Listopada 21 2024 09:35:13
Nawigacja
· Strona główna
· FAQ
· Kontakt
· Galeria zdjęć
· Szukaj
NASZA HISTORIA
· Symbole gminy
· Miejscowości
· Sławne rody
· Szkoły
· Biogramy
· Powstańcy Wielkopolscy
· II wojna światowa
· Kroniki
· Kościoły
· Cmentarze
· Dwory i pałace
· Utwory literackie
· Źródła historyczne
· Z prasy
· Opracowania
· Dla genealogów
· Czas, czy ludzie?
· Nadesłane
· Z domowego albumu
· Ciekawostki
· Kalendarium
· Słowniczek
ZAJRZYJ NA


ANTONI DWORNIK - ŻYCIORYS

Życiorys

Urodzony 29.11.98 w Mierzejewie pow. Leszno z matki mej pochodzącej z domu Ratajczak, ojca Stanisława Dwornika gospodarza w Mierzejewie.
Od siódmego roku życia zacząłem chodzić do szkoły powszechnej w wiosce rodzinnej Mierzejewie. Przez przeciąg ośmiu lat pobierałem naukę w języku niemieckim (było to za panowania zaborcy prusaka). Rodzice będąc prawemi patryotami polskimi uczyli mnie w domu czytania i pisania polskiego, dzięki temu mogę dziś własnoręcznie pisać swój życiorys.
Po ukończeniu szkoły powszechnej z dobrem świadectwem nauki pomagałem rodzicom przy pracy w gospodarstwie. Gdy w roku 1914 wybuchła wojna światowa miałem wtenczas lat 16-cie i nigdy wtenczas nie myślałem, że i mnie ona sięgnie. Lecz grubo się myliłem. Przeszedł rok jeden i drugi, a końca nie było. Kiedy w listopadzie roku 1916 otrzymałem nakaz stawienia się do wojska do Głogowy, po krótkim wyszkoleniu w tamtejszym garnizonie trwającem zaledwie dziesięć tygodni, wysłano nas przeważnie chłopców 18-stoletnich na pole bitwy do Francyi i to pod Arras, gdzie wówczas trwały mordercze boje. Jako osiemnastoletniego chłopca prowadzili mnie wraz z drugimi w ogień huraganowy w noc ciemną, pełno dookoła rannych, poległych, drutów kolczastych, wyrw od pocisków armatnich wszelkiego kalibru, wszystko zmieszane błotem i kredą jaka w tamtejszej okolicy ma swe podłoże. Kto szedł w swem życiu w taki mord krwawy, ten tego do śmierci nie zapomni. Gdyby to było za naszą ojczyznę Polskę kochaną, byłbym z tego dumny. Ale za niemiecki Vaterland? Kto temu winien, ja nie. Bo byłem wówczas poddanym niemieckim i musiałem na zawołanie wraz z drugimi iść. Ale w sercu chowałem wciąż nienawiść do zaborców germańców i nie wątpiłem ani chwili, że przyjdzie dla nich taki koniec. Po przejściu jeszcze innych bitew w czasie jednej zostałem lekko ranny w nogę małem odłamkiem granatu, na co leżałem sześć tygodni w polnem lazarecie. Było to we Flandrji w ofensywie w roku 1917. Kiedy w roku 1918 Niemcy skapitulowały, a w kraju wybuchła rewolucja wróciłem wraz z drugiemi do domu. Było to na Boże Narodzenie roku 1918.
Tu rozniosła się wiadomość, że Niemcy w bezładzie opuszczają byłą kongresówkę, w której naczelny wódz J. Piłsudski objął panowanie. W tem samem czasie dochodziły wiadomości, że Poznań zrzuca z siebie pęta niewoli germańskiej. To samo czynią inne mniejsze miasta i sioła. Zapanował z tego powodu w naszej wiosce, jak i okolicy prawdziwy entuzjazm, radość i uciecha, że Polska zmartwychwstaje. A my nie chcąc być jej dłużni, kto czuł się być żywem Polakiem chwytał za broń, aby stanąć w jej obronie. Poczęły się tworzyć drużyny powstańcze. Ja wraz z drugimi poszliśmy do Pawłowic, gdzie rozdawano broń i naboje. Tam podzielono nas na pomocnicze oddziały, wyznaczono dowódców i wysłano na placówki, aby utworzyć front przeciwko Niemcom, którzy obsadzili silnie Leszno i Rydzynę. Oddział do którego byłem ja przydzielony w sile około piętnastu chłopa wyruszył pod Rydzynę. Było to pod wieczór w początku stycznia roku 1919. Maszerowaliśmy z Pawłowic przez Przybin do Małych Tworzanek odległych od Rydzyny około dwóch kilometrów. Zrobiło się już zupełnie ciemno, kiedyśmy się ulokowali w tutejszym folwarku w owczarni. Dowódca oddziału podzielił nas na warty na trzy zmiany. Pierwszy posterunek (dwu chłopa) ustawił na rozstajnych drogach wiodących do Rydzyny, zamku rydzyńskiego i do Tworzanic. Ja byłem przydzielony do trzeciej zmiany. Gdy pierwsza zmiana swój czas odstała, przyszła kolej na drugą, ale że tych nie było bo się byli gdzieś oddalili, więc drużynowy posłał trzecią na ich miejsce. Nadmienić muszę, że dowódca oddziału oprócz tego ustawił posterunek alarmowy przed budynkiem, gdzie był oddział ulokowany. Ja i mój druh, którego przedtem nigdy nie znałem, Rozwalka z Pawłowic, stojąc na posterunku śledziliśmy drogę wiodącą wprost do miasteczka Rydzyny. Niemiecki silny patrol z oficerem w liczbie około czterdziestu chłopa skradał się boczną drogą wiodącą z zamku rydzyńskiego rowem za grubemi pniami wierzb