosiernie żartujący z zarozumiałego głupstwa, hypokryzyi, nadętości niektórych figur i płaszczenia się bożyszczom dziennym. Jest to kommentarz prawego i rozumnego obywatela do historyi politycznej, towarzyskiej i literackiej onego czasu.

Niewyczerpanym przedmiotem tych listów, wprzód nim się zajęły romantyczne spory, był Jaxa Marcinkowski. Śmieszny ten, pretensyonalny oryginał, ze stosami nakleconych rymów wybrał się z Wołynia, gdzie prowadził żywot pasorzyta, do Warszawy, aby tam obszerniejsze znaleźć pole do popisów swojej Muzy. Gdy zaprezentował stosy poematów, tragedyj, komedyj, ód, elegij, epigrammatów, - wprawił w niejaki kłopot naszych klassyków, których sława gruntowała się na kilku odach lub mówkach, a tu tyle wykończonych płodów imponowało tem, że skończone, że tylko czekają nakładcy! Poznano się jednak prędko na płytkiej głowie, mniej niż miernym talencie, puszącym się olbrzymią zarozumiałością, i zaraz wzięto go na fundusz, co niezawodnie nie byłoby spotkało potulnego metromana. Kajetan Koźmian, biorący rzeczy poważnie, chciał mu otworzyć oczy, obrzydzić niewdzięczny zawód i zachęcić do jakiej pracy, dającej kawałek chleba. Marcinkowski przyjął to z oburzeniem, rozgłaszając, że wszyscy ci literaci, zazdrośni jego talentu i sławy, chcieliby mu z rąk wytrącić pióro, a najbardziej w to uderzał, że on przez rok jeden więcej napisał, niż oni przez całe życie.

Odtąd Jaxa stał się celem dowcipów, epigrammatów, nawet poematów, które z rąk do rąk obiegały, pobudzając do śmiechu jego kosztem. Nie znalazłszy on w stolicy takiego powodzenia, o jakiem marzył, przyjechał do Lublina i udał się pod skrzydła Morawskiego, który dał mu u siebie stół i mieszkanie, a nawet karetę na usługi, z czego się bardzo pysznił. Marcinkowski oddawał wizyty, robił się znakomitą figurą, wszędzie proszony i nieproszony czytywał swoje wiersze, i pisał nowe na cześć miejscowych piękności, co mu niejaką wziętość u płci pięknej jednało. Morawski bawił się nim, a często i nudził, jeżeli go nagabywał swemi wierszydłami i prosił o zdanie lub radę. Wesoły generał trzymał się innej z nim taktyki niż weredyczny Koźmian: potakiwał on właśnie jego największym głupstwom, dodawał nawet do nich konceptu. I tak, kiedy Marcinkowski w wierszu na pochwałę Lublina mówiąc o Leszku Czarnym, z powodu rymu zrobił go Leszkiem wtórym, Morawski zwrócił jego uwagę na ten błąd przeciw historyi i radził użyć epitetu: Leszek bury, kolorem do czarnego zbliżony. Podobnych też figlów wiele mu napłatał,, a mianowicie napisał na niego balladę, którą on jakoby przez pocztę odebrał z Warszawy i podejrzewał o nią generała Wincentego Krasińskiego. Ballada ta w swoim czasie obiegała w licznych kopiach. Żałuję, że nie mogę jej dosłownie przytoczyć; każdy wiersz tryska dowcipem. Treść tylko pamiętam:
Nad Wisłą stoją zwaliska zamku, w którego podziemiach ma być jezioro, a na jeziorze pływa „księżniczka w złotą kaczkę zamieniona", której pilnuje dyabeł w postaci smoka. Dowiedziawszy się o tem Jaxa, uczuwa rycerski animusz, i napakowawszy kieszenie wierszami, pewien jest, że dyabła rozczuli i księżniczkę wyzwoli. Udaje się w podziemne lochy i czyta dyabłu swój poemat: Gorset. Dyabeł usypia, — a on tymczasem w koperczaki do kaczki, która przybiera właściwą postać. Kawaler prezentuje się ślicznej księżniczce:

W herbie mym noszę srogiego lwa z gryfem,
Z krwi książąt greckich wyszedł pierwszy Jaxa,
A imię moje prostym logogryfem
Jest wsławionego dziełami Ajaxa.

