Siostry Serafitki, zamieszkiwały na terenie drobnińskiej szkoły w latach 1924-1939. Zofia i Stefan Ponikiewscy doceniając wkład Kościoła w życie społeczne odradzającej się Polski, sprowadzili do wsi te właśnie zakonnice, które jak się po latach okazało potrafiły wywrzeć na jej rozwoju niezatarte piętno.
Zofia Ponikiewska poznała siostry Serafitki, gdy te przyjeżdżały po kweście do domu jej rodziców, do Jasienia w pow. kościańskim. W roku 1923 zwróciła się do ówczesnej przełożonej generalnej Klementyny Chrapczyńskiej, proponując Zgromadzeniu współpracę. Zofia Ponikiewska czuła na potrzeby społeczeństwa, pragnęła zorganizować stałą pomoc biednym w Lesznie i najbliższej okolicy przez prowadzenie kuchni i służenie im po domach:
„Drobnin p. Krzemieniewo pow. Leszno-Poznańskie 12/8. 23
Przewielebna Siostro Przełożona!
Udaję się z zapytaniem i prośbą. W mieście powiatowym Lesznie jest wielki brak Sióstr, któreby się opiekowały miejscową biedą. Są tylko Siostry Elżbietanki, które mają szpital kasy chorych, ochronkę dla dzieci, ale pozatem o biedę się nie pytają. Jest towarzystwo św. Wincentego, do którego należą Panie świeckie i które nie są w stanie objąć całokształtu nędzy, która panuje. Magistrat także wspomaga biednych, ale cała ta pomoc jest niewystarczająca i chaotyczna. Otóż obecnie przybędzie do Leszna nowy burmistrz i nowy starosta i mam nadzieję, że za ich pomocą, jako i ludzi dobrej woli zdołamy mieć to znaczy uzyskać pomieszkanie dla Sióstr, jako i zapewnienie egzystencji dla nich. Otóż chcę zapytać przewielebną Matkę Przełożoną, czy o ile doprowadzimy tę sprawę tak daleko, uzyskalibyśmy 3 Siostry Serafitki z Oświęcimia i to mniej więcej poprosilibyśmy o przybycie około 20. września b.r. naturalnie o ile plany nasze się urzeczywistnią.
Najważniejszem zadaniem Sióstr byłoby skoncentrowanie całej akcji dobroczynnej w ręku Sióstr, mianowicie prowadzenie kuchni dla ubogich – prowiantów dostarczy wieś, odwiedzanie biednych na mieście – przekonanie się, czy kto naprawdę potrzebuje wsparcia, również i niesienie pomocy po cichu osobom z inteligencji, które obecnie w biedę popadły. Nie projektujemy ani przytułku dla starców ni dzieci, ani ochrony, jedynie dokładne kontrole biedy na mieście i pomoc nie tylko materialną, ale i moralną, bo tego bardzo potrzeba. Siostrom do pomocy byłyby Panie z towarzystwa Św. Wincentego, a i nasze władze o ile zdołamy je pozyskać. Pragniemy wszystko Siostrom urządzić zanim tu przyjadą, ale o ile do tego dojdzie ogromnie Przewielebną Matkę proszę o dzielne Siostry. Chodzi o prowadzenie ksiąg dochodu i rozchodu, książki zapasów, bo centnarami będą prowianty jak mąka, kasza, groch, warzywa a kwitować chcemy w gazecie, aby ofiarność ludzi pobudzić. Znam Siostry Serafitki bo przyjeżdżały po kweście już lat kilka do Jasienia w pow. Kościańskim, do domu moich rodziców, a obecnie już dwa razy były w Drobninie. Obecnie w Lesznie panie miłosierdzia kwity biednym dają 1 na miesiąc, odwiedzają biednych rzadko i pobieżnie, a nie można im się dziwić, wobec tego, że każda ma swoje obowiązki domowe. Również nie są w stanie podjąć się sprawy prowadzenia kuchni dla ubogich w ten sposób, aby ta rzecz była prowadzona bez zarzutu. Sama mam w tem pewne doświadczenie z lat ubiegłych i podjęłam się zorganizować kuchnię i pomoc biedzie o ile zdołam mieć pomoc w Siostrach na które można liczyć pod każdym względem. Oczekuję od Przewielebnej Siostry Przełożonej łaskawej najszybszej odpowiedzi i łączę wyrazy głębokiego uszanowania. Zofia z Raszewskich Ponikiewska”.