rosnących, gdy nas podszedł więcej z tyłu jak z boku na jakie 15 do 10 kroków. Wtenczas na nas churmem napadł. Myśmy w pierwszym momencie ani się nie zorientowali co się stało. Dopiero, gdy szereg luf karabinowych na nas zmierzyli z odległości trzech kroków i zawołali (Hände hoch) ręce do góry, dopiero za trzecią razą, zaznaczyć muszę tutaj dobitnie, że za trzecią razą zawołania ręce do góry porzuciliśmy broń, tak nas ta myśl do niewoli się dostać zgrozą przejęła. Podczas tej awantury zostali nasi koledzy we wiosce zaalarmowani i otwarli natychmiast ogień karabinowy na Niemców, na co ci również odpowiedzieli. Z godzinę potem, gdy nas uprowadzili w tył do lasku koło zamku rydzyńskiego, chęć zamordowania zrodziła się w zajadłych mózgownicach Niemców, ale przeszkodził temu będący obecny oficer. Pod silnem konwojem odtransportowano nas do zamku rydzyńskiego, który był obsadzony przez Grenschutz. Tu zamknięto nas do celi i ustawiono warty. Na drugi dzień rychło rano wyprowadzono nas na podwórze, gdzie czekali ci, którzy mieli nas odtransportować do Leszna. Jeden niemiecki podoficer i czterech grenschutzów z nasadzonemi bagnetami prowadzili nas do ratusza, który był istną twierdzą naówczas, tak silnie był obsadzony wojskiem. Tu przedstawiono mnie i mego towarzysza niewoli druha Rozwalkę z Pawłowic Plackomendantowi jakiejś wysokiej szarży, który nas zmierzył przenikliwem spojrzeniem od stóp do głowy i odrzekł krótko, żeśmy buntownicy w państwie niemieckim i że nas czeka tylko kara śmierci. Po tem krótkim sądzie odprowadzono nas na trzecie piętro do jednej izby. Tam już zastaliśmy małą grupkę obywateli miasta Leszna aresztowanych za to, że byli Polakami. Na drugi dzień wprowadzono znów dwóch powstańców zabranych w walce między Kąkolewem a Lesznem. Po silnem skatowaniu jakie przeszli poznaliśmy od razu, że są to nasi towarzysze broni. Od nich to dowiedzieliśmy się, że też taki sąd na nich wydano. Czekaliśmy tylko spełnienia wyroku. W nocy wywołano nas czterech i pod silnem konwojem eskortowano pustemi ulicami miasta. Byliśmy pewni, że na stracenie. Tymczasem okazało się, że na kolej, którą przewieźli nas do Głogowy a stamtąd do Zgorzelic, do obozu jeńców. W międzyczasie kiedy było nas już więcej, kilkunastu odtransportowano do Żagania, gdzie byliśmy do czasu, aż nie nastał rozejm. Wkrótce wysłano nas do Polski w zamian za swoich ziomków.
W tem krótkiem streszczeniu podaję ilem przecierpiał na samem początku za naszą najjaśniejszą Rzeczpospolitą Polską. Niejeden w tem czasie spokojnie w domu się wylegiwał za piecykiem, a my powstańcy najpierwsi walczyli i cierpieli za tę, która nie zginęła. Żem w niewolę popadł to mi Bóg świadkiem, żem sobie tego nie życzył, a przed przeznaczeniem, którym ten u góry kieruje, nikt się nie uchyli. Po powrocie do kraju zostałem wcielony do 3. P. Strz. W. P. na Biedrusku. Wyjechaliśmy z końcem roku 1919 na front bolszewicki do Bobrujska nad Berezynę, gdzie brałem udział w walkach jakie się tam toczyły. W końcu października roku 1920 z przeziębienia zachorowałem na szkarlatynę. Po przyjściu do zdrowia otrzymałem czterotygodniowy urlop. W połowie września roku 1921 zostałem zwolniony z wojska do rezerwy. W październiku roku 1923 byłem pociągnięty na ćwiczenia i awansowany na starszego szeregowego. Po zwolnieniu z wojska w roku 1921 nie mogąc już znaleźć zatrudnienia, chwyciłem się rzemiosła jako pomocnik ciesielski i do dziś w tem zawodzie pracuję o ile praca jest. Za zaoszczędzony, a ciężko zapracowany grosz kupiłem dwumorgową parcelę ziemi, gdzie zamierzam w przyszłości wybudować sobie skromny domek, aby na starość jeżeli jej doczekam, mieć choć przynajmniej swój dach nad głową.
Jest to mój przebieg dotychczasowego życia.
Świadków powstania W. P. mogę każdej chwili stawić. Tych, którzy są jeszcze tu obecni, bo większość tuła się za kawałkiem chleba po dalekiem świecie. Taką zasługę żeśmy otrzymali, ale nie winuję bynajmniej Polski o to, tylko tych współobywateli, którzy czyny Powstańca polskiego sobie lekceważą.

Z poważaniem
były powstaniec W. P. r. 1919 Antoni Dwornik

Mierzejewo, dnia 25.03.1929

Źródło:
http://www.szukajwarchiwach.pl/53/884/0/1/391/str/1/1/15#tabSkany

___________________________________

Zobacz:

BIOGRAM AUTORSTWA J. WAWRZYNIAKA Z UZUPEŁNIENIAMI L. DWORNIKA


WARTO ZOBACZYĆ
Dwór Drobnin

Kościół Pawłowice

Dwór Oporowo

Kościół Drobnin

Pałac Pawłowice

Kościół Oporowo

Pałac Garzyn

Dwór Lubonia

Pałac Górzno
Wygenerowano w sekund: 0.00 6,922,449 Unikalnych wizyt