Wyprowadza ją więc, a gdy przechodząc obok chrapiącego Argusa, rycerz nasz w ciągłych komplementach i susach około panny, nieuważnie zaczepił śpiącego krzyżem Miechowskim [Zgromadzeniu kks. Bożogrobców w Miechowie służył przywilej dawania patentów na krzyże. Byli tacy, co nie mogąc inaczej próżności swojej dogodzió, nabywali te patenta za małą opłatą i uchodzili za ludzi udekorowanych. Marcinkowski, wywodzący się z rodu owego Jaxy, założyciela Miechowitów, miał niejakie prawo do tej ozdoby, którą nosił - przyp. LS], dyabeł się ocknął, porwał Jaxę i ze wszystkiemi wierszami wyrzucił na bruki warszawskie...
Był to najdowcipniejszy kawałek, jaki się ukazał na niefortunnego wierszokletę.

Najpewniej to generał podsunął mu pomysł napisania coś o Rzeczypospolitej Babińskiej. Pochwycił tę myśl Marcinkowski i wziął się do sklecenia komedyi, która była wystawiona w teatrze lubelskim. Morawski w liście do gen. Wincentego Krasińskiego tak opisuje to przedstawienie:

„Zbiegliśmy się już o 4-tej na teatr, on o 3-ciej był na paradyzie, i nie wiedział, że go widzimy. Pełno było i wszyscy cieszyli się na głupstwo, które ich uraczyć miało. Szeptano po lożach, po parterze, że tchórz będzie wykpiony w tej sztuce.
„Podnosi się kurtyna, początek niezły... - Niby koło miodem smarowane na pszczelnikach... Brawo po całym parterze, i wtenczas widzimy, jak sam Jaxa dawał brawo. Słowo uczciwości, prawda. Wlókł się potem cały pierwszy akt przez trzy kwadranse, w którym o tem jednem zawsze była rozmowa, że wystraszymy tchórza. Kończy się akt pierwszy - nudnie trochę, żadnego oklasku.... Jaksa zaalarmowany. Śmiano się jednak niekiedy z gderaniny z początku komicznej, lecz wreszcie nudnej, i tem się pocieszał. Podnosi się zasłona — akt drugi. Tchórz, o którym mowa była w całym pierwszym akcie, tu się dopiero pokazuje, chociaż bawi ciągle w Babinie. Szemrzą po parterze, że szlachcica kontuszowego z poczciwych i wielkich czasów wystawia na śmiech i wzgardę, lecz przypominają sobie, że to płód Jaxowskiej głowy, więc słuchają, cierpliwie jak dyabeł w balladzie. Wystraszają więc kobiety tchórza bez sensu i ładu; oknem ucieka; w konopiach go znajdują, przyprowadzają i robią Buńczucznym Babińskim, dają mu buńczuk, u którego wisiał cały zdechły tchórz, którego Jaxa jak waryat szukał po Lublinie, Kierdaj Dziusa, czyli tchórz sztuki, bierze go bez żadnej ceremonii, całuje (na honor!) trzy razy w ogon. Odbierają mu pannę; ani się dziwi, ani słowa nie mówi do końca sztuki, tylko całuje buńczuk, skacze, tańczy z nim i — nakoniec zasłona spada. Tu dopiero cały parter i loże wrzasną: Autor! Autor! Autor! Widzieliśmy, że i Jaxa gębę rozdziawił, i dorozumiewamy się, że także wrzeszczał autora, bo niezmiernie klaskał. Wychodzi aktor i donosi, że autorem komedyi jest: Wielmożny Kajetan z Jaxów Marcinkowski, autor pism wielu! Brawo więc, brawo! zagrzmiało po całym teatrze. Jaxa się pokazuje, i nuż emablować od loży do loży i zbierać powinszowania. Ja w tem wszystkiem zawsze tę, myśl miałem, że generał pewno przyjedziesz na tę sztukę, i że gdzieś siedzisz ukryty. Straszyłem go tem, i dla tego aż na paradyz uciekł. Nazajutrz po całym Lublinie wizyty, wszędzie oklaski i chwała, której serdecznie wierzy; aż nareszcie przychodzi do prezesa, który go wykpał, że dawnego Polaka na hanswursta wykierował, i dla tego sztuki zakazuje. Jaxa myśląc, że coś przeciw rządowi napisał, prosi o wytknięcie miejsc politycznych, a tu mu powiadają, że to nie polityka, ale głupstwo temu winno. Przerabia więc na nowo, i nie wiem co z tego będzie. Wszystkie familie żyjące dotąd w okolicy Lublina, pokładł do komedyi, jako to: Gałezowskich, Dłuskich, Sobieszczań-akicb, Wybranowskicb, Domańskich i Finków. Już ich teraz wymazuje i nowe komponuje z głowy. Otóż to jest mój rapport, którego generał zapewne z utęsknieniem czekał."


