Inną wielką pasją pana na Radziejowicach [Józefa Krasińskiego zwanego „Oboźnicą”, dalszego kuzyna generała Wincentego Krasińskiego zwanego „Opinogórczykiem” lub „Korpuśnym” – przyp. LD] było modne wówczas leczenie magnetyzmem. Doktor Reuttowicz, pierwszy adaptator spuścizny pamiętnikarskiej Oboźnicy, stwierdza, że osiągnął on w tej dziedzinie poważne wyniki i że jeden z szesnastu tomów jego wspomnień był poświęcony w całości opisowi doświadczeń magnetycznych. Niestety, tom ten zaginął wraz z innymi. Istnieje jedynie króciutkie i jak zwykle nieporadne streszczenie rzeczonego doktora Reuttowicza, poświęcone głównie skomplikowanej aparaturze, jaką sfabrykował sobie Krasiński do tych doświadczeń. Natomiast o samej istocie owej działalności można się dowiedzieć z innych dochowanych źródeł.
Z gości bywających u pana Józefa na Mazowieckiej [w Warszawie – przyp. LD] i w Radziejowicach najgorętszym adeptem „szkoły magnetyzowania” był radca stanu Ludwik Plater, późniejszy prezes Towarzystwa Magnetycznego. Opis tragikomicznych skutków i eksperymentów magnetycznych Platera przetrwał w nie drukowanym, tomie pamiętników kasztelana Leona Dębowskiego, w danym wypadku informatora szczególnie miarodajnego, gdyż bohaterką tej historii była rodzona siostra jego żony – pani pułkownikowa Henrykowa Kami(e)ńska. „Pani Kami(e)ńska miała zdrowie słabe – referuje pamiętnikarz. – Nieszczęście chciało, iż koło roku 1817-go manija magnetyzowania opanowała część mieszkańców Warszawy… Dla wykrycia przyczyn słabości pani Kami(e)ńskiej pan Plater zaczął ją magnetyzować. Wkrótce stała się jasnowidzącą i wszystkie fenomena magnetyzmu objawiły się na niej, z tą różnicą, że stała się prawdziwą niewolnicą pana Platera, do tego stopnia, iż kiedy tenże cierpiał ból głowy lub żołądka, też same cierpienia doznawała i pani Kami(e)ńska, chociaż czasem o kilkanaście mil mieszkała. To niewolnictwo co do zdrowia rozciągało się co do przekonań, a chociaż pan Ludwik Plater był człowiekiem moralnym, już w wieku i ojcem licznej familji – fenomen takiego niewolnictwa wzbudził w pułkowniku Kamieńskim pewien rodzaj zazdrości. Usiłował najprzód przerwać te związki magnetyczne, lecz gdy wywiezienie żony na wieś o trzydzieści mil od Warszawy odległą nic nie pomogło, bo kiedy pan Plater w Warszawie o niej pomyślał, wpadała w sen magnetyczny i opowiadała wszystko, co się wydarzyło panu Platerowi, mąż nie wiedząc jak poradzić, wyzwał Platera na pojedynek*…”
Szambelan Krasiński nie emanował z siebie widać tak potężnej energii magnetycznej jak radca Plater, gdyż w związku z jego własnymi eksperymentami kroniki warszawskie żadnego podobnego skandalu nie odnotowały. Był zresztą od Platera ostrożniejszy: na media magnetyczne wybierał sobie nie żony zazdrosnych pułkowników, lecz młodziutkie ładne służące w domach swoich przyjaciół.
Ale i Krasińskiemu jego praktyki magnetyzerskie całkowicie na sucho nie uszły. W parę lat później, kiedy zainteresowanie magnetyzmem osiągnęło punkt kulminacyjny, a przepowiednie medium Marewiczowa, wygłaszane przez nią w śnie magnetycznym, coraz częściej poczęły zahaczać o politykę – sprawą zajęła się policja wielkiego księcia. Mackrott w swoim raporcie dla Konstantego z dnia 1 października 1823 r. donosił: „Mimo surowego zakazu namiestnika Zajączka Towarzystwo Magnetyczne nie zaprzestaje swojej działalności. Zebrania odbywają się w mieszkaniu hrabiego Józefa Krasińskiego, szambelana jego cesarskiej mości, w jego kamienicy na ulicy Mazowieckiej. Medium Marewiczowa jest magnetyzowana przez szambelana Lachnickiego. Po Warszawie wciąż jeszcze krążą jej fałszywe proroctwa, wypowiadane w stanie somnambulicznym. To zadziwiające, że do Towarzystwa należą też ludzie wysoko wykształceni… Ta dziecinada może być jednak niebezpieczna jako środek w ręku wichrzycieli. Należałoby to jak najprędzej ukrócić. Członkowie Towarzystwa Magnetycznego zamierzają przenieść swe zebrania z Mazowieckiej do majątku Krasińskiego – Radziejowice…”
________________________________
*/ Bohaterką tej historii była żona pułkownika a później generała Henryka Kamieńskiego – dawnego szefa szwadronu 1 pułku szwoleżerów gwardii. W roku 1810 w Paryżu Kamieński miał głośny zatarg z gen. Wincentym Krasińskim, również zakończony pojedynkiem. [przypis MB]
________________________________
Źródło:
Marian Brandys, cykl powieściowy „Koniec świata szwoleżerów” – część I „Czcigodni weterani”, ISKRY, Warszawa 1972 (fragment ze str. 231-233).
|