Data 22 marca 1863 r. przeszła do historii jako wydarzenie, w którym pod Olszakiem stoczono jedną z największych bitew powstania styczniowego, a dowodził nią pułkownik Kazimierz Mielęcki. Rosyjski dowódca Wittgenstein w swoim raporcie zapisał, że nie była to walka z „bandą”, ale ze zdyscyplinowanym, dobrze uzbrojonym oddziałem wojskowym. Był to jednak początek tragedii naczelnika powstania na Kujawach. Rannych w tej bitwie zostało po obu stronach około 15% składu osobowego oddziału, a wśród nich Kazimierz Mielęcki. Pozbawieni dowódcy i znużeni kilkugodzinną walką powstańcy, ruszyli pod komendą Miśkiewicza, byłego oficera rosyjskiego w kierunku Ślesina. W tym odwrocie zostali oni niespodziewanie zaatakowani przez drugą kolumnę rosyjską, którą dowodził major Nelidow. Rezultatem tego spotkania było całkowite rozbicie powstańców, którzy w bezładzie i popłochu podążali do granicy zaboru pruskiego szukać po drugiej jej stronie schronienia.
Kazimierz Mielęcki, znany Rosjanom ze swej zawziętości i waleczności, był przez nich pilnie śledzony i poszukiwany. Rannym pułkownikiem zajęli się natychmiast jego przyjaciele i towarzysze broni, a szczególnie jego adiutant - Zdzisław Szczawiński. Podtrzymywał on pochylonego na koniu rannego w kręgosłup Mielęckiego i doprowadził go z trudem do domu Stanisława Budziszewskiego. Tam ostrożnie ułożono rannego na wozie i przewieziono do Mikorzyna. Następnie pułkownika przeprawiono przez jezioro do wsi Wąsosze. Droga rannego była długa i pełna niespodzianek.
Następną miejscowością, do której wieziono naczelnika była Góra - majętność Juliana Wieniawskiego (brata wielkiego skrzypka). Julian Wieniawski był serdecznym przyjacielem Kazimierza Mielęckiego. Z jego więc inicjatywy zajęto się przemyceniem rannego pułkownika za kordon graniczny. W tym domu przebrano Mielęckiego za kobietę i karetą przewieziono przez granicę Królestwa w pobliżu Wilczyna. Żona Mielęckiego, prześliczna Salomea z niecierpliwością oczekiwała męża i martwiła się o stan jego zdrowia. Do ich spotkania doszło w Kuśnierzu, w domu Bolesława Moszczeńskiego. Po wzruszającym spotkaniu udzielono rannemu pomocy lekarskiej.
Stamtąd przyjaciele ekspediowali pułkownika do wsi Mamlicz położonej około 4 km od Barcina, w byłym powiecie szubińskim. Szybka decyzja o przewiezieniu Mielęckiego do tej miejscowości uchroniła go przed aresztowaniem. W tym bowiem czasie doszło do dekonspiracji Komitetu Działyńskiego i rozpoczęły się poszukiwania dzielnych i odważnych powstańców oraz ich obrońców. Władze carskie aresztowały więc Bolesława Moszczeńskiego, a wkrótce również Juliana Wieniawskiego za pomoc i maskowanie rannego naczelnika. Po upadku powstania zesłano J. Wieniawskiego na Sybir, ale wybronił go jednak z tej okrutnej niewoli jego brat - Henryk, który często koncertował na dworze carskim.
W Mamliczu znajdował się jeden ze szpitali powstańczych na dwudziestu chorych. Jego założycielem był znany lekarz poznański dr Teodor Matecki, szwagier Karola Libelta. W organizowaniu szpitali powstańczych pomagały Mateckiemu: Mielżyńska z Iwna, Melania Skórzewska z Lubostronia, ale przede wszystkim Emilia Sczaniecka, wielka patriotka i samarytanka z wielu powstań (krewna Skórzewskich). Po przywiezieniu Mielęckiego do Mamlicza ówczesny właściciel tej majętności Władysław Dąbski zameldował go u władz pruskich jako oficjalistę, by nie budzić żadnych podejrzeń co do jego osoby. Mamlicz dominium z przyległościami, tj. domem leśnika oraz folwarkami: Gulczewo, Czarne Błota i Cielupki należały kiedyś do dóbr klucza Łabiszyn, a od 1764r. do rodu Skórzewskich. Władysław Dąbski pracował przez pewien czas u Arnolda hr. Skórzewskiego jako oficjalista. Później kupił tę majętność i stał się jej właścicielem - dziedzicem Mamlicza. W jego to więc majętności znalazł schronienie i opiekę lekarską ranny pułkownik.
