Powyższy tytuł nawiązuje do stałej audycji polskiego radia z lat sześćdziesiątych p.t. „Z Kolbergiem po kraju”. Pomijając atrakcyjność tej audycji myślę, że wręcz obowiązkiem jest zamieszczenie na stronie internetowej o historii gminy Krzemieniewo choćby cząstki materiału etnograficznego i folklorystycznego spisanego przez Oskara Kolberga w Wielkopolsce.
Z tego opracowania pochodzą wypisane poniżej fragmenty (niestety nieliczne) dotyczące miejscowości z terenu gminy Krzemieniewo.
- - - - -
[str. 23 i 24 - Kraj – okolica W.Księztwa zachodnia – powiat wschowski]
Lubonia,(1) w nader nadobnem położeniu, była dziedzictwem i mieszkaniem zasłużonego generała i poety Franc. Morawskiego.
-----------------------------
(1) Między ludem w Luboni różne z dawnych wieków zachowały się podania. „Tu niegdyś na kopcu, który na przyłączonej spostrzegamy rycinie miał stać zamek starożytny. W sklepach tego gmachu wielkie znajdowały się skarby, które każdy nowy właściciel Lnboni pierwszej nocy, gdy się do tej wsi sprowadził, widywał we śnie. Skarby te przecież niewinnemi tylko rękami i to bez pomocy żelaza dobytemi być mogły. Zabierał się niejeden do wykopywania ich, lecz wstręt jakiś niepojęty, przeszkadzał mu do wykonania tego zamiaru. I tak wciąż i wciąż było; aż nową transakcyą Lubonia i zamek przeszły w ręce pani Zborowskiej majętnej właścicielki ośmdziesięciu wsi okolicznych.— Niebawnie po nabyciu Luboni przeniosła się do niej nowa dziedziczka i pierwszej zaraz nocy widziała we śnie owe skarby. Co więcej; widziała je noc po nocy przez rok cały, i przez rok cały równie jak jej poprzednicy wstrętem przejęta nie odważyła się ich poszukiwać. Przemogła wreszcie chciwość i po upłynionym roku postanowiła pani Zborowska upragnione od dawna rozpocząć dzieło. W tym celu powołała dzieci włościan swojich nie więcej od lat 3 mające i rozkazała im rękami rozrzucać ogromny kopiec. Ziemia w Luboni urodzajna, lecz twarda, niesłychane trudności słabym stawiała pracownikom. Groźbą ich więc zmuszano do pracy, i kary nieszczędzono gdy zwątlone na siłach dzieci więcej robić nie mogły. Tym sposobem szła z pośpiechem robota w ziemi, którą dzieciszczka krwią rączek swojich skraplały. — Po długiej pracy, już rozumieją wszyscy, że są bli-skiemi jej końca, pokazują się albowiem w ziemi obrabiane głazy, dalej ciągły mar, dalej sklepienie, nafconiec drzwi żelazem okute. Nie łatwo było odbić te podwoje; odbito je przecież, ale za temi drzwiami pokazują się drugie, a za drngiemi i trzecie, a coraz cięższe i coraz mocniejszem żelazem okute. Wszystkie te jednak zwalczono zapory, a za odbiciem trzecich drzwi, właścicielka Luboni spostrzega z niewymowną rozkoszą swoją kupy złota tak gęste jedne przy drugich, tak wysokie, jak kupy plew lub zgonin w spichlerzu. Spieszy skwapliwie do złota pani Zborowska, gdy niespodzianie głos okropny ze dworu słyszeć się daje. Wybiegają wszyscy i na pagórku blisko wsi leżącym, i dotąd łysą górą zwanym, spostrzegają jeźdźca na koniu. Koń ten maści był szarej. Tegoż koloru był cały jeździec i ubiór jego i takaż cera na jego twarzy. Szatan mi na imię, ryknął ów jeździec, i skarby te są moje. Biada temn, kto się ich dotknie, ogniem karać będę zuchwalca. Rzekł i zniknął. — Przestrach ogarnął wszystkich przytomnych. Pani Zborowska tylko nie ustraszona, stała w swojem miejscu: a potem zwolna sama jedna wraca do sklepu, ręce ku skarbom wyciąga i garść złota .bierze. W tejże chwili słyszy strwożone domowników gło sy: Gore, gore w Pawłowicach! Odbiegają wszyscy pani i spieszą na ratunek tej wsi, lecz napróżno; cała się spaliła i kilkadziesiąt rodzin zostało bez sposobn do życia. — Nazajutrz pani Zborowska nieczuła na prośby i łzy przytomnych, sama jedna powraca do odkopanego sklepu, i rękę ku skarbom wyciąga i garść złota bierze, i w tej chwili słyszy znowu strwożone głosy ze dworu: Gore, gore w Zdzitowiecku! Odbiegają wszyscy pani i spieszą rzeczonej wsi na ratunek; lecz napróżno, bo i ta całkiem się spaliła. I dwanaście wsi tymże sposobem się spaliło, a pani Zborowska nie ugięta w powziętym zamiarze, garnęła do siebie złoto, własność szatana. — Spełniła się przecież miarka jej i występnej obojętności na nieszczęście bliźnich. Poddani jej zbuntowawszy się, zamordowali ją i zarzucili, ziemią zaklęte skarby." (Ed. hr. Raczyński, Wspomn. Wielkopol. Pozn. t. I. str. 247).