Oferty tej jednak siostry nie przyjęły. Dopiero w rok później (1924) objęły pracę w szkole ludowej w Drobninie i to warunkowo. Przez rok czyniła dziedziczka starania, aby szkołę powierzyć siostrom. Przeciwności było wiele, aż wreszcie Kuratorium zatwierdziło zakonnicę jako urzędnika państwowego, czyli nauczyciela. Początkowo mieszkańcy gminy nie chcieli się zgodzić, by zakonnice przybyły do wsi. Robili nawet starania w tej sprawie w leszczyńskim inspektoracie, ale bezskutecznie.
Dnia 3 września 1924 roku wyjechały dwie siostry z Leszna do Drobnina: s. Celestyna Buczek, jako kierowniczka szkoły i nauczycielka (s. Celestyna Antonina Buczek ur. 12.06.1899 w Kościelnikach, zmarła 4.05.1985) i s. Leopoldyna Piątek. Razem z siostrami jechał inspektor szkolny Tyczewski, by siostrę nauczycielkę wprowadzić do szkoły, ponieważ u wejścia stać mieli członkowie Rady Szkolnej, aby sióstr nie wpuścić. Nie doszło jednak do żadnych przykrych zajść. Inspektor przedstawił s. Celestynę Radzie Szkolnej, oddał jej urzędowanie i przyjął przysięgę, że wiernie spełniać będzie obowiązki i stosować się do przepisów.
Szkoła mieściła się wówczas w budynku jednopiętrowym, zamieszkałym poprzednio przez dwie rodziny nauczycielskie. Tu siostry znalazły swe mieszkanie: trzy pokoje umeblowane skromnie, ale wystarczająco, z rozmównicą i kuchnią. W roku szkolnym 1924/25 było 38 dzieci. Nauka odbywała się na zmianę w godzinach rannych i popołudniowych w słonecznej i dużej sali znajdującej się naprzeciw mieszkania sióstr na piętrze.
Praca w szkole okazała się bardzo miła, dzieci były posłuszne i dobre. Mieszkańcy wsi polubili siostry, bo przekonali się, że nie chcą ich wyzyskać, ale pracują dla ich dobra. Siostra Celestyna prowadziła lekcje, a siostra Leopoldyna, aczkolwiek bardzo młoda, jednak dzięki doświadczeniu nabytemu podczas czteroletniej praktyki jako sanitariuszka wojenna, doskonale dawała sobie radę z chorymi, prowadząc punkt sanitarny dla ubezpieczonych pracowników dworskich.
Siostry Serafitki utrzymywały się z pensji nauczycielskiej, wynoszącej początkowo 161 zł oraz z pensji pielęgniarskiej, którą otrzymywały miesięcznie z Kasy Chorych w wysokości 20 zł. Do szkoły należało 10 mórg pola, które siostry dzierżawiły, otrzymując z morgi 2q żyta i 5q ziemniaków.
Siostry serafitki w swoim ogrodzie niedaleko szkoły w Drobninie
(druga od prawej - siostra Celestyna Buczek).
Przy szkole był też duży ogród. Praca rozwijała się i przynosiła dostrzegalne skutki, ale kosztem wielkiej ofiary ze strony sióstr pozbawionych codziennej mszy św. Mogły one bowiem tylko raz w tygodniu, w niedzielę, jechać z państwem Ponikiewskim do kościoła parafialnego w Oporowie, odległego o 7 km lub iść pieszo 9 km do Świerczyny. Wprawdzie w grudniu 1924 roku urządzono prowizoryczną kaplicę z sali szkolnej na parterze, gdzie co niedzielę jeden z księży Filipinów z Gostynia odprawiał Mszę św., ale siostry były pozbawione codziennej Komunii św. Wiadomo bowiem, że na terenach dawnego zaboru pruskiego mało było kościołów. Na jedną parafię składało się od pięciu do dwudziestu wsi i ludzie nie mieli się gdzie pomieścić. Cała okolica Drobnina miała daleko do kościoła i osiem wsi uczęszczało do dworskiej kaplicy. Z tego też powodu, ponieważ do września 1925 roku nie było stałego księdza, wyłonił się problem: czy pozostawić siostry nadal w Drobninie. Na poważną argumentację i prośby Zofii Ponikiewskiej, która postarała się w kurii arcybiskupiej o pozwolenie na otwarcie kaplicy publicznej, Rada Generalna ustąpiła jeszcze na rok. Kiedy w tymże roku przybyła kolejna siostra, Patrycja Piątkowska, gorliwa i kulturalna zakonnica, lżej było dzielić wspólną dolę. W ciągu całego okresu pobytu sióstr w Drobninie następowały zmiany personalne, ale do końca utrzymała się liczba czterech sióstr.
