Józef Krasiński (1783-1845)
[wg opisu Mariana Brandysa]
Józef Maciej Wawrzyniec Onufry hrabia Korwin-Krasiński, pan na Radziejowicach, Zegrzu i Sterdyni. Jowialny i dobroduszny Oboźnica był chyba zupełnym przeciwieństwem swego ambitnego kuzyna z Opinogóry [Ojcowie Józefa i Wincentego Krasińskich: Kazimierz — oboźny w. koronny i Jan — starosta opinogórski byli braćmi stryjecznymi. – przyp. MB]. Generał Wincenty Krasiński, w miarę jak się wnika w dokumentację jego życiorysu, budzi u biografa coraz więcej zastrzeżeń i wątpliwości. Z Oboźnicą Krasińskim rzecz ma się odwrotnie: im lepiej go się poznaje, tym wydaje się sympatyczniejszy i bardziej ludzki. Zwłaszcza gdy obcuje się z nim za pośrednictwem jego barwnych, z talentem napisanych Wspomnień. [Józef Krasiński pozostawił po sobie 16 woluminów wspomnień, które przechowywane początkowo w archiwum radziejowickim, a następnie przeniesione do zbiorów Biblioteki Krasińskich w Warszawie — przepadły w pożarach ostatniej wojny. Znamy dziś jedynie ich drobną część (około 180 stron) opublikowaną przez historyka Józefa Bojasińskiego w Bibliotece Warszawskiej z lat 1912—1913. Niezależnie od tego istnieje wydany wcześniej w formie książkowej (Poznań, 1877) wyciąg z całości pamiętnika, sporządzony w kilka lat po śmierci Oboźnicy przez lekarza domowego Krasińskich dr Fr. Reuttowicza. Jednakże daleko posunięta dowolność tej adaptacji i jej nieporadny styl, nie przypominający w niczym oryginału — dyskwalifikują ją w znacznym stopniu jako źródło historyczne. – przyp. MB]. Co za szkoda, że tych wspomnień w ich autentycznym kształcie zachowało się tak niewiele. Po powrocie z kampanii napoleońskich Józef Krasiński – człowiek ogromnie bogaty i całkowicie pozbawiony ambicji politycznych – nie miał najmniejszego zamiaru szukać szczęścia w służbie wojskowej czy cywilnej nowo powstałego Królestwa Polskiego. Był też podobno bardzo zaskoczony, kiedy po pierwszym pobycie w Warszawie cesarza Aleksandra I otrzymał niespodzianie (1 grudnia 1815 r.) nominację na szambelana dworu. […] Prostoduszny Oboźnica, o wiele mniej łasy na zaszczyty niż krewniak z Opinogóry, ustosunkował się do wyróżnienia z należytym dystansem. Bardzo zabawnie opisuje we Wspomnieniach swój debiut szambelański podczas pobytu w Warszawie cesarzowej-matki, kiedy to wielki szambelan dworu, przybyły z Petersburga stary książę Naryszkin, kazał mu chodzić za sobą i pilnować przyczepionego z tyłu fraka brylantowego krzyża, „żeby mu go w ciżbie nie oderwano i nie ukradziono". Z opisu widać, że obowiązki szambelańskie trafiały się rzadko i nie były zbyt uciążliwe ani zbyt absorbujące. Resztę swego czasu mógł pan szambelan spokojnie poświęcać grze w karty, a także innym, znacznie pożyteczniejszym, rozrywkom kulturalnym.
Głównym terenem wielostronnej działalności towarzysko-kulturalnej Józefa Krasińskiego były jego dwie rezydencje: zimowa w warszawskiem pałacu przy ulicy Mazowieckiej i letnia — w majątku Radziejowice, odległym zaledwie o kilkanaście kilometrów od Guzowa, siedziby rodowej Łubieńskich (stąd przyjaźń od dzieciństwa z Tomaszem Łubieńskim i jego braćmi). W pierwszych miesiącach po wojnie warszawski dom pana Józefa, gościnnie dla wszystkich otwarty, stał się przytułkiem dla różnych wybitnych wojskowych polskich. […] Nie byli to goście przypadkowi. Ze Skrzyneckim wiązały Oboźnicę lata przyjaźni, z Zajączkiem i Kniaziewiczem — wspólne przeżycia wojenne, zwłaszcza w bojach nad Berezyną w 1812 roku. Gdyby nie ofiarna pomoc ówczesnego podpułkownika Józefa Krasińskiego, obydwaj dywizjonerzy — ciężko wtedy ranni — według wszelkiego prawdopodobieństwa nie wyszliby stamtąd żywi. Niezależnie od tych gości honorowych, dom Oboźnicy nawiedzało wielu innych, mniej znanych oficerów, przeważnie dawnych kolegów z Gwardii Narodowej i pierwszego pułku strzelców. Na atrakcyjność domu przy Mazowieckiej składały się różne czynniki: serdeczna gościnność gospodarza, niewymuszona i prawdziwie demokratyczna atmosfera, sprawiająca, że mieszczańscy weterani czuli się tam równi gościom z najwyższej arystokracji, smaczna i obfita kuchnia, zawsze gotowe stoły do lombra i bostona, duch rozmów obywatelski, treść — urozmaicona i pouczająca. […] Nad pałacem na Mazowieckiej roztoczono baczny nadzór. […] Oboźnica poświęca sporo miejsca [w swoich „Wspomnieniach” – przyp. LD] nachodzącym jego dom agentom cesarzewicza. […] [Policję wielkiego księcia interesował przede wszystkim generał Kniaziewicz, który z powodu uciążliwego nękania przez szpiegów przeniósł się do gościnnego dworu w Radziejowicach, gdzie również nie stroniono od rozrywek – przyp. LD].
