Franciszek Morawski w przypisku do bajki „Kiszkowski zegarek” pisze w połowie XIX wieku, że: Kiszków jest jedną z lichszych mieścin Wielkopolskich. Nie wiem czy ma ratusz i zegarmistrza, lecz nie wątpię, że w wieku tak ogromnego postępu wkrótce celować będzie niemi.
Nie sprawdziła się jednak wizja poety, bowiem pomimo upływu „wieku tak ogromnego postępu” miejscowość ta, nie dość że nadal nie ma ratusza i (chyba) zegarmistrza, to pod koniec XIX wieku utraciła prawa miejskie i nazwę. Tu bardziej sprawdziła się „wizja” jednej z „czarownic” spalonych na stosie z wyroku kiszkowskich rajców. A było to tak: 250 lat temu w Gorzuchowie koło Kłecka zdarzały się podobno sytuacje związane z kuszeniem. W związku z tą sprawą dziesięć kobiet (wśród nich dwie matki z córkami) oskarżono o to, że „przywiązały się do czarta i onego sobie do niegodziwych okazyi i niecnot swoich, które czyniły, za pomocnika przybrały". Sprawa musiała być jakaś szemrana, bo sądy kościelne w ogóle nie chciały się jej dotknąć. Wyrok wydał sąd składający się z wójta i radnych miasta Kiszkowa, a karą była śmierć przez spalenie. Przed spaleniem kobiety były trzy razy torturowane. Wyrok wykonano 30 września 1761 r. na niewielkim wyniesieniu zwanym odtąd „górą czarownic". Jedna ze skazanych miała przekląć Kiszków i zapowiedzieć, że straci on prawa miejskie i zmieni nazwę. Tak się też stało: pod zaborem pruskim pozbawiony praw miejskich Kiszków nosił nazwę Welnau i nawet po odzyskaniu niepodległości nie wrócił do dawnej nazwy, otrzymując - jako wieś - nazwę Kiszkowo.
W roku 2011 z inicjatywy Towarzystwa Miłośników Kłecka i Ziemi Kłeckiej spalone 250 lat temu czarownice zrehabilitowano. W miejscu, gdzie spalono kobiety, zapłonął stos i poświęcono krzyż. Za nim ułożono 10 kamieni, symbolizujących spalone żywcem kobiety. Osiem kamieni jest dużych, a dwa małe symbolizują spalenie dwóch dziewczynek, a uczniowie zapalili znicze przy każdym z symbolicznych kamieni. Za tragicznie zmarłe kobiety zmówiono modlitwę. Następnie w Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury w Kłecku odbył się wykład dra Aleksandra Małeckiego z Instytutu Historii UAM w Poznaniu „Czy istniały wiedźmy i komu szkodziły”. Wykład zakończył się omówieniem literatury poświęconej magii, urokom i czarom. Najważniejsze tezy wyartykułowane przez wykładowcę były następujące:
- wyrok sądu kiszkowskiego był nieprawny, ponieważ dotyczył sprawy, której sądy cywilne nie miały prawa rozpatrywac, a już na pewno nie powinny wydawac one wyroków;
- wyrok skazujący wydany został wbrew woli kościoła (kłecki proboszcz próbował nie dopuścic do wykonania wyroku, niestety nie udało się to jemu);
- w epoce braku "słowa pisanego", w jakiej żyły nieszczęsne kobiety, olbrzymią uwagę zwracano na "słowo mówione", gdzie bardzo łatwo było dopatrzec się magicznego zaklęcia, uroku czy czaru;
- kobiety spalone na stosie w Gorzuchowie były swoistymi "ofiarami systemu", w jakim przyszło im żyć;
- największy odsetek procesów o czary, i jednocześnie najwyższy odsetek wydanych wyroków śmierci, w ówczesnej Rzeczypospolitej, miał miejsce właśnie w Wielkopolsce, co spowodowane było bliskością Niemiec, gdzie stosy płonęły praktycznie nieprzerwanie.
_______________________
dla www.krzemieniewo.net
opracował: Leonard Dwornik
|