Stanisław Hempel
WSPOMNIENIA WOJSKOWE
Wypis z „Rozmaitości. Pismo Dodatkowe do Gazety Lwowskiej” Lwów, 1842,
(część 3 - pisownia oryginalna)
January Suchodolski: Joachim Hempel (brat Stanisława - autora wspomnień)
[ . . . ]
III.
Po ukończonej kampanii w Niemczech r. 1809, dwa szwadrony pułku gwardyi ułanów, zostały odkomenderowane z garnizonu Chantylli pod Paryżem do Hiszpanii, w którym to czasie i z innych pułków kawaleryi gwardyi, tyleż poszło na tę wyprawę żołnierzy.
Oddziały te połączyły się z korpusem francuzkim pod komendą marszałka Bessiera, który miał utrzymywać na wodzy prowincyje północne Hiszpanii, a szczególniej starą Kastyliję, gdzie największa liczba była geryllasów, a nadto zwiastowały zawsze przybycie Napoleona do Hiszpanii, co było dla powstańców nie małym postrachem; - nim jednak ta kawaleryja gwardyi poszła w czynną kampaniją, miała przeznaczone miasto Castroherix* na dwu-miesięczny spoczynek, tak z trudów kampanii niemieckiej, jako i po odbytym uciążliwym marszu.
Miasto to położone w żyznej i kwiecistej okolicy Kastylii, odległe od Burgos ośm mil hiszpańskich, zamożne, ludne, a szczególniej odznaczające się wielką liczbą urodziwych Hiszpanek, nader przyjemny dla ułanów polskich zwiastowało spoczynek. Jako też w krótkim czasie przy łagodnym obchodzeniu się naszych żołnierzy, zawiązały się zabawy, związki przyjazne, a szczególniej intrygi miłosne, które na długi czas po wymarszu Polaków, zostawiły smutek w sercach czułych Hiszpanek. Po kilkunastodniowym pobycie, mogliśmy spokojnie na kwaterach zasypiać, gdyż sami mieszkańcy naszego komendanta o zbliżaniu się geryllasów uwiadamiali, mimo tego, szwadron służbowy był zawsze gotowy do boju, i kiedy w chwilach łagodnego wieczora, jedni wojskowi pod oknami pięknych Hiszpanek śpiewali nadwiślańskie pieśni, albo przy muzyce gitary, tańczyli z niemi bolero, inni z nabitą bronią około miasta pilnie patrolowali.
Tak dnia jednego na imieniny szefa szwadronu Stokowskiego, oficerowie zrobiwszy składkę, zaprosili najznakomitszych mieszkańców na wesołą tertulę: wieczorem pokoje alkadego ubrane w kwiaty, zajaśniały rzęsistem światłem, trębacze pułkowi zagrali fanfarę i wkrótce ujrzeliśmy zaproszonych gości; byli między nimi poważne matrony, w niedzielnych sukniach ojcowie, i w strojnych mantylach nadobne Hiszpanki; - zabrzęczały gitary i przy śpiewie sygidyllów, tańczyły młode dziewice z kastanietami zajmujące fantango; a kiedy sorbety, pomarańcze i zawsze ulubioną Hiszpanom czekoladę roznoszą obficie, stanęliśmy polskim zwyczajem z pełnemi madery kielichy, pijąc zdrowie solenizanta, a wtenczas przy odgłosie trębaczy i krzyku Hiszpanek, dwudziestu żołnierzy z karabinków dali ognia na wiwat. - Trwała uprzejma wesołość, zapomnieli Hiszpanie o zaciętej wojnie, o nienawiści, o geryllasach, nie myśleli w tej chwili, że może niebawem będziemy mieli z ich synami krwawą przeprawę, i kiedy w noc późną tańczyliśmy Mazura, w którym ładne Hiszpanki nie znając tańca, skakały jednak wesoło; wszedł alkalde i szefowi Stokowskiemu rzekł coś do ucha; dowiedzieliśmy się od niego, że sławny partyzant Empecinando, przyszedł do Melgar**, włości o dwie tylko milę hiszpańskie odległej od naszego garnizonu, a tak zamiast dalszego mazura, trębacze zagrali na koń, przestraszone Hiszpanki rozbiegły się do domów, a my dosiadłszy rumaków, stanęliśmy gotowi do boju.
Gdy świtać zaczęło, poszedł porucznik Jaraczewski w pięćdziesiąt koni na podjazd, ujrzał istotnie szwadron geryllasów przed włością Melgar, a mając polecenie nie wdawać się w żadne rozprawy, zaczął w porządku swój odwrót; lecz Empecinando ośmielony tem wstecznem poruszeniem a nadto ufny w swe siły, kazał swoim huzarom żywo nacierać i kiedy ci mocno się zbliżyli, strzelając z ręcznej broni do naszych żołnierzy, zwrócił się Jaraczewski, uderzył w środek szwadronu Hiszpanów i w jednej chwili tych rozbiwszy, znów zaczął swój odwrót; w tej przeprawie miał dwóch ludzi zranionych, z których jednemu spadła czapka na ziemię, do niej więc leciały geryllasy, gdyż ta miała być ich całą zdobyczą; co widząc porucznik Jaraczewski, krzyknął do swoich ułanów: "Nie dajmy polskiej czapki Hiszpanom", a uderzywszy na nich, powtórnie rozpędził, czapkę odebrał i trzech geryllasów wziął do niewoli; w tej chwili nadszedł nasz szwadron, lecz Hiszpany zniknęły.
Po tej rozprawie powróciwszy do Castroherix, znów śpiewaliśmy Sygidyllę i krakowiaki, tańcowali bolero i często strzelali do geryllasów, a nakoniec gdyśmy po odebranym rozkazie opuszczali ten wesoły spoczynek, udając się do Valladolid, wszyscy mieszkańcy nas o ćwierć milę za miasto odprowadzili, gdzie przy muzyce trębaczy, przyjaznych pożegnaniach i łzach czułych Hiszpanek, spełniliśmy po kilka kielichów wina, idąc na nową przygodę z miłym wspomnieniem pobytu w Castroherix.
[ . . . ]
________________________
*/ Castroherix - przypuszczalnie Castrojeriz.
**/ Melgar - przypuszczalnie Melgar de Femamental; w podstawowym obecnie biogramie Adama Jaraczewskiego (PSB, tom X , s.606-607) użyto nazwy Mesgar, datując zdarzenie nazwane tam „bitwą pod Mesgar” na 20.06.1810 r. – prawdopodobnie chodzi o wyżej opisaną potyczkę (w Hiszpanii współcześnie nie ma miejscowości o oficjalnej nazwie Mesgar, są tylko dwie miejscowości o podobnie brzmiącej nazwie Mesegar).
________________________
dla www.krzemieniewo.net
wypisał: Leonard Dwornik
Wiersz Franciszka Morawskiego „Adam Jaraczewski”, będący poetyckim opisem powyższej przygody wojennej.
Biogram Adama Jaraczewskiego, bohatera epizodu opisanego pamiętnikarsko przez Stanisława Hempla i poetycko przez Franciszka Morawskiego
|