Dzięki energii oraz wysiłkom fizycznym i duchowym pana szambelana Krasińskiego w Radziejowicach w roku 1816 powstał poważny ośrodek teatralny. „Ja całe życie lubiący zawsze kleić jakieś fabryczki — wspomina pan Józef — za pomocą prostego chłopa cieśli... zbudowałem... teatr z tarcic z machinami, lożami, parterem, galerią, garderobami, tak kompletny, że mógłby być użyty w jakiem prowincjonalnym miasteczku". Latem 1816 roku pan szambelan przy udziale swych przyjaciół: czterech braci Łubieńskich (Tomasza, Henryka, Piotra i Jana), generała Franciszka Morawskiego i kpt. Józefa Mieroszewskiego, adiutanta namiestnika Zajączka, wystawił z ogromnym powodzeniem sztukę ks. Adama Czartoryskiego, generała Ziem Podolskich, pt. Panna na wydaniu. Wśród aktorów przedstawienia największy sukces odnieśli: brat generała Tomasza Łubieńskiego — Henryk oraz piękna żona jego drugiego brata — Barbara z Szymanowskich Piotrowa Łubieńska. Początkowo grano tylko sztuki znane z repertuaru teatrów zawodowych, lecz z czasem zastąpiła je twórczość własna. Z inicjatywy Franciszka Morawskiego i Kajetana Koźmiana — dzielących, jak widać, swój czas sprawiedliwie między dwie linie rodu Krasińskich — zaczęło się improwizowanie sztuk. Ustalano zasadniczą treść i rozdawano role bez słów. „Formowało to do zadziwienia dowcipne komedye — czytamy we Wspomnieniach — z których potem Morawski napisał kilka pięknych sztuk i oddał na Teatr Warszawski". Pan szambelan również zabrał się do twórczości dramatycznej. W Radziejowicach zainstalowano drukarnię nabytą po skasowanym zakonie benonitów, obowiązki redaktorki literackiej objęła pani Elżbieta z Krasińskich Jaraczewska, rodzona siostra gospodarza, podczas gdy on sam puścił wodze natchnienia. A że dowcipu nigdy mu nie brakowało, a łatwość pisania miał zadziwiającą, więc spłodził tych sztuk ogółem (oryginalnych bądź adaptowanych z obcych języków) bez mała pięćdziesiąt. Niektóre z nich, jak np. operetka w dwóch aktach Zamek na Czorsztynie z muzyką Kurpińskiego, doczekały się później premiery na scenie Teatru Narodowego w Warszawie. Zmajstrowany przez Oboźnicę teatrzyk radziejowicki stał się sensacją okolicy. Zjeżdżało się na przedstawienie całe obywatelstwo z sąsiedztwa i mieszczaństwo z pobliskiego Mszczonowa. „Jeszcześmy przy obiedzie siedzieli — chełpi się pan Józef — a już teatr był pełny jak kościół w czasie odpustu".
Ale działalność teatralna zaspokajała jedynie część wielostronnych zainteresowań sympatycznego szambelana. Do jego głównych pasji należały geografia i topografia. Nie darmo przyjaźnił się tak serdecznie ze znakomitym topografem wojskowym płk. Aleksandrem d’Alfonce, nie darmo najchętniej przyjmowanymi gośćmi na Mazowieckiej i w Radziejowicach byli zagraniczni podróżnicy, odwiedzający Polskę. Wynikiem tych zainteresowań był pierwszy nowoczesny przewodnik po Polsce, wydany przez Józefa Krasińskiego w roku 1819 w języku francuskim pt. Guide de voyageurs en Pologne. Praca ta — wzorowana na znanych przewodnikach po Europie Niemca Reicharda — osiągnęła duże powodzenie i w krótkim czasie została przełożona na polski, niemiecki, angielski i rosyjski. Warto zaznaczyć, że autorem przekładu niemieckiego był sam słynny Reichard, który nie szczędził najwyższych pochwał swemu pojętnemu uczniowi. [Marian Brandys nie wzmiankuje ilustratora tego dzieła – przyjaciela Oboźnicy – J. Sokołowskiego (Jakuba?, Józefa?) – przyp. LD].
____________________
Źródło:
Marian Brandys, cykl powieściowy „Koniec świata szwoleżerów”,
Część I – „Czcigodni weterani”, ISKRY, Warszawa 1972
(rozdział „Klan Łubieńskich”, wypis ze stron 221-229)
____________________
Dla www.krzemieniewo.net
wypisał: Leonard Dwornik
|