W liście do Jędrzeja [Andrzeja Edwarda – przyp. LD] Koźmiana znowu o Jaxie:

„Jaxa pisze na mnie komedyę pod tytułem: Teraźniejsza przyjaźń. Dowiedział się w teatrze, że epigraf na satyrze Znawców nie jest Krasickiego, lecz Naruszewicza. Rzucił się z parteru jak szalony; trzy ławice obalił i kilku widzów. Spotykam go wylatującego z teatru, pytam się,— przeklina mnie, siebie i losy. Leci jak waryat do sklepów i księgarni, gdzie dał egzemplarze Znawców na przedaż; puka, dobija się w nocy; patrol nadchodzi, a myśląc, że złodziej, bierze go do kozy. Przyprowadzają go na odwach; szczęściem, że go oficer znał i wypuścił. Nazajutrz z ranną zorzą wstał i wszędzie, gdzie tylko były egzemplarze, podpis: Krasicki, wymazał szeroko; ale jakże się znowu zmartwił, gdy mu mówili, że na samem czele pisma Muza jego zrobiła żyda. Już biedak nie wie co ma począć, i gdyby nie święcone, nie miałby pociechy. Dziś to jego benefis, bo przynajmniej zjadł 50 święconych. Broń Boże go dzisiaj nastraszyć; coby to jaj i szynek powstało w jego żywotnim wulkanie!"

Niezliczone te figle wystrajał mu generał - i w rzeczy samej były to improwizowane komedyę, stokroć zabawniejsze niż wiele pisanych na scenę. W dość nudnem miasteczku prowincyonalnem była to jedyna rozrywka. Kiedy też Marcinkowski pogniewał się i wyniósł do generała, a potem do Warszawy wyjechał, Morawski często powtarza w swoich listach, że: „jeden bęben i dzwon bernardyński budzą zaspany Lublin, gdzie tak głucho jak na sejmie galicyjskim, a ciemno jak w głowie Jaxy." Często się też dowiaduje co porabia? co pisze? i dodaje: Mogę o nim i o sobie powiedzieć: „Nec tecum possum vivere, nec sine te.". Koźmian ojciec i syn zdawali mu częste o nim relacye, dostarczające wątku do śmiechu i żartów, a nawet do litowania się nad smutną dolą biedaka. [...] Mimo tego, gdy rzeczywiście otrzymał wiadomość, że Jaxa chory i bez grosza, za pośrednictwem żony swojej posłał mu pieniężny zasiłek... Innym razem widząc go, tak się o nim wyrażał: ,,Biedny Jaxa! smutny niezmiernie, płakał tu nieborak, rozmyślając nad swym losem bez nadziei. Litość brała patrząc na niego, i zupełnie mi się z nim figlów odechciało."

Nastały spory z romantykami, Marcinkowskiemu dano pokój, tem więcej, że i sam z tonu spuścił - i wyrobiono mu miejsce inspektora szkół w Płocku.

- - - - -

Źródło:
Marian Brandys „Koniec świata szwoleżerów” (Wyd. ISKRY, Warszawa 1972)
Część I – „Czcigodni weterani” – rozdział: „Opinogórczyk” – str. 131-137.