Należało wreszcie dać domowi prawne podstawy. Siostry bowiem osiedliły się w Drobninie tylko na podstawie ustnego zezwolenia ks. Prymasa kard. Dalbora i objęły tam pracę tymczasowo. Nowo obrana przełożona generalna, m. Janina Kołakowska zwróciła się pismem z dnia 1.XII 1926 roku do kompetentnych władz kościelnych o udzielenie pisemnego pozwolenia na stały pobyt sióstr w Drobninie. Nie było również w Drobninie prawnej przełożonej, zastępowała ją tylko siostra Celestyna Buczkówna jako najstarsza powołaniem. Początkowo połączono Drobnin z domem zakonnym w Lesznie pod nadzorem siostry Pauli Kotuli. Pierwszą prawną przełożoną była przysłana w dnia l grudnia 1926 roku siostra Beatryksa Gałka. Pozwolenie kanoniczne założenia domu zakonnego wydane przez Kurię Arcybiskupią w Poznaniu nosi datę 30.05.1927 (l.dz. 1278).
W 1928 roku Zofia Ponikiewska otrzymała następujący list od Rady Generalnej Sióstr Serafitek z Oświęcimia, podpisany przez Matkę Przełożoną:
„W imieniu Rady Generalnej donoszę jak najuprzejmiej, że ze względu, iż zostałyśmy zawezwane do Ameryki w celu objęcia i prowadzenia szkoły parafialnej w kolonji polskiej. Zmuszone jesteśmy posłać tam między innymi Siostrami także i Siostrę Celestynę i to już w lipcu bieżącego roku. wobec tego dostała ona polecenie poczynienia starań o zwolnienie się z dotychczasowej posady w Drobninie. Na jej miejsce zaś, mamy zamiar posłać tam na razie Siostrę Patrycję jako obznajmioną już z tamtejszymi stosunkami. Jak nam doniosła Siostra Celestyna tamtejszy Pan Inspektor nie miałby nic przeciwko tej zamianie. Przewiduję jednak, że Kuratorjum mając do dyspozycji wiele sił wolnych może tam przeznaczyć siłę świecką. W tem jednak sądzimy, że wpływ Jwnej Pani Dziedziczki może temu zapobiec. Mamy nadzieję, że JWna Pani Dziedziczka wchodząc w nasze obecne dość trudne położenie, z powodu braku wolnych Sióstr, nie weźmie nam za złe naszego zarządzenia, lecz owszem dopomoże do tego, by cała sprawa pomyślnie mogła być załatwiona. Jakkolwiek pojmuję, że korzystniej jest bez zmian, jednakowoż ze względu, że Siostra na którąśmy liczyły podupadła poważnie na zdrowiu, wobec tego jestem zmuszona w ten sposób postąpić”.
Zofia Ponikiewska wysunęła jednak poważne racje treści narodowej i religijnej, obawiając się, że Kuratorium innej siostry nie zatwierdzi, lecz owszem, wykorzysta sytuację i da świecką siłę, tym więcej, że ma do dyspozycji wielu bezrobotnych nauczycieli. A to w konsekwencji zagrażać mogło egzystencji tamtejszego domu i kaplicy publicznej, co byłoby znów wielkim uszczerbkiem dla okolicznej ludności. Kaplica bowiem była dobudowana do szkoły i ksiądz nie miałby mieszkania. Starała się więc w liście do przełożonej generalnej przekonać ją o konieczności pozostawienia dotychczasowej nauczycielki, z której władze szkolne były zadowolone.