- - - - -
[str. 24 - Kraj – okolica W.Księztwa zachodnia – powiat wschowski]
Oporowo słynęło wzorowo urządzonem gospodarstwem.
- - - - -
[str. 31 - Lud]
... „Lud takim się staje (mówi, zbyt może optymistycznym porwany zapałem sprawozdawca), jakimi są jego przewodnicy; złe czy dobre, z góry idące, przesiąka go jak deszcz ziemię. Ojcowskie w każdym względzie postępowanie, nagroda za dobre czyny, a niechybna lubo umiarkowana kara za najmniejszą nawet zdrożność, usunięcie wszelkich cielesnych kar a natomiast zaprowadzona kara pieniężna (lubo obowiązuje do tego już kodeks pruski), degradacja na niższy stopień a w ostateczności utrata służby, wskazały ludowi jego godność, doprowadziły do zamiłowania porządku i pracy, poszanowania cudnej własności, bezwzględnej uległości j posłuszeństwa (?), a nadewszystko obudziły w nim emulacyję do oszczędności i trzeźwego zachowania się, do czego skasowanie wszystkich szynkowni w dobrach hr. Mielżyńskiego i bezustanna czujność miejscowego proboszcza ks. Wojtaszewskiego skutecznie się przyczyniły. ...”
- - - - -
[str. 42 – Ubiór – powiat wschowski]
Lubonia (1860). Mężczyźni: granatowa długa po kostki sukmana sukienna; pod nią krótsza znacznie kamzela granatowa sukienna ze świecącemi guzikami i z wykładanym czerwonym kołnierzem i takąż małą klapką, obszyte ważką błękitną lub jasnoniebieską tasiemką; spodnie sukienne czarne lub granatowe w buty zakładane; na szyji chustka ciemna lub czerwona, czasami w kokardkę z różowej wstążki zdobna; kapelusz niski czarny, czerwoną krajką lub tasiemką opasany. Do roboty w lecie, na koszulę i gacie w butach, kładą, jedynie westkę granatową ze świecącemi guzikami.
Kobiety noszą na koszuli z dużemi kołnierzami i w wyszywania zdobnej, spódniki długie po kostki zwykle granatowe lub niebieskie, u dołu szeroką na parę cali taśmą czerwoną otoczone; fartuch płócienkowy lub wełniany; dziewczęta mają staniki bez rękawów zwykle czerwone; na głowie kapka biała związana pod brodą już to płócienną szeroką bindą już wstęgami; kapkę obwiązują mężatki (tak, że jej wierzch i boki są widzialne) chustką najczęściej czerwoną lub pstrą; u niewiast bywają modre kabatki z pelerynkami, u dziewcząt w długi z tyłu warkocz wplecione wstążki niebieskie lub czerwone. W lecie chodzą zwykle przy robocie boso, w zimie w czarnych zwykłych skórzanych trzewikach.
__________________________________
Przypis Zofii Dwornik do fragmentu „Ubiór”
Wesele w Żytowiecku - lata 20-te XX wieku
(zdjęcie z albumu p. Bronisławy Kąkolewskiej z Mierzejewa).
Ciekawostką na tym zdjęciu jest różnorodność kopek, zwanych przez Oskara Kolberga „kapkami”.
Są na nim aż 4 ich rodzaje, a mianowicie:
1) kopka mierzejewska (pierwsza od lewej w dolnym rzędzie);
2) kopka poniecka (pierwsza od prawej w dolnym rzędzie);
3) kopki biskupiańskie (4 szt. – te wysokie);
4) perełka wśród kopek - kopka pawłowicka (obok panny młodej).
Strój panny młodej jest według zwyczajów parafii ponieckiej i oporowskiej.
Białe chusty u kawalerów (i mało widoczne na zdjęciu bicze czyli baty) to wpływy biskupiańskie.
________________
Dla www.krzemieniewo.net
wybrał i opracował:
Leonard Dwornik
PS
Zobacz też wypisy z „Przyczynków do etnografii Wielkopolski” zebranych przez podpisaną pseudonimem I.S.S. Jadwigę z Szembeków Szeptycką (1883-1939) i jej młodszą siostrę Zofię (podpisaną pseudonimem Z.S.). Ich publikacje uchodzą za największy po Kolbergu zbiór materiałów o kulturze ludowej Wielkopolski, a we fragmentach dotyczących naszej gminy są znacznie obszerniejsze od materiałów zebranych przez Kolberga.
|