Kajetan Jaxa-Marcinkowski tak dużo miejsca zajmuje w listach Morawskiego, że należałoby go jakoś bliżej przedstawić. Ale na temat tej osobliwej postaci napisano już więcej, niż zdołał za życia napisać on sam, chociaż weny twórczej nigdy mu nie brakowało. Dziwna to była historia. Czytając listy Morawskiego, trudno zrozumieć, jak ten literat z prawdziwego zdarzenia, a przy tym człowiek mądry i zacny, mógł sobie na kilka lat obrać za jedno z głównych zadań życiowych płatanie żakowskich figlów klasycznemu grafomanowi (poza tym zresztą, jak stwierdzają miarodajni kronikarze, człowiekowi poczciwemu i sympatycznemu), który przyjmował wszystko w najlepszej wierze i utwierdzał się coraz głębiej w swej manii aż do... zupełnego szaleństwa. Przy środkach i wpływach, jakimi dysponowali Morawski i Krasiński, żarty z Jaxy przybierały nieraz rozmiary monstrualne. Morawski po zaproszeniu Marcinkowskiego do Lublina zorganizował mu tam huczną premierę jego sztuki pt. „Pszonka”, z czego śmiało się później całe Królestwo. Uczestniczyli w tej mistyfikacji prawie wszyscy oficerowie Lublina, zmobilizowani przez swego dowódcę. O Jaxie wydawano drukowane utwory i pisano ballady, sam Morawski wydawał pod jego nazwiskiem polemiczne wiersze, ośmieszające ich rzekomego autora. Szczególną sławę zyskał sobie wierszyk, w którym Morawski podszywając się pod Jaxę strofował redaktora pisma „Wanda” Cypriana Godebskiego:

Panie Godebski,
Wiersz twój jest kiepski
Lepiej, młodziku,
Nuć kukuryku;
Ja piszę wiersze
Nie jak ty pierwsze;
Mnie Muza pieści
Już lat czterdzieści;
itd... itd... [ . . . ]

Przed przytoczeniem następnego listu Morawskiego do Krasińskiego muszę z góry prosić o wyrozumiałość Czytelników uwrażliwionych na tzw. „rzeczy nieprzyzwoite". List zaczyna się od wiersza o tematyce dość drastycznej, ale wierszyk jest tak zabawny i tyle w nim ukrytej drwiny z poezji klasycznej, że grzechem byłoby skazywać go na zapomnienie.

„Kochany Jenerale
Niepiękney, chociaż modney uległszy chorobie,
Siedzę na urynale i zgadniesz, co robię,
Czyli raczey w klasycznym przemawiaiąc tonie
Nadymam się iak Jowisz, siedzący na tronie,
Marszczę brew, gniewne w koło rzucając zrzenice
I okropną pod sobą tworzę nawałnicę
Tysiąc wichrów z Eola iaskini wypada
Ryczy burza i Echo Echu odpowiada
Leci deszcz! Lecą gromy! A Jaxa zdumiały
Pędzi swoią Naiadę w nowe pole chwały
I mieszcząc nocną urnę w ręku tey biedaczki
Dodaie do rzek* swoich wielki potop sraczki.

[* Głównym dziełem Jaxy-Marcinkowskiego był poemat pt. „Rzeki polskie” wydany w roku 1821 – przyp. MB].
W takim jestem stanie (przekreślone). Odebrałem list Jenerała i tak dziękuię za niego, iak za posiłek na puszczy. Chmurno trochę ten list wygląda, nie ma w nim dawney wesołości. Wyobrażenia posępne, atrament nawet czarnieyszy. Niechże przynaimniey tak długo nie będzie. Splin jest kontrabandą angielską i z pogodą sarmackiego czoła niezgodny. Piszę tylko te kilka słów, aby podziękować za obietnicę przysłania mi czegoś nowego i aby nie opuścić okazyi pisania. Piszę na koniec dlatego, aby Jenerał spytał się klasyków, co to iest w mowie Osińskiego wykonywać płody karności. Mówi on to do Panienek i każe im te płody tworzyć. Niech mnie czarci porwą, ieżeli co rozumiem... Nie ciągnij psa za ogon, mógłby mu nieieden romantyk powiedzieć, bo potrafi odszczeknąć... (Następują dwa wyrazy nieczytelne — MB) o Byronie w kilku miejscach, a zwłaszcza gdzie maluie zmartwychwstającą Grecją, iest cudowna i przepraszam, że powiem, iż w żadnym naszym klasyku warszawskim takiej piękności nie widziałem. Lecz zresztą iest rozwlekła i czasem bez gustu. Koźmian powiada, że wszystko głupie, bo o Byronie dobrze pisze. Kiedy ia nabiorę tey szczęśliwey śmiałości krytykowania podobnie, bo iakże to iest wygodne powiedzieć zgóry »wszystko głupie«. Taka powaga samym tylko klasykom przystoi, a my dobre dusze zaraz wierzymy, co powiedzą. Jaxa, drogi Jaxa podobno chory i prawie tak nędzny iak iego wiersze. Niech się jenerał dowie, czy to prawda. W Wielkiej Polszcze, w Śląsku nawet mówiono mi o nim. Zastanawiałem się, iak iego rymy mogły go tak głośnym uczynić, i wytłómaczyłem sobie to tymi wierszami, które kiedyś sam zrobiłem:


Sława, co życie nasze przedłuża za grobem,
Szczególnym dzieła ludzkie rozgłasza sposobem
Z dwóch stron sobie przeciwnych dwie trąby przytyka
Jedną głosi Byrona**, a drugą Jaxika.