W czasie choroby opiekowała się Mielęckim jego żona i cała służba szpitalna. Rekonwalescencja jego trwała ponad trzy miesiące. Mimo choroby kierował on nadal powstaniem. Kontaktował się z E. Callierem, który został jego zastępcą, a w połowie maja awansował go na pułkownika. Był również w kontakcie z szefem sztabu - Aleksandrem Guttrym, który zajmował się dostawą broni dla powstańców, sprowadzał ją z zagranicy, z Belgii.
Ciągnąca się choroba i powolna jej poprawa niecierpliwiły Mielęckiego rwącego się ponownie na święty i krwawy bój. Mimo zakazu lekarzy i prośby kochającej go żony, Mielęcki rozpoczął ujeżdżać swego wierzchowca. Przejażdżki miały miejsce w ojrzanowskim lesie, który znajdował się wówczas między Mamliczem a folwarkami Ojrzanowo i Łabiszyn. Kilka lat po upadku powstania las ten wykarczowano, a na jego miejscu powstały dwie nowe osady - Augustowo oraz Nowiny zwane dziś Ojrzanowem. W tym to starym sosnowym lesie, usłanym licznymi pagórkami i małymi sadzawkami oraz mokradłami Kazimierz Mielęcki spadł nieszczęśliwie z wierzchowca i pogorszył swój stan tak dalece, że 8 lipca 1863 r. zmarł w mamlickim szpitalu na rękach swojej żony. Poniżej wizerunek pułkownika Kazimierza Mielęckiego w mundurze powstańczym i notka biograficzna z opublikowanego w 1865 r. spisu powstańców poległych i zmarłych w latach 1863-64 /2/.
Miał on wówczas nieukończone 26 lat /1/, kiedy zakończył swój żywot pełen czynów i zasług dla kościoła i Ojczyzny. Osierocił małe córeczki i pogrążył w żałobie młodą żonę, która go nigdy kochać nie przestała. Wiadomość o jego śmierci okryła żałobą nie tylko Kujawy, ale całą Wielkopolskę.
Melania hr. Skórzewska - wdowa po Arnoldzie postanowiła razem z przyjaciółmi wystawić trumnę Mielęckiego na widok publiczny. Uznano, że miejscem tym będzie pałac Skórzewskich w Lubostroniu. Tam w rotundzie, na intarsjowanej posadzce z orłem i pogonią, wśród korynckich kolumn stała na katafalku jasno orzechowa trumna, a w niej bohater narodowy w mundurze powstańczym z ryngrafem na piersiach. Melania Skórzewska z dziećmi i służbą przygotowała pałac lubostroński do uroczystości żałobnej bardzo starannie. Przy alei wjazdowej na dziedzińcu pałacowym paliły się po obu stronach znicze. Migocące płomienie majestatycznie unosiły się z mosiężnych naczyń, które osadzone były na kamiennych kulach (niektóre z nich zachowały się do dziś). Przy zmarłym trzymano warty honorowe, cały pałac był, jak to wtedy mówiono rzęsiście oświetlony.
Jako miejsce wiecznego spoczynku pułkownikowi Mielęckiemu wyznaczono cmentarz parafialny w Łabiszynie. Stał tam bowiem grobowiec familijny Edmunda Mielęckiego, ówczesnego dzierżawcy Ściborza, pow. inowrocławski. W grobowcu tym stała od 4 lat tylko jedna trumna, a na froncie grobowca widniał, do dziś zachowany napis: "Eleonora z Mlickich Mielęcka ur. 1827, zm. 1859". Był to jedyny napis na tym grobowcu do 1963 roku. Spoczywająca w nim osoba była prawdopodobnie żoną Edmunda Mielęckiego.
