>> W roku 1836 wybrał się Morawski na Wołyń, do córki. Zabrał ze sobą Tadzia [syn Tadeusz liczył wówczas 15 lat, a córka Maria 14 lat – przyp.LD]. Czwórka tęgich gniadoszy biła kopytami o solidny wielkopolski trakt biegnący ku Krakowowi, ku Galicji. Zachwycał się Morawski urokiem krajobrazu, wdzięczniejszego niż w Wielkopolsce. “Ziemia tak bujna, że mierzwić by się można” - zauważył. Kraków pokazywał synowi z dumą. […] W Stydnianach na Wołyniu [powinno być: w Stydyniach na Wołyniu – przyp.LD], pracując nad “koszlawym gospodarstwem”, ucząc swoją rezolutną a śliczną córkę gramatyki angielskiej, nie zapomniał o literaturze także. Ba, przekładał nawet “Więźnia Czyllonu” Byrona.<<
Tyle o “Więźniu Czyllonu” wzmiankuje Jadwiga Dackiewicz w swej książce “Generał i muzy” na str. 254 (Wydawnictwo Lubelskie, 1978). Właśnie córce Marii – zdrobniale po wielkopolsku nazywanej przez ojca Marynią – Franciszek Morawski ten przekład zadedykował.
W jednym z listów ze Stydyni Franciszek Morawski pisze do Jędrzeja (Andrzeja?) Koźmiana:
>> W czasie dwóch tygodniowych mrozów obrałem sobie szczególną pracę. Bez oryginału, z pamięci jedynie przekładałem ”Paryzynę” wierszem… Później dostawszy oryginał, przełożyłem “Więźnia Czyllonu”. Wszystko to potrzebuje wielu popraw, i radbym się z tobą widział dla miejsc niepewnych dla mnie, to jest, czy dostatecznie wydane.<<
Rok później – już z Luboni – pisze znowu:
>> “Paryzyny” i “Więźnia Czyllonu” nie radbym drukował przed widzeniem się z tobą. Piszę oprócz tego niekiedy prozą do innych czasopism… Wszakże niebawem przyjdzie mi zamknąć moją malutką karyerę literacką, gdyż mając zamiar zamieszkać we Wrocławiu, aż nadto wiele będę miał do czynienia z Tadziem; ale wy możecie po zagonach marzyć i rymy łapać.<<
(Źródło powyższych fragmentów listów: “Dzieła Lucjana Siemieńskiego – Portrety Literackie”, Tom IV - “Żywot Franciszka Morawskiego”).
“Więzień Czyllonu” został wreszcie wydrukowany w roku 1841 jako utwór otwierający zbiór pism Franciszka Morawskiego, wydany nakładem autora we Wrocławiu, oznaczony jako tom pierwszy poezyj. Drugi, który jego nakładem nigdy nie wyszedł, miał zapewne zawierać pisma prozą.
Strona tytułowa “Więźnia Czyllonu”
otwierającego tom pierwszy poezyj z 1841 r.
-----------------------
Stanisław hr. Tarnowski w przedmowie do PISM ZBIOROWYCH WIERSZEM I PROZĄ Franciszka Dzierżykraja-Morawskiego (Tom I, wydany w Poznaniu, 1882) tak ocenia powyższy przekład:
>> Tłómaczenia z Byrona (wydane razem w r. 1853), to świadectwo i owoc tego uwielbienia dla angielskiego poety, z którem dawniej przed rokiem 1830, Morawski nie bardzo śmiał się odzywać. Są one bardzo piękne, bardzo wierne, a przytem wykonane z taką swobodą z jaką tylko poeci tłómaczą: poezja która w przekładach tak często znika, w tych została, a jeżeli nie stoją one na zupełnej równi z oryginałem jak Giaur, to niezawodnie należą do szczęśliwszych przekładów Byrona w Europie. Czytelnik polski może przez nie uważać Byrona za swego, jak swego go czytać i znać. Szkoda tylko, i dziwna jest, że ze wszystkich poematów Byrona, Morawski wybrał do tłómaczenia te właśnie, które tłómaczył. Co do Manfreda, rzecz naturalna: choć on nie jest tym bliźnim bratem Fausta, za który go mieli współcześni i sam Morawski może, jest jednem z najcharakterystyczniejszych dzieł swego autora, jednem z tych które go najlepiej dają poznać: tłómacz i wielbiciel Byrona pominąć go nie mógł. Z powieści, nie mógł Morawski tłómaczyć Giaura, a nie potrzebował tłómaczyć Korsarza, ale dlaczego pominął Kaina, który tlómaczony nie jest? Z nudów tłómaczył z pamięci Parisinę, kiedy raz na wsi na Wołyniu nie miał żadnych książek, ani zajęcia. Ale dla czego mając wybór nie wziął trzeciej pieśni Harolda, a zwłaszcza choćby jednej tylko pieśni Don Juana, a tłómaczył Mazeppę i Oblężenie Koryntu? Szkoda: bardzo dobrze jest mieć to wszystko w polskich przekładach, ale nie mając całego Byrona po polsku, byłoby lepiej zacząć od tego co w nim najpiękniejsze, a Oblężenie Koryntu odłożyć na ostatek: zwłaszcza że tłómacz dowiódł dostatecznie, że mógł podołać zadaniu, i Kain lub Harold w jego przekładzie byłby wyglądał bardzo pięknie. Wielka wdzięczność należy mu się za to, że przełożył jeden z brylantów poezyi Byrona, Więźnia z Chillonu, i tego może ze wszystkich poematów najszczęśliwiej. Jak umie dochodzić oryginału w rzewności, przykład dać może ustęp VII z Więźnia, a jak znowu dochodzi go energią i obrazowością, dowodzi opis Alpa (XII), ...<<
W okresie międzywojennym „Więzień Czyllonu” w przekładzie Franciszka Morawskiego został wydany w serii wydawniczej „Bibljoteczka Uniwersytetów Ludowych i Młodzieży Szkolnej” jako pozycja 162 (Warszawa, Kraków, Lublin, Łódź, Poznań, Wilno, Zakopane; Nakład Gebethnera i Wolffa, 1933)
_______________________________________
Dla www.klasaa.net
wybrał i opracował:
Leonard Dwornik
THE PRISONER OF CHILLON George’a Byron’a w przekładzie poetyckim Franciszka Morawskiego (WIĘZIEŃ CZYLLONU)
Porównaj przekład Franciszka Morawskiego z tekstem angielskim
Miejsce akcji „Więźnia Czyllonu” (atrakcja turystyczna do dziś)
|