Sługa i przyjaciel F. M."

[**/ w „Pismach zbiorowych wierszem i prozą” Franciszka Dzierżykraja Morawskiego (Poznań, 1881) epigram ten został zamieszczony w tomie II, przy czym Byron został zamieniony Szekspirem – przyp. LD].

- - - - -

Źródło:> Jadwiga Dackiewicz „Generał i muzy” (Wydawnictwo Lubelskie, Lublin, 1978) str. 165

Jedynym właściwie urozmaiceniem lubelskiego żywota państwa Morawskich był wierszokleta, a właściwie grafoman--pieczeniarz, Kajetan Jaxa Marcinkowski. „Grubas w podrygach", maniacko przeświadczony o własnym talencie, zanudzał czas jakiś warszawski parnas swoimi nieudanymi płodami, ku uciesze spotykającego go tu i tam generała Franciszka. Kiedy jednak miano go już w stolicy dosyć, „udał się pod skrzydła Morawskiego do Lublina" i tu z kolei zabawiał towarzystwo, nie orientując się, że sam jest przedmiotem czystej drwiny. Pan Franciszek kpił zeń niemiłosiernie i to w żywe oczy, a że dowcip miał wyostrzony i wszystkim znany, zaśmiewał się z Marcinkowskiego cały Lublin.

„Najpewniej to generał - pisze Siemieński - podsunął mu pomysł napisania coś o Rzeczypospolitej Babińskiej. Pochwycił tę myśl Marcinkowski i wziął się do sklecenia komedyi, która była przedstawioną w teatrze lubelskim." Morawski w liście do generała Wincentego tak opisuje to przedstawienie: „Zbiegliśmy się już o 4-tej na teatr... [patrz wyżej – L.Siemieński]

- - - - -

Źródło:
Kajetan Jaxa Marcinkowski „Pobyt u przyiaciela w Lublinie” (Lublin, 1822) – edycya druga.

___________________________________
Motto:
O fortunatos nimium sua si bona norint.
Virgilius
Jak nader szczęśliwemi możnaby ich mienić
Gdyby Znano swe Skarby i umiano cenić.

___________________________________

I Przyiaźni, i serca głosem zawołany
Przyleciałem Pocztowey pędem karawany
I iuż iestem w Lublinie... Rodzay życia nowy!...
Zostawiłem Warszawie wszystkie me okowy,
Wywiozłem tylko serce, i chęć piękney pracy,
Przybiegli aż tu zemną Biron, i Horacy,
Mego spoczynku strzegą wierni towarzysze,
I przy ich czystym świetle nowym piórem piszę:
Gdy bujam po mych Rzekach, Biron zemną w łodzi,
Do Przyjaciół Horacy rękę mi powodzi;
Chcę bydź tkliwym, i wzniosłym. Morawskiego proszę.
Dziewięć Panien w około... płyńcie me roszkosze.
Ale Muzy to są mary
Zbyteczney pragną ofiary,
Wstrzymam więc zapał Poety;
Boday to żywe Kobiety!
Tych to ziemskich Aniołów poszukam w Lublinie,
A czas miley mi popłynie.
Lublin?.. co za nazwisko!.. od lubości właśnie,
Zniey się miłość rodzi..
Niech się rodzi, niech strzela, niech móy pokóy zgaśnie
A gdy głęboko ugodzi ?..
Choćby nawet, wolę szlochać;
Niźli śmiać się, i niekochać.
Wszelako wtym iuż wieku ostrożności trzeba,
Powinni znać się z ogniem wyzwoleńcy Feba,
Bo choćbym był tak czuły iak Ledy kochanek.
Niekażda przecie z Ziemianek
Przestanie na westchnieniach roskwiloney duszy,
Trzeba piękney postawy, ta naylepszey wzruszy;
Ostrożny tedy z ogniem zgaszę go w iskierce,
W zwir kamienney przyiaźni zanurzę mu serce
Niech spoczywa iak w bawełnie
Nim go słodyczą napełnię.

Nacóż ta baczność? w moim tutay położeniu,
Jak owa Salamandra mogę żyć w płomieniu,
Mogę dziś uczuć skłonność co tak będzie miła
Jakby miłością iuż była!
A wszelako tak czysta z blasku, i z istoty,
Ze w obliczu cnoty
Nieskażona żadną plamą
Niebyłaby czem więcey iak przyiaźnia samą.
Któraż to natchąć może to uczucie święte?.
W taką bogate ponętę?
Dobroć wnet odpowiada... "Moia to Aniela
Co hodnie kwiat życia, twych Muz przyiaciela,
Za którego progi
Wiedziesz pobyt błogi".
Patrzmy, ten pączek nadobny
Do swey Matki, do Flory z wdzięków tak podobny
Jak się zwiia na iey łonie,
Na tym niewinnych wdzięków, na tym cnoty tronie,
Jest to Synek, nadzieia tey dobraney pary,
Wzniósł rączki iak Amorek gdy odbiera dary,
Krew czysta w licu się żarzy.
I uśmiech iawi duszę iuż na wdzięczney twarzy;
W domu takim gdzie Żona, Mąż i nawet Dziecie
Są miłemi dla gościa, miłe iest pożycie,
Bo tam tylko gdzie zgoda, gdzie domowe cnoty
Przyjaźń rada mieć pobyt, i swe nieść pieszczoty,
Oddałem sprawiedliwość, i dość o Hymenie:
Widzę moia Errato wolny krok zaczyna
Styl zatym potoczysty na lecący zmienię,
I Skrzydełkiem Kupidyna
Odsłonię Skarby Lublina;
Skarby, które płeć piękna ma z rąk przyrodzenia,
te, które nauka w sercu rozkorżenia.
Ileż tu wdzięków błyska! miło przeyść ulice...
Te iak skromne Westalki Boskie czczą świątnice,
Te w Salonach, te w Teatrze,
Już widziałem, ieszcze patrzę.
Karmię wzrok na wesołych w gronie ich wieczorach,
Pewny iestem że wdzięków pełno i w Klasztorach,
Lecz tam zazierać niewolno:
Przez zatym z myślą swawolna,
Zwroćmy kroki na salony
Przed urodą bid pokłony.
Wznosi się wpośród pięknych iakaś postać grecka,
Jak Dzidzila Słowiańska.... iest to Umieniecka
[...]
Gdy Lublin, gdy ta ziemia tyle kwiatów rodzi,
Cały byt iey w kwitnący przemienić się godzi,
I ten Gród piastuiący starożytne szczątki
Wznieść potrzeba następnym wiekom dla pamiątki
[...]
Naypięknieysze starością są Brygidek mury, —
Na Czwartku stawił Kościół ieszcze Leszek wtóry. (*)
Na Tatarach Augustyn zdobi swe Ołtarze;
Na Ariańskiey ambonie każą Missionarze.
Inne Kościoły nowsze, lub zaryte w gruzy,
[...]
Stóy piórko rozbrykane..; dosyć iuż swawolić,
Dość ięczyć, głos móy mógłże kogo tu zniewolić!
Kończy się iuż móy pobyt, przyszło pożegnanie,
Żegnam was myślą, sercem zacni Lublinianie;
Może z czułością kiedyś lutnie tę wspomniecie
Co wam dank ogłosiła po Sarmackim świecie;
Obyście! mimo życia i kwiatów, i cierni,
Jak ia waszey przyjaźnij byli moiey wierni.
-------------
Przypis KJM
(*) Leszek Czarny był Leszkiem wtórym licząc od Epoki prawdziwszej Historyi naszej.

- - - - -

Źródło:

Kajetan Jaxa Marcinkowski „Rzeki polskie - poema pomniki sławy narodowej opiewające napisane w roku 1821”

WISŁA
[...]
Tłumacze Andromaki, Brytanjika, Cyda ( * ) ,
I Zwycięzca co słynął w krainach Alcyda ( ** ) .
Tu Feba polubieniec, uczeń Marsa razem,
Co swe imię uświetnił piórem i żelazem ( *** ) :
[...]
---------------
Przypisy KJM
* ) Znani są Polakom Tłómacze tych Tragedyi.
** ) Jenerał Chłopicki wsławiony w całym zawodzie woyskowym , a mianowicie w Hiszpanii.
*** ) Jenerał Franciszek Morawski.

WARTA
___________________________________
Motto:
Szeroki przedział Wołgi i Sekwany
Waszemi groby zasiany
Zaświadczmy wiciom, czym Polacy byli.

(Fr. Morawski Wielkopolanin w Odzie na powrót Woyska Polskiego w roku 1814.)

___________________________________

Stańmy nad Wartą, z wieków iest to rzeka nasza
Same miano Słowiańskie wywód ten ogłasza,
Wielkopolskę przebiega wężokrętym biegiem,
Poznań Gród iey stołeczny wzniosłym dźwiga brzegiem
A zabrawszy z Noteczy nawy chlebem szczodre,
Bogaci pobratymców naszych Śląską Odrę:
W przechodzie rzek dwadzieścia bierze na swe łono
Częstym przerzutem pieści ziemię swą zieloną,
Gdzie niegdzie wszerz na mile ma ieziora, postać
Oczyszczona, pod Sieradz może spławną zostać, *

Łożysko Warty stroią ważne nam pomniki;
Jak Wisła wstrzymywała krwawe naiezdniki,
[...]
-------------
Przypis KJM
* Jak uważa Surowiecki uczony w Dziele: O Spławności Rzek Polskich.

- - - - -

Źródło:
Kajetan Jaxa Marcinkowski „Upominek dla młodzieży”

O OBOWIĄZKACH AUTORA.

___________________________________
Motto:
Kart sławie poświeconych szyderczo nieplamcie,
Spieraycie się o palmę, ale iey niełamcie.

(Fran. Morawski, Generał.)
___________________________________

Bierzesz pióro do ręki, pomniy co cię czeka,
Zawód zbyt niebezpieczny, a chwała daleka:
Sąd wieku, sąd surowszy potomnego świata,
Pamięć Machiawelów, lub ołtarz Sokrata.

Nie zarażay pism twoich podłością zbrodniczą,
Ni iadem nienawiści, ni podchlebstw słodyczą;
Pomniy, iak smutny przykład na Trembeckim mamy,
Całą chwały iasnością nieokrył swey plamy.

Chcesz wieków, chcesz narodów bydź nauczycielem?
Niechay świat, nie osoby będą twoim celem;
Niech twe pióro nie rani, cieszy a nie smuci,
A gdy ie dowcip zbłąka, niechay prawda zwróci,

Nie kwitnie dla paszkwilu wieniec pogrobowy,
Znikły Bicze, Elżbiety, zniknie Parnas nowy.(*)
Staray się Kochanowskim, i Krasickim sprostać,
Nie wężem, ale orłem Helikonu zostać.

Walcz z krytyką, broń prawdy, lecz się godnie ścieray,
I nieszlachetne ciosy szlachetnie odpieray;
Bądź skromnym po zwycięztwie, bądź wyższym po klęsce
I wydartym ci laurem uwieńcz sam zwycięzcę.

Zbiiay przesąd, lecz zawsze ducha czasu szanuy,
Samą prawdą zniewalay, samą prawdą panuy,
A gdy się ozwiesz głosem publicznego sądu,
Mów gorliwie, lecz razem i z uczczeniem Rządu.

Bawiąc nawet nauczay, i kształć obyczaie,
To pięknem iest istotnie co pożytek daie;
Prawdę, dobro, i cnotę w iednym postaw rzędzie,
Niech sława nie twym celem, lecz nadgrodą będzie.
-------------
Przypis KJM
*) Tytuły znajomszych Paszkwilów Polskich.

_________________
Dla www.klasaa.net
wybrał i skrócił: Leonard Dwornik

Franciszek Morawski - Odpowiedź Godebskiemu (imieniem Jaxy M.)

Franciszek Morawski - Do milczącego Jaxy

Franciszek Morawski - Sława poetyczna (epigram)

Jan St. Bystroń o Jaxie Marcinowskim



WARTO ZOBACZYĆ
Dwór Drobnin

Kościół Pawłowice

Dwór Oporowo

Kościół Drobnin

Pałac Pawłowice

Kościół Oporowo

Pałac Garzyn

Dwór Lubonia

Pałac Górzno
Wygenerowano w sekund: 0.00 6,925,755 Unikalnych wizyt