Uroczystości pogrzebowe odbyły się 11 lipca 1863 roku w godzinach wieczornych przy palących się świecach i pochodniach. Na wzgórzu kościelnym mieszczanie łabiszyńscy palili beczki ze smołą, a kondukt żałobny, który dwa dni wcześniej wyruszył z Mamlicza do Lubostronia podążał teraz z setkami pochodni do kościoła pw. św. Mikołaja w Łabiszynie. Proboszczem tej parafii był wówczas ks. Stanisław Zientkiewicz. Trumnę pułkownika nieśli na przemian mieszczanie i chłopi. W uroczystościach żałobnych uczestniczyło 52 księży oraz tysiące wiernych z wielu miast i okolicznych wsi, było ich około 10 tysięcy. Za trumną zmarłego prowadzono według rycerskiego obyczaju ulubionego konia zmarłego. Pogrzeb Mielęckiego stał się wielką manifestacją patriotyczną i ujarzmionego narodu polskiego.
Władze pruskie widząc tak liczne zgromadzenie zabroniły wygłaszania jakichkolwiek przemówień. W ciszy więc i wielkiej zadumie żegnali naczelnika powstania kujawscy patrioci. Po odprawieniu mszy za duszę zmarłego przez ks. Szymańskiego z Rynarzewa trumna pozostała w kościele przez całą noc. Wartę trzymali przy niej chłopi, mieszczanie i szlachta. Przebieg całej uroczystości pogrzebowej fotografował p. Caspari z Bydgoszczy, który później sprzedawał zdjęcia naszego bohatera leżącego w trumnie z napisem "Kasimir von Mielencki der brawe Insurgenten fuhrer". W dniu następnym trumnę ze zwłokami Kazimierza Mielęckiego przeniesiono w żałobnym orszaku na cmentarz i złożono w grobowcu Edmunda Mielęckiego. W ostatniej jego drodze towarzyszyli mu żona, rodzina i przyjaciele. Nad złożoną do grobowca trumną mowę pożegnalną wygłosił sławny kaznodzieja ks. Chryzostom Janiszewski, proboszcz z Kościelca.
W księdze zmarłych, znajdującej się do dziś w kościele pw. św. Mikołaja w Łabiszynie, zapisano w języku łacińskim: "Casimirus Mielęcki dux Polonarum, vir generosus et pro Patria admodum meritus" (Kazimierz Mielęcki wódz polski, mąż szlachetny i wielce dla Ojczyzny zasłużony). Tak skończyła się szlachetna droga bohaterskiego przywódcy powstania styczniowego na Kujawach płk Kazimierza Mielęckiego.
10 lipca 1863 r. „Dziennik Poznański” /3/ zamieścił poniższy nekrolog, w dniu następnym pośmiertne o nim wspomnienie i 15 lipca dwie wzmianki o nabożeństwach żałobnych:
Od tego czasu w łabiszyńskim grobowcu stały już dwie trumny, a po jakimś czasie przybyła trzecia, ale napis na grobowcu nadal widniał ten sam i dotyczył tylko Eleonory z Mlickich Mielęckiej. Pamięć o bohaterze tamtych dni szybko jednak została zapomniana przez mieszkańców Łabiszyna i okolicy. Jeszcze w latach 30-tych XX wieku napis na grobowcu był ten sam a prawe skrzydło drzwi za żelazną kratą było zawsze uchylone i widać było stojące na podłodze z szerokich desek trzy trumny. Jednak już wówczas nikt nie potrafił powiedzieć, kto w nich spoczywa (z wyjątkiem trumny E. z Mlickich Mielęckiej). Grobowiec stał bezimiennie przez wiele dziesiątek lat. Zmieniający się w parafii proboszczowie nie przekazywali swoim następcom prawdy historycznej o szlachetnym wodzu i miejscu jego spoczynku.
W latach 1934-1961 proboszczem tej parafii był ks. kanonik dziekan Brunon Schmidt. On to w 1953 r. postanowił grobowiec Mielęckich przeznaczyć na kostnicę. Z jego więc polecenia, grabarz tego cmentarza - Feliks Chojnacki razem z kościelnym Mieczysławem Wągrowieckim wystawili z grobowca trzy trumny, zerwali w nim podłogę, potem wykopali tam dość głęboki dół, wstawili rozpadające się już trumny i zasypali ziemią. Przedtem jednak z ciekawości zdjęli wieka trumien by zobaczyć co też po tylu latach zostało z człowieka. Zdziwienie było ogromne, ponieważ w jednej trumnie (środkowej) spoczywał dobrze zachowany Kazimierz Mielęcki. Ubrany był on w zielonkawy mundur powstańczy, a do piersi jego przypięty był blaszany ryngraf. Po tym niecodziennym odkryciu proboszcz decyzji nie zmienił i grobowiec przeznaczono na kostnicę. Służył on nieboszczykom przez kilkanaście lat.
