Autobiogram Edwarda Przybylskiego (1946-2007) obejmujący lata 1965-2005.
[ . . . ]
Po ukończeniu Liceum Pedagogicznego w Lesznie w 1965 r. podjąłem pracę pedagogiczą w charakterze nauczyciela „od wszystkiego" w Łęce Wielkiej. Uczyłem wielu przedmiotów, ale najwięcej przydzielono mi godzin z matematyki, fizyki i chemii. Po pierwszym roku pracy zgłosiłem się (bez egzaminu wstępnego na SN w Poznaniu kierunek - fizyka z matematyką. W kwietniu 1967 r. powołano mnie do odbycia zasadniczej służby wojskowej, którą pełniłem dwa lata w JW 3477 w Lesznie. Na początku służby dokończyłem I rok SN, potem wziąłem 1 rok urlopu w nauce, bo warunki wojskowe były dość trudne by kontynuować dalszą zaoczną naukę. Zbierałem każdy dzień przyznanego mi urlopu wojskowego, nie wykorzystywałem go na wyjazdy do rodziców, ale gromadziłem te dni, aby od 1 lipca 1968 r. rozpocząć miesięczną sesją II-go roku SN. Korzystałem jedynie z przepustek 24-godzinnych i mogłem zupełnie wystarczająco pobyć w domu. Po odbyciu służby wojskowej 17 kwietnia 1969 r. wróciłem do pracy nauczycielskiej, mimo, że miałem inne propozycje m.in. studia w Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie. Nie skorzystałem z tych możliwości, bo wojsko w tym czasie i jeszcze do dzisiaj wywoływołuje we mnie złe wrażenia (szczególnie źle znosiłem przejawy zwykłego chamstwa).
A więc wróciłem do szkoły. Inspektor Szkolny w Gostyniu zatrudnił mnie na dwa miesiące w Poniecu, zastępowałem chorą nauczycielkę i uczyłem dzieci tabliczki mnożenia w klasie II. Po wakacjach wróciłem z powrotem na 1 rok do Łęki Wielkiej. Miano wobec mnie plany, abym przyjął tam funkcję kierownika szkoły po odejściu za rok na emeryturę urzędującej tam kierowniczki. Broniłem się przed tą decyzją dość mocno, ale na nic się zdały moje protesty. Wróciłem do Łęki i już, a czas ten wykorzystałem możliwie dobrze. Zrobiłem prawo jazdy i przez cały rok solidnie przygotowywałem się do egzaminu wstępnego na UAM w Poznaniu. Ukończone studium nauczycielskie w zakresie fizyki okazało mi się bardzo pomocne. Po roku postawiłem na swoim i nie zostałem w Łęce. Proponowano mi po zdaniu egzaminu na UAM pracę w LO w Gostyniu. Okazało się jednak, że i tym razem nic z tego nie wyszło. W ostatnim dniu wakcji w 1970 r zgłosił się stypendysta do LO i musiano go przyjąć do pracy. Mnie dla osłody kazano wybierać inne placówki oświatowe. Wybrałem Pudliszki, które trochę znałem z rajdów turystycznych z młodzieżą.
I tak stanąłem w Pudliszkach od 1970 do 2002 r. Najpierw do 1974 r byłem nauczycielem fizyki, matematyki i chemii w szkole podstawowej i zawodowej. Po ukończeniu IV roku studiów powierzono mi stanowisko dyrektora po odejściu na emeryturę mojego porzednika, którego bardzo ceniłem jako dobrego administratora i organizatora. Był nim pan Ludwik Misiaczyk, który zmarł w 1980 r. Również niechętnie przyjmowałem tę fukcję, miałem inne plany; marzyły mi się studia doktoranckie w zakresie fizyki teoretycznej w Instytucie Optyki Nieliniowej UAM w Poznaniu.
Po ukończeniu studiów w 1975 r. praca w szkole pochłonęła mnie bez reszty. Ani się spostrzegłem, gdy minęło mi 28 lat kierowania jedną i tą samą szkołą. Doskonaliłem się też w kierowaniu i zarządzaniu oświatą, Ukończyłem też w Kaliszu i Poznaniu odpowiednie studia podyplomowe, informatyczne i menedżerskie uzyskując II stopień specjalizacji zawowej w zakresie zarządzania oświatą.
I tak dobiegła „spowiedź Jacka Soplicy", myślę że jeszcze nie do końca, bo chciałoby się jeszcze coś zrobić w życiu, o ile pozwolą siły i zdrowie.
[ . . . ]
___________________________________________
Z korespondencji prywatnej (datowanej 2005-12-23),
za zgodą* Autora, wypisał: Leonard Dwornik
*/ Cytat fragmentu kończącego jeden z listów Edwarda Przybylskiego:
„Kolego Leonardzie, wybierz coś z tego, co uważasz za odpowiednie w zapiskach historycznych dla gminy Krzemieniewo. Formę, zakres treści i sposób, czy to będzie wywiad czy nadesłane ciekawostki, pozostawiam wyłącznie Twojej decyzji.”
|