Pisała: „Najprzewielebniejsza Matko Przełożona. Dzisiaj przed godziną dowiedziałam się od naszej Siostry Przełożonej, że Najprzewielebniejsza Matka postanowiła zabrać Siostrę Celestynę, która w Drobninie obejmuje posadę rządowej nauczycielki. Muszę powiedzieć, że wiadomość ta mnie przeraziła i zmartwiła w najwyższym stopniu, ponieważ to oznacza zwinięcie placówki Sióstr w Drobninie, do czego chyba Najprzewielebniejsza Matka nie dopuści. Mam tę nadzieję, że skoro Przewielebnej Matce Generalnej przedstawię stosunki obecne w Poznańskiem, to sama się przekona, że wyrządziłaby nam najcięższą krzywdę z zabraniem Siostry Celestyny. Otóż po pierwsze w Poznańskiem nie ma Sióstr nauczycielkami i Kuratorjum Szkolne w Poznaniu niechętnie na to patrzy. 1½ roku starałam się, aby Siostrom szkołę w Drobninie powierzyć, przeciwności było ta wiele, ale ponieważ miałam znajomego w Kuratorjum do tego katolika, dopomógł mnie w tem, że siostrę zakonną zatwierdzili, a głównie też dlatego, że wówczas było mało tutaj sił pedagogicznych i sprowadzali nauczycieli z innych dzielnic. Obecnie stosunki zupełnie się zmieniły. Seminaria nauczycielskie co rok wypuszczają znaczny zastęp nauczycielek i nauczycieli świeckich, którzy czyhają na posady. W Kuratorjum Szkolnym władza w innym ręku spoczywa. Dzisiaj jest pęd taki antyreligijny, że w ogóle jak najciszej być musimy, że tu jest Siostra. Sprawy w Kuratorjum nie popsuć. Obecnie po wyborach do Sejmu, Matka Przełożona sama wie, że większość posłów praw Kościoła bronić nie będzie, ani dbać o to, aby młodzież w duchu religijnym wychowywać. W Kuratorjum w Poznaniu innej Siostry w miejsce Siostry Celestyny nie zatwierdzą z wszelką pewnością, ale oddadzą szkołę świeckiemu nauczycielowi. I w tem leży największa bolączka. Kaplica jest dobudowana do szkoły i trzeba ją będzie zamknąć. Ksiądz nie będzie miał mieszkania, a setki ludzi nie będzie uczęszczało w niedziele na nabożeństwa. Cała praca, nasze starania i ostatecznie koszta na budowę kaplicy, wszystko okaże się daremne, bo podstawę tego stanowi bytność Sióstr w Drobninie. I właśnie teraz, gdy kaplica wybudowana, gdy jest ksiądz, gdy wszystko tak zaczęło się rozwijać po Bożemu, taka zapowiedź zniszczenia tego dzieła nad nami zawisła. Nie mogę po prostu o tem spokojnie pomyśleć, bo przecież budując dom nowy za oceanem, nie można tego czynić burząc dawny w kraju. Nie wiem czy Matka Generalna wie, jakie są obecnie stosunki w Poznańskiem w ogóle, a w naszej okolicy szczególnie. Po powstaniu państwa polskiego znaczna ilość Niemców ewangelików się wyprowadziła, a na ich miejsce ściągnęli i z kraju i z zagranicy liczni Polacy katolicy. Kościołów już przedtem było mało. Parafia jedna składa się z 5 do 20 wsi i ludzie nie mieli się gdzie pomieścić. Nasza cała okolica ma bardzo daleko do kościoła i 8 wsi uczęszcza stale do kaplicy w Drobninie. To, że siostry objęły tutaj tę placówkę rozniosło się po poznańskim i zrobiło nadzwyczajnie dobre wrażenie. Wszyscy się pytają, jakie to Zgromadzenie, które tak ważne oddaje usługi dla sprawy katolickiej i społecznej. Sam Kardynał żywo się tą sprawą interesował i obiecał swoją wizytę w Drobninie, żeby się przekonać o znaczeniu pracy sióstr tak dla kaplicy jak i dla szkoły. W ostatnich dniach również ksiądz Biskup Radoński obiecał przyjazd do Drobnina dla lustracji Domu Sióstr. Nikt nie pojąłby, gdyby teraz to wszystko co tak dobrze się zapowiadało miało runąć. To by wręcz zaszkodziło Zgromadzeniu. Jak najwięcej cieszylibyśmy się, gdyby Najprzewielebniejsza Matka Przełożona zechciała osobiście przyjechać i przekonać się na miejscu, że to wszystko co powiedziałam jest ścisłe i nie ma w tem żadnej przesady. Zanoszę zatem gorącą prośbę, aby dla dobrej i świętej sprawy Najprzewielebniejsza Matka Generalna oraz Wysoka Rada zechciały uwzględnić te wyjątkowe warunki i pozostawić nadal siostrę nauczycielkę w Drobninie, ponieważ z jej pozostaniem jest związany los całej tak ważnej placówki drobnińskiej ”.