Pamięć o bohaterze powstańczym została nie tylko zapomniana ale całkowicie zignorowana. Kiedy w roku 1963 zbliżała się setna rocznica jego śmierci zaczęły napływać do parafii łabiszyńskiej listy z zapytaniami czy na tamtejszym cmentarzu spoczywa Kazimierz Mielęcki. Pierwszy list datowany na 7 lutego 1963 r. nadesłała redaktorka z Ilustrowanego Kuriera Polskiego z Bydgoszczy p. Waleria Drygałowa. Ale nowy proboszcz Łabiszyna ks. Maksymilian Perski nic o tym nie wiedział. Dopiero po przejrzeniu ksiąg zgonu przekazał następujące informacje o Kazimierzu Mielęckim:
1. Zmarł 8 lipca 1863r. w Mamliczu;
2. Przy nazwisku dopisek: dux Polonarum, vir generosus et pro Patria admodum meritum
3. Powód śmierci: volneretus in pugna aput Olszak contra Moscovitos
4. W uwagach: Josepha 2, Maria 6 - to znaczy Józefa liczyła 2 lata, a Maria 6 lat
O miejscu spoczynku natomiast ks. Perski nie był w stanie dać konkretnej odpowiedzi.
Drugi list nadesłał wnuk Kazimierza Mielęckiego, tj. ks. Stanisław Wężyk ze Stęszewa (poznańskie). Był on synem Józefy Wężyk, córki Kazimierza Mielęckiego i Salomei z Pągowskich. Po przybyciu do Łabiszyna ks. prałata Stanisława Wężyka i zlustrowaniu miejscowego cmentarza, odszukał on miejsce wiecznego spoczynku swojego dziadka. Dopomógł mu w tym proboszcz ks. M. Perski i oczywiście ówczesny grabarz Feliks Chojnacki. Jak już wiemy był nim murowany, ale już pusty grobowiec, na którym zachowało się do dziś nazwisko Eleonory z Mlickich Mielęckiej.
Grobowiec–kostnica, w którym bezimiennie przez 100 lat
spoczywał pułkownik Kazimierz Mielęcki.
W 1963 r. Wojewódzka Komisja Upamiętniania Miejsc Męczeństwa Polaków postanowiła umieścić na grobowcu białą marmurową tablicę pamiątkową.
Tablicę umieszczono dzięki staraniom p. redaktor Walerii Drygałowej i Pawła Dzianisza. Wnuk Kazimierza Mielęckiego ks. Stanisław Wężyk i ówczesny proboszcz ks. Maksymilian Perski chcieli trumny wykopać i ustawić ponownie na dawnym miejscu, ale jakoś do tego nie doszło. Grobowiec stoi więc pusty, a w okresie wczesnowiosennym, kiedy zaczynają się roztopy gromadzi się w nim woda.
__________________________
Źródła:
1/ Józef Szymanowski, „Pułkownik Kazimierz Mielęcki”, www.jazdon.pl /tam:/ błąd w imieniu adiutanta K.Mielęckiego (jest Stanisław a powinno być Zdzisław Szczawiński) oraz o rok późniejsza data urodzenia Kazimierza Mielęckiego niż data w jego biogramie; [on line marzec 2013]
2/ Hipolit Stupnicki, „Imionospis poległych i zmarłych w 1863/1864 r.”, Lwów 1865, /tam:/ wykorzystany powyżej wizerunek z notką biograficzną – str. 50-51;
3/ „Dziennik Poznański” nr 154 z 10.07.1863, nr 155 z 11.07.1863 oraz nr 158 z 15.07.1863 r.;
__________________________
Dla www.krzemieniewo.net
w Roku Powstania Styczniowego
wybrał i skrócił: Leonard Dwornik
|