W kolejnym liście Zofia Ponikiewska pisała: „To, że siostry objęły tutaj tę placówkę rozniosło się po poznańskim i zrobiło nadzwyczajnie dobre wrażenie. Wszyscy się pytają, jakie to Zgromadzenie, które tak ważne oddaje usługi dla sprawy katolickiej i społecznej. Sam Kardynał żywo się tą sprawą interesował i obiecał swoją wizytę w Drobninie, żeby się przekonać o znaczeniu pracy sióstr tak dla kaplicy jak i dla szkoły”. Najprzewielebniejsza Matka zechce wysłuchać gorących próśb naszych i nie zabiera Siostry Celestyny, bo to straszne konsekwencje za sobą pociągnie. Tyloletnia praca, wszelkie starania, wybudowanie kaplicy, wszystko pójdzie na marne. Parokrotnie przecież były już Siostry zmieniane w Drobninie, ja nic nie mówiłam stosując się do rozkazu Matki, ale to nie groziło egzystencji domu. Inspektorowi w zasadzie jest to rzecz obojętna, on na zmiany zgodziłby się, ale nie Poznań. Czy nie byłoby korzystne, aby Poznańskie całe miało swoją generalną tutaj, któraby znała te stosunki i przedstawiała Matce w Oświęcimiu, bo tu jednak są inne warunki jak w Małopolsce. Tak strasznie ubolewam też nad Lesznem, że miasto zmienia cel Domowi Pomocy i pełna jestem obaw pod tym względem. Siostra Paula jest nadzwyczajna pod względem pracy, którą daje. Nie wiem, czy oni są w stanie ją ocenić. Byłoby niewypowiedzianą stratą dla Leszna, gdyby tam Siostry być nie miały, ale ufam, że Przewielebna Matka do tego nie dopuści”.
Zgromadzenie przekonawszy się o faktycznym stanie rzeczy, odstąpiło od zamiaru zabrania siostry Celestyny.
Od roku 1929 miały już siostry zapewnioną codzienną mszę św. i Komunię św., ponieważ pojawił się wtedy w Drobninie pierwszy stały kapelan, ksiądz Konieczny. Od lipca 1930 roku przybył w charakterze kapelana ks. Walerian Porankiewicz, a po trzech latach ks. Eryk Szymkowiak, brat siostry Sancji, Serafitki zmarłej w 1942 r. w Poznaniu w opinii świętości. Wzorowo rozwijała się praca religijno-kulturalna w ramach Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Żeńskiej. Siostra Celestyna prowadziła chór dziewcząt. Władze zakonne i oświatowe były zadowolone z pracy sióstr.
Drobnińskie serafitki na tle budowanego kościoła w Drobninie.
Grupa dziewcząt to członkinie drobnińskiego koła Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Żeńskiej.
W środkowym rzędzie ówczesny proboszcz parafii ksiądz Eryk Szymkowiak.
(fotografię nadesłał pan Jarosław Wawrzyniak)
Państwo Ponikiewscy proponowali też siostrom objęcie nowej szkoły powszechnej w wiosce obok Drobnina (prawdopodobnie w Mierzejewie). Prosili również o siostrę ochroniarkę, ale z powodu braku sił, Zgromadzenie tę nową formę pracy mogło przyjąć dopiero w 1936 roku. Pierwszą ochroniarką była postulantka Stanisława Bajdo, nauczycielka z Krakowa. Po jej trzymiesięcznym pobycie przyjechała na stałe siostra Kantalicja Dypoldt, która również objęła obowiązki organistki w kościele. Dnia 27 listopada 1929 roku, po trzyletnim urzędowaniu wyjechała siostra Beatryksa Gałka a na jej miejsce przełożoną domu została mianowana siostra Celestyna. Po jej sześcioletnim urzędowaniu, funkcję tę 20.12.1935 roku objęła siostra Salezja Bastian, z której pracy przy chorych dziedziczka była bardzo zadowolona.
12.12.1938 przełożoną domu została siostra Amelia Dudkiewicz. W ochronce pracowała s. Kantalicja Dypoldt. Siostry prowadziły kuchnię mleczną dla dzieci w ramach stacji lotnej opieki nad matką i dzieckiem.
W czerwcu 1940 siostry zostały wysiedlone z Drobnina i wyjechały do Krakowa.
Na podstawie: E.J. Kownaccy „JEST TAKIE MIEJSCE - Rzecz o majątku w Drobninie i jego właścicielach w latach 